CZERWCOWE SZCZĘŚCIA 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Leira wrote:Jedni mówią, inni nie.
Sama, jak wszystko dobrze pójdzie, będę mieć dziecko wkrótce i cieszę się z tego bardzo, ale rozumiem też tych, którzy tego nie chcą, którzy uważają matki karmiące w miejscach publicznych za niesmaczny widok, itd.
Drażni mnie też kiedy w samolocie/pociągu/etc trafię na matkę/rodziców z malutkim dzieciakiem, który drze się przez 2,3,4,5,6,7,8, a nawet 9h (!), ale tak samo drażni mnie osoba z psem, który śmierdzi, ślini się, gubi sierść i obwąchuje/oblizuje innych pasażerów.
Moim zdaniem nie ma znaczenia czy masz dziecko/zwierzę/etc, ważne jest to, żeby umieć się stosownie zachować bo miejsce publiczne jest własnością wspólną i jeśli masz małego dzieciaka, którego hobby jest ryczenie cały dzień to nie bierz go w podróże transportem publicznym tylko własnym samochodem, jeśli już musisz karmić dzieciaka w miejscu publicznym to wybierz przeznaczone do tego miejsce, ewentualnie jakiś mniej chodliwy kąt, a nie na środku sklepu/restauracji/chodnika. Masz psa czy inne zwierzę to nie męcz go długimi podróżami, znajdź mu opiekę na czas Twojego wyjazdu, albo nie wyjeżdżaj.
Wydaje mi się, że tak długo jak ludzie nie zaczną się wzajemnie rozumieć, albo próbować rozumieć czy też stawiać w sytuacji drugiego człowieka to niestety, ale będą zgrzyty.
Szkoda też że nikt nie bierze pod uwagę że dzieci są różne i to nie wina rodziców że się "drą" co w takim wypadku ma zrobić matka która leci samolotem zakneblować dziecko czy wyrzucić przez okno? Myślę że czuje się bardziej zażenowana tym że jej dziecko krzyczy irytując innych niż ci pasażerowie w koło. A co do karmienia w miejscu publicznym nie wszędzie są niestety wyznaczone miejsca dla matek karmiących jeśli sa to powinno się z nich korzystać a jeśli nie ma to jednak ciężko wytłumaczyć głodnemu dziecku że nie pora na jedzenie bo nie ma gdzketeqz, lilek lubią tę wiadomość
-
teqz wrote:Mnie się dziwią, ze starałam się o dziecko „bo masz w końcu 23 lata, czas na imprezy!”, a ja na ostatniej imprezie byłam 3 lata temu, a o dziecku od dawna marzyłam i czekałam na tego jedynego, z którym chce dzieci mieć. Kiedyś kobiety rodziły bardzo młodo i było to jak najbardziej normalne, a teraz wiele kobiet po 20stce nie chce dzieci bo to tamto.. a potem właśnie wie budzą „z ręka w nocniku”.
Huh, ja w tak młodym wieku nie mogłabym sobie pozwolić na ciążę, mając 23 lata to jeszcze studiowałam, nie miałam, żadnej konkretnej pracy (poza dorabianiem jako kelnerka), nie miałam mieszkania, pieniędzy i generalnie byłam gołodupcem
Myślę, że to jest główny powód, dla którego kobiety nie decydują się na ciążę w młodym wieku. Ja nawet teraz - po studiach, mając kilka lat doświadczenia w branży - martwię się jak dam radę na macierzyńskim, gdzie dostanę zaledwie 60% pensji
Niestety, nie jest kolorowo: kredyt i rachunki się same nie popłacą, a jak stracę prawie połowę pensji to będzie bardzo ciężko, więc wcale się nie dziwię, że ludzie odwlekają decyzję o dzieciach
Niestety po latach, jak już ludzie się dorobią, to tak jak mówisz - wtedy pojawiają się problemy z zajściem w ciążę.
I bądź tu człowieku mądry -
teqz wrote:Mnie się dziwią, ze starałam się o dziecko „bo masz w końcu 23 lata, czas na imprezy!”, a ja na ostatniej imprezie byłam 3 lata temu, a o dziecku od dawna marzyłam i czekałam na tego jedynego, z którym chce dzieci mieć. Kiedyś kobiety rodziły bardzo młodo i było to jak najbardziej normalne, a teraz wiele kobiet po 20stce nie chce dzieci bo to tamto.. a potem właśnie wie budzą „z ręka w nocniku”.
