Wygrałyśmy z PCOS!
-
WIADOMOŚĆ
-
U mnie na insulinooporność zalecony ruch (aktywizuje receptory w komórkach) i glucophage 850 3 razy dziennie po 1 tabletce.
Dziewczyny, co do info o płci dziecka - za pierwszym razem byłam tak zmęczona długim porodem, że dopiero jak powtórzyli mi trzeci raz: ma pani syna! to zrozumiałam co do mnie mówią i byłam w wielkim szoku, bo u mnie w rodzinie od trzech pokoleń same dziewczynki się rodziły. No ale wygrały geny męża, bo w jego rodzinie od trzech pokoleń zaś rodzą się sami chłopcy. Mąż był w ogóle lepiej zorientowany w przebiegu porodu niż ja, widział i dotykał główki dziecka z blond włoskami w czasie parcia, zanim ujawniła się płeć dziecka No i przecinał pępowinę itp.
Mam nadzieję, że tym razem będę na tyle przytomna by zrozumieć od razu co do mnie mówią o płci dzidziusiakami1 lubi tę wiadomość
-
Ja się chyba nie muszę przedstawiać niektórym forumowym koleżankom moja historia hmmm: w pierwszą ciążę zaszłąm w naturalnym cyklu( drugim po odstawieniu tab anty), ale niestety straciłam ją w 6 tyg...
O naszego synka staralismy się łącznie 8 cykli( więc może nie tak długo, ale dla mnie to była wieczność-zwątpienie, nadzieja, euforia itd przeplatały się w każdym nowym cyklu), pomogły leki: stymulacja Clo plus Pregnyl- udało się w 4 cyklu z lekami( wcześniej jajniki byly przestymulowane), a i w szczęśliwym cyklu miałam zabieg HSG-który zapewne też dużo pomógł
Teraz moje szczęscie w niedzielę skonczy 10 mies i wciąz nie mogę w to uwierzyć-bardzo go kocham i nigdy nie można się poddawać w walce o taki cud!sebza, gosia81, kami1, HANA, weronika86 lubią tę wiadomość
-
My wygraliśmy mamy Marysię
Jedno dziecko to duży sukces. Teraz mamy czas do lipca na zastanowienie się co dalej. W ciąży bardzo urosły mi mięśniaki (do 10, 8 i 6 cm). Teraz największy ma prawie 9 i macica mięśniakowata. Lekarze mi mówią (i to 3 różnych lekarzy), żeby starać się o drugie dziecko rok po porodzie i będzie to ciąża zagrożona, więc nie namawiają na nią albo wyciąć trzon macicy, jeśli bym nie chciała więcej dzieci, żeby nie było zagrożenia raka. A jeśli drugie dziecko to jak najszybciej po zagojeniu macicy.
Więc albo Marysia będzie jedynaczką albo staramy się od wakacji i liczymy z tym, że jest zwiększone ryzyko poronienia, przedwczesnego porodu, leżenie w ciąży itp. przy dziecku. Chciałabym żeby Marysia miała rodzeństwo, no ale najlepiej nie tak od razu (mamy małe mieszkanie, fajnie by było jeszcze się zawodowo rozwinąć). Ale to wszystko nieważne. Jakby mi ktoś zagwarantował, że drugie dziecko się urodzi w terminie i zdrowe, to byśmy się decydowali. A podejmować decyzję o ryzykownej ciąży i wiedzieć, że drugi dzidziuś byłby zagrożony i wszystko się może stać.. Niełatwa decyzja, mamy rok, żeby się zastanowić. To z jednej strony myślę, że trzeba podjąć ryzyko i nie żałować, że nie próbowaliśmy, a z drugiej strony, to z Marysią już czasem nam ciężko, a jak sobie pomyślę, że mam się opiekować półtorarocznym dzieckiem i znów przeżywać krwawienia w ciąży albo i poronienie albo i poród bardzo przedwczesny wcześniaka, że mogę urodzić bardzo chore dziecko, jeśli przez mięśniaki szyjka nie wytrzyma np. w okolicy 25 tygodnia i że może lepiej nie ryzykować i cieszyć się tym co mamy. Ale wycięcie trzonu macicy w wieku 30 lat to taka ostateczne i niełatwa decyzja Takie dylematy. Dobrze, że Marysia urodziła się zdrowa i w terminie, do lipca mamy czas na przemyślenia. Tak pomyślałam, że jak większość z Was w ciąży, to może bardziej umiecie teraz wyczuć problem, czy decydowałbyście się na drugą ciążę tym razem z dużo większym ryzykiem.kami1, HANA, Nina, weronika86, żabcia1991 lubią tę wiadomość
