Invimed Warszawa
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyJa dopiero bylam na jednej wizycie w Invimedzie i na kilku aby zrobic badania. Mi lekarz tez nic nie mowil, ale widzialam ze wklepał informacje dotyczace meza nasienia a moje przejrzal. Tyle ze my mamy dobre badania. I moj byly juz gon sugerował inseminacje. Przytaknal dał skierowanie na badania i tyle. W sumie to oni za duzo nie gadaja, musialam sie o wszystko zapytac. Ale jak sie zapytalam to zobaczylam ze lekarz ogarniety, a to dla mnie najwazniejsze. KOMPETENCJA, co nie swiadczy ze dzieki niemu zajde Niestety ale czy sie uda czy sie nie uda to nie jego wina, chociaz wiadomo ze kazdy by chcial zeby sie udało. Na razie jestem w trakcie badan do hsg. JUz na same wirusologiczne wydalam z 300 zł. Dlatego rozkladam to na m-ce bo wiadomo za cos zyc trzeba a za badania tez trzeba zaplacic. Najwazniejsze ze wiekszosc badan juz mialam zrobionych jak przyszlam np AMH.
-
nick nieaktualnyolala35 wrote:Ja też ostatnio odniosłam takie wrażenie... Poszłam do lekarza, jak już psychicznie się ogarnęłam po dwóch nieudanych inseminacjach (HANA my do drugiej też tak podchodziliśmy, żeby powiedzieć sobie, że spróbowaliśmy) i jakoś nie mam przekonania do kolejnych, utwierdził mnie w tym mąż. lekarz pyta: czy próbujemy jeszcze z inseminacją? ja mówię, że chyba nie. a on: "to co panią do mnie sprowadza?" no kurde, tak przyszłam bo się nudzę w domu...
HANA ile miałaś inseminacji i jaką przyczynę niepowodzeń?
Olala bo oni sami teraz nie proponują IVF, czekają aż od Ciebie wyjdzie ta sugestia, żeby potem im nie zarzucić, że Cię naciągnęli. -
Sky wrote:Olala bo oni sami teraz nie proponują IVF, czekają aż od Ciebie wyjdzie ta sugestia, żeby potem im nie zarzucić, że Cię naciągnęli.
bardzo możliwe
sama zapytałam o ten rządowy program in vitro, bo nie stać mnie w tym momencie by tak z biegu przystąpić do komercyjnego in vitro i chyba m.in. po to jest program rządowy by pomóc takim osobom. Ale może jestem w błędzie?
To lekarz zapytał się, kiedy miałam pierwsze badanie hormonów robione - no i miałam robione chyba w październiku 2013, mąż wtedy też badał nasienie, a staramy się od lutego/marca 2013 (wtedy zaczęłam jeździć na monitoring owu, a badania zaczęłam robić po pół roku, jak się nam nie udawało) i powiedział, że do rządowego programu to musimy jeszcze poczekać do października 2015, żeby było 2 lata w przypadku tej "naszej" niepłodności idiopatycznej no i że jestem przed 35 r.ż. więc tym bardziej. A ja myślałam, że na wiosnę będziemy mogli próbować, bo rzecz się zaczęła od wiosny. Myślałam, że teraz porobimy te wszystkie badania, których nie mamy i akurat tak to czasowo wyjdzie do wiosny.
Ale lekarz także zasugerował, żeby rozważyć przystąpienie teraz do in vitro komercyjnego, że akurat to tak zejdzie w czasie, że nam miną te dwa lata do września i wtedy będziemy mogli próbować do programu.
Dla mnie to jest bez sensu. Po pierwsze, już to sugeruje, że to in vitro (jedno czy dwa) się nie uda. Bo gdyby miało się udać, to po co miałabym planować kwalifikację do programu? A po drugie, gdyby byłoby mnie stać na in vitro, to nie czekałabym na program, tylko jeszcze w tym miesiącu byśmy podchodzili do in vitro...
No nie wiem, chyba, że ja mam jakieś błędne przekonania i szukam dziury w całym. Ale ta ostatnia wizyta mnie zdenerwowała i podłamała. Już nawet zaczęłam bawić się w księgową i planować skąd wziąć kasę na komercyjne in vitro, bo tak bardzo chciałabym zajść w ciążę. Ale mąż mnie przystopował i stwierdziliśmy, że jednak spokojnie jeszcze poczekamy na program. W tym roku 28 lat skończyliśmy. -
Sky hahhaha No może i tak.
Co do programu rządowego to nam zaproponowano własnie ten. Nikt nie mówił o płatnym, tylko z dofinansowania, ale nie przystąpiliśmy. Nie odniosłam wrażenia, że chca mnie naciągnąć.Z drugiej strony oni tak zarabiają pieniądze. Zapisując sie do kliniki wiedziałam, że będą to koszty.
