Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Hehe dziewczyny a ja myślałam że dużo pracuję
W porównaniu z Wami chyba aż tak mocno się w pracy nie zatraciłam. Ok urlopu skumulowalo mi się z kilku lat, w trakcie dnia pracowałam na 150% normy ale jednak dbałam o to żeby wychodzić w miarę o czasie i mieć czas dla siebie i męża czasami siedziałam wieczorami, rzadziej w weekendy.
Ale też stwierdziliśmy że ok fajnie jest regularnie przeskakiwać w górę po drabinie kariery ale... Ten czas, który przecieka przez palce. Każdy dzień ten sam. Poczucie że jest super czuć się docenionym, ale jednak na koniec dnia każdy idzie w swoją stronę. Że człowiek zostanie przepuszczony przez wyzymarke, jak się zużyje to się go bez żalu wymieni. Super jest wyjechać na drugi koniec świata ale ile tych wyjazdów jest w ciągu roku? Urlopu mało, a nawet jeśli na tyle to często nie można sobie na niego pozwolić.
Widzę że proces dochodzenia do decyzji podobny
Tak abstrakcyjnie też chciałabym trójkę, ale jak będzie się na to zdecydowac... Będąc zupełnie samemu z mężem... Nasze dziecko również należy do tych wymagających, na koniec dnia nieraz chce mi się już płakać że zmęczenia, znużenia, wiedząc że kolejny dzień będzie taki sam.
A jednak ten uśmiech (trywialne zdanie które mnie zawsze irytowało...)...
Ostatnio kąpaliśmy Małą, nachylając się we dwójkę nad wanną patrząc na tę rozpromienioną twarzyczkę, błyszczące oczka, całe 2 zęby na wierzchu, obserwując rączkę radośnie pluskajacą o wodę stwierdzilam że to chyba właśnie jest szczęście...AgaSY, .kropka. lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyAle wywołałam dyskusję
Ja doszłam do wniosku, że nie opłaca mi się wracać do pracy na kilka mc (tyle to mi zajmie wgryzienie się w zmiany, które zaszły, więc nic to do mojej kariery nie wniesie ) poza tym musiałabym roczniaka dać do żłobka a im bliżej pierwszych urodzin tym bardziej mi się to nie podoba zobaczymy jak to będzie, ale myślę, że jakoś to ogarniemy, tylko jeszcze nie wiem jakzimowa stokrotka lubi tę wiadomość
-
Kropka ogarniesz! ja też się zastanawiam co robiliśmy z czasem zanim pojawił się Jasiek. Teraz mam wrażenie że czasu mam trochę mniej ale za to jest dobrze spędzony. Wcześniej nawet jak szłam na 6 godzin do pracy to dojazd zajmował mi 1.5 godziny potem jeszcze trzeba było zrobić coś w domu. Później nauczyć się na egzaminy i czas uciekał. Powiem wam że nie wiem też co robiłam z pieniędzmi bo zawsze wszystkie rozpuszczalny się na bardzo ważne rzeczy a tu nagle jest młody i jakoś nie odczuwam żeby było mniej.
