Szpital Południowy - klinika leczenia niepłodności
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja byłam tylko na jednej wizycie prywatnej, więc nie mam dużego doświadczenia. Faktycznie jeśli chodzi o wizyty w Szpitalu to trzeba szybko myśleć i analizować podczas spotkania na bieżąco, jednak myślę, że to generalnie chyba po prostu wynika z ilości osób, które tam są, licznych obowiązków itd.
Jeśli chodzi o pytania o leki i brak odpowiedzi - ja nie kontaktowałam się jeszcze tak z dr, ale dzwoniłabym wtedy po prostu do recepcji i prosiła Pań, żeby go zapytały - nie wiem, czy przyniosłoby to skutek, ale tak bym próbowała -
Hmmm, do doktora mam mieszane uczucia jeśli chodzi o komunikację z nim, jednak nie da się ująć że ma ogromną wiedzę. Myślę że ma dużo obowiązków i przez to niestety mniej czasu na pacjentów. Ja kilka razy pisałam do niego SMS i zawsze odpisywał więc nie umiem nic na ten temat powiedzieć. Ale tak warto zadzwonić na recepcję i dptytac tam, Pnie z pewnością pomogą.
Szukałam lekarza, jakiegoś wybrałam, owszem pracuje w szpitalu ale nie tym na który bym się decydowała podczas porodu. Na razie stawiam na wygodę żeby mieć blisko do niego, później zobaczymy. Lekarza, szczególnie prywatnego, można zawsze zmienić. Ja niestety nie mam pakietów medycznych w pracy, więc tak sobie znaleźć nie mogę. Mój mąż ma LUXMED, ale tam się dostać do lekarza to gorzej niż na NFZ. -
nick nieaktualnyJustyna_W wrote:ooo czyli jednak jest to całkiem popularne. Myślałam, że takich przypadków jest bardzo mało. A u kogo robiliście biopsję? My u dr Łukasza Kupisa. Która to już Wasza procedura i jak Wam idzie z ilością zarodków? My jesteśmy po 1 procedurze, z 10 pobranych komórek zapłodniło się 6, powstały 4 zarodki, a finalnie do 5 doby przeżył tylko 1 zarodek. Więc ogólnie ta pierwsza procedura nie była zbytnio pomyślna dla Nas. Ciekawa jestem, czy to przez plemniki po biopsji, które podobno są słabsze, czy być może moje komórki nie są też jakiś super.
Takich przypadków trochę jest. Swego czasu przeczytałam chyba cały wątek na męskich sprawach o mTESE i widać, że sporo ludzi przez to przechodzi. My też byliśmy u dr Kupisa i dlatego w sumie trafiliśmy do płd. u nas wyniki wyniki procedur takie same jak u Was - na koniec jeden zarodek. Jeden transfer już by nie udany. Nie wiadomo czy to kwestia statystyki, złego zarodka czy problemów po mojej stronie 🤷♀️
Ja też nie wiem czy nasz wynik procedury to wynika tylko z jakości plemników. Generalnie chyba nie da się tego jednoznacznie stwierdzić bo ciężko ocenić jakość komórek jajowych. Niby mówili, że wyglądy dobrze ale nie można wykluczyć, że to też problem z ich jakością.
Ja po nieudanych transferze poszłam w diagnostykę immunologiczną. Mówili, że za wcześnie itp. Ale się uparłam i zrobiłam. Nie ma na to refundacji. W skrócie mówiąc wyszło mi, że mam nadreaktywny układ odpornościowy, który może zwalczać zarodka i dostałam leki do transferu by go osłabić. Jeśli chodzi o kolejne procedury to my wiemy na pewno, że nie będziemy podchodzić w płd jeśli ma to wyglądać tak samo. W sensie jeśli nic nie będą chcieli zmienić. Bo mam przeczucie, że można coś więcej zrobić / sprawdzić.
