Czerwcowe mamy 2021
-
WIADOMOŚĆ
-
Co do pracy to u mnie nadal zdalna. Chodzę raz w miesiącu do biura w celach towarzyskich bo tam pracy się nie uświadczy 🫣 za dużo tematów do obgadania. Właśnie biorę udział w rekrutacji wewnętrznej. Tam mam plan wyuczyć się porządnie ich działki. Dużo ekspertów w tej dziedzinie nie ma. Dwa lata bezskutecznie rekrutują 🫣
Wiem, że na rynku niektórzy odchodzą od pracy zdalnej w pełnym wymiarze. Trend to 2 dni w tyg zdalnie 3 w biurze (słyszałam o tym w kontekście dużych znanych firm). U mnie na razie cisza z tym. Do pełnego wymiaru pracy biurowej raczej nie wrócimy bo po zmianie siedziby jest 30% mniej miejsc niż pracowników. Chyba że wynajmą kilka dodatkowych pięter a w tej okolicy to koszty niebywałe. Zresztą, część pracowników pozatrudniali po całej Polsce. -
W czwartek dzień dziadków. Babcia przyjeżdża. Dwa wierszyki „nauczone”. Jak mu powiem początek to mówi dalej a sam za nic nie ruszy. Kazali przynieść coś na drobny poczęstunek i zachodzę w głowę co zanieść bo obawiam się że wszystko będzie skomentowane, bo z cukrem, bo z glutenem, bo niezdrowe (głupia ja). Stałam dziś w sklepie, nie wiedziałam co wziąć, nie wzięłam nic. Jutro będę myśleć
-
Zoe, zazdroszcze. Tej motywacji do rozwoju, ambicji. U mnie wszystko to umarło po dzieciach.
W sumie już przed dziećmi mi się nie chcialo.
Mama lubi sprzątać haha. Ja ostatnio usłyszałam,że jestem leniwa. Bo nie pracuje i siedzę w domu. Słowa Igi. Ciekawe czy nie powtorzone od kogoś.
Ooo tak, miałam żłobek pod domek to było super.
Praca zdalna też.
Ja bym przyniosła babeczki. Zwykle czekoladowe muffiny. I może bym poszukała jakiejś opcji dla alergików i też kilka sztuk, żeby dla takiego malucha coś było też.
Wiecie co się odwala w moim przedszkolu z jedzeniem? a ja przymykam oko, bo za dwie place max 600 zl. Tam dają cukierka, bo dziecko zjadło surówkę, bo zaniosło karteczkę do kuchni z ilością dzieci itd. Dziewczyny jedzą po 1-2 cukierki codziennie, wszystko jako nagroda. Nie podoba mi się to. Do tego jak są urodziny, to mamy nie przynoszą po cukierku dla dziecka. Przynoszą całe paczki. W środku małe żelki, lizaki, gumy. no cuda na kiju. Ja po prostu nie daje im słodyczy w domu.
Ale jak sobie pomyślę, że te dzieci od najmłodszych lat głównie cukrem pasione, to mi strasznie szkoda. W domu telefon do ręki i rosną takie wielkie, upasione, przecukrzone i bez ruchu. Za to rozwydrzone, bo słodycze budzą potwory i przebodzcowane od ekranów. Paskudne czasy. Wiadomo, wina rodziców, ale nie oceniam. Każdy sobie radzi jak może. Staram się inaczej, różnie wychodzi.
Teraz z chorobie lecą bajki całymi dniami. Bo bym nie dała rady. Słodyczy nie daje, bo by mnie tu zakrzyczaly i zaskakaly;D
Espoir, Ty jesteś dobra mamuśka. Jestem pewna,że się do tego nadajesz, a Twoja ekipka jest szczęśliwa mając taką mamę. Masz fajny luz i myślę,że to podstawa. Zazdroszczę tego, ja niestety mam z tym problem, do tego sama jestem WWO i mnie to przytłacza. Jak ciągle mnie ktoś dotyka, mamuje. Czekam aż mi dzieci podrosną. No, a Ty tam sama. Całkiem bez wsparcia, bez pomocy. No podziwiam. Bo nawet u nas teście niby nic, ale jednak raz na 2 tygodnie wezmą dzieci na 2 godziny. Czy nawet ostatnio zrobili mi zakupy, bo nie mogłam z domu wyjść. Do lekarza też chodzę bez dzieci, bo się zawsze zajmą. A Ty nie masz takiego komfortu i mimo to nie narzekasz i wchodzisz w to dalej. Mnie przerasta 3 dzieci, Ty swoją 6 dźwigasz i jeszcze masz siłę na więcej. Szacun.
Co do wyjazdu, to planujemy wszystko na raz. 3 dni Rzym, dalej Kanary 6 dni, 6 dni Malaga i do domu. Tak się złożyły loty, że były taniutkie, to tak rozpisaliśmy. Mam nadzieję,że nic nie zawiedzie. ale mamy zapas czasowy, więc w razie wu znajdziemy alternatywę.
Karolina, pamiętam Wasz Oman i miałam na niego taką chęć. Żałuję, ale może innym razem.espoir lubi tę wiadomość
-
Mala_syrenka wrote:Espoir, Ty jesteś dobra mamuśka. Jestem pewna,że się do tego nadajesz, a Twoja ekipka jest szczęśliwa mając taką mamę. Masz fajny luz i myślę,że to podstawa. Zazdroszczę tego, ja niestety mam z tym problem, do tego sama jestem WWO i mnie to przytłacza. Jak ciągle mnie ktoś dotyka, mamuje. Czekam aż mi dzieci podrosną. No, a Ty tam sama. Całkiem bez wsparcia, bez pomocy. No podziwiam. Bo nawet u nas teście niby nic, ale jednak raz na 2 tygodnie wezmą dzieci na 2 godziny. Czy nawet ostatnio zrobili mi zakupy, bo nie mogłam z domu wyjść. Do lekarza też chodzę bez dzieci, bo się zawsze zajmą. A Ty nie masz takiego komfortu i mimo to nie narzekasz i wchodzisz w to dalej. Mnie przerasta 3 dzieci, Ty swoją 6 dźwigasz i jeszcze masz siłę na więcej. Szacun.
ja to bym i 4 jeszcze mogła mieć, serio, mimo wszystko nie mam dość. zobacz sobie na insta np mybabydolls - no wzdycham zawsze na widok tej rodzinki 🤗❤️🤪
💛 12.2015 🧒
🧡 09.2017 🧒
❤️ 05.2019 🧒
💜 06.2021 🧒
🩵 12.2022 🧒
🩷 10.2024 👧 -
Syrenka jakbyś tylko wiedziała jak bardzo mi się nie chce. Do granic możliwości. Od dłuższego czasu Wdrożyłam rutynę poranną i wieczorną pielęgnacji twarzy. Fitness do 2 razy w tyg (teraz potrafię od razu zapisać się dwa razy po 2 godz). Na zajęcia chodzę wieczorem od 19 żeby z synem jak najwięcej przebywać albo w weekend.
Po położeniu spać małego od razu robię angielski 20-30 min. Czas od 16-20 poświęcony jest synowi (oczywiście w tym czasie robię też obiad bo inaczej się nie da). Wieczorem mały może obejrzeć jeden odcinek piesków a po nim sprzątamy razem zabawki i szykujemy się spać. Od tego roku zaczęłam ustawiac budzik wcześniej żeby pół godziny rano poczytać książkę lub Forbes bo nie mam na to ochoty wieczorem.
Mój stały tekst samej do siebie jest taki: „na oglądanie głupot w Internecie to znalazłabyś czas” 🫣😅
Ale jak mam wakacje all inclusive to wtedy całkowity luz. Czytam, nie sprzątam, nie gotuję, nie myślę nad wyzwaniami dnia codziennego, nie podejmuje żadnych decyzji, nie mam nic do zrobienia. Ogromny reset. I to mnie ładuje. -
Jestem z rodziny wielodzietnej i bardzo dobrze dogadujemy się w rodzeństwie. I bardzo to sobie cenię ze mogę na nich liczyć. Więc Espoir zazdroszczę że będą mieli siebie.
Ja wiem że nie podobałabym żeby zaopiekować taką gromadkę.
Ale mój mąż - sa we dwójkę. Im mniej się widzą tym lepiej. Nigdy się nie pokłócili otwarcie o nic ale atmosfera jaka jest taka jest. -
Zoe, ja wiem jak bardzo Ci się nie chce. bo mi się też nie chce. I ja się nie zbieram. Ani rozwój osobisty ani dbanie o wygląd. ostatnio totalnie nic. Dlatego tym bardziej jestem pełna podziwu Twojej determinacji.
Espoir, ja też po 5 min nie pamiętam. Ale co z tego, skoro już jest kolejna aferka? to nie jest wina naszych dzieci, a raczej naszych granic. Myślę,że to częsty problem tego pokolenia. Nas nie wychowywano (wiekszosci) z poszanowaniem uczuć, bez bicia. Teraz tak się powinno robić, a my nie umiemy. I są efekty. My na pewno za dużo sobie pozwalamy. I dziewczyny nam na głowy wchodzą. Z ich relacjami mam też problem. Bo ja jestem jedynaczką i nie umiem w rodzeństwo. One w pojedynkę są cudowne. Dzisiaj Ula była na badaniach rano, byłam z Iga i Olafem i aż się żyć chciało. Było idealnie.
W ogóle mamy rsv. Wszyscy. Olaf już dostał skierowanie do szpitala, ale mam sama ocenić. I chyba pojadę. Obserwuje go do końca dnia, ale już się pakuje. Ma gorączkę 38, która nie spada. Czopek wystrzelą w sekundę, syropem wymiotuje. Kaszle, osłuchowo już są zmiany, wymiotuje i ma okrutna biegunkę. Jest przy tym dość wesoły i aktywny, dlatego się jeszcze wstrzymuje. Ale jeśli do wieczora nie będzie poprawy to się pakuje.
Ula ma guzki na udach, dzisiaj o 13 mamy USG, żeby 'wykluczyc najgorsze'. Trzęsę się na samą myśl,że coś może być mojej małej iskierce. Trzymajcie za nas kciuki, żeby to się okazała pierdoła! -
Veruka, z tego, co wyszukałam, to jest prawdopodobnie jakiś dziwny NOP. Dzieci szczepi się w nóżkę do około roku. A Ula na jednej nodze ma już od 2 lat na pewno, a na drugiej zauważyłam teraz. Czyli jedno wyszło jej min. rok od szczepienia, a drugie 3 lata. Nie wiem, na ile to prawdopodobne. Ale są w necie takie informacje, że jest to 0.03% wszystkich NOPow,że może pojawić się po kilku latach, ale to rzadko i że samoistnie mija. Ja już jedna jej nóżkę diagnozowalam. Ale odpuściłam, była przebadana, dziecko zdrowe. Najlepsze,że jak szlam z nią do lekarza, to tylko ja czułam guzka. Matka wariatka 🤣🤣 A on był zawsze, ale mało wyczuwalny. Pierwsza diagnoza u nas, to atopowe zapalenie skory, gdzie Ulka nigdy nie miała takich problemów, druga znamię bezbarwnikowe, trzecia naczyniak, bo miała kropkę, bo rozdrapala. Lekarze kompletnie nie mieli na to pomyslu. Już wtedy sugerowałam,że to może poszczepienne, bo znalazłam artykuły, to niby nie, bo to bardziej z przodu uda, a dzieci szczepi się z boku. No, ale ja tak szczerze nie kojarzę,żeby ona tak porządnie z boku była kluta. Według mnie dokładnie tam, gdzie teraz są guzy. Wiecie jak małe dzieci. Szczególnie jak 2 szczepienia na jednej wizycie, to ta druga nóżka byle szybko..
A jak już wyczulam guz na drugiej nodze, to się zaczęłam martwic. Lekarki się zlazly, zaczęły na siebie patrzeć znaczaco,że to może być TO, po czym wysłały mnie pilnie na USG. Ja myślałam,że mi dziecko umiera. Nawet nie chce pisać co miałam w głowie od wczoraj.
To nie jest nic strasznego, ale jest uciążliwe, bo ja to strasznie swędzi. Zadne leki nie dzialaja, a ona rozdrapuje to do krwi. Nie boli, nie jest czerwone. Czasem jest większe, czasem mniejsze.
I taka nasza mała zagadka;) Teraz nie odpuszczę, dopóki nie będzie pewne, bo znowu za jakiś czas mnie ktoś nastraszy. Najważniejsze,że wydaje się ok.
Naprawdę nie wiem, co przeżywają rodzice, kiedy u nich idzie to w drugą stronę. Chyba bym tego nie udźwignęła. Masakra.. -