PCO - zespół policystycznych jajników
-
WIADOMOŚĆ
-
Topola z myślą o Tobie dodałam ostatni wpis w moim pamiętniku, w skrócie opisałam nasz pierwszy rok starań. Moja historia nie ma na razie happy endu, ani morału ale parę rzeczy bym zrobiła inaczej. Wiadomo, każdy przypadek jest inny, nie można dlatego nikomu radzić, ale napiszę Ci, co ja bym zmieniła u siebie, gdybym wiedziała to, co wiem.
1) Wydawało mi się, że jak odstawię anty, to zajdę w ciągu miesiąca, no dwóch, trzech. Bardzo mnie stresowało to, że cykle były nieregularne. A wiadomo, że stres w tych sprawach nie pomaga. Także warto od razu sobie założyć, że starania przy pcos zajmą nie 3 miesiące a trzy lata (tak mawia moja ginka). Może gdyby nie mój (częściowo podświadomy) stres i oczekiwanie, że zaraz się uda, to by się udało.
2) Już rok przed staraniami (czyli dwa lata temu) zmieniłam lekarza - z takiego, co proponował silniejsze leki (te które dziś zaczynam brać!!) na lekarkę, która miała nadzieję, że uda się bez leków silniejszych. Przy niej czułam się lepiej - nie taka chora. Teraz uważam, że szkoda, że dwa lata temu od razu nie brałam tych leków, teraz bym już była podleczona. (Mam na myśli bromergon i pabi-dexamethason).
3) Może na początku nie musisz chodzić na monitoring usg? Brak wzrostu temperatury na 100% oznacza brak owulacji. Kiedy wykres jest dwufazowy to owulacja najprawdopodobniej jest (nie na 100%, bo np. pęcherzyk może nie pęknąć i się luteinizować). Przy tak długich, nieregularnych cyklach monitoring trochę nie ma sensu. Może najpierw zobacz, jak długie są twoje cykle, czy masz w ogóle wzrost temperatury, czy cykle mają jakąś regularność - wtedy będzies wiedziała, kiedy iść na monitoring. Na monitoring powinnaś iść 2-3 dni przed owulacją (ok. 12 dc przy 28dniowym cyklu - żeby zobaczyć duży rosnący pęcherzyk) i kilka dni po owulacji - żeby zobaczyć, że pęcherzyka już nie ma, a za to jest ciałko żółte. Przy długich nieregularnych cyklach to nie wiadomo, kiedy iść na ten monitoring. Trafienie na moment 2-3 przed owu jest prawie niemożliwe, nie wiadomo, kiedy iść i mija to się z celem (a człowiek się stresuje niepotrzebnie). Jak masz obraz w 26 dc, że pęcherzyki tylko drobne to może być i przed owulacją i już po niej i taki obraz nic nie mówi. Dlatego na początku warto tylko mierzyć tempkę, a monitorować już poznany cykl w odpowiednich dniach (jeśli cykl na to pozwoli - mój nie pozwala, jest zbyt nieregularny).
4) Pamiętaj o mężu Łatwo zapomnieć, że jego problemy mogą się przyczyniać do problemów z zajściem w ciążę. Mój zrobił badanka po 11 miesiącach, a lepiej by było jakby je zrobił kilka miesięcy wcześniej, wiedzielibyśmy lepiej na czym stoimy, a mąż byłby już podleczony.
5) Wydaje mi się, że na samym początku im mniej badań, wykresów, monitoringów i myślenia o staraniach tym lepiej. Ja od początku trochę się spaliłam myśleniem o tym wszystkim (no i też stresowało mnie to, że cykle złe). Także warto nie myśleć i na nic się nie nastawiać i nie zajmować staraniami dopóki się da. (Ja swoją szansę na to przegapiłam na początku, teraz już podlegamy pod leczenie niepłodności).
Już od początku stresował mnie każdy nieudany cykl. Teraz widzę, że to było błędne myślenie, że mogłam na początku bardziej odpuścić i na początku powiedzieć sobie : ok, to może mi zająć trzy lata, startuję, się nie stresuję, nie liczę na każdy cykl
Dlatego nie radzę się zastanawiać w ciągu pierwszego pół roku / roku "czy mam szansę w tym cyklu, czy ten cykl jest stracony?". Takie myślenie do niczego dobrego nie prowadzi. Przy staraniach wpadamy w taki stresujący ciąg nadziei i zawiedzionej nadziei. Jak się leczy i bierze leki na wywołanie owulacji po dwuletnich staraniach to jest to zrozumiałe i ciężko uniknąć tej huśtawki. Ale na początku trzeba sobie dać spokój z robieniem sobie nadziei przy każdym cyklu, bo potem jest rozpacz przy każdej @ i można zwariować, się zestresować i doprowadzić do bezpłodności z powodu stresu wynikającego z zajmowaniem się zachodzeniem w ciążę. Im mniej się człowiek zajmuje staraniami i o nich myśli, tym lepiej (łatwo powiedzieć - mi się to nie udało..)