Ja generalnie też jestem zdrowa, wszystkie wyniki zawsze w normie. Ale jednak coś mi wyszło w tej immunologii więc sama już zwątpiłam. Moje AMH też nie jest jakiś rewelacyjne ale jednak jestem zdania, ze to nie jest wyznacznik wszystkiego bo widziałam przypadki, że dziewczyny z 3 krotnie wyższym AMH miały podobną liczbą dojrzałych komórek. Wiadomo, że różnie może być z jakością ale przestałam już się mocno przywiązywać do AMH. A jeśli mogę spytać to w jakim jesteś wieku? Ja się też zastanawiam czy podchodzenie szybko do punkcji jedna po drugiej też jest dobre, czy nie trzeba jednak czasu by się zregenerować -
Ja też uważam, że dr Warzecha ma dużą wiedzę, tylko właśnie jest natłok pacjentów i mało czasu na każdego. Pan dr też moim zdaniem nie jest bardzo komunikatywny. Ja być może jestem wybredna, bo należę do tych pacjentów, którzy jak idą na wizytę to mają spisane pytania i jak uda mi się zdać jedno , raptem 2 pytania, to czuję się sfrustrowana , bo później znowu muszę szukać informacji po forach. Ogólnie mnie też trochę irytuje podejście do leków. Ja np. zgłaszam, źle się czuje po lekach (głównie estrofemie) , że mam wrażenie , że po tym leku mam mdłości i silny ból głowy, a ja w ciąży jeszcze nie jestem. To oczekiwałabym próby zmiany leków. Na następnej wizycie będę cisnęła o badania laboratoryjne, żeby mi zbadali estradiol , bo mam wrażenie, że jest za wysoki o przez to mój organizm tak reaguje.
-
czikabum wrote:Takich przypadków trochę jest. Swego czasu przeczytałam chyba cały wątek na męskich sprawach o mTESE i widać, że sporo ludzi przez to przechodzi. My też byliśmy u dr Kupisa i dlatego w sumie trafiliśmy do płd. u nas wyniki wyniki procedur takie same jak u Was - na koniec jeden zarodek. Jeden transfer już by nie udany. Nie wiadomo czy to kwestia statystyki, złego zarodka czy problemów po mojej stronie 🤷♀️
Ja też nie wiem czy nasz wynik procedury to wynika tylko z jakości plemników. Generalnie chyba nie da się tego jednoznacznie stwierdzić bo ciężko ocenić jakość komórek jajowych. Niby mówili, że wyglądy dobrze ale nie można wykluczyć, że to też problem z ich jakością.
Ja po nieudanych transferze poszłam w diagnostykę immunologiczną. Mówili, że za wcześnie itp. Ale się uparłam i zrobiłam. Nie ma na to refundacji. W skrócie mówiąc wyszło mi, że mam nadreaktywny układ odpornościowy, który może zwalczać zarodka i dostałam leki do transferu by go osłabić. Jeśli chodzi o kolejne procedury to my wiemy na pewno, że nie będziemy podchodzić w płd jeśli ma to wyglądać tak samo. W sensie jeśli nic nie będą chcieli zmienić. Bo mam przeczucie, że można coś więcej zrobić / sprawdzić.
Ja generalnie też jestem zdrowa, wszystkie wyniki zawsze w normie. Ale jednak coś mi wyszło w tej immunologii więc sama już zwątpiłam. Moje AMH też nie jest jakiś rewelacyjne ale jednak jestem zdania, ze to nie jest wyznacznik wszystkiego bo widziałam przypadki, że dziewczyny z 3 krotnie wyższym AMH miały podobną liczbą dojrzałych komórek. Wiadomo, że różnie może być z jakością ale przestałam już się mocno przywiązywać do AMH. A jeśli mogę spytać to w jakim jesteś wieku? Ja się też zastanawiam czy podchodzenie szybko do punkcji jedna po drugiej też jest dobre, czy nie trzeba jednak czasu by się zregenerować
A u kogo badalas ta immunologię i jakie to koszty? Ja jestem już po 40tce, a partner jest młodszy ode mnie 35 lat. Moja AMH to 1.17, czyli jak na mój wiek to całkiem dobre. My mamy jeszcze tylko 4 slomki , a transport medyczny kosztuje 2 tys, bo już się dowiadywałam. Teraz jest problem, że w większości klinik skończyły się środki i nie bardzo jest się gdzie przenieść. Ja myślałam ewentualnie o klinice Gameta i dr Szymusik. -
nick nieaktualnyJustyna_W wrote:A u kogo badalas ta immunologię i jakie to koszty? Ja jestem już po 40tce, a partner jest młodszy ode mnie 35 lat. Moja AMH to 1.17, czyli jak na mój wiek to całkiem dobre. My mamy jeszcze tylko 4 slomki , a transport medyczny kosztuje 2 tys, bo już się dowiadywałam. Teraz jest problem, że w większości klinik skończyły się środki i nie bardzo jest się gdzie przenieść. Ja myślałam ewentualnie o klinice Gameta i dr Szymusik.
