Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
No i do odrobiny bałaganu tez można przywyknąć. Lepiej wypić spokojnie kawę Mamy znajomych którzy byli bardzo pedantyczni. Wybudowali wielki i ekskluzywny dom, wszędzie białe skórzane kanapy i codziennie go sprzątali i ścierali kurze żeby wszystko „błyszczało”. Potem urodziły im się bliźniaki i nad ranem przewracali się na pampersach idąc do łazienki. Żyją do tej pory. Skórzane kanapy pokryły się rysunkami dzieci a teraz urodziło im się trzecie i mówią, że przy jednym to jest wypoczynek
-
pingui tak wlasnie jest, ja przed urodzeniem dziecka tez mialam zawsze wysprzatany dom, poscierane kurze a teraz mam troche ogarniete, codzienne tylko sprzatam podloge tam gdzie maly najwiecej czasu spedza. I tak jak piszesz, jak mam czas bo maly spi to wole sobie odpoczac, wypic herbate niz latac i sprzatac
AgaSY lubi tę wiadomość
-
Ha to ja nigdy pedantyczna nie byłam i tak mi zostało... Ale widzę jak rodzice-pedanci się zżymają z nową rzeczywistością. To naprawdę może złamać człowieka, jak się całe życie latało ze szmatą i czerpie się zadowolenie gdy dom jest na błysk. A z dzieckiem się nie da. Moja bliska kumpelka ma bliźniaki i chłopaczka, niestety widać że ją wręcz boli że nie ma chałupy zrobionej na glanc, nie czeka obiad z dwóch dań i ciasto. Perfekcjoniści mają gorzej :[
-
Mówcie mi więcej... ka mam męża pedanta i w lipcu przeprowadziliśmy się do nowiusieńkiego mieszkania całego urządzonego przez nas. Mąż mi zabrania o ściany się opierać bo pobrudze. O tyle dobrze ze to on sprząta i to lubi choć czasem jest małe awanti ze zostawiam za sobą bałagan ale tak było i przed dzieckiem. Zobaczymy jak długo starczy mu cierpliwości żeby codziennie sprzątać na błysk
Szaron lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyU nas kaszki na gesto są codziennie na śniadanie (owsianka) i kolację (gryczana) z 2 łyżeczkami owoców i problemów z zaparciami nie ma młoda odmawia w dzień mleka, za to w kaszce chętnie zjada. Od wczoraj nie chce jeść obiadów a tak ładnie wcinała warzywa od początku. Teraz najchętniej by się żywiła owocami i skórkami chleba (taki jej nowy przysmak, rarytas wręcz :p). Więc z obiadem bujamy się pół godziny i zjedzona jest max połowa
Też mam bajzel w domu, chodzę w piżamie lub dresie, obiad mam gotowy rzadko i trudno telewizja również czasami ratuje mi życie, bo mogę przynajmniej iść się wysikać nie łamcie się, pewnie większość ludzi tak ma tylko się nie przyznają
Lęku separacyjnego nie zauważyłam, przechodzilismy to gdy miała jakieś 3-4mc, teraz na szczęście jest póki co ok i z dziadkami może zostać. Zresztą oni mają psa i młoda na psa może godzinami patrzeć, wyrywać mu futro i dawać się lizać.Mam wrażenie, że z całej rodziny to psa lubi najbardziej tym, które przechodzą lęk separacyjny to szczerze współczuję bo mieliśmy tak 3-4 tyg i to była masakra, nawet idąc w gości do dziadków pół godziny ryk a później tylko u mnie na rękach.mam nadzieję że już ten dziwny stan nie wróci
-
Leon nie spał dziś 5h . Wieczorem zasnął na cycu, co mu się daaawno nie zdażyło. Po odłożeniu do łóżeczka ledwo zdążyłam śpiworek zapiac i już dziecka nie było . Ciekawe ile pośpi...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 stycznia 2018, 20:03
Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
Och. Ja jestem typem pedanta. Wkurza mnie dosłownie malutki pyłek w pomieszczeniu, ale... Walczę ze sobą! Szczerze to wolę posiedzieć niż posprzątać ale jak już sie wezmę za sprzątanie to ma być na błysk. Przy zwierzętach trochę mi przeszło bo co posprzątać to i tak zaraz a to sierść a to karma się rozsypie. Jakbym miała sprzątać co chwila to chyba bym się załamała. Ale są dwa miejsca gdzie muszę mieć totalnie czysto: kuchnia i łazienka. No i łóżko, ale moje 3 zwierzaki nic sobie z tego nie robią.