Pierwszy cykl po odstawieniu anty może być inny, dłuższy niż zwykłe, także jakby był dziwny, to bym się tym wcale nie przejmowała.
Mierzenie tempki ma sens tylko przez cały cykl, niskość, albo wysokość tempki o niczym nie świadczy, ważne, czy jest wzrost. Po roku starań i obserwacji, odpuszczam sobie czasem mierzenie, ale znam już swoje temperatury, wiem, o czym mogą świadczyć. Zaczynanie mierzenie od środka cyklu na początku niczego nie mówi.
Długie te moje rady, sprzeczne czasem ze sobą, ale rok mija odkąd anty odstawiłam i taką robię analizę
Wszystkiego dobrego życzęWiadomość wyedytowana przez autora: 31 lipca 2013, 07:16
-
Kasjja - z długością cyklu po anty racja. U mnie regularne było tylko pierwsza po zakończeniu tabletek, czyli krwawienie z odstawieniq, a później zaczęło się wszystko psuć, aż w końcu okresu nie miałam 3 miesiące i musiałam przez miesiąc brać Cyclo-progynowę na wywołanie, bo niestety luteina na mnie nie działała... Wprawdzie mówi się, że zaraz po tabletkach jest większa szansa na ciążę ze względu na wzmożone jajeczkowanie i tzw. "odrabianie strat i intensyfikację uśpionych dotychczas jajników", ale wiele lekarzy zaleca wstrzymanie się przez 3 miesiące ze staraniami. Ja osobiście musiałam to zrobić, gdyż czekał mnie kontrolny rezonans na przysadkę i nie miałam wyjścia (jak się później okazało guz na przysadce był spowodowany wieloletnią kuracją hormonalną). Trochę dziś żałuję, ale wierzę, że przyjdzie jeszcze na mnie czas. A odnośnie Twoich osobistych refleksji dotyczących czasu leczenia - sama zastanawiam się, czy nie wysłać męża na badanie nasienia. Boję się, że cały czas mogę się leczyć, a niewykluczone, że u niego może również być jakiś problem. Ma go teraz tylu mężczyzn... Kwestię badania rozważaliśmy już kilka miesięcy wcześniej, ale jakość odciągnęło się to w czasie. Może pora powrócić do tego pomysłu?
Topola - nie martw się więc tymi długimi miesiączkami. Organizm musi nastawić się na odpowiednie tory. 8 lat tabletek to baaardzo długo, a jajniki przez ten cały czas były uśpione, zaś miesiączka - to tylko krwawienie z odstawienia. Ja brałam nieco krócej, ale też wyjdzie z 7 lat. Dopiero po roku wszystko zaczyna się stabilizować, choć miewam 50-65 dniowe cykle. Trzeba więc niestety czekać, a wiem jakie to trudne po świetnych cyklach regulowanych przez tabletki...kasjja lubi tę wiadomość
-
Natalinka, wysyłaj męża na badania! Przy naszych problemach i intensywnym leczeniu jest to konieczność, nie ma co tego odkładać, a trzeba wiedzieć, czy nie leczymy się bez sensu albo czy mąż nie powinien równolegle zacząć leczenia. Ja teraz np. muszę poczekać z leczeniem CLO na drugie wyniki męża i ewentualną poprawę, a moglibyśmy to już mieć za sobą.
natalinka lubi tę wiadomość
-
Kasjja! To co napisałaś jest na prawdę bardzo mądre i dało mi do myślenia. Masz absolutną rację i szczerze muszę przyznać, że Twój post mi pomógł. Trochę jak to nazwałaś "spuścił mi powietrze", bo chyba już zaczęłam się za bardzo wczuwać.
