Ciężarówki po IVF 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
U mnie w klinice na transfery nie wpuszczano tatusiow. Ja na transfer pojechalam sama, bo maz pracował. Ale teraz bardzo sie angażuje i na usg chce ze mna jezdzic. Bardzo to przezywa i cieszy sie ciąża - chyba nie wierzyl, ze zostanie ojcem. Bardzo sie miedzy nami polepszylo, od kiedy jestem w ciazy. Spadł jakis ciezar... moją ciaze prowadzi lekarz, u ktorego sie leczylam. Musze kawalek dojeżdżać, ale juz nie chcialam zmieniac lekarza. Nikomu nie mowilismy o ivf, tylko mamą. Niestety zyjemy w kraju gdzie duza czesc spoleczenstwa ( jak sie okazuje nawet lekarze) jest zacofana i krytykuje ivf nie wiedząc na czym polega... przykre
-
akilegna♥ wrote:Witajcie dziewczyny! Chyba tu jeszcze się nie witalam
Dzieciątko z wątku "In vitro start 2018" jest juz na świecie. Wg lekarzy jest zdrowym i silnym chłopcem. Od wczoraj jesteśmy w domu i uczymy się siebie
Za Was wszystkie i Wasze maleństwa trzymam mocno kciuki. Oczywiście będę zaglądać w miarę możliwości.
-
Ciasteczko77 wrote:Kochane - czy któraś z Was brała/ bierze w ciąży relanium ?
tak, ja brałam z zalecenia lekarza prowadzącego, gdy zaczęłam plamić jasną krwią + ból podbrzusza w I trymestrze (w sumie 2 tabletki: na dzień i noc).
Ciasteczko, a Tobie po co to relanium?Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 września 2018, 11:44
-
nick nieaktualnyNie_mam_cierpliwości_do_nicków wrote:tak, ja brałam z zalecenia lekarza prowadzącego, gdy zaczęłam plamić jasną krwią + ból podbrzusza w I trymestrze (w sumie 2 tabletki: na dzień i noc).
Ciasteczko, a Tobie po co to relanium? -
nick nieaktualnyFiga88 wrote:Trochę brzuch mnie boli od wczoraj, i znowu zaczynam sie denerwowac...
-
Figa88 wrote:Trochę brzuch mnie boli od wczoraj, i znowu zaczynam sie denerwowac...
Spokojnie,ja na początku miewałam bóle częściej,organizm się zmienia. Połóż się,odpocznij jesli masz taką możliwość. No i jeśli to nie pomoże to tak jak Olcia mówi skontaktuj się z lekarzem. Ale uwierz,że chyba każda z nas tak miała i kazda się denerwowala wszystko będzie dobrze -
Ciasteczko77 wrote:Ja nie biorę - chcieli mi dać na nerwy/ stres.
Ja nie mam żadnych wątpliwości, że wtedy przy zagrażającym poronieniu potrzebowałam relanium, a moja histeria nie pomagała dziecku, więc nie żałuję tych dwóch tabletek.
Stres matki też nie jest bez konsekwencji dla dziecka (wczoraj miałam paskudny dzień w robocie, skończyło się to bólem podbrzusza i strachem, że przez swój stres zrobię Małemu krzywdę). Myślę, ża sama najlepiej wiesz, kiedy poziom stresu jest dla Ciebie (a więc i dziecka) za duży. I czy możesz się uspokoić naturalnie, czy też potrzebujesz pomocy farmakologicznej. -
Buko, Morgana,widzę ze mnie rozumiecie. Mnie jeszcze najbardziej wkurza w rodz męża ich jakieś zupełnie bledne założenie ze jak małżeństwo nie ma dzieci to jest to wina kobiety. A tym czasem nikt nie raczył zapytać czy się zainteresować dlaczego nie mamy dzieci. A rodzice m wcale nie są wiekowymi ludzmi. Np teściowa kiedyś daje mi namiary na jakiegoś lekarza bo jej koleżanki córka się tam leczyła i to z powodzeniem.