.kropka., Rusałka06 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyJa to mam odwrotne wrażenie, mam teraz tyyyle czasu. Wiadomo, nie poczytam książki ale nic mnie nie goni, cały dzień zabawa, spacer... jak nie zrobię obiadu to trudno, jak nie odkurzę to się świat nie zawali. Dawno nie miałam tyle czasu. W pracy 8h leciało nie wiadomo kiedy + 1h na dojazdy, w domu o 17 I nic z tego dnia nie było. Teraz czas płynie inaczej i przyjemniej
pingui, Rusałka06, Szaron lubią tę wiadomość
-
Ja ostatnio rozmawiajac z mezem doszlam do wniosku ze naprawde nie wiem jak radza sobie kobiety ktore wracaja do pracy takiej na pelen etat gdzie musza byc w pelni dyspozycyjne I gotowe na nadgodziny. Ja na szczescie mam ten komfort ze nie pracuje od rana do nocy (choc kiedys tak bylo). Mam swoj gabinet I moge pracowac np.tylko po poludniu. Wiadomo ze wiaze sie to z mniejszymi zarobkami ale macie racje, dopiero jak pojawia sie dziecko to czlowiek dowiaduje sie co jest w zyciu najwazniejsze. Juz wiem ze poki synus jest maly to w zyciu nie zostawilabym go na caly dzien z kims innym tylko po to zeby pracowac na trzy etaty I wracac jak juz bedzie szykowac sie do spanka. Oczywiscie wiem ze zycie czasem decyduje za nas wiec tym bardziej doceniam to co mam:)
Dzieki Wam, podwojne mamusie I dyskusji ktora sie na forum wywiazala codziennie mysle o drugiej dzidzi I jak to najlepiej zorganizowac. Ja tez juz po 30stce wiec czas goni. -
Oj co do kasy to ja mam wręcz przeciwne wrażenie niż zimowa stokrotka - idzie intensywniej niż przed ciążą i dzieckiem (bo samo prowadzenie ciąży i badania poszło nam w tysiące). Może dlatego, że mam te klapki na oczach (ponoć właściwe wszystkim matkom pierwszych dzieci i jedynaków i jak coś trzeba dziecku kupić to kupię. Jak nie trzeba, ale jest takie fajne, słodkie i może się przydać - kupię. W Smyku i H&M nawet Wam nie powiem ile mam nastukane punktów w programach lojalnościowych, bo wstyd.
Także wiem na co wydaję, coraz częściej udaje mi się powstrzymać, ale też wszystko to co kupuję jest w użytku i nie zdarzyło się, żeby leżało odłogiem. No, na palcach jednej ręki policzę czego nie używaliśmy regularnie - otulacz, mój pas poporodowy, papucie dla niemowlaka (po co, skarpetki lepsze...).
Na pewno na ten lekki ścisk finansowy przekłada się też fakt bycia na zasiłku, bez wszelakich premii, bonusów, nagród rocznych, itd. Widzę tą różnicę dość boleśnie choćby w picie za 2017, a i tak pracowałam do końca kwietnia -
Szaron. Ja różnice w PITcie też widzę dość bolesną dla mnie. Powiem Ci że ja chyba mniej pieniędzy wydaje na siebie. Zawsze była mi niezbędna kolejna para spodni czy butów (no przecież tego nigdy za wiele) a teraz wolę kupić coś synowi (np. 3 kombinezony i wszystkie były użyte! ) ale np. Nie kupuje mu dużo zabawek. Ma już ich i tak sporo że wolę raz na jakiś czas kupić mu coś droższego i fajniejszego chociaż w sklepie dziecięcym najchętniej kupiłabym wszystko! Ale się powstrzymuje (no dobra mąż ogranicza moje zapędy). Poza tym bardzo poluje na wszelkie wyprzedaże. Ubranka kupuje głównie w pepco bo mam najbliżej. Albo przy okazji zakupów w Tesco te F&F. Powiem wam że nic mi się jeszcze z nich nie zniszczyło więc trzymam dla następnego brzdąca. Nie lubię zamawiać ubrań przez internet bo lubię je dotykać. Wiedzieć z jakiego są materiału i jak wyglądają realnie więc nie ponosi mnie szał internetowych zakupów. A takto przez internet zamawiam wszystko inne: krzesełko, Bujak, wózek... Wszystko internetowo. Nawet kiedyś pieluchy zamawiałam bo było taniej. Teraz rossman daje takie promocje że tylko on mnie przekonuje. Haha . No I gotowanie dla młodego wychodzi mi zdecydowanie taniej i zdrowiej i chyba lepiej niz jak kupowałam mu słoiczki, a na to też szła kasa. Oj szła...
Szaron lubi tę wiadomość
-
zimowa stokrotka wrote:Szaron. Ja różnice w PITcie też widzę dość bolesną dla mnie. Powiem Ci że ja chyba mniej pieniędzy wydaje na siebie. Zawsze była mi niezbędna kolejna para spodni czy butów (no przecież tego nigdy za wiele) a teraz wolę kupić coś synowi (np. 3 kombinezony i wszystkie były użyte! ) ale np. Nie kupuje mu dużo zabawek. Ma już ich i tak sporo że wolę raz na jakiś czas kupić mu coś droższego i fajniejszego chociaż w sklepie dziecięcym najchętniej kupiłabym wszystko! Ale się powstrzymuje (no dobra mąż ogranicza moje zapędy). Poza tym bardzo poluje na wszelkie wyprzedaże. Ubranka kupuje głównie w pepco bo mam najbliżej. Albo przy okazji zakupów w Tesco te F&F. Powiem wam że nic mi się jeszcze z nich nie zniszczyło więc trzymam dla następnego brzdąca. Nie lubię zamawiać ubrań przez internet bo lubię je dotykać. Wiedzieć z jakiego są materiału i jak wyglądają realnie więc nie ponosi mnie szał internetowych zakupów. A takto przez internet zamawiam wszystko inne: krzesełko, Bujak, wózek... Wszystko internetowo. Nawet kiedyś pieluchy zamawiałam bo było taniej. Teraz rossman daje takie promocje że tylko on mnie przekonuje. Haha . No I gotowanie dla młodego wychodzi mi zdecydowanie taniej i zdrowiej i chyba lepiej niz jak kupowałam mu słoiczki, a na to też szła kasa. Oj szła...
Też słoiczków nie kupuję (poza tubkami owocowymi, bo w zimie za diabła taniej nie skomponuję mu podobnego musu), zamawiam duże rzeczy przez internet, pieluchy w hurcie niemal , poluję na wyprzedaże. No ale kupuję zabawki, bo kurcze widzę jak potrzebuje czegoś bardziej skomplikowanego niż szeleszczący uszami słonik - przekłada koraliki przez druty, wie gdzie co nacisnąć by coś się stało, także tu przyznam że może przesadzam w zakupach, bo widzę że potem go te bardziej złożone zabawki jarają na długie godziny.
Pepco uwielbiam na codzienne, tanie bodziaki czy pajace. No i muszę przyznać że na siebie trochę wydaję, bo bez kiecki raz na jakiś czas czułabym że czeznę i wtapiam się w podłogę z kołtunem na głowie Mniej wydaję niż jak pracowałam, logiczne, no ale raz na miesiąc jakiś ciuch (ale sieciówkowy i raczej tani) sobie kupuję, bo w domu też czasem chcę wyskoczyć z dresu z kolanami wypchanymi do ziemizimowa stokrotka lubi tę wiadomość
-
Dziewczyny a możecie polecić zabawki jakie się u Was sprawdzają?
Wiadomo, każde dziecko inne, ale jak czytam ze jakaś zabawka zajmuje dziecko "na długie godziny" to autentycznie pobieglabym po taką choćby w tej chwili.
Jeszcze na taką nie trafiłam więc nie wiem czy to kwestia moich marnych wyborów czy nadaktywnego dzieckazimowa stokrotka lubi tę wiadomość
-
U mnie kwestia nadaktywnego dziecka więc ja Ci nie polecę. Przez chwilę hitem był piesek Bebo i osmiorniczka-klawisze z Pepco. Później kule i walce do raczkowania. Mimo że wymieniam mu zabawki to w chwili obecnej najbardziej fascynują go książki, ale przedmiotów codziennego użytku nic mu nie zastąpi. Najbardziej lubi bawić się łyżką, kapciem, kocem. do normalnych zabawek podchodzi na chwilę. Włączy, popatrzy, podotyka I już go nie ma.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 lutego 2018, 12:57
delilah11 lubi tę wiadomość
-
Delilah u nas się sprawdziło coś, co ma Fisher Price i nazywa się garnuszek-coś tam, my mamy w tym stylu plastikowy domek, ktory ma dziury w dachu w kształcie klocków które trzeba wrzucić do środka, na ściankach ma rózne rolki, kółka i wajhy do obracania i łapania, drzwi otwierane, itd. Nie wiem co to za firma, bo odziedziczone. Lubi też co ma ikea, my to mamy dużo mniejsze: to są poskręcane druty z nawleczonymi różnymi drewnianymi klockami, które trzeba przez nie przewlec. Ostatni udany zakup to Dumela Pudełko-Uczydełko - tam jest mnóstwo przycisków, muzyczek, wyskakująca mysz spod klapki, wajh, drzwiczek, uchwytów, itd. Da się w okolicy 100zł na Allegro złapać.