Na początku, zanim jeszcze odstawiłam anty, mówiłam sobie, że daję sobie dwa lata na starania zanim poważnie zacznę się przejmować. Wiedziałam, że mam pcos, cykle zawsze miałam długie więc postanowiłam dać sobie spokojnie czas. No i po odstawieniu zaraz było ok, ale teraz taki długi cykl zaczął mnie niepotrzebnie martwić. Sama nie wiem dlaczego, bo było bardziej niż pewne, że tego właśnie powinnam się spodziewać. To usg w 26dc nie było w ramach monitoringu, akurat tak przypadała moja kontrolna wizyta u ginekolog i zrobiła mi usg. Ona też najpierw mówiła, żebym co najmniej pół roku nad niczym się nie zastanawiała, nie mierzyła temperatury itp. Ale zbadała mi poziom prolaktyny i kiedy wyszedł ciut podwyższony kazała jednak mierzyć temperaturę i poobserwować czy jest owulacja czy nie, jeśli przez 3 cykle pod rząd jej nie będzie, będziemy dalej zastanawiać się co robimy. Temperaturę też zaczęłam mierzyć w trakcie cyklu tak dla praktyki i nabrania wprawy, poznania termometru i mniej więcej zasad jak to wszystko się robi, żeby od początku następnego cyklu już wiedzieć co robię Tak więc będę sobie dalej obserwować na spokojnie, czasem nachodzą natrętne myśli, ale chyba dam sobie z nimi radę Zapiszę sobie gdzieś Twój post dla przypominania sobie w "trudnych chwilach"
Dzięki Ci raz jeszcze i trzymam kciuki za Ciebie także. Najważniejsze to nie tracić kontroli i pomalutku dążyć do celu.
Natalinka, po odstawieniu anty to prawie jak szok dla mnie, że takie cuda się ze mną dzieją Na tym wątku takie długie cykle to widzę normalka więc nie jestem sama. A jak to mówią, w kupie zawsze raźniej.
Powodzenia wszystkim! Ahoj!kasjja lubi tę wiadomość
-
Cześć dziewczyny, podpisuję się pod ostatnimi postami Kasji bezapelacyjnie i nic więcej nie mam do dodania Trzeba być silnym i cierpliwym - to na pewno. Każdy ma momenty gorsze i lepsze, ale trzeba złapać odpowiedni dystans.
U mnie 3 cykl z clo bez rezultatów. Zrobiłam test, wyszedł negatywny. Mam nadzieję, że szybko przyjdzie @, chociaż niestety się nie zapowiada... Zastanawiam się, co mam robić, czy konsultować się z gin czy po prostu poczekać na @ i wziąc clo znów, tak jak mi zaleciła.. W ostatnich miesiącach przywykłam do tego , że @ pojawiała się regularnie, a tutaj już 31dc i jej nie ma...kasjja lubi tę wiadomość
-
Hej. wprawdzie nie uczestniczę już w staraniach, ale po lekturze Waszych postów przypomniałam sobie jedno zdanie, które ostatnio mówił mi gin. On zapytał czy brałam kiedyś tab. anty. - Na to ja, że tak ale bardzo krótko chyba niecały rok, gdzieś z 12-13 lat temu. A on na to powiedział mi ciekawą rzecz - że przy PCOS branie anty, kiedy się nie chce zajść w ciążę, jest pozytywne, bo oszczędza pęcherzyki Dlatego ponoć kobitki z PCOS, po kilku lat brania anty mają lepsze AMH, niż te, które w tym czasie czekaaaaały i czekaaaały na naturalne cykle. Ciekawe prawda? W życiu bym na coś takiego nie wpadła!
Ale oczywiście niech się nie martwią te co nie brały anty, bo każdy organizm jest inny
Ja od zawsze chciałam mieć dzieci, nawet z poprzednim partnerem te kilkanaście lat temu, więc nie zaoszczędziłam pęcherzyków nic a nic
Pozdrawiam i życzę Wszystkim powodzenia!natalinka lubi tę wiadomość
-
Topola - wracając do Ciebie kochana - wiadomo, że dla kobiety odstawienie anty to szok W trakcie brania same korzyści (prawie zerowy ból brzucha i PMS, nie trzeba martwić się kiedy nadejdzie i dlaczego się spóźnia) Do mnie niestety wrócił cały pakiet niefajnych objawów: okropny ból miesiączkowy i długie krwawienia, PMS (straszne bóle okolic krzyżowych i nóg, nudności, biegunka i humory). Jakoś wcześniej nie wierzyłam specjalnie ginekologowi, że po odstawieniu wcześniejsze objawy znikną niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie sądziłam jednak, że dojdą inne. Po odstawieniu wylądowałam na oddziale neurologicznym z potężnym bólem głowy. Jako że podejrzewano u mnie kilka lat temu gruczolaka przysadki, zrobiono rezonans. Wyszło wówczas ognisko zapalne, a po pół roku go nie było. Lekarz tłumaczył, że było to spowodowane najprawdopodobniej właśnie odstawieniem. Organizm dochodził do siebie po tylu latach hormonów. Dziś też wiem, że tabletki mogły się nieco przyczynić do nasilenia moich infekcji bakteryjnych w pochwie, a stosowany Microgynon miał zbyt wysoki poziom androgenów. Okazało się, że mam problemy z krzepliwością, zatem stosowanie leków było strasznie niebezpieczne. Szkoda, że dowiedziałam się o tym po fakcie, a nikt nawet nie zrobił mi kontrolnych badań i prób wątrobowych, które są ponoć niezbędne w trakcie antykoncepcji. Nie wiem, czy mając dzisiejszą świadomość, podjęłabym decyzję o braniu tabletek. W sumie w wieku 18 lat to jeszcze nie była moja decyzja, lekarz tak zalecił, a ja ślepo wtedy wierzyłam w lekarzy. Dziś niestety nie mam już takiej ufności.
