Kochane, piszę na gorąco, bo tak jak część z was szukałam informacji na forum o zabiegu 2 in 1 - laparo i histeroskopia, chciałam wiedzieć jak najwięcej. Dzisiaj wróciłam ze szpitala i chcę Was zapewnić, że nie taki diabeł straszny, ale po kolei ...
Dostałam skierowanie na zabieg, oczywiście mnóstwo stresu, nerwów.
Do szpitala przyjechałam we wtorek, w środę o godz. 8 zabieg, wyjście do domu czwartek o godz. 10. Czyli pobyt = 3 dni.
Pierwszego dnia przyjęcie, pobranie krwi, ciśnienie, EKG. Miałam mieć ze sobą grupę krwi - oryginalny wynik. Potem badanie ginekologiczne, rozmowa z ginekologiem, wywiad z anestezjologiem, zjadłam obiadek (tylko zupkę) i już do końca dnia nic (wodę można pić). Dostałam 6 espumisanów, jakiś słodki syropek na wypróżnienie i czopek (żadnych lewatyw). Ogoliłam się w domku, więc nie było to konieczne w szpitalu - polecam to rozwiązanie.
W środę, rano o godz. 6 pobudka, kąpiel, specjalnym płynem obszar brzucha miałam umyć, położyłam się jeszcze do łóżka, drzemka i o godz. 8 poproszono mnie na zabieg. W drodze na salę operacyjną popłakałam się, baaaardzo się denerwowałam
pierwszy raz miałam mieć narkozę, pierwszy zabieg poważniejszy itp. Ale... nie ma się czego bać, na sali jest ok. 8 osób, które przygotowują do zabiegu, sama narkoza śmieszne uczucie - nie wiem kiedy zasnęłam, przebłyski przebudzenia, nie wiem też, w jaki sposób znalazłam się na swoim łózku na sali
po zabiegu w zasadzie nie czułam bólu. Całość trwała ok 1,5 godz. O 9:30 zadzwoniłam jeszcze ledwo przytomna do męża, że zyję - on potem powiedział, że brzmiałam jak pijana, więc rozmowa trwała kilka sekund. Zaliczyłam jeszcze pare drzemek i ok. godz. 14 podniosłam się do WC (nie miałam cewnika, lekarz stwierdził, że to zmobilizuje mnie do szybszego wstania - dziękuje mu za to). Wstałam z lekką barierą psychologiczną, coś tam ciągnęło ale bardziej to plastry niż bół ran.
Po wstaniu czuje się chrypkę w gardle, ból gardła (od rurki) ale nic strasznego, rany mogą ciągnąć - to normalne. Ok. 3 godzin byłam monitorowana (puls, ciśnienie, ok. 3 kroplówki). Do końca dnia nic nie jadłam, ale nie czułam też głodu. Do wieczora wstawałam jeszcze kilka razy. Skutkiem ubocznym jest też ból ramion, żeber, ale to też nic strasznego, do przeżycia.
Noc była spokojna, rano już żyłam myślą, że wracam do domu. Po obchodzie lekarz powiedział, że już mogę wyjść, pielęgniarka wyjęła wenflon i opatrunki i kazała wietrzyć szwy, myć się normalnie, bez obaw, że zamoczymy rany. Za 7 dni zdjęcie szwów.
Diagnoza - usunięty polit ok. 5 mm z jajowodu (możliwe, że służył jako czop antykoncepcyjny) dodam, że żaden lekarz go nie widział wcześniej, poprawienie kształtu macicy, usunięcie ognisk endometriozy skala 1 (nic groźnego), potwierdzona drożność jajowodów.
Stresu było mnóstwo, ale cieszę się, że poddałam się zabiegowi. To nic strasznego i nie ma za wielu skutków ubocznych. Nie dostałam żadnych leków przeciwbólowych - ale nawet nich nie potrzebuje. Krwawienie w dzień zabiegu, później już nie. Zwolnienie lekarskie do końca przyszłego tygodnia (czyli 8 dni do dojścia do siebie).
Czekam teraz na dzidziusiowe efekty
Starania od kolejnego cyklu. Ogólnie działamy już 2 lata, wyniki super, a ciąży brak, stąd laparo i histero.
Jeśli tylko lekarz zaleca Wam te badania, poddajcie się - warto! Mam nadzieję, że ktoś skorzysta z mojej wypowiedzi i dodaję otuchy
Ja budząc się w nocy w szpitalu, czytałam forum o zabiegu i wasze wypowiedzi dodawały mi sił. Dzięki Wam !