Norwegia- in vitro
-
WIADOMOŚĆ
-
Z tymi lekarzami w Norwegii można oszaleć jak trzeba to nie przepisują leków jak nie trzeba to je przepisują. Ja miałam anemię i moja lekarka w Norwegii przepisała mi tabletki a lekarz w Polsce kazał natychmiast je odstawić bo ponoć bardziej szkodzą niż pomagają no oszaleć można............. W Polsce zlecił dietę bogatą w żelazo i tyle ........... teraz jest już dobrze........
-
Ja mam przepisane leki od profesora z Polski i od polskiej endokrynolog:
Letrox na tarczyce
Vigantol (witamina D)
Jodid (jod)
Witaminę B6 i B12
Aspiryne cardio ( bo mam za gęsta krew)
w dodatku jak tylko dowiem się że jestem w ciazy mam zwiększać letrox i Jodid, brać duphaston 2 razy dziennie, robić zastrzyki Klexane ( że względu na krew), encorton na blokowanie przeciwciał tarczycowych i kwas foliowy 5mg...no i luteina dopochwowa 2 lub 3 razy dziennie
-
Endometrioza. Chociaż z drugiej strony w Polsce lekarka nie była pewna na 100%. Powiedziała, że trzeba wykonać naprawdę szczegółowe badania, żeby to stwierdzić. No nic, że mieszkam tutaj, to i tutaj podjęłam leczenie. Poszłam do ginekolog, powiedziałam że już długo nic, że się nie udaje i że wiem że mam torbiel. Więc usg to potwierdziło. Lekarka stwierdziła, żebym wróciła za 3 miesiące (yyyy....ok, tak jakby sam miał zniknąć.. ). Wróciłam i kazała mi brać Pergotime, na owulacje. Więc pytam jej skąd wiesz, że jej nie mam. Więc ona mówi'to zrobimy badanie krwi'. Wyszło, że niby raz mam raz nie mam Poszłam do niej po pół roku (!)-przez ten czas nie miałam żadnego usg- na wizytę kontrolną i ona się mnie pyta 'no i co?' 'no i nic'. Zapytałam, czy może wysłać skierowanie do jakiejś kliniki, bo ja już na cud czekać nie mam zamiaru. I wysłała. We wrześniu 2016 miałam pierwszą wizytę i tak jakoś się kulam do dzisiaj W poniedziałek kolejna wizyta.