A tak na marginesie to i Ja się czasem zastanawiam gdzie wychował się mój mąż że jest tak inny od całej swojej rodziny. Nasi wspolni znajomi też się zastanawiają tylko nie mówią tego przy nim głośno żeby nie robić mu przykrości. -
Marin wrote:Fajnie tak się komuś pożalić ale lece dalej robić dżem ze śliwek
Mój mąż powiedział rodzicom, że problem u niego,choć pewnie i tak myśleli swoje, dla nich w ogóle temat seksu to temat tabu,te głupoty teść nie potrafił się nawet przełamać i powiedzieć plemnik momentami to zabawne było
Ja już w tym roku robienie przetworów mam za sobą, uwielbiamy nasz domowy dżem truskawkowy i mąż powidła śliwkowe ja lubię to robić -
Olciaaa wrote:A który to tydzień? Czasami brzuch boli, mnie parę dni też bardzo ciągnęło w dole brzucha. Plamisz? Jeżeli będzie Cię bolało dalej to skontaktuj się z lekarzem, wtedy nie będziesz się aż tak denerwować.
-
Figa88 wrote:To dziesiaty tc. Nie mam plamien, ale czasami cos mnie ciągnie w brzuchu, albo tak jakby jajniki bolaly.. po prostu zwariuje. W pracy siedzy jeszcze 3 godziny.
postaraj się uspokoić, siedź tak jakby w pozycji pół leżącej, ale też może za długo siedzisz - ja tak miałam jak za dużo siedziałam. a w domu postaraj się od razu położyć. Jest to duży stres - czy możesz iść na L4 - w domu łatwiej odpoczywać -
nick nieaktualnyHehe, to moja teściowa wie o ivf, ale nigdy nie wynikała w przyczynę, po prostu założyła, że moja tarczyca jest wszystkiemu winna, bo ostatnio powiedziała "oni też nie mogą mieć dzieci, bo ona ma problemy z tarczyca...". Cóż, moja tarczyca wg lekarzy nie miała nic do tego, długo lekarze twierdzili, że problemem jest nasienie, a ostatecznie uznali, że przyczyną jest nieznana, bo nasienie nadawało się do iui.
-
czasami nie warto dyskutować - u nas in vitro to zło, adopcja też bo dostaniemy dzieci pijaków itd. ja na bank będą złą matką, jestem złą żoną i złą synową, także już się przyzwyczaiłam dla mnie wejście do rodziny męża to był szok kulturowy - serio, nie żartuje mąż mnie celowo w okresie przed ślubem nie zabierałam do rodziców, żebym za szybko nie poznała ich charakteru, także może z 3-4 razy przed ślubem ich widziałam, bo oczywiście to że mieszkamy bez ślubu też było problemem tylko ponoć wyjątkowo mało marudzili mąż ma jeszcze brata, ale z jego strony i jego zony nigdy nie mogliśmy liczyć na wsparcie w okresie walki o dziecko i to pomimo tego, że kto jak kto, ale oni powinni rozumieć jak to jest bo 3 lata starali się o pierwsze, ale są tak egoistyczni, że ich to nawet cieszyło, że my nie mamy dzieci i tylko ich dzieci są w rodzinie - przy każdej okazji dogryzał mężowi... także strasznie zawiedliśmy się podczas starań na rodzinie męża, zresztą mąż w zasadzie w żadnej sprawie nie może na nich liczyć, nawet jak u niego przed ślubem wykryli raka to też sami wszystko musieliśmy ogarnąć, a teściowa tylko marudziła, że mąż płaci za badania bo na pewno jest zdrowy, takie sknery moja rodzina dawała nam wsparcie, interesowali się, mój tata nawet się pytał jak wygląda in vitro, czy są gwarancje powodzenia itd. - także dla mnie rodzina męża to szok kulturowy pożaliłam się i może będzie mi lepiej, bo mąż się nie przyzna, ale przykro mu, że nie może liczyć na brata, oni nawet nie utrzymują kontaktów i męża to boli zwłaszcza w tak ważnym momencie swojego życia nie może się także z nim cieszyć naszym szczęściem, mąż udaje twardziela, że go to nie rusza.