-
nick nieaktualnyWitajcie dziewczeta drogie nie udzielalam sie ale podczytywalam i kibicowalam ale teraz wracam z podwojna sila clo
Kasija - madre slowa, Topola, Natalinka, Gosia trzymam kciuki za sukcesy i cierpliwosc !
Sebza jak tu mowia, poki nie ma @ jest nadzieja ! a jesli nie to 4 cykl to moze byc to - Ninie sie udalo, ja tez zaczne czwarte clo zmaganie !
Czy ktoras z szanownych Pań moze sie spotkala z metoda kauteryzacji jajnikow - laproskopowego nakluwania oslonki, wiem ze sie od tego odchodzi jako od metody mocno inwazyjnej ale podobno jest nadal stosowana w przypadku nieudanych cykli na lekach
Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 lipca 2013, 16:26
kasjja, natalinka lubią tę wiadomość
-
Kami, hello, dobrze Cię widzieć Cieszę się, że kolejne szanse z clo są u Ciebie Mam nadzieję, że tym razem będzie szczęście
Ja to liczę na każdy cykl, do jego połowy, później już zazwyczaj entuzjazm mi opada i przygotowuję się na @ więc tak samo licze na ten 4 cykl, a co będzie, to czas pokaże.
Zdaje się, że u mnie się zaczyna. Plamienie póki co jest grane i to takie nie za duże, zobaczymy czy się rozkręci dziś, czy jutro bedzie pierwszy dzien cyklu. No i od 3 znów clo podwójna dawka. Planuje tym razem wymusić na gin jeszcze jedno spotkanie po owulacji, żeby sprawdzić, czy byla, czy jest ciałko żółte itd. Niech coś się więcej zadzieje niz do tej pory. Może moje pęcherzyki pękaja, ale problem jest w progesteronie... Okaże się....Kami lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyNatalinko nie byłam na usg, nie bardzo mam gdzie. Nie chcę błagać przypadkowego lekarza o uwagę, moja była gin jest na urlopie, zresztą zraziłam się i nie chcę już jej widzieć. Po @ pójdę do lekarza w mojej rodzinnej miejscowości sprawdzić czy się wchłonęła torbiel. Pójdę chyba też na LH, FSH i estradiol na początku cyklu, żeby w klinice mieć już świeże wyniki. Miałam robione w marcu wszystkie badania jak leżałam w szpitalu, ale wtedy był mój 33 dc. Jak myślicie - te wyniki chyba mało wiarygodne? Nie wiem czy jest sens badania prolaktyny. Robiłam badania 3 razy już i zawsze było praktycznie w normie, czy prolaktyna w 33 dc z marca jest aktualna?
Brzuch mnie boli, jak na okres trochę, nisko nad wzgórkiem łonowym. Taki piekący ból raz na 2h zaboli na 5 min i przestaje. Nie wiem czy to torbiel, z tej strony co ona jest mnie nie boli. A może tak promieniuje? -
Każda z nas będzie miała zupełnie odmienne odczucia. U mnie ból promieniował na krzyże, prawą nerkę (bardzo mocno) i prawą stronę od pępka w dół, bo miałam podrażnioną otrzewną. Są to jednak dość indywidualne objawy. Co do hormonów: LH i FSH robi się chyba od 2-5 dc, przynajmniej tak zalecał mi lekarz...
-
Dzięki dziewczyny za miłe słowa Fajnie, jeśli się komuś coś przyda z tego, co napisałam
Liloe, prolaktyna jest raczej aktualna (wyniki ważne pół roku), zwłaszcza że zawsze była ok. Na torbielach się nie znam. Nie wiem czemu badania zrobili Ci w 33 dc. Powinny być w 3 dc, w drugiej fazie tylko progesteron i prolaktyna. Choć z drugiej strony chyba w szpitalu wiedzieli, co robią. Mam nadzieję, że klinika będzie ok i będziesz zadowolona z leczenia.
Sebza, podpisuję się pod tym, co napisała Ci Kami
Kami, lekarka mówiła mi coś o laparoskopowym nakłuwaniu jajników (to w planach na za pół roku), czy to jest właśnie to, co Tobie zaproponowali? Szukałam jakichś informacji o tym na forum, ale dziewczyny mają laparoskopię w celu udrożnienia jajowodów albo z powodu endometriozy, żadnej nie nakłuwają jajników. Jak będziesz wiedzieć coś więcej, daj znać proszę. Trzymam kciuki, żeby CLO zadziałałaKami lubi tę wiadomość
-
Mnie ordynator proponował nakłuwanie jajników podczas laparoskopii. Może to rzeczywiście jakaś stara metoda, bo ten lekarz też nie jest pierwszej młodości Wiem tylko tyle, że w trakcie zabiegu przebijają troszkę jajniki i doprowadzają do pęknięcia pęcherzyków, co podobno ułatwia ciążę, gdyż uniemożliwia ich wzrost. Na mój malutki rozumek, to chyba nie jest zbyt metoda gwarantująca długotrwałe efekty. Przecież przy PCO pęcherzyki nadal urosną w kolejnym bądź dalszym cyklu... Nie wiem... Czytałam jednak, że to trochę inwazyjna metoda, która może doprowadzić do wcześniejszej menopauzy, ale to chyba jakaś bajka
-
Kasja, u mnie 1dc, ale dzięki mimo wszystko
Ja czytałam, że niektórym dziewczynom z pcos przy laparoskopii nakłuwają czasem jajniki i coś jeszcze robią z pęcherzykami (ale nie pamiętam co). Nic więcej na ten temat nie wiem, tylko tyle, że się to praktykuje i jest skuteczne. -
Natalinka, oj tak, wygodnie było z anty, z czego nie zdawałam sobie do końca sprawy do teraz Ale muszę przyznać, że nawet w trakcie ich stosowania miewałam dość silne PMS, humorki miałam niczego sobie, aż samej ze sobą czasem było ciężko wytrzymać No i od jakiś 2-3 lat zaczęły mi się dość silne bóle głowy w okolicach @. Na szczęście nie przy każdym cyklu. Ciekawe jak będzie teraz.
Gosia81 - też słyszałam o tym. Czytałam, że każda kobieta ma określoną ilość jajeczek, taką pulę rezerwową, która z każdą owulacją się zmniejsza. Biorąc tabletki anty, kobieta nie owuluje więc nie "marnuje" jajeczek i zachowuje rezerwę na potem. Ale napisane tam było tez, że te które tabletek anty nie brały nie mają się czym przejmować, bo natura tak to wszystko zaprojektowała, że i tak będzie wystarczająca ilość jajeczek
Kami, sebza, liloe i kasjja. Trzymam za Was wszystkie kciuki.Kami, kasjja lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
Kami, lekarka mówiła mi coś o laparoskopowym nakłuwaniu jajników (to w planach na za pół roku), czy to jest właśnie to, co Tobie zaproponowali? Szukałam jakichś informacji o tym na forum, ale dziewczyny mają laparoskopię w celu udrożnienia jajowodów albo z powodu endometriozy, żadnej nie nakłuwają jajników. Jak będziesz wiedzieć coś więcej, daj znać proszę. Trzymam kciuki, żeby CLO zadziałała [/QUOTE]
Dokladnie o to chodzi, laproskopowe nakluwanie jajnikow a przy okazji sprawdzenie droznosci. Moja lekarka prowadzaca mowi ze warto sprobowac jesli nadal na cyklach z clo nic konkretnego dziac sie nie bedzie, z drugej strony lekarz ktory mial by wykonywac ten zabieg mowi ze nie jest w stanie ocenic czy to cos da czy nie! Jeszcze sie nie zdecydowalam ale bede raportowac na bierzaco. Nawet jesli zadziala to jest to metoda tylko biezaca bo po jakims czasie (kilku miesiecy) jajniki wracaja do stanu pco-watego.
Natalijko tez czytalam o tej menopauzie i troche sie przerazilam.
Iloe mysle ze prolaktyna z 33dc jest aktualna
Sebza - 4 cykl to jest to, bedzie dobrze i zielono ( tez to sobie powtarzam)