Zgadza się. Teraz najczęściej jest najpierw kariera, imprezy, podróże... choć tak naprawdę wiele z tych rzeczy da się również pogodzić z dzieckiem. Ja też miałam wiele głosów, że "dzieci dopiero po 30. a najpierw kariera". Od dawna marzyłam o tym, żeby stworzyć własną rodzinę a moim największym marzeniem było zostać matką. Wiadomo, że każdy ma swoje priorytety. Jednak nie bez przyczyny nasz zegar biologiczny jest tak ustawiony, dlatego czasem warto się zastanowić co jest naszym prawdziwym celem i czy nasza hierarchia wartości jest rzeczywiście prawidłowa. Na pewno są takie osoby, których całym życiem jest kariera, które coś w tym mają osiągnąć, co przysłuży się światu. Inni zaś przysłużą się światu zostawiając po sobie potomnych, dając nowe życie.teqz lubi tę wiadomość
11.07.2017 [*] Aniołek 8tc.
01.06.2019 [*] Aniołek 7tc. -
Leira wrote:Huh, ja w tak młodym wieku nie mogłabym sobie pozwolić na ciążę, mając 23 lata to jeszcze studiowałam, nie miałam, żadnej konkretnej pracy (poza dorabianiem jako kelnerka
), nie miałam mieszkania, pieniędzy i generalnie byłam gołodupcem
Myślę, że to jest główny powód, dla którego kobiety nie decydują się na ciążę w młodym wieku. Ja nawet teraz - po studiach, mając kilka lat doświadczenia w branży - martwię się jak dam radę na macierzyńskim, gdzie dostanę zaledwie 60% pensji
Niestety, nie jest kolorowo: kredyt i rachunki się same nie popłacą, a jak stracę prawie połowę pensji to będzie bardzo ciężko, więc wcale się nie dziwię, że ludzie odwlekają decyzję o dzieciach
Niestety po latach, jak już ludzie się dorobią, to tak jak mówisz - wtedy pojawiają się problemy z zajściem w ciążę.
I bądź tu człowieku mądrya macierzyński możesz mieć przez rok 80% wiec to nie jest tak zle przecież
-
Leira wrote:Jedni mówią, inni nie.
Sama, jak wszystko dobrze pójdzie, będę mieć dziecko wkrótce i cieszę się z tego bardzo, ale rozumiem też tych, którzy tego nie chcą, którzy uważają matki karmiące w miejscach publicznych za niesmaczny widok, itd.
Drażni mnie też kiedy w samolocie/pociągu/etc trafię na matkę/rodziców z malutkim dzieciakiem, który drze się przez 2,3,4,5,6,7,8, a nawet 9h (!), ale tak samo drażni mnie osoba z psem, który śmierdzi, ślini się, gubi sierść i obwąchuje/oblizuje innych pasażerów.
Moim zdaniem nie ma znaczenia czy masz dziecko/zwierzę/etc, ważne jest to, żeby umieć się stosownie zachować bo miejsce publiczne jest własnością wspólną i jeśli masz małego dzieciaka, którego hobby jest ryczenie cały dzień to nie bierz go w podróże transportem publicznym tylko własnym samochodem, jeśli już musisz karmić dzieciaka w miejscu publicznym to wybierz przeznaczone do tego miejsce, ewentualnie jakiś mniej chodliwy kąt, a nie na środku sklepu/restauracji/chodnika. Masz psa czy inne zwierzę to nie męcz go długimi podróżami, znajdź mu opiekę na czas Twojego wyjazdu, albo nie wyjeżdżaj.
Wydaje mi się, że tak długo jak ludzie nie zaczną się wzajemnie rozumieć, albo próbować rozumieć czy też stawiać w sytuacji drugiego człowieka to niestety, ale będą zgrzyty.Ale z tego co mowila Teqz, to oni nie pisali o konkretnych przypadkach, tylko ogolnie. Nie wystarczyloby "nigdy nie bede mial/a dzieci", bo tego nie chce? Ja nie potepiam ludzi, ktorzy podejmuja taka decyzje. Ja np. nie chce miec w domu pajaka, ale mam wsrod znajomych ludzi ktorzy maja pajaki, weze itp. Czy ja musze mowix glosno ze weze sa oblesne a pajaki przerazajace? Nie
Oni je sobie trzymaja w jakichs terrariach, nigdy nie dotknelam zadnego i tez nigdy w zyciu bym pod swoim dachem tego nie trzymala
Nie wyzywam ich od wariatow i skrajnie nieodpowiedzialnych ludzi, bo ja sie po prostu tego typu zwierzat panicznie boje
Dlatego jesli ktos mowi ze moje dziecko jest pasozytem czy nowotworem i ze powinnam najlepiej zamknac sie z nim w domu az do jego pelnoletnosci, to dla mnie jest po prostu przykre...