Leczenie trwało tyle ile dokładnie miało trwać, wiec wiedzieliśmy kiedy zakończymy współprace. Jeżeli byśmy odeszli bez ciąży, to głowa staraczkowa nie pozwoliłaby mi pisac tyle pochwał na ich temat. Bo liczy się efekt który za kilka dni mam nadzieje zobaczyć.
olala u nas PCOS.
Powodzenia dziewczyny i nie raz i ja klnełam wychodząc z płaczem po tych schodkach.
-
nick nieaktualny
-
aszka wrote:Olala, ja uwazam ze trzeba zrobic AMH (jak nie mialas) i starac sie o kwalifikacje do programu. Jak sie nie uda w jednej klinice przystapic do bezplatnego to pojdziecie do innej. Probowac zawsze mozna.
i tak właśnie mamy zamiar zrobić -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyolala35 wrote:bardzo możliwe
sama zapytałam o ten rządowy program in vitro, bo nie stać mnie w tym momencie by tak z biegu przystąpić do komercyjnego in vitro i chyba m.in. po to jest program rządowy by pomóc takim osobom. Ale może jestem w błędzie?
To lekarz zapytał się, kiedy miałam pierwsze badanie hormonów robione - no i miałam robione chyba w październiku 2013, mąż wtedy też badał nasienie, a staramy się od lutego/marca 2013 (wtedy zaczęłam jeździć na monitoring owu, a badania zaczęłam robić po pół roku, jak się nam nie udawało) i powiedział, że do rządowego programu to musimy jeszcze poczekać do października 2015, żeby było 2 lata w przypadku tej "naszej" niepłodności idiopatycznej no i że jestem przed 35 r.ż. więc tym bardziej. A ja myślałam, że na wiosnę będziemy mogli próbować, bo rzecz się zaczęła od wiosny. Myślałam, że teraz porobimy te wszystkie badania, których nie mamy i akurat tak to czasowo wyjdzie do wiosny.
Ale lekarz także zasugerował, żeby rozważyć przystąpienie teraz do in vitro komercyjnego, że akurat to tak zejdzie w czasie, że nam miną te dwa lata do września i wtedy będziemy mogli próbować do programu.
Dla mnie to jest bez sensu. Po pierwsze, już to sugeruje, że to in vitro (jedno czy dwa) się nie uda. Bo gdyby miało się udać, to po co miałabym planować kwalifikację do programu? A po drugie, gdyby byłoby mnie stać na in vitro, to nie czekałabym na program, tylko jeszcze w tym miesiącu byśmy podchodzili do in vitro...
No nie wiem, chyba, że ja mam jakieś błędne przekonania i szukam dziury w całym. Ale ta ostatnia wizyta mnie zdenerwowała i podłamała. Już nawet zaczęłam bawić się w księgową i planować skąd wziąć kasę na komercyjne in vitro, bo tak bardzo chciałabym zajść w ciążę. Ale mąż mnie przystopował i stwierdziliśmy, że jednak spokojnie jeszcze poczekamy na program. W tym roku 28 lat skończyliśmy.
Ja ci powiem tak, startowałam w Invimedzie do in vitro rządowego. Niepłodność idiopatyczna, 6 lat starań, hsg, kariotypy i inne cuda na ich zyczenie. Kwalifikacji i tak mi nie dali. Sprawa jest w ministerstwie. Podeszłam do komercyjnego, bo nie miałam siły już czekać, więc pod katem rządowego możesz zacząć robić takie pierdy jak kariotypy, reszty nie ma sensu bo do rozmowy kwalifikacyjnej musisz mieć wszystkie badania ważne łącznie z badaniem nasienia, AMH itd. -
nick nieaktualnyaszka wrote:Olala, ja uwazam ze trzeba zrobic AMH (jak nie mialas) i starac sie o kwalifikacje do programu. Jak sie nie uda w jednej klinice przystapic do bezplatnego to pojdziecie do innej. Probowac zawsze mozna.
Aszka można odbyć jedną wizytę kwalifikacyjną. Powinna zakończyć się pozytywnie lub negatywnie. Jeśli Cię zdyskwalifikują nie możesz tak po prostu iść do innej kliniki. Musisz mieć zgodę ministerstwa, no chyba, że po odrzuceniu nie wpiszą tego do bazy i będziesz widniała jako osoba która nie ma decyzji o kwalifikacji. -
nick nieaktualnySky wrote:Aszka można odbyć jedną wizytę kwalifikacyjną. Powinna zakończyć się pozytywnie lub negatywnie. Jeśli Cię zdyskwalifikują nie możesz tak po prostu iść do innej kliniki. Musisz mieć zgodę ministerstwa, no chyba, że po odrzuceniu nie wpiszą tego do bazy i będziesz widniała jako osoba która nie ma decyzji o kwalifikacji.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnySky wrote:ja np. jestem w taki sytuacji, że jestem w programie ale nie mam kwalifikacji i nie wiem czy nie mam bo nie ma decyzji (ktoś sobie) wstrzymał, czy jestem całkowicie zdyskwalifikowana. Dlatego sprawa jest wyjaśniana.
-
Hej.. Ja wczoraj byłam na pierwzsej wizycie w invimedzie. Wcześniej tam byłam ale tylko na badaniach cytologii i posiewu, bo chciałam sobie sprawdzić drożność jajowodów. I wiecie co.. też usłyszałam że powinnam podejśc do in vitro. Trochę mnie to zdziwiło, że nie czekał z taką propozycją do zakończenia leczenia. Ale może to dlatego że ja już 35 mam na karku .. I do tego podejrzenie wodniaka na jajowodzie. Niemniej jednak nie spodziewałam się usłyszeć , że o naturalne poczęcie to nie mam za bardzo co liczyć.. zwłaszcze że hsg dopiero przede mną..
-
nick nieaktualnychabasse wrote:Hej.. Ja wczoraj byłam na pierwzsej wizycie w invimedzie. Wcześniej tam byłam ale tylko na badaniach cytologii i posiewu, bo chciałam sobie sprawdzić drożność jajowodów. I wiecie co.. też usłyszałam że powinnam podejśc do in vitro. Trochę mnie to zdziwiło, że nie czekał z taką propozycją do zakończenia leczenia. Ale może to dlatego że ja już 35 mam na karku .. I do tego podejrzenie wodniaka na jajowodzie. Niemniej jednak nie spodziewałam się usłyszeć , że o naturalne poczęcie to nie mam za bardzo co liczyć.. zwłaszcze że hsg dopiero przede mną..
-
No tak.. tylko, że to dopiero podejrzenie wodniaka. Badanie usg trwało może z 20 sekund i nie powiedział że to na 100% to. Zwłaszcza, że rok temu miałam w tym miejscu ciążę pozamaciczną i może to jakieś pozostałości albo jeszcze jakieś inne paskudztwo. Poza tym mam jeszcze jeden jajowód, w którym nic podejrzanego nie widać(chyba). Po @ będę prawdopodobnie miała HSG więc może coś się wtedy wyjaśni..Oby.. było dobrze.:)Co do in vitro to ja bym chciała zastosować to jako ostateczność a nie drogę na skróty..
-
nick nieaktualnychabasse wrote:No tak.. tylko, że to dopiero podejrzenie wodniaka. Badanie usg trwało może z 20 sekund i nie powiedział że to na 100% to. Zwłaszcza, że rok temu miałam w tym miejscu ciążę pozamaciczną i może to jakieś pozostałości albo jeszcze jakieś inne paskudztwo. Poza tym mam jeszcze jeden jajowód, w którym nic podejrzanego nie widać(chyba). Po @ będę prawdopodobnie miała HSG więc może coś się wtedy wyjaśni..Oby.. było dobrze.:)Co do in vitro to ja bym chciała zastosować to jako ostateczność a nie drogę na skróty..
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 listopada 2014, 08:28
-
Hmm... z tym nasieniem to na razie nie jest różowo, bo mój ma żylaki powrozka nasiennego. Ale dopiero niedawno się dowiedzieliśmy, że to może być przyczyną małej ilości plemników. Tak więc mam nadzieję, że po zabiegu to się zmieni. Póki co chcemy próbować to wszystko doprowadzić do ładu i może uda się naturalnie coś zafasolkowac. Ja wiem, że in vitro oszczędza czasu i nerwów, ale musimy spróbować. Ja byłam u dr.Kilijańczyka.
-
nick nieaktualnyChabasee - pewnie jeśli chcesz i masz możliwość spróbowania IUI, to próbuj, jeśli tylko parametry nasienia męża są odpowiednie do wykonania tej procedury. Do IVF trzeba dojrzeć, i każda z Nas powie Ci, że to proces. Czy IVF oszczędza nerw? Raczej nie, myślę, że na każdym etapie odczucia są zbliżone, z tym, że przy IVF dokładnie wiemy co i jak i mamy w sobie już kruszynkę. Trzymam za Was kciuki!
Anatolka lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnychabasse wrote:Hmm... z tym nasieniem to na razie nie jest różowo, bo mój ma żylaki powrozka nasiennego. Ale dopiero niedawno się dowiedzieliśmy, że to może być przyczyną małej ilości plemników. Tak więc mam nadzieję, że po zabiegu to się zmieni. Póki co chcemy próbować to wszystko doprowadzić do ładu i może uda się naturalnie coś zafasolkowac. Ja wiem, że in vitro oszczędza czasu i nerwów, ale musimy spróbować. Ja byłam u dr.Kilijańczyka.
-
nick nieaktualnySky wrote:Chabasee - pewnie jeśli chcesz i masz możliwość spróbowania IUI, to próbuj, jeśli tylko parametry nasienia męża są odpowiednie do wykonania tej procedury. Do IVF trzeba dojrzeć, i każda z Nas powie Ci, że to proces. Czy IVF oszczędza nerw? Raczej nie, myślę, że na każdym etapie odczucia są zbliżone, z tym, że przy IVF dokładnie wiemy co i jak i mamy w sobie już kruszynkę. Trzymam za Was kciuki!