-
Hej Kasjja, ja zdecydowałam się na drugą ciążę, chociaż mam niewydolną szyjkę macicy z powodu ciężkiego pęknięcia przy pierwszym porodzie, które się nie zrosło, ani nie było zszyte. Lekarz twierdził, że będę leżała prawie całą ciążę, że będzie potrzebny pessar już od 18 tc (wtedy szyjka już się skróciła do 2-1.5 cm). A przecież mam już dziecko, więc leżenie plackiem zdezorganizowało by życie całej rodziny (o studiach i pracy nie wspomnę). Ale dla mnie ważnym aspektem był mój wiek, świadomość, że za pierwszym razem długo nam zeszło, więc im później tym trudniej... No i faktycznie od podjęcia decyzji zeszło nam prawie 4 lata, zanim się udało. Przez ten czas dotarło do mnie, że w teoretycznie niezagrożonej ciąży może więcej się wydarzyć, aniżeli u tych kobiet, które wiedzą o zagrożeniu i bardziej na siebie uważają. Póki co (odpukać) obeszło się bez leżenia i hospitalizacji. Nie namawiam, ale też chcę ci powiedzieć, że czasem nie ma się co martwić na zapas... Buziaczki dla Marysi!
kasjja, weronika86 lubią tę wiadomość
-
Nina, zaglądam od czasu do czasu na blog
Kasjja, jak mam być szczera, to ja bym się nie zdecydowała. Ale wiesz - ja, ze swoimi doświadczeniami w ciąży. Pierwszy trymestr ledwo żyłam, najwięcej czasu spędzałam w pozycji leżącej i ciągle wszystko było ciężko, bo bolało, bo nie wiedziałam czy nie dzieje się nic złego. Wiadomo, przy drugiej ciąży na pewno bym mniej się stresowała, bo już bym to wszystko znała, ale nie wyobrażam sobie opiekować się dzieckiem na pełen etat i być w zagrożonej ciąży.
Z tym, że ja nie jestem obiektywna, bo raczej na drugie dziecko się nie zdecyduję.. Piszę "raczej", bo nigdy nic nie wiadomo, ale z moimi dolegliwościami i dzieckiem na ręku to byłby bardzo trudny czas.
Duże te mięśniaki... chyba bym się zdecydowała na operację, chociaż trudno by mi było jak cholera...
kasjja lubi tę wiadomość
-
To teraz ja, człowiek który nie wierzył że sie uda.
- Starania 2,5 lat
- Brak owulacji
- Bardzo kiepskie endometrium (nawet przy cyklach owulacyjnych)
- Wspomagacze- wszystko co dostępne w Polsce i zagranicą
- Leki- clostilbegyt, duphaston, luteina, femara, gonadotropiny (Gonal, Choragon, Fostimon) Pregnyl, Estrofem
- Leczenie w klinice (najlepsza decyzja)
- Inseminacje, HSG
- Pierwsza ciąża biochemiczna po roku (strasznie mnie to załamało jak beta zaczęła spadać, myślałam ze mój organizm nie jest stworzony do utrzymania ciąży)
- depresyjny naleśnik
- jeszcze większy depresyjny naleśnik
- dalej klinika i leczenie
- rezygnacja z życia zawodowego bo klinika pochłaniała dużo czasu
- dieta niski indeks glikemiczny (i o dziwo lepsza reakcja na leki)
- ostatni cykl stwierdziliśmy że raczej nie jest nam dane posiadanie dzieci, i zajmiemy sie czymś innym, ale jeszcze żeby nie było spróbujemy
STAŁ SIĘ CUD!!!!