-
Alphelia wrote:Zgadza się. Teraz najczęściej jest najpierw kariera, imprezy, podróże... choć tak naprawdę wiele z tych rzeczy da się również pogodzić z dzieckiem. Ja też miałam wiele głosów, że "dzieci dopiero po 30. a najpierw kariera". Od dawna marzyłam o tym, żeby stworzyć własną rodzinę a moim największym marzeniem było zostać matką. Wiadomo, że każdy ma swoje priorytety. Jednak nie bez przyczyny nasz zegar biologiczny jest tak ustawiony, dlatego czasem warto się zastanowić co jest naszym prawdziwym celem i czy nasza hierarchia wartości jest rzeczywiście prawidłowa. Na pewno są takie osoby, których całym życiem jest kariera, które coś w tym mają osiągnąć, co przysłuży się światu. Inni zaś przysłużą się światu zostawiając po sobie potomnych, dając nowe życie.
-
Leira wrote:Jedni mówią, inni nie.
Sama, jak wszystko dobrze pójdzie, będę mieć dziecko wkrótce i cieszę się z tego bardzo, ale rozumiem też tych, którzy tego nie chcą, którzy uważają matki karmiące w miejscach publicznych za niesmaczny widok, itd.
Drażni mnie też kiedy w samolocie/pociągu/etc trafię na matkę/rodziców z malutkim dzieciakiem, który drze się przez 2,3,4,5,6,7,8, a nawet 9h (!), ale tak samo drażni mnie osoba z psem, który śmierdzi, ślini się, gubi sierść i obwąchuje/oblizuje innych pasażerów.
Moim zdaniem nie ma znaczenia czy masz dziecko/zwierzę/etc, ważne jest to, żeby umieć się stosownie zachować bo miejsce publiczne jest własnością wspólną i jeśli masz małego dzieciaka, którego hobby jest ryczenie cały dzień to nie bierz go w podróże transportem publicznym tylko własnym samochodem, jeśli już musisz karmić dzieciaka w miejscu publicznym to wybierz przeznaczone do tego miejsce, ewentualnie jakiś mniej chodliwy kąt, a nie na środku sklepu/restauracji/chodnika. Masz psa czy inne zwierzę to nie męcz go długimi podróżami, znajdź mu opiekę na czas Twojego wyjazdu, albo nie wyjeżdżaj.
Wydaje mi się, że tak długo jak ludzie nie zaczną się wzajemnie rozumieć, albo próbować rozumieć czy też stawiać w sytuacji drugiego człowieka to niestety, ale będą zgrzyty.
to zabawne, że teraz mówisz o tolerancji, kiedy kilka postów wcześniej, gdy napisałam, że podpisałam ustawę Zatrzymaj aborcję, nazwałaś to niewybrednie "skurwysyństwem", "leczeniem kompleksów" itp.
Jeśli zaś chodzi o ryczące dzieci w publicznych miejscach... no litości. Urodzisz i nieraz znajdziesz się w takiej sytuacji, kiedy będziesz musiała gdzieś z dzieciem pójść, ten będzie - jak to małe dziecko - ryczał, a Ty będziesz musiała znosić krzywe spojrzenia i niewybredne komentarze tych, co to im przeszkadza. Bo co zrobić z tym dzieckiem? Trzymać w piwnicy?
Oczywiście matka nie jest świętą krową. Całe szczęście powstaje coraz więcej miejsc przeznaczonych dla rodzin z dziećmi, np. restauracji z kącikami zabaw dla najmłodszych. Ale zawsze zdarzy się sytuacja, kiedy nie będzie wyjścia, dzieciak będzie ryczał i komuś się to nie spodoba. Zwykle tak jest, dopóki ktoś nie ma własnych dzieci. Wtedy nagle staje się bardziej wyrozumiały
Mnie np. oburzały kiedyś zniecierpliwione, zdenerwowane matki, które od razu oceniałam jako złe. Dopiero teraz się kajam i zwracam honor. Życie uczy pokory.Alphelia, teqz, Tròjka, Anitka201 lubią tę wiadomość
-
Leira wrote:Jedni mówią, inni nie.
Sama, jak wszystko dobrze pójdzie, będę mieć dziecko wkrótce i cieszę się z tego bardzo, ale rozumiem też tych, którzy tego nie chcą, którzy uważają matki karmiące w miejscach publicznych za niesmaczny widok, itd.
Drażni mnie też kiedy w samolocie/pociągu/etc trafię na matkę/rodziców z malutkim dzieciakiem, który drze się przez 2,3,4,5,6,7,8, a nawet 9h (!), ale tak samo drażni mnie osoba z psem, który śmierdzi, ślini się, gubi sierść i obwąchuje/oblizuje innych pasażerów.
Moim zdaniem nie ma znaczenia czy masz dziecko/zwierzę/etc, ważne jest to, żeby umieć się stosownie zachować bo miejsce publiczne jest własnością wspólną i jeśli masz małego dzieciaka, którego hobby jest ryczenie cały dzień to nie bierz go w podróże transportem publicznym tylko własnym samochodem, jeśli już musisz karmić dzieciaka w miejscu publicznym to wybierz przeznaczone do tego miejsce, ewentualnie jakiś mniej chodliwy kąt, a nie na środku sklepu/restauracji/chodnika. Masz psa czy inne zwierzę to nie męcz go długimi podróżami, znajdź mu opiekę na czas Twojego wyjazdu, albo nie wyjeżdżaj.
Wydaje mi się, że tak długo jak ludzie nie zaczną się wzajemnie rozumieć, albo próbować rozumieć czy też stawiać w sytuacji drugiego człowieka to niestety, ale będą zgrzyty.
Zrozumienie powinno być obustronne i myślę, że wiele z sytuacji, które opisałaś, nie da się tak łatwo rozwiązać, czyli zrezygnować z transportu publicznego na korzyść samochodu. Wiadomo, że jest to męczące, kiedy dziecko płacze, ale tak samo (lub bardziej) jest to męczące dla matki jak i pasażerów. Matka też chciałaby spokoju i z pewnością czuje się zażenowana, że to właśnie jej dziecko się drze. Pasażer też powinien sobie to uzmysłowić, że nie na wszystko ma się wpływ i czasem po prostu trzeba wytrzymać. Póki co z moich obserwacji jako pasażer zauważyłam, że personel samolotu/pociągu stara się pomóc matce z dzieckiem i na szczęście w żaden sposób nie daje jej do zrozumienia, że jest tam niemile widziana. Wykwalifikowany personel też musi znosić wiele niekomfortowych sytuacji związanych ze swoją pracą i pasażerami, ale zachowuje właśnie wyrozumiałość i człowieczeństwo.
11.07.2017 [*] Aniołek 8tc.
01.06.2019 [*] Aniołek 7tc. -
teqz wrote:Tez nie lubię jak dziecko w samolocie za mną płacze ale to nie powód je obrażać, ani jego matki, a co do karmienia, to nawet pewna Pani teraz wygrała w sądzie bo w restauracji karmiła, gościom się nie podobało i kelner prosił żeby poszła do toalety lub gdzies się schowała w kat. Wybacz, ale karmienie dziecka to rzecz naturalna, oczywiście zgadzam się, ze widok nagiej piersi nie jest fajny jak się je w restauracji, ale jak kobieta np dziecko przykryje chusta to co za problem? A gdzie masz przeznaczone miejsce do karmienia np w parku? Ma Ci dziecko wyć z głodu bo komuś karmienie piersią może sie nie spodobać?
Nie chodzi o obrażanie - każdy w złości, nie raz, powie coś chamskiego. Ja tam nie biorę tego do siebie i nie czuję się obrażona jako przyszła matka. Wręcz przeciwnie - wyciągam wnioski i obserwuję, a także staram się zrozumieć. Wiem, że ja nie będę matką wywalającą cyca na środku knajpy czy sklepu, jeśli będę mieć płaczliwe dziecko to nie będę go ciągać w długie podróżne transportem publicznym. Domyślam się, że będę miewać awaryjne sytuacje, na które nic nie poradzę, ale będę starać się unikać takich, o których wiem, że mogą doprowadzić do żenujących dla mnie momentów. Jednak żyjemy w społeczeństwie i trzeba znaleźć złoty środek -
KlaudiaS wrote:Szkoda też że nikt nie bierze pod uwagę że dzieci są różne i to nie wina rodziców że się "drą" co w takim wypadku ma zrobić matka która leci samolotem zakneblować dziecko czy wyrzucić przez okno? Myślę że czuje się bardziej zażenowana tym że jej dziecko krzyczy irytując innych niż ci pasażerowie w koło. A co do karmienia w miejscu publicznym nie wszędzie są niestety wyznaczone miejsca dla matek karmiących jeśli sa to powinno się z nich korzystać a jeśli nie ma to jednak ciężko wytłumaczyć głodnemu dziecku że nie pora na jedzenie bo nie ma gdzke
AmenKlaudiaS lubi tę wiadomość
-
Leira wrote:Huh, ja w tak młodym wieku nie mogłabym sobie pozwolić na ciążę, mając 23 lata to jeszcze studiowałam, nie miałam, żadnej konkretnej pracy (poza dorabianiem jako kelnerka
), nie miałam mieszkania, pieniędzy i generalnie byłam gołodupcem
Myślę, że to jest główny powód, dla którego kobiety nie decydują się na ciążę w młodym wieku. Ja nawet teraz - po studiach, mając kilka lat doświadczenia w branży - martwię się jak dam radę na macierzyńskim, gdzie dostanę zaledwie 60% pensji
Niestety, nie jest kolorowo: kredyt i rachunki się same nie popłacą, a jak stracę prawie połowę pensji to będzie bardzo ciężko, więc wcale się nie dziwię, że ludzie odwlekają decyzję o dzieciach
Niestety po latach, jak już ludzie się dorobią, to tak jak mówisz - wtedy pojawiają się problemy z zajściem w ciążę.
I bądź tu człowieku mądry -
KlaudiaS wrote:Też pamiętam jak ze mnie się śmiali że tyle czasu jestem z chłopakiem i nadal dziewica ale to była nasza świadoma decyzja oczywiście że była pokusa ale nie chcieliśmy ryzykować ja nie chciałam antykoncepcji hormonalnej i chciałam być psychicznie w pełni do tego gotowa a nie zrobić to z impulsu i dlatego że każda koleżanka jest już po.
Co do hormonów - tak, ale po urodzeniu dziecka. Dla mnie przyjmowanie hormonów, kiedy nawet nie wie się czy można mieć dzieci, to marnowanie czasu... potem może się okazać, że na leczenie za późno.KlaudiaS lubi tę wiadomość
-
Leira wrote:Nie chodzi o obrażanie - każdy w złości, nie raz, powie coś chamskiego. Ja tam nie biorę tego do siebie i nie czuję się obrażona jako przyszła matka. Wręcz przeciwnie - wyciągam wnioski i obserwuję, a także staram się zrozumieć. Wiem, że ja nie będę matką wywalającą cyca na środku knajpy czy sklepu, jeśli będę mieć płaczliwe dziecko to nie będę go ciągać w długie podróżne transportem publicznym. Domyślam się, że będę miewać awaryjne sytuacje, na które nic nie poradzę, ale będę starać się unikać takich, o których wiem, że mogą doprowadzić do żenujących dla mnie momentów. Jednak żyjemy w społeczeństwie i trzeba znaleźć złoty środek
Zapewniam Cie ze ZADNA matka nie bierze dziecka w miejsce publiczne, bo uwielbia kiedy ono sie drze a ludzie przewracaja oczami
lilek, Anna Stesia, Arga, ewulek lubią tę wiadomość
-
Leira wrote:Nie chodzi o obrażanie - każdy w złości, nie raz, powie coś chamskiego. Ja tam nie biorę tego do siebie i nie czuję się obrażona jako przyszła matka. Wręcz przeciwnie - wyciągam wnioski i obserwuję, a także staram się zrozumieć. Wiem, że ja nie będę matką wywalającą cyca na środku knajpy czy sklepu, jeśli będę mieć płaczliwe dziecko to nie będę go ciągać w długie podróżne transportem publicznym. Domyślam się, że będę miewać awaryjne sytuacje, na które nic nie poradzę, ale będę starać się unikać takich, o których wiem, że mogą doprowadzić do żenujących dla mnie momentów. Jednak żyjemy w społeczeństwie i trzeba znaleźć złoty środek
-
Ja brałam ślub jak miałam 22 lata, chcieliśmy wcześniej, ale studiowałam i chciałam żeby ślub był przed ostatnim semestrem żebym jak najwięcej mogła pracowac (żeby uniknąć komentarzy, że jestem na utrzymaniu męża). Oczywiście teściowa i tak wszystkim mówiła, że tylko dorabiam a ja goniłam na ponad 3/4 etatu (i tak zarabiałam więcej niż mąż na etacie) i studiowałam dziennie No i broniłam inżyniera. W międzyczasie remont i wiele innych.. Też wszyscy mi mówili, że jestem nienormalna, że taka młoda a już rodzinę zakładam płacę sama rachunki i się utrzymuje. Prawda jest taka, że dość się wyszalałam zanim poznałam męża. Przy nim dopiero się uspokoiłam. Zawsze chciałam szybko założyć rodzinę żeby tak jak moi rodzice teraz są ledwo po 40 i szaleją prawie co weekend a dzieci już mają prawo jazdy to ich wożą
są momenty, że myślę "na co Ci to było, inni zwiedzaja, szaleją, a Ty mieszkasz z teściową z ktorą się nie trawicie i ładujesz tylko kasę w ten dom na okraglo i martwisz się jak wytrzymać do następnej wypłaty" ale jak patrze właśnie na rówieśników, którzy za 10 lat dalej będą budzić się sami, a ja z mężem dziećmi i zwierzakami na swoim wyremontowanym piętrze to niczego nie żałuję.
-
KochamSłońce wrote:U mnie na poczatku bylo ciezko, zamieszkalam u meza, w obcym domu, wsrod ludzi ktorych widywalam od swieta, czyli wlasciwwie obcych. Nie pracowalam, ledwo co skonczylam szkole i wybralam studia. Ciaza to bylo ogromne zaskoczenie ale obojgu nam nigdy nie przyszla na mysl aborcja. Takie mamy zasady. Na poczatku bylo trudno. Ale teraz wiem ze bylo warto, czekamy na trzecie dziecko, mamy dom i stabilna sytuacje finansowa. Jak sie chce to wszytsko mozna poukladac
Nie twierdzę, że brak warunków to powód do aborcji.
Ja po prostu nie mogłabym sobie pozwolić na planowanie dziecka w młodym wieku - fajnie, że mogłaś zamieszkać u męża, tak naprawdę mieszkanie, czy dom, miejsce gdzie można żyć to absolutna podstawa. Na utrzymanie da się łatwo zarobić pieniądze.
Najgorzej jak nie ma się własnego mieszkania, a u rodziców nie ma warunków, żeby żyć. I wtedy pojawia się on.. KREDYT, który będzie zżerał dochody jednego z partnerów przez kolejne 20-30 lat. To jest masakra.
Ja w wieku 23 lat niestety nie miałam mieszkania, ani osoby, u której mogłabym zamieszkać, no chyba, że mieszkalibyśmy z jednymi lub drugimi rodzicami w jednym pokojuMyślę, że wielu młodych ludzi tak ma, niestety, wielu moich znajomych zdecydowałoby się na dzieci już dawno temu, ale właśnie.. brak mieszkania, małe dochody i niestety jest problem.
-
Leira wrote:Nie twierdzę, że brak warunków to powód do aborcji.
Ja po prostu nie mogłabym sobie pozwolić na planowanie dziecka w młodym wieku - fajnie, że mogłaś zamieszkać u męża, tak naprawdę mieszkanie, czy dom, miejsce gdzie można żyć to absolutna podstawa. Na utrzymanie da się łatwo zarobić pieniądze.
Najgorzej jak nie ma się własnego mieszkania, a u rodziców nie ma warunków, żeby żyć. I wtedy pojawia się on.. KREDYT, który będzie zżerał dochody jednego z partnerów przez kolejne 20-30 lat. To jest masakra.
Ja w wieku 23 lat niestety nie miałam mieszkania, ani osoby, u której mogłabym zamieszkać, no chyba, że mieszkalibyśmy z jednymi lub drugimi rodzicami w jednym pokojuMyślę, że wielu młodych ludzi tak ma, niestety, wielu moich znajomych zdecydowałoby się na dzieci już dawno temu, ale właśnie.. brak mieszkania, małe dochody i niestety jest problem.
Ale ostatnio glosny byl przypadek "gwiazdy", ktora zabila dziecko bo miala "za male" mieszkanie. Stawiana byla doslownie za wzor. I to tak tylko nawiasem mowiac. Do czego zmierza ten swiat, czasami sobie mysle... A z mieszkaniem masz racje, to jest podstawa. Mialam wielkie szczescie i mam tego swiadomosc
lilek lubi tę wiadomość
-
lilek wrote:Z innej beczki - wiecie coś na temat stosowania kropli do nosa, konkretnie z ksylometazoliną? Męczy mnie katar okrutnie, że nie mogę oddychać i muszę się czymś salwować, a tylko to działa
lilek lubi tę wiadomość