Za komplet badań, które do tej pory zrobiłam wyszło mi pewnie z 3 tys. A i tak nie zrobiłam wszystkiego. Badania robiłam na własną rękę a wyniki konsultowałam z dr Jarosz (podczas teleporady).
Tak, wiem, że środków nie ma dlatego też rozważam ewentualne podejście komercyjne do procedury. Na pewno jak się teraz nie uda i będę podchodzić do kolejnej procedury to zanim się przeniosę gdzieś będę chciała umówić się na wizytę by skonsultować nasze wyniki, wyniki procedur, zarodków itp. w innym miejscu żeby wiedzieć czy będą mieli inny pomysł / podejście. A powiedz gdzie się dowiadywałaś jak wygląda kwestia transportu?
Justyna - dodalam Ci się przyjaciolek bo chce spytać o coś na priv 😊Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 lipca, 11:20
-
nick nieaktualnyJustyna_W wrote:Ja też uważam, że dr Warzecha ma dużą wiedzę, tylko właśnie jest natłok pacjentów i mało czasu na każdego. Pan dr też moim zdaniem nie jest bardzo komunikatywny. Ja być może jestem wybredna, bo należę do tych pacjentów, którzy jak idą na wizytę to mają spisane pytania i jak uda mi się zdać jedno , raptem 2 pytania, to czuję się sfrustrowana , bo później znowu muszę szukać informacji po forach. Ogólnie mnie też trochę irytuje podejście do leków. Ja np. zgłaszam, źle się czuje po lekach (głównie estrofemie) , że mam wrażenie , że po tym leku mam mdłości i silny ból głowy, a ja w ciąży jeszcze nie jestem. To oczekiwałabym próby zmiany leków. Na następnej wizycie będę cisnęła o badania laboratoryjne, żeby mi zbadali estradiol , bo mam wrażenie, że jest za wysoki o przez to mój organizm tak reaguje.
Ja mam mieszane wrażenia co do doktora - raz jestem sfrustrowana po wizytach, a innym razem pozytywnie zmotywowana. Ale też odnoszę wrażenie, że ma za dużo na głowie i przez to mniej czasu na osobne przypadki. Więc jeśli kiedykolwiek uda mi się zajść w ciążę to raczej będę ją prowadzić gdzieś indziej. -
Czikabum to pisz na priv.
Nie wiem, czy muszę jakoś zaakceptować? Nie jestem obeznana z forum
Jeśli chodzi o koszty transportu, to byłam też na wizycie kwalifikacjnej w Gamecie i tam mi powiedzieli, że jeśli chcemy przenieść nasienie to kosztuje to 2 tys. Podali Nam tam firmę Medical Transport i trzeba to najpierw dogadać między embriologamki tzn. umówić embriolga w południowym, że przygotuje nasienie do wydania i w klinice do której chcesz przetransportować, że odbierze nasienie. Jest to podstawa kwalifikacji. Tzn najpierw nasienie musi być przewiezione, żeby rozpocząć stymulację. Na terenie Warszawy między szpitalem południowym, a Gameta 2 tys. Ogólnie jest to mała odległość, bo mniej niż 10 km, pewnie około 5 km.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 lipca, 15:38
-
Ja też po pierwszym razie chciałam się przenieść do innej kliniki, już nawet miałam umawiać się na wizytę do Bociana. Jednak informacje, że kończą się środki zmotywowały mnie do przystąpienia jeszcze raz. Statystyka statystyką, organizm organizmem, na prawdę różnie bywa. Ja sama jestem mega przykładem, że lekka zmiana ilości leków, powoduje gigantyczną zmianę w organiźmie. Pierwsza stymulacja ledwo jedna komórka kolejna było ich już 18. Cały czas myślę co mogę zrobić żeby było dobrze, lepiej... Dieta, ruch, witaminy, brak alkoholu. Z tym wszystkim zwariować można. A najgorsze jest to, jak odpowiedź na pytania brzmi nie wiemy co się dzieje, nie wiemy dlaczego tak się dzieje...
-
Myślę, ze w całym tym leczeniu z oprócz właściwej diagnozy, wsparcia lekow itd. Trzeba miec tez po prostu troche szczęścia i musi stać się ten cud natury, bo chociaż wiele można podkręcić lekami, to dobrze wiemy, ze nie wszystko...
Mam nadzieję, ze u Was wszystko pójdzie dobrze!
Ja byłam wczoraj na wizycie u dr Warzechy, z uwagi na moją szalona reakcje organizmu (mam nieklasyczna postać wpn), to, ze przybrałam parę kg na wadze (mam otyłość) podjęliśmy decyzję, ze wstrzymujemy sie z transferem dopóki nie schudnę. Zostanę tu Wam kibicować
Justyna_W lubi tę wiadomość
-
czikabum wrote:Za komplet badań, które do tej pory zrobiłam wyszło mi pewnie z 3 tys. A i tak nie zrobiłam wszystkiego. Badania robiłam na własną rękę a wyniki konsultowałam z dr Jarosz (podczas teleporady).
Tak, wiem, że środków nie ma dlatego też rozważam ewentualne podejście komercyjne do procedury. Na pewno jak się teraz nie uda i będę podchodzić do kolejnej procedury to zanim się przeniosę gdzieś będę chciała umówić się na wizytę by skonsultować nasze wyniki, wyniki procedur, zarodków itp. w innym miejscu żeby wiedzieć czy będą mieli inny pomysł / podejście. A powiedz gdzie się dowiadywałaś jak wygląda kwestia transportu?
Justyna - dodalam Ci się przyjaciolek bo chce spytać o coś na priv 😊
Czikabum, dopiero dzisiaj ogarnęłam , że wysłałaś mi zaproszenieZaakceptowałam
Jak coś , to pisz na priv i pytaj o co chcesz. Ja chętnie dopytalabym Ciebie o badania immunologiczne.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lipca, 15:01
-
MagdaKK wrote:Dziewczyny co tam u Was? Jak stymulacje, zarodki, transfery?
U mnie aktualizacja. Beta 13dpt 1182 ❤️
Magda co jaki czas powtarzałas betę? Czy betę powtarza się też w Południowym? Po jakim czasie od pozytywnej bety jest kolejna wizyta potwierdzająca ciążę ? -
Justyna_W wrote:Magda co jaki czas powtarzałas betę? Czy betę powtarza się też w Południowym? Po jakim czasie od pozytywnej bety jest kolejna wizyta potwierdzająca ciążę ?
Sama zrobiłam jeszcze 10 dnia i 13. Jak przekroczyła 1000 już nie powtarzałam. (Te wyniki też można zrobić w szpitalu, ale ja mam za daleko żeby jeździć tam tylko na badanie krwi)
USG miałam jakoś w 23 dpt wtedy też badałam betę dla szpitala.
Jak samopoczucie? -
Ja dzisiaj właśnie badałam betę i to był 10 dzień po transferze. Beta wyszła mi 167. Mam powtórzyć za kilka dni, ale właśnie powiedziela mi dzisiaj dr Miśta, żeby już zrobić gdzieś w przychodni koło siebie. Ogólnie mogę tak zrobić, ale wolałabym nie płacić. Ja akurat mam dosyć blisko do Południowego , bo około 20 minut samochodem. Nie wiem, czy Pani doktor nie wprowadziła mnie w błąd, bo powiedziała, że mam już umówić się na USG do lekarza prowadzącego ciążę, że ich rola się już skończyła. Ogólnie chciałabym się zapisać do dr Warzechy, żeby też skonsultować te leki itd. Ja ogólnie mam dosyć sporo skutków ubocznych tzn. silny ból głowy co jakiś czas i mdłości, a 2 razy wymioty. Miałam tak już po samej punkcji, więc stąd wnioskuje, że to głównie od estrofemu, a nie od rosnącej bety. Nie wiem, czy się zapisywać na prywatna wizytę do dr Warzechy. Widziałam, że jest droga, bo kosztuje 450 zł. Może jutro jeszcze zadzwonie i dopytam, czy można w Południowym umówić się na USG. Miałaś USG w WCLN, czy w poradni ginekologicznej na dole ?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 lipca, 22:19
-
Justyna_W wrote:Ja dzisiaj właśnie badałam betę i to był 10 dzień po transferze. Beta wyszła mi 167. Mam powtórzyć za kilka dni, ale właśnie powiedziela mi dzisiaj dr Miśta, żeby już zrobić gdzieś w przychodni koło siebie. Ogólnie mogę tak zrobić, ale wolałabym nie płacić. Ja akurat mam dosyć blisko do Południowego , bo około 20 minut samochodem. Nie wiem, czy Pani doktor nie wprowadziła mnie w błąd, bo powiedziała, że mam już umówić się na USG do lekarza prowadzącego ciążę, że ich rola się już skończyła. Ogólnie chciałabym się zapisać do dr Warzechy, żeby też skonsultować te leki itd. Ja ogólnie mam dosyć sporo skutków ubocznych tzn. silny ból głowy co jakiś czas i mdłości, a 2 razy wymioty. Miałam tak już po samej punkcji, więc stąd wnioskuje, że to głównie od estrofemu, a nie od rosnącej bety. Nie wiem, czy się zapisywać na prywatna wizytę do dr Warzechy. Widziałam, że jest droga, bo kosztuje 450 zł. Może jutro jeszcze zadzwonie i dopytam, czy można w Południowym umówić się na USG. Miałaś USG w WCLN, czy w poradni ginekologicznej na dole ?
1 USG miałam w WCLN i dopiero kolejna wizyta miała być u lekarza prowadzącego którego sobie wybiorę sama. -
Justyna_W wrote:Ok, dziękuję za informację. Zadzwonię w takim razie i dopytam o to. Akurat byłam dzisiaj u dr Misty, a nie ufam jej kompetencja do końca. Chciałabym umówić się do dr Warzechy.
Ja muszę zadzwonić do WCLN po receptę bo kończą mi się zastrzyki, a wizytę mam dopiero w czwartek. Mam nadzieję że nie będzie problemu, czy któraś z Was próbowała dostać receptę telefonicznie? -
Wydaje mi się, że nie powinno być problemu. Wczoraj właśnie dr Mista na wizycie mówiła mi, że jakby mi zabrakło leków to można zadzwonić i wystawia mi e-recepte.
Ja w końcu zadzwoniłam dzisiaj do WCLN. Chciałam dopytać , żeby się upewnić. Betę jednak trzeba już powtórzyć na własną rękę, ale USG potwierdzające ciążę powinno być jeszcze u nich. Nie wiem, czemu dr Mista odesłała mnie już do lekarza prowadzącego ciążę. Zależało mi , żeby zapisać się do dr Warzechy, ale akurat będzie na urlopie, więc zapisałam się do dr Grzechocinskiej. Powiem Wam, że jakoś nie potrafię się jeszcze cieszyć z tej pozytywnej bety. Dzisiaj nie mogłam spać nad ranem, bo się martwiłam, czy ta beta będzie rosła. Magda Ty też tak miałaś ? Pokłóciłam się też z moim partnerem, bo on mi zarzucił, że ja odbieram Nam ta radość z pozytywnej bety i się zamartwiam. Dzisiaj rano poleciałam też zbadac TSH, bo martwiłam się , że będzie może rosło, a ostatnio miałam 2.2 wiec dosyć wysokie . Wiem, że granica do ciąży to chyba 2.5. Chociaż nie wiem, czy to nie za wcześnie. A u Ciebie Magda jak było z TSH, kiedy ono zaczyna rosnąc i jak z emocjami ? Też byłaś w takim stresie, czy się od razu cieszyłas?Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 lipca, 11:34
-
Justyna_W wrote:Wydaje mi się, że nie powinno być problemu. Wczoraj właśnie dr Mista na wizycie mówiła mi, że jakby mi zabrakło leków to można zadzwonić i wystawia mi e-recepte.
Ja w końcu zadzwoniłam dzisiaj do WCLN. Chciałam dopytać , żeby się upewnić. Betę jednak trzeba już powtórzyć na własną rękę, ale USG potwierdzające ciążę powinno być jeszcze u nich. Nie wiem, czemu dr Mista odesłała mnie już do lekarza prowadzącego ciążę. Zależało mi , żeby zapisać się do dr Warzechy, ale akurat będzie na urlopie, więc zapisałam się do dr Grzechocinskiej. Powiem Wam, że jakoś nie potrafię się jeszcze cieszyć z tej pozytywnej bety. Dzisiaj nie mogłam spać nad ranem, bo się martwiłam, czy ta beta będzie rosła. Magda Ty też tak miałaś ? Pokłóciłam się też z moim partnerem, bo on mi zarzucił, że ja odbieram Nam ta radość z pozytywnej bety i się zamartwiam. Dzisiaj rano poleciałam też zbadac TSH, bo martwiłam się , że będzie może rosło, a ostatnio miałam 2.2 wiec dosyć wysokie . Wiem, że granica do ciąży to chyba 2.5. Chociaż nie wiem, czy to nie za wcześnie. A u Ciebie Magda jak było z TSH, kiedy ono zaczyna rosnąc i jak z emocjami ? Też byłaś w takim stresie, czy się od razu cieszyłas?
Ja nie cieszyłam się w ogóle, po prostu wzięłam to tak że dostałam informację. Jak zbadałam drugi raz betę i zobaczyłam przyrost to trochę się cieszyłam, jak zbadałam betę trzeci raz i zobaczyłam wysoki wynik to zaczęłam się cieszyć bardziej. Przed USG nie mogłam wytrzymać z nerwów, cała się trzeslam a jak doktor pokazała mi na ekranie maluszka to zaczęłam płakać tak że aż mialam takie dreszcze.
W międzyczasie miałam to krwawienie więc wtedy myślałam że to już koniec, jednak cały czas nadzieję miałam.
Mój brak radości na pewno spowodowany był tym, że za pierwszym razem beta po prostu po kilku dniach zaczęła spadać więc nie chciałam znowu tak bardzo się zawieźć i podchodziłam do tego chłodno.
TSH mi wzrosło do poziomu 3.0 od razu sama wzięłam większą dawkę leków znając swój organizm i to jak reaguje na letrox później skonsultowałam to z lekarzem i powiedzial że dobrze zrobiłam i ustawił mi dawki, do powtórki za 4 tygodnie. Mówił że jest w granicy normy i to normalne że w ciąży rośnie, najważniejsze jest żeby reagować. Mojej koleżance np po lekach invitro TSH skoczyło do 7, a nigdy nie miała problemów z tarczyca. Zaczęła brać leki i było ok, także nie ma co się stresować tylko badać i reagować.
Powiem Ci więcej, za tydzień mam USG, będzie to 8 tydzień ciąży a ja nadal mam z tyłu głowy że coś będzie źle. Odrzucam te myśli jak mogę, ale co zrobić... Nie wiem czy ten strach kiedykolwiek minie