Który za dwa miesiące pojawi sie na świecie, kawał baby z niej już!!!
I ciężko mi wytłumaczyć że wszystkie z forum zachodziłyśmy jedna po drugiej To utwierdziło tylko w przekonaniu że można z tym wygrać! Tak sie cieszę że ten koszmar starań sie skonczył
Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 marca 2016, 13:06
kami1, Nina, sebza, gosia81, weronika86, żabcia1991, AniaBe lubią tę wiadomość
-
kami1 wrote:aaa tak sie zastanawialam, gdzies czytalam lata swietlne temu ze sa przypadki gdzie PCO po pierwszej ciazy ma lagodniejsze objawy a nawet dochodzi do wyrownania gospodarki hormonalnej ? Nie wiem na ile w to wierzyc. Gosiu jak to bylo z toba? czy po pierwszej ciazy cos sie poprawilo ?
PCOS wykryl mi lekarz w LO. Z góry rokowali problem z ciaza. Pierwsza ciaza bez problemu, bez walki, pierwszy strzal. Druga starania od 3 lat. W tej chwili CLO. Wiem, ze schudnięcie pomoże, ale nie umiem -
nick nieaktualny
-
No ja jestem przekonana, że gdyby nie dieta, to dalej byłyby nici... Po prostu na bank. Wszystko zaczęło się układać jak przeszłam na dietę i przestałam sama siebie czarować, że jeden batonik to nic, ziemniaczki do obiadku są w porządku, a po nim arbuzik, bo przecież owoce to samo zdrowie.
Będę dietę polecać każdemu, choćby po to, żeby spróbować. Leki też lepiej zadziałają, jeśli się wykluczy to, czym pcos się "żywi".gosia81, HANA, weronika86, żabcia1991 lubią tę wiadomość
-
Ledwo się w sobotę tu pochwaliłam, że nic mi nie dolega, zaraz dostałam wysokiego ciśnienia z niczego - bez żadnego wysiłku! Puls skoczył, a ja wieczny niskociśnieniowiec spanikowałam chyba, zarządziłam wizytę u lekarza w szpitalu. Na szczęście okazało się, że wszystko ok, dostałam tylko dodatkowe leki krwiotwórcze z żelazem. KTG prawidłowe, szyjka krótka, ale zamknięta na amen póki co
Wychodzi na to, że wystraszyłam się ciśnienia i od tego "lęku" poczułam się jeszcze gorzej. Tak to jest, gdy nic się nie dzieje i tu nagle "tadam" zmiana samopoczucia. A wczoraj miałam przepowiadające skurcze... Byłam już spokojna i przeszły jak ręką odjął po no-spie
Czekam, kiedy brzuch mi się obniży, bo póki co jest wysoko i trudno się oddycha z uciskiem na przeponę.
A co u Was?
A - i dokładam się ze świadectwem, że dieta o niskim IG działa cuda przy PCOS!!!
BTW ja piekłam własny chleb na zakwasie, tylko z mąki żytniej razowej z niewielkim dodatkiem pszennej, też razowej. Dodawałam tam otręby, słonecznik, siemię lniane itp. Dwie male kromeczki były tak sycące, jak pół bochenka chleba zwykłego chleba!Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 października 2014, 08:31
-
nick nieaktualnyDobrze Gosiu ze wszystko jest ok, ja wczoraj tez tez mialam jakies zle przeczucia, zle sie czulam ale nic sie nie dzialo, chyba popadam juz w lekka fobie przed-porodowa, tez mi sie brzuch nie obnizyl i czekam na to z niecierpliwoscia bo ciezko mi jest
gosia81 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny