Czerwcowe mamy 2021
-
WIADOMOŚĆ
-
Zoe, czym u was objawia się ta asymetria widoczna na buzi?
-
Chaos wrote:Sumi odpuść sobie Pierwszy Rok Życia dziecka.. Dość nieaktualne informacje tam są, tak samo jak zresztą w części poświęconej ciąży.
Ja polecam Jak zrozumieć małe dziecko wyd. NATULI
A na necie to Wymagające, Hafija, mama pediatra i mama fizjoterapeuta
" jak zrozumieć małe dziecko " to jest to czego w tym momencie mi potrzeba 😆🙈 ebok już kupiony. Dziękuję za polecenie!Chaos lubi tę wiadomość
-
Foxy wrote:Zoe, czym u was objawia się ta asymetria widoczna na buzi?
Jego lewa strona twarzy jest jakby lekko uniesiona w górę w stosunku do prawej strony. Jak otworzy buzie to widać nawet na podniebieniu i dziąsłach tą różnicę.
Akurat moje podniebienie też nie jest ładne symetryczne o czym przekonałam się boleśnie podczas prostowania zębów jak dostałam uniwersalny rotator na podniebienie. Akurat to było przed świętami wielkanocnymi. Tak mi pocharatal język ze kilka dni nic nie mówiłam ani nic jeść nie chciałam bo jak tylko ruszałam ustami to powiększał mi dziurę w języku. Wtedy zeszłam poniżej 50kg. Okropnie wyglądałam, sama skóra i kości. Obrzydlistwo. O matko co to był za uciążliwy czas. Drugiego dnia po świętach znowu siedziałam na fotelu i wywaliłam kolejne 300 zł na zrobienie rotatora pode mnie. -
Mama po przejściach wrote:" jak zrozumieć małe dziecko " to jest to czego w tym momencie mi potrzeba 😆🙈 ebok już kupiony. Dziękuję za polecenie!
Też już zamówiłam. Na Virtualo eBook jest w promce za 25 zł. Będę czytać podczas karmienia. O ile nie zapomnę że go kupiłam 🙃 -
Ona ma aż 4? Mam ja polubiona na fejsie, ale jedno dziecko mi umknęło;D bardzo spoko jest, dużo się można od niej dowiedzieć.
Dziewczyny, nie wiem, co mi jest, ale mam takie natrętne myśli o kolejnym dziecku,że nie wiem. Ja ogólnie bardzo nie lubiłam dzieci, a odkąd urodziła się Ula, szaleje za nimi. Nie wiem,czy to hormony dalej wariują, czy co. Ale obawiam się,że mąż będzie przede mną uciekał. On już nie chce. Jemu się marzy odchować i mieć wygodę. A ja sobie myślę,że na wygodne życie jeszcze mamy czas, a na kolejne dziecko czasu coraz mniej.
Ula jest przekochana i to pewnie dlatego. Za mało daje w kość. Jednego dnia idealna, 20 godzin przesypia, innego mało śpi i trochę koncertuje, ale mam do niej dużo cierpliwości. Dzisiaj miała 3 długie drzemki, całą masę turbodrzemek i sporo kwilenia w miedzyczasie. Noce póki co dalej spoko. Zobaczymy jak będzie dalej.
-
Mała syrenka witam się i ja w tym klubie. Dwa dni cisza i wczoraj znowu powtórka z rozrywki 🤦♀️ Jak to tak będzie się bujać jeszcze kolejne trzy tygodnie to ja ocipieje 🤷♀️🤦♀️🤪
Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 lipca 2021, 21:50
Nadia 24.01.2010 ❤ 36+4; 2700g i 51 cm ❤
Antonina 17.09.2018 ❤ 38+0; 3260g i 53 cm ❤
Mikołaj 14.06.2021 ❤️38+1; 3510g i 53 cm ❤️
Aniołek [*] 9tc - 18.11.2016 -
A i dziękuje Ccierpliwa ze opisałaś jak to było u Was z tym ulewaniem. U nas wyglada to podobnie bo tez czasem muszę małego kilka razy dziennie przebierać przez to ulewanie chociaż to jest najmniejszy problem. Bardziej martwi mnie to ze małemu to doskwiera bo jest tak ze czasem już ładnie przyśnie po jedzeniu a po jakimś czasie budzi się, otwiera oczy i już wiemy ze zacznie ulewac…
Idziemy we wtorek do pediatry zobaczymy co powie i przy okazji sprawdzimy czy mały dobrze przybiera.Dani lubi tę wiadomość
-
W końcu mam chwile, zeby napisac więcej o porodzie😅
No więc 11.06 mialam sie stawic w szpitalu na kontrole i byc moze juz wywolanie... z racji, ze wszystko bylo ok, lekarka powiedziala, ze moge weekend jeszcze spedzic w domu, moze samo ruszy, a w ponedzialek mam dzwonic, jak sytuacja na porodowce... w poniedzialek bylo pelno i powiedzieli, zeby dzwonic we wtorek, vo jak mnie nawet przyjma, to i tak dopiero we wtorek zaczna dzialac przy takim tloku na porodowce... we wtorek okazalo sie, ze jeat luzno i mam przyjezdzac i tal oto 15.06 zostałam przyjęta do szpitala na wywołanie porodu, słuchając z kazdej strony, ze z drugim szybciej blablabla, mialam nadzieje, ze faktycznie pojdzie szybciej jak z Mia...