-
morganaa wrote:czasami nie warto dyskutować - u nas in vitro to zło, adopcja też bo dostaniemy dzieci pijaków itd. ja na bank będą złą matką, jestem złą żoną i złą synową, także już się przyzwyczaiłam dla mnie wejście do rodziny męża to był szok kulturowy - serio, nie żartuje mąż mnie celowo w okresie przed ślubem nie zabierałam do rodziców, żebym za szybko nie poznała ich charakteru, także może z 3-4 razy przed ślubem ich widziałam, bo oczywiście to że mieszkamy bez ślubu też było problemem tylko ponoć wyjątkowo mało marudzili mąż ma jeszcze brata, ale z jego strony i jego zony nigdy nie mogliśmy liczyć na wsparcie w okresie walki o dziecko i to pomimo tego, że kto jak kto, ale oni powinni rozumieć jak to jest bo 3 lata starali się o pierwsze, ale są tak egoistyczni, że ich to nawet cieszyło, że my nie mamy dzieci i tylko ich dzieci są w rodzinie - przy każdej okazji dogryzał mężowi... także strasznie zawiedliśmy się podczas starań na rodzinie męża, zresztą mąż w zasadzie w żadnej sprawie nie może na nich liczyć, nawet jak u niego przed ślubem wykryli raka to też sami wszystko musieliśmy ogarnąć, a teściowa tylko marudziła, że mąż płaci za badania bo na pewno jest zdrowy, takie sknery moja rodzina dawała nam wsparcie, interesowali się, mój tata nawet się pytał jak wygląda in vitro, czy są gwarancje powodzenia itd. - także dla mnie rodzina męża to szok kulturowy pożaliłam się i może będzie mi lepiej, bo mąż się nie przyzna, ale przykro mu, że nie może liczyć na brata, oni nawet nie utrzymują kontaktów i męża to boli zwłaszcza w tak ważnym momencie swojego życia nie może się także z nim cieszyć naszym szczęściem, mąż udaje twardziela, że go to nie rusza.
Takie przekonanie w spoleczenstwie, ze brak dzieci jest wina kobiety... u nas moj m.a slabe nasienie a ja jestem w zasadzie zdrowa i tez sie spotkalam z takim podejsciem. Moj m. Bardzo sie tego wstydzi, dlatego nie mowiliy o ivf prawie nikomu. A po ślubie jak dalej dzieci noe bylo to slyszal od kolegow np. Co ty tam masz, piasek? Ze ona jeszcze nie w ciazy... ludzie nie rozumieją
-
nick nieaktualnyDziewczyny bardzo współczuję takiego podejścia rodziny. Mam chyba to szczęście, że u mnie rodzina podchodzi do in vitro normalnie, że to sposób leczenia a nie żadna czarna magia. Teraz się cieszą, że się udało i jeszcze bardziej są za tą metodą Dzięki ich podejściu nam jest łatwiej, zresztą jak mam być szczera, już teraz tak żyję ciążą, że nawet nie myślę jak zostało poczęte to moje dziecko. Najważniejsze, że jest W każdym razie wiem, że wrócę na bank po mojego drugiego mrozaczka
-
nick nieaktualnyFiga88 wrote:To dziesiaty tc. Nie mam plamien, ale czasami cos mnie ciągnie w brzuchu, albo tak jakby jajniki bolaly.. po prostu zwariuje. W pracy siedzy jeszcze 3 godziny.
-
nick nieaktualnyFiga88 wrote:Bardzo Wam współczuję... to straszne, ze tak mozna traktowac swoich bliskich.
Takie przekonanie w spoleczenstwie, ze brak dzieci jest wina kobiety... u nas moj m.a slabe nasienie a ja jestem w zasadzie zdrowa i tez sie spotkalam z takim podejsciem. Moj m. Bardzo sie tego wstydzi, dlatego nie mowiliy o ivf prawie nikomu. A po ślubie jak dalej dzieci noe bylo to slyszal od kolegow np. Co ty tam masz, piasek? Ze ona jeszcze nie w ciazy... ludzie nie rozumieją
Po 1 to nie żadna wina ale choroba, po 2 u nas akurat problemem była moje endometrioza i niedrożny jajowód, natomiast jak gadałam z dziewczynami w klinice większość IVF było z powodu problemów z nasieniem. Ale ogólnie dla facetów jest to ciężki temat, my kobiety jednak jesteśmy silniejsze emocjonalnieInkaa85 lubi tę wiadomość