-
No pedantką to ja nie jestem, ale muszę mieć otoczenie w miarę ogarnięte, tzn.wytarte blaty w kuchni, czystą podłogę, czysto w łazience. Na nieszczęście mamy ciemne podłogi i każdy francowaty okruszek jest widoczny. Strasznie mnie to wkurza, bo przy trójce dzieci ciągle latam z odkurzaczem ręcznym. Dzieciaki też odkurzają, dla zabawy.
Raz na kwartał wyciągam stówkę czy półtora i proszę panią do sprzątania, wtedy okna, płytki w łazience i wszelkie "grubsze" sprawy.
U nas też lęk separacyjny na całego. Może być super zabawa z tatą, dziadkiem, babcią, ale jak mnie zobaczy to jest koniec, płacz i nie spuszcza ze mnie wzroku. To się nasila popołudniami i wieczorem, kiedy jest bardziej zmęczona.
Odebrałam dzisiaj swoje pierwsze zamówienie z "lokalnego rolnika" i fajnie to wygląda! Wszystko świeże, jajka w całości
-
I szczerze mówiąc łatwiej ogarnąć mi niemowlaka i młodszego synka, kiedy starszy jest w przedszkolu. Nawet jak siedzę w domu zarzucam mini-makijaż, wkładam mini-kolczyki i od razu lepiej się czuję ;)Przy maluchach prędzej ugotuję jakąś zupę czy ogarnę mieszkanie, porozwieszam pranie, natomiast jak starszak wraca z przedszkola zaczyna się kongo. Chłopcy strasznie się tłuką i baaardzo rzadko zdarza się im razem w miarę spokojnie pobawić. Gonią sie po domu, wrzeszczą, jeden drugiemu przyleje i zaraz jest płacz. Oszaleć można. Bardzo pomaga mi teściowa, praktycznie przychodzi codziennie w porze około-obiadowej, sama bym chyba nie dała rady tego ogarnąć, a mąż w pracy od 9 do ok.19tej. Tak czy siak, czas kiedy dzieci są małe to najpiękniejsze lata w życiu i wiem, że kiedyś z nostalgią będę wspominać nieprzespane noce i te wstrętne okruszki na podłodze;)
Rusałka06 lubi tę wiadomość
-
Ja nie muszę mieć idealnego porządku, ale podłoga musi być czysta. Chodzę boso i nie cierpię jak coś mi się klei na stopach. U nas podłóg trochę jest, a czasu nigdy za dużo wiec kupiliśmy kiedyś iRobot Roomba żeby nas wyręczał. Niestety się zawieszał, zamykał sobie drzwi i sprzątał w kółko jedno pomieszczenie. W zeszłym roku wyczailam odkurzacz Xiaomi Roborock i to był strzał w 10. Naprawdę polecam. To był mój najlepszy zakup w zeszłym roku Puszczam go na dole jak idziemy spać. Włącza się z aplikacji przez telefon. Rano puszczam go na górze. Jak się rozładuje sam wraca do stacji dokującej i potem kontynuuje sprzątanie. To połączenie odkurzacza i mopa wiec podłogi wyczyszczone. Trzeba tylko wyjąc śmieci i wylać wodę.
-
Ja od pierwszych tyg zycia synka jak juz troszke sie siebie nauczylismy wprowadzilam zasade ze po cycu i porannym przytulanku mama idzie do lazienki a synus zajmuje sie chwile soba w lozeczku. Wychodze z zalozenia ze podstawowy makijaz, wlosy i w miare ludzkie ciuchy to niezbedne minimum zeby sie nie czuc jak sluzba ze wlasnym domu. Zwlaszcza ze czesto do poludnia ktos przyjezdza, a to kurier a to poczta. Poza tym jak rani jestem wymyta i uczesana to latwiej potem np.po drzemce malucha ubrac go i spontanicznie gdzies wyskoczyc chocby do sklepu. Jesli chodzi o czas dla siebie to neistety jestem z tych co nie potrafia siedziec i odpoczywac wiec z mlodym na rekach lub kiedy spi sprzatam, ukladam ciuchy, prasuje lub gotuje. Nie lubie bezruchu chociaz coraz czesciej widze ze wychodzi mi to na zle. Jestem padnieta a maz przyzwyczail sie ze wszystko jest zrobione i niekoniecznie to docenia:( w ogole ostatnio pogorszyly nam sie relacje. W nocy ciezko mi wstac i podniesc malego bo po ciazy nasilily mi sie objawy choroby (jestem pod opieka poradni specjalistycznej reumatologicznej). Maz czesciej musi wstawac i zaczyna miec o, toczy pretnesje. Totalny brak zrozumienia... A slyszalam ze dopiero przy drugim dziecku zaczyna sie powazny kryzys w malzenstwie:(
-
Oj doskonale Was rozumiem - ja miałam przez pierwszy kwartał życia Małego jazdę hormonalną w głowie pt. wicie gniazda, bezpieczeństwo, wszystko musi być pod ręką, załatwione, kupione, zaplanowane, ogarnięte, względnie czyste, zapasy zrobione jak na wojnę, a ja wykąpana, podmalowana i od świtu gotowa na starcie ze światem. Jakby od tego zależało nasze życie, bo brak zapasu papieru toaletowego (!) w łazience powodował moje niepokoje i smutek Teraz się z tego śmieję, ale serio to były fundamenty mojego poczucia bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia.
No i mąż się przyzwyczaił. Zresztą kto by się nie przyzwyczaił do dobrego, że ma poprane, popłacone rachunki, zakupy zrobione, chałupa jakoś ogarnięta, a i często obiad zrobiony? Przychodził do domu i co najwyżej miał się pobawić z Małym i go wykąpać. Aż padłam z wyczerpania, wkurzenia, że on nic nie robi, a ja nawet nie artykułowałam, ze może on tez by coś zrobił w domu. Przeraził się trochę moim wybuchem, przyznał mi rację (a to rzadkość z jego strony) i ja szlochając i chlipiąc zrobiłam listę co jest do zrobienia w domu i co miałby zrobić on. Poza tym NAPRAWDĘ wtedy tego potrzebowałam żeby poczuć jakąkolwiek stabilność w tym oceanie nowego macierzyństwa i hormonów.
Po krótkiej poprawie skończyło się na tym że wyrzuca śmieci i ogarnia kuchnię rano z myciem garów włącznie Niezbyt wiele, ale ok... No i świtem wstaje do Małego jak trzeba, a ja śpię do 8.00. Jakoś to załatwiliśmy, ale kryzys był. -
A u nas było całkiem odwrotnie. Na początku w 100% poswiecilam się Leonowi. Mąż sprzątal, gotowal, zmywal, robił zakupy. Teraz jest całkiem inaczej, dużo więcej sama ogarniam. Mąż tylko rano wyrzuca śmieci, po pracy robi zakupy, a wieczorem gdy ja karmie i usypiam Leona on robi kolacje i śniadanie do pracy . Ja sprzątam, zmywam, robię obiad, pranie itd. Generalnie to się dzielimy obowiązkami . Obeszło się u nas bez żadnego kryzysu. Chociaż ja sobie długo wyrzucalam, że nie sprawdzam się jako żona, jako mama kiepsko. Ale potem się ogarnęłam . Do teraz, kiedy noce jeszcze bardziej nam się pogorszyły i nie mam nawet siły skoczyć z okna .
Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 stycznia 2018, 17:36
Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
U mnie dom zazwyczaj ogarniałam ja. Dopóki nie zaczęłam studiów w weekendy i pracy jednocześnie. Musieliśmy się wymieniać weekendem. Raz sprząta łam i gotowałam ja raz on. Mówię o takich generalnych porzadkach. Później w ciąży nie mogłam robić nic oprócz istnienia... A że z natury jestem wiercidupa to musiałam coś poogarniac. Ogarniałam ile mogłam a resztę robił mąż. On odkurzał,mył podłogi, zmywał,nawet okna mył. No ale wiedział że musi bo ja nie mogę. Trochę się wkurzał że ja sobie siedzę i ewentualnie obiad zrobię (nauczyłam się wtedy robić obiady przy których narobić się nie narobie, jednogarnkowe albo w piekarniku) no ale był wyrozumiały. Teraz właściwie ja robię np. Pokój on kuchnie itd. On odkurza ja mylę podłogę a w międzyczasie oboje zmianowo zajmujemy się młodym więc jest w miarę spoko.
-
U nas obeszło się bez kryzysu w czasie, kiedy pojawiło się pierwsze dziecko, natomiast przez moment było kiepsko, kiedy wrociłam do pracy. Synek miał niewiele ponad rok, do tego obowiązki domowe i praca w najprzeróżniejszych godzinach, czasem rowiez w weekendy plus wyjazdy. Byłam tak zmordowana, za jak juz wieczorem synek spał, nie miałam sił i chęci, by do własnego męża gębę otworzyć. Źle to wspominam, ale po kilku miesiącach złapaliśmy rytm i jakoś poszło. Mój mąż jest z tych, co to dwie lewe rączki mają, w życiu obiadu nie ugotował, ale dzieciaki ogarnia, śniadania i kolacje im zrobi, wykąpie, położy spać itp. Posprząta, jak mu palcem pokaże co trzeba zrobić. Nigdy się nie kłócimy o pierdoły, wszystkie dzieci urodziłam po 30-stce, on jest jeszcze 7 lat starszy, więc ominął nas etap wspólnego "dorabiania się". Teraz też jest ok, choć przy trójce takich maluchów często nie ma chwili, zeby spokojnie pogadać, a sms-y, jakie do siebie piszemy to najczęściej lista zakupów
Szaron, Adry lubią tę wiadomość
-
Adry, koniecznie odwiedź drogerię i popraw samopoczucie Nie masz to jak zakupy! Lubię tak sobie czasem prezent zrobić, dla higieny psychicznej Wczoraj zamówiłam dla siebie dwa balsamy do ciała i dwa do stóp/rąk, mam teraz fazę na naturalne kosmetyki. Od razu lepiej!
Szaron, Adry lubią tę wiadomość
-
Uojezu to my z mężem się znamy 17 lat (był ze mną na studniówce potem mieliśmy przerwy, ale finalnie - przeznaczenie, skończyliśmy razem), po ślubie 4 lata. Można też powiedzieć że się znamy jak łyse konie, poniekąd razem dorastaliśmy i trochę się wzajemnie kształtowaliśmy... Hmm chyba troszkę "wychowałam" sobie męża
Kłótni w codzienności brak raczej, jak już to właśnie o pierdoły, bo wszystko co ważne mamy między sobą poukładane. Ostatnią dużą kłótnią to było moje przemęczenie po-noworodkowe i przez mój hormonalny perfekcjonizm. Ale jak wspominam że na samym początku nie zostawił mnie jako głównodowodzącej z noworodkiem, nie przesypiał nocy częściej niż ja, dbał, jeździł po obiady i był wyczulony na moje stany emocjonalne to szczerze go podziwiam i jestem wdzięczna Nie każdy facet jednak się zdobywa na takie podejście, bo najczęściej to jednak matka ma wiedzieć co i jak, robić z dzieckiem większość czynności, a ojciec co najwyżej "pomaga".