Aha no i syn nie jest specjalnie mobilny, jest raczej rozkminiaczem niż poruszaczem Umie raczkować, czworakować, poruszać się siedząc, itd, ale nie specjalnie go to kręci. Jak już musi to się przemieszcza. Raczej woli rozkminiać właśnie wajhy, uchwyty, jak oderwać guzik, otworzyć puszkę, itp.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 lutego 2018, 13:06
delilah11, zimowa stokrotka lubią tę wiadomość
-
Zimowa stokrotka u mnie to samo.
Im coś mniej przypomina zabawkę tym jest ciekawsze. Skubana że stosu zabawek potrafi powybierac to co zabawka nie jest i oczywiście to jest najbardziej interesujące. Robiliśmy test hehe. Ostatnio wyszłam dosłownie na chwilę do kuchni to przyłapałam ją na żuciu mojego kapcia O_o. Uwielbia rzucać wszystko i obserwować gdzie leci, w dobre dni idzie po to sama i rzuca dalej zostawić ją w pokoju jest ciężko bo jest płacz i idzie za mną (czołga się, a ostatnio już na czworaka).
Dziś w akcie desperacji posadziłam ją wśród garnków, okazały się szalenie ciekawe ponieważ kazdy z nich wydawal inny dźwięk po uderzeniu czy przesunięciu ręką.
Ostatnio mając już totalnie dość wzięłam ją do galerii ponieważ lubi się rozglądać na zakupach. W którymś że sklepów minęłam kobietę z dzieckiem mniej więcej w tym samym wieku które jechało w głębokim wózku (u mnie był dziki wściek, tylko spacerówka wchodzi w grę) i bawiło się smoczkiem. Przez dobrych kilka minut. I drugą, gdzie dziecku zsunęła na oczy czapka. Malec jechał spokojnie dalej... Moja rozdarlaby chyba tą czapkę, rozwaliła wózek, a wrzask by chyba wszystkich ludzi wypędził myślałam że się rozpłacze patrząc na te dzieci
Szaron właśnie się od rana przyglądam temu pudełku, pewnie w nie zainwestuję. Garnuszek FP mamy, nie budzi wielkiego zainteresowania chyba że razem wrzucamy te klocki. Niemniej jednak wielkie dzięki za opisyWiadomość wyedytowana przez autora: 27 lutego 2018, 13:41
-
U nas rownież im mniej coś przypomina zabawkę tym bardziej Małego interesuje. Mamy kilka zabawek interaktywnych typu pudełko, kula vtech, piesek fp, panel do łóżeczka, ale wszystko na chwilę. Jak schowam na kilka dni to dwie chwile Starszy syn wygrzebał ze swojej szafy furby’ego trochę już wyszkolonego to z nim trzecią chwilę posiedzi. Pantofle, deska do prasowania, garnki, sitka, pilot, telefon, żelazko to obiekty pożądania
Zabawek mamy już tak dużo, że niczego nie kupuję. Pakuję grzechotki, maty, kołyski i iddaję bratu, a on na drugi dzień robi dostawę po swoim synku. Ubranka kupuję sporadycznie jak coś mi się bardzo spodoba. Kupuję pieluchy, czasem słoiczki, wyciskanki. No i trudno policzyć jaki byłby budżet gdyby nie było dzieci ale Mały zużywa stosunkowo najmniej
W temacie pracy. Po powrocie zawsze czułam się źle opuszczając dom, ale z czasem i rodzic i dziecko się przyzwyczaja. Konieczność zostania po godzinach, czy wzięcia dyżuru budzi bunt w sercu, ale czasem nie ma innego wyjścia. -
O spinner, dzięki Faktycznie może być frajda
Co człowiek to inny temperament, u nