Ciężarne '86
-
WIADOMOŚĆ
-
Kora, zobaczmy co lekarz dziś powie. Mam wizytę bardzo późnym wieczorem. Biorę duphaston od wtorku (zostało mi pare tabletek po poprzednim poronieniu), czyli odkąd zrobiłam pierwsza bete hcg. Niestety plamię. Kolejna ciąża, kolejny raz jest połowa 5tc i kolejny raz takie same zawirowania
-
Cześć dziewczyny! 12 sierpnia miał być szczęśliwym dniem, po którym miałam się z wami podzielić dobrymi wieściami... A był początkiem koszmaru...Ciąża była trudna, od początku zagrożona, ale jakoś minęło 20 tygodni. W ów feralny poniedziałek 12 sierpnia o 7 rano miałam usg połówkowe. Wszystko było dobrze... Półtorej godziny później zaczęły mi odchodzić wody... Czekaliśmy na cud. We wtorek wyciek prawie ustał. Dziecku na przekór wszystkiemu serduszko ładnie biło. Mieliśmy nadzieję, że dziura, która jest w pęcherzu jakoś się zasklepi, bo lekarze mówili, że cuda się zdarzają. Ale jakoś ciężko było mi uwierzyć... W środę (14.08) rano znów zaczął się wyciek, pojawił się podkrwawiony śluz i takie farfocle z krwi jak przy miesiączce. Na wizycie okazało się, że CRP mi rośnie. Lekarze przerwali wizytę i zajęli się mną. W badaniu okazało się, że mam 2-3cm rozwarcia i już stópkę widać ;( Najgorsze było to, że ja zjadłam śniadanie, a akcja się nie rozkręcała. Jednak po godzinie 12 zapadła decyzja żeby podać mi tabletki na skurcze. Niespełna półtorej godziny później miałam skurcze początkowo co 2-3min, a później już co półtorej. Dawid nie mógł się urodzić, bo się zablokował, gdyż rodził się nóżkami ;( Jak zaczęłam bardzo mocno krwawić, to lekarz musiał mi pomóc urodzić i szybko mnie wzięli na łyżeczkowanie. Duduś odszedł od nas 14.08 o 15:40 ;( Wyszłam dziś ze szpitala. Stan zapalny opanowany. Jestem na antybiotyku i innych lekach (żelazo itp.). A jeszcze mi laktacja ruszyła ;( Dostałam leki na zahamowanie i bandażuje piersi. Jeszcze jeden trudny moment przed nami - pochowanie Dudusia ;( A potem trzeba wrócić do życia...
-
Mój Boże.... Aja.... Mam łzy w oczach... Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić przez co przeszłaś. W takiej sytuacji nie ma dobrych słów pocieszenia... Daj sobie czas.... Myślę, że musisz to przecierpieć po swojemu... Ja z całego serca życzę Ci bardzo dużo siły, żebyś mogła stawić temu wszystkiemu czoła.... Mocno Cię przytulam, będę się za Ciebie i Twoją rodzinę modlić...
aja lubi tę wiadomość
-
Kora, dziękuję :*
Mąż też to ciężko przechodzi, czasem mam wrażenie, że gorzej niż ja Bo to wszyscy mnie pytają jak się czuję itd. Nawet psycholog zajęła się bardziej mną niż nami razem. Zobaczymy co będzie na kolejnym spotkaniu. Czekamy na wyniki badań genetycznych Dudusia. Może dadzą odpowiedź co się stało. Jak już będziemy mieć wyniki, to wtedy my się będziemy badać. Chcemy zrobić kariotyp i u mnie badania w kierunku trombofilii. A potem musimy odpocząć, bo pogrzeb, chodzenie po urzędach, użeranie się z panią w ZUSie wykończyło nas psychicznie. Córce musieliśmy wytłumaczyć, że nie ma Dudusia, bo sama zapytała ;( Ale jakoś na swój sposób zrozumiała, bo powiedziała piękne słowa. Ja wpadłam w straszną anemię. W ciągu tygodnia praktycznie "wyleciały" mi ciążowe kilogramy. Najgorzej jest jak ludzie, którzy już widzieli, że jestem w ciąży jak mnie teraz mijają na osiedlu czy ulicy i patrzą na mnie jak sroka w kość A ja bym wszystko dała żeby Duduś był zdrowy i urodził się o czasie! ;( Na zawsze zostanie naszym spełnionym-niespełnionym marzeniem ;( -
Jak ja poroniłam to też nie pomyślałam o Mężu - wstyd się przyznać. Dopiero po kilku dniach jak przyjaciółka zapytała jak on to znosi to sobie uświadomiłam, że nawet go nie zapytałam o to. A prawda jest taka, że bez niego nie poradziłabym sobie. Wiele razy znajdował mnie jak płaczę po kątach. Mam nadzieję, że Ty jesteś silniejsza od mnie, bo ja bym się chyba po tym wszystkim nie podniosła. Córka pewnie będzie często wspominać. Pół roku po moim poronieniu Miśka mówiła dzieciom na placu zabaw, że mam w brzuszku dzidziusia... Myślę o Tobie każdego dnia!!!!! Pisz jak już nie będziesz dawała rady.
-
Ja tak strasznie mi przykro. Nawet nie mam słów by co kolejek napisać.
Nie zaglądam tu praktycznie w cale bo nie mam czasu dosłownie na nic a dziś tak pomyślałam o Was.
Mam nadzieję, że powoli dochodzicue do siebie choć zdaję sobie sprawę jak jest Wam ciężko. Napisz jak będziesz miała jakieś wyniki lub poprodtu będziesz chciała pogadać.
Pozdrawiam Was wszystkie 😙 -
Dziewczyny, 12 sierpnia 2019 wsiadłam na życiowy rollercoaster i nie mogę z niego wysiąść ;( Czekam na wyniki badań genetycznych, tzn. naszego kariotypu. Mam podejrzenie trombofilii. Najgorsze jest to, że miałam już mieć wyniki kariotypu, ale się okazało, że muszą zrobić jeszcze korelacje i musieli pobrać mi znów krew do ponownego badania. Znów na wyniki trzeba czekać, może tym razem krócej niż miesiąc. Na nogach samoczynnie powstają mi wielkie siniaki, które długo nie chcą znikać. Drętwieją mi ręce i nogi. Porobiłam sporo badań.Dziwne jest to, że większość czynników, które się określa żeby wykluczyć trombofilię mam w normie.Mam liczne żylaki wewnętrzne w nogach, krew mi się cofa między łydkami i udami. Ogólnie źle się czuję. Termin konsultacji z immunologiem klinicznym na NFZ mam w listopadzie 2020! Prywatnie jadę końcem października. Cykl miesiączkowy rozregulowany. Do tego zrobiłam mi się grzybica pochwy. Przy okazji posiewu wyszło, że mam GBS. Pytam mojej ginekolog jak to możliwe, że przed pierwszy porodem nie miałam, teraz przy przyjęciu do szpitala jak miałam urodzić Dawida robili mi wszystkie badania i GBS był ujemny. A teraz nagle po po 6 tyg od porodu okazało się, że jest dodatni?! A jeszcze żeby było ciekawiej, to robiłam posiew z moczu i mam GBS w układzie moczowym. Biorę antybiotyk. Nic tylko sobie w łeb strzelić ;( Już tyle kasy poszło na badania, bo wszystko robię prywatnie. Nic się nie wyjaśnia, a tylko się mnożą problemy i znaki zapytania ;(
-
Cześć Dziewczyny! nie wiem czy zaglądacie tu jeszcze. U mnie minął rok od pierwszego poronienia i pół roku od straty Dawidka. Psychicznie jest lepiej, choć nie obeszło się bez psychiatry i leków. Wydawało mi się, że sama sobie dam radę... Pozwoliłam sobie pomóc Jest lepiej. Było tez ciężko, bo córka dopytywała ciągle o dzidziusia. Robiła mi awantury, jak jej mówiłam, że "kiedyś" się urodzi. W końcu po jednej z takich akcji zaczęłam jej tłumaczyć, opowiadać, wyjaśniać. Zszokowało mnie to, jak bardzo dużo rozumie! Zrozumiałam też, że dobrze zrobiłam, że jej powiedziałam. Ona jest spokojniejsza i ja też. Po licznych badaniach i wizytach u świetnej pani doktor mam potwierdzoną trombofilię. Mam PAI 1 4g/5g homozygota. Do tego w ciąży dochodzą mi położnicze objawy trombofilii nabytej, mimo, że nic nie wyszło w badanich w kierunku zespołu antyfosfolipidowego czy tocznia. Biorę leki rozrzedzające krew. W przypadku ciąży mam brać 150mg kwasu acetylosalicylowego + zastrzyki z heparyny od 5tyg ciąży. GBS w układzie moczowym po 7 antybiotykach wyleczony. Poza tym przez ostatnie pół roku łapałam wszystko jak odkurzacz. Wszystko mi się posypało: zęby, włosy, a nawet rzęsy mi wypadają jak szalone! Przeprowadzka do nowego domu opóźnia się przez te wszystkie choróbska, zamieszanie w pracy u męża i przez fachowców. Ale w czerwcu powinno się udać
-
Czytam twoja historię. Jesteś bohaterką. Splakalam się jak głupia. Nie wiem czy ja miałabym tyle pokładów siły.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 marca 2020, 20:10
aja lubi tę wiadomość
Wojtek Ur 9.09.2015 przez nagle CC 2420/52/10
Stasio ur. 01.03.2018 ProFamilia przez CC 2920/50/10
Ula ut 27.10.2020 Salce Łódź przez CC 2630/50/10 -
Cześć Dziewczyny! Nie wiem, czy tu jeszcze zaglądacie. Chciałam Wam przekazać, że tęczowy Hubert przyszedł na świat 6 kwietnia 2022r. o 14:45, 57cm, 3360g, cc. Trudna ciąża, końskie dawki progesteronu, zastrzyki z neoaprinu, pluscard 100, niewydolność szyjkowo - ciśnieniowa, pessar, 4 miesiące leżenia, podejrzenie wady serca, ale jestem zdrowy i silny
-
Kor_a wrote:Aja - cudowna wiadomość! Gratuluję z całego serduszka!!
Dostałam wiadomość o nowym wpisie i od razu weszłam sprawdzić kto napisał
Kora, dziękuję ;* -