Adry idź kup kredkę do oczu i się pomaluj Po domu i do dziecka też można się nieco podmalować - jeśli się lubi oczywiście, włożyć kolczyki, coś na szyję, włos ogarnąć. Poprawa samopoczucia gwarantowana. Ja mam frajdę że nawet na ten codzienny spacer w wietrze, deszczu, kałużach i styczniowym badziewiu jakoś tam się ubiorę, mam kurtę co mi się podoba, wymarzoną torebkę wyszperaną na wyprzedaży i nie czuję się jak ostatnia ofiara losu. BTW - polecam jakieś odjazdowe kalosze, kolorowe ciuchy i czapki, to też poprawia humor Online można zamówić i w razie co: odesłać jeśli nie pasuje.Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 stycznia 2018, 23:21
Adry lubi tę wiadomość
-
Andry jeśli sprawi Ci to przyjemność to idź i kupuj! ja makijaż od ciąży mam pozostawiony tylko na specjalne okazje, bo stan mojej cery uległ totalnemu rozpadowi i przechodzę chyba fazę dorastania. Jako nastolatka zero problemów z cerą a teraz miałam totalny wysyp po każdym makijażu. Ale skończyłam całkiem odciągnąć mleko i od niedzieli biorę się za antybiotyk od dermatolog. Włosy też ogarniam tak porządnie tylko na wyjście a takto idealnie ułożony kok bo młody za bardzo lubi ciągnąć moje włosy... A mam je długie do tyłka więc szanuje żeby nie powyrywał. Zresztą. Chyba mi nawet wygodniej w koku. Ogólnie po domu chodzę jak po domu a na wyjście oko pomaluje, trochę poukrywam krostek, założę inne ciuchy i lecę :p ja jestem typem co lubi jak mu wygodnie, a że wygodnie mi mieć legginsy i starą koszulkę, bo z moim szczęściem w domu się czymś tak ubrudze że później sprać nie idzie to tak chodzę ale właśnie. Najważniejsze to czuć się dobrze. Mnie wkurza tylko gadanie mojej babci odnośnie mojej figury... Ciągle słyszę że strasznie w ciąży przytyłam, że chyba nic nie schudłam. Mogłabym się wziąć za siebie. Ech... A ja się kurcze czuje dobrze. Fakt że chce zrzucić jeszcze parę kilo ale to moja sprawa a nie jej. Przyjdzie wiosna, długie spacery, bo teraz to nie to samo, to i schudne.moj organizm tak działa. Zimą wagi nie ruszę chociażbym siódme poty wyciskała. Przychodzi wiosna, lato i waga leci w dół, później znowu zima i podbija kilka kilo. Dziwne ale jakoś tak to u mnie działa.
Adry lubi tę wiadomość
-
My jesteśmy 14 lat po ślubie a poznaliśmy się ... uwaga na szkoleniu BHP
Mój mąż chyba już wszystko w domu robił poza praniem (nie umie nawet obsłużyć pralki) i karmieniem piersią Inna sprawa co w domu robi Jeśli jest to wynosi śmieci, czasem gotuje, czasem prasuje, kosi trawę, całkowicie zajmuje się samochodami (nawet często szyby mi myje o przeglądach, sprzątaniu zawsze pamięta) pomaga dzieciom w lekcjach jeśli tego potrzebują i najczęściej jeździ z dziećmi na zakupy dla nich. Wolą prosić tatę bo na więcej daje się naciągnąć
Poza urlopem macierzyńskim, zawsze oboje pracowaliśmy i dyżurowaliśmy, więc układaliśmy grafik kto, kiedy jest w domu z dziećmi i zajmuje się wszystkim stad wiele umie zrobić. Dla mnie podstawa zrozumienia i unikania konfliktów to rozmawianie, rozmawianie i jeszcze raz rozmawianie ze sobą. Najwiecej nieporozumień bierze się z niewypowiedzianych oczekiwań. Wiadomo że po latach znamy się lepiej i wiemy czego oczekiwać, ale nadal mamy zasadę, że jeśli jedna strona czegoś chce to poprostu to mówi. Czasem różnimy się w kwestiach wychowania dzieci, bo pochodzimy z dwóch zupełnie odmiennych rodzin, ale staramy się dojść do kompromisu.
Czy mieliśmy kryzys? Takiego żeby myśleć o rozstaniu nie. Ale czasem się posprzeczalismy, a w zasadzie to ja bardziej strzępię język, mój mąż spokojnie wysłucha a potem pyta: „ale dlaczego się tak denerwujesz?”. Czasem mnie to wkurza, że on tak na chłodno do wszystkiego podchodzi Zawsze mówił dzieciom, że podniesionym tonem w domu należy mówić tylko w razie pożaru wszystko inne powinno się odbywać na spokojnie Wiec to mój mąż jest takim buforem w domu, zwłaszcza że mamy nastoletnią córkę ze wszystkimi atrybutami tego wieku.Adry, Szaron lubią tę wiadomość