Nic bardziej mylnego🙈 ja, od momentu pierwszych konkretnych skurczy po podaniu tabletki na wywolanie urodzilam po 26h, Nathana po 32🙈
Ogolnie poczatki nie byly zle, tabletka zadzialala blyskawicznie, tak samo jak przy Mii, krotko po podaniu zaczely sie regularne, ale rzadkie skurcze, jeszcze niespecjalnie bolesne, co 2h chodzilam na ktg, wieczorem z racji tego, ze skurcze byly mniej regularne dostalam druga tabletke i mialam sie wyspac, a rano kolo 7 przyjsc na ktg, chyba, ze cos by sie dzialo, to w kazdej chwili... juz nad ranem z wtorku na srode skurcze byly bardzo mocne i co ok 3 minuty srednio wedlug aplikacji, z którą je liczylam...
Na ktg niestety pisaly sie rzadziej niz ja je odczuwalam... ok 10 rano mialam juz takie prawie 4cm rozwarcia, ale skurcze jeszcze nieregularne tak jak byc powinny, wiec zapadla decyzja, ze nie podadza wiecej tabletki, w zamian zrobia lewatywe, zeby pobudzila bardziej skurcze, bo kolejna tabletka moglabu spowodowac, ze skurcze bylyby nadal nieregularne ale duzo bardziej bolesne... po lewatywie mialam isc do pokoju sprobowac zjesc obiad i wrocic na porodowke...
W miedzyczasie skurcze robily sie coraz mocniejsze, wiec zaraz po powrocie pierwsze o co zapytalam, to kiedy dostane znieczulenie 😅
Przyszla tez popoludniowa zmiana poloznych, ktore mnie przejely... byly naprawde swietne i czulam sie, jakbym z jakimis znajomymi rodzila... fajne mlode dziewczyny... zaproponowaly, ze zanim bedzie znieczulenie moze sprobuje wanny i przygotowaly mi kapiel... w międzyczasie kazaly zadzwonic po meza, zbadaly rozwarcie, bylo juz miedzy 5-6cm i stwoerdzily, ze moze sie stac tak, ze urodze nim zdazy przyjechac...
Jednakze ja kazalam mu najpierw odebrac na spokojnie Mie z przedszkola, odwiezdz ja do cioci i przyjechac, bez pospiechu...
W wannie bylo mega milo, cieplutka woda po sama szyje, lezalam sobie i niemalze przysypialam, a jak maz dzwonil to mi odbieraly i na głośnomówiący dawaly🤣 bol faktycznie lagodniejszy niz poza wanna, ale nie na tyle, żebym na rzecz porodu w tej wannie zrezygnowala ze znieczulenia... jedna z poloznych powiedziala, ze juz poinformowala lekarza i wszystko do znieczulenia gotowe, wypelnila tez za mnie caly formularz kiedy ja lezalam w wannie, tylko zadajac mi pytania... w tym czasie przyjechal maz, ja wyszlam z wanny i ponowne badanie wykazalo porzadne 6cm... podlaczyli mi bezprzewodowe ktg, zebym mogla chodzic, skakac na pilce i ogolnie nie byc ograniczona i czekalismy na lekarza... skurcze byly juz wtedy mega bolesne, ze zagryzalam zeby i zapieralam sie w momencie jak nadchodziły...
I wtedy weszla ONA... lekarka, ktora przyjmowala mnie z hiperka w procedurze, z ktorej mam Mie i obiecala, ze postawia mnie na nogi i transfer sie odbędzie, lekarka, ktora odbierala moj porod z Mia, czym mnie totalnie wtedy wzruszyla... jak moj aniol stroz i teraz byla akurat ona...
Kiedy polozna powiedziala, ze myslala, ze do tej pory (bylo juz kolo 17) bede po wszystkim, ale nasz synek sie nie spieszy, az zazartowalam, ze czekal na nasza ukochana lekarke i jak jej przypomnialam "nasza znajomosc" to az sama sie wzruszyla...
Zalozyla mi znieczulenie i wtedy nastala blogosc! Zaraz po podaniu znieczulenia, podpieli mi rowniez oxy, zeby rozkrecic bardziej skurcze... ja w tym czasie cudownie znieczulona aktywnie chodzilam, krecilam biodrami, skakalam na pilce i robilam co moglam, zeby sie ruszylo... nie czulam nic poza spinaniem sie brzucha i czasem potrzeba parcia i wykorzystywalam to na maxa... w miedzyczasie zmienilismy tez sale porodowa bo byla wolna, a tam gdzie ja bylam (swoja droga juz z Mia mi sie marzylobtam rodzic) bylo koszmarnie goraco...
Po ok.2h od podania znieczulenia, mialam juz pelne rozwarcie i przebili mi pecherz w nadziei, ze teraz ruszy juz na calego...
Niestety polozne o 21 skonczyly prace, a ja nadal nie urodzilam i zostalam przejeta przez nocna zmiane (tak zaliczylam wszystkie zniany poloznych z calej doby🙈)... przywitały mnie mowiac, ze slyszaly, ze rewelacyjnie mi idzie😂 ja oczywiscie caly czas stalam i krecilam biodrami... az nagle zaczelam czuc coraz mocniej mega bol, mimo, ze dopiero dostalam kolejna dawke znoeczulenia... nie czulam skurczy, a mimo to rozpierajacy bol, ze jak polozylam sie do badania, to juz nie bylam w stanie wstac i mimo, ze proponowaly inne pozycje, ja chcialam juz zostac na lozku... okazalo sie, ze maly wstawil sie juz w kanal i stad ten bol... niestety na to znieczulenie nie dalo rady... zaczelam na kazdym skurczu przec, w nadziei, ze pojdzie szybko... niestety glowka byla na odleglosc polowy palcow od wyjscia, a bol coraz bardziej koszmarny... po ok godzinie polozna powiedziala, ze sprawdzi teraz jak sytuacja i beda sie naradzac zeby mi pomoc jak najszybciej urodzic bo to juz za dlugo trwa...
Ja blagalam wtedy juz o cc, ale odrazu powiedziala, ze nie ma szans, bo glowke od wyjscia dzieli juz dlugosc paznokcia i moge poczuc glowke jakbym tylko minimalnie palec wsadzila, zezaraz urodze, stad ten koszmarny rozpierajacy bol...
Po chwili juz wszyscy byli przy mnie, maz, dwie polozne i.lekarka... powiedzialy, ze podczas parcia musze glowe dociskac do klatki, a nie odchylac i nogi szeroko (ja podczas parcia mimowolnie je zaciskalam)... maz siadl kolo mnie, wzial mnie w objecia i na kazdym skurczu jak parlam to podnosil mi plecy, zeby boda stykala sie z klatka, polozne trzymaly moje nogi zgiete ku gorze i na kazdym parciu rozszerzaly jak najbardziej, zeby maly mial jak najszersza drogę, a lekarka zajmowala sie ochrona krocza, przy wychodzacej glowce i masowala caly czas...
W pewnym momencie skurcze przepadly, a ja lezalam tam i czulam bol, pieczenie krocza, wrecz palenie w kroczu, jakby mi je rozrywalo podczas lania spirytusem i uslyszalam jak polozna mowi do meza "zobacz, juz probuje z nami dysutowac"...
Okazalo sie, ze wyszla glowka i skonczyly sie skurcze i tak utknelismy w tym miejscu... ja probowalam przec, ale caly czas powtarzaly, ze bez skurczy nic to nie da i mam chwile odpoczac, jak nadejdzie skurcz to mi powiedza i jak dobrze popre, to bedzie to ostatni party... pamietam jak uslyszlalam, ze teraz i nagle poczulam jak wypada reszta cialka, cieply plyn i jednoczesnie poczulam olbrzymia ulge oraz uslyszalam placz synka, ktory natychmiast wyladowal na mojej klatce, ubrali mu czapeczke i ponakrywali... to byla 22:34... moj maz sie poplakal, ja poczulam ogromną ulge, ze to juz koniec, a polozne i lekarka gratulowaly i powtarzaly, ze bylam mega dzielna i swietnie sobie poradzilam...
W międzyczasie urodzilam lozysko, które podobno tez bylo bardzo duze i w super stanie, bez cech starzenia sie jeszcze... maly zostal przystawiony do piersi, maz zrobil pelno zdjec, tez nasze wspolne w trojke, pozniej przecial pepowine i polozna zrobila ogledziny krocza... po tym bolu, jaki czulam kiedy skurcze ustaly, bylam pewna, ze jestem popekana we wszystkie strony swiata, a okazalo sie, ze uszkodzen jest zero... jedynie malenka ryska w srodku na jeden szew, ale nawet nie krwawi, wiec nie wiedzą czy jest sens szyc (ostatecznie zalozyli dla pewnosci dwa szwy)...
No i zostalismy w trojeczke na godzine, po czym przyszla polozna, przyniosla dwie strzykawki mojej siary, która sciagalam jeszcze w ciazy i kazala podac malemu jak juz skonczy ssac piers i powiedziala, ze za 20 minut przyjdzie na wazenie, mierzenie itp... w oddali bylo slychac odglosy grozy, maz stwierdzil, ze sa pewnie przy innym porodzie teraz, a ja tylko pomyslalam jak ta biedna kobieta musi cierpiec🙈
Po wazeniu i mierzeniu, zmierzyli tez cukier oraz zrobili odbitki stopek... ja sie umylam, wyciagneli mi tez znieczulenie i kolo 1:30 odwiezli nas na sale, a maz pojechal do domu do naszej coreczki...
Jestem wdzieczna, ze moj maz mogl przy mnie byc, bo bez niego i bez wspanialej ekipy szpitalnej nie dalabym rady...
Rano jak maz przyjechal po odprowadzeniu Mii do przedszkola, powiedzial mi, ze w trakcie partych 2x zemdlalam, czego ja kompletnie nie pamiętam...
Ale.powiedzial, ze w zyciu nie bal.sie tak jak wtedy i jak w czasie, kiedy maly z glowka na zewnatrz czekal na skurcze...
Przy wypisie nasza lekarka zrobila mi koncowe badania, oraz powiedziala, ze jak bysmy sie na trzecie zdecydowali, to mamy sie z nia bezposrednio na termin umawiać, bo teraz glupio, zeby sie u inngo lekarza urodzilo😂
Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 lipca 2021, 22:54
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
_agrafka_ wrote:A i dziękuje Ccierpliwa ze opisałaś jak to było u Was z tym ulewaniem. U nas wyglada to podobnie bo tez czasem muszę małego kilka razy dziennie przebierać przez to ulewanie chociaż to jest najmniejszy problem. Bardziej martwi mnie to ze małemu to doskwiera bo jest tak ze czasem już ładnie przyśnie po jedzeniu a po jakimś czasie budzi się, otwiera oczy i już wiemy ze zacznie ulewac…
Idziemy we wtorek do pediatry zobaczymy co powie i przy okazji sprawdzimy czy mały dobrze przybiera.
Ale nie bylo zadnych histerycznych placzy itp... wiec nie bolalo jej to, tylko bylo fizjologiczne...
Ja tez potrafilam zuzyc nawet po 5 zestawow ubran na dzien, ubranek mialam tyle, ze trojaczki by skorzystaly, a i tak pralka chodzila.non toper...
Wspolczuje ci bardzo, bo pamietam jak to niszczy psychicznie radosc z macierzynstwa i daje w kosc... cala ciaze moja najwieksza nadzieja bylo, zeby drugie nie ulewalo
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
Cccierpliwa wrote:A to u nas tez tak było, ze mala.sie przy tym wybudzala, to wiadomo...
Ale nie bylo zadnych histerycznych placzy itp... wiec nie bolalo jej to, tylko bylo fizjologiczne...
Ja tez potrafilam zuzyc nawet po 5 zestawow ubran na dzien, ubranek mialam tyle, ze trojaczki by skorzystaly, a i tak pralka chodzila.non toper...
Wspolczuje ci bardzo, bo pamietam jak to niszczy psychicznie radosc z macierzynstwa i daje w kosc... cala ciaze moja najwieksza nadzieja bylo, zeby drugie nie ulewalo
U nas tez nie ma histerycznego płaczu, mały je spokojnie i raczej ma apetyt. Ale nawet teraz jadł, ładnie mu się odbiło a mimo to poszło mleko noskiem i się rozbudził, nosek musiałam mu katarkiem oczyścić bo charczało mu strasznie i tym sposobem nie śpi już od 40 minut, na szczęście leży w dostawce i sobie skrzeczy, nie płacze ale wiadomo jak młode nie śpi to i matka nie śpi 😉
Szkoda mi go bardzo ze tak meczy go to ulewanie, mam tylko nadzieje ze jest to fizjologiczne i szybko mu minie. -
U nas też ulewanie na potęgę. Potrafi po jednym posiłku ulac 5 razy, nawet 2 godziny po jedzeniu. Ciągle albo ulewa albo idzie jej twaróg. Rzadko noskiem, ale też się zdarza. Siebie już nawet nie przebieram.
U nas to z przezarcia, bo i tak mimo to przybiera na potege. Jakby nie ulala, to by może z 6 kg już miała.
Nie niepokoje się o to, ale mam serdecznie dość. Wszystko wiecznie mokre, wszystko śmierdzi.
Cierpliwa, przerażający ten opis. Dobrze,że jestem po, bo bym się bała. Ale udało się bez szwanku, najważniejsze. No i trzecie już samo wyjdzie na pewno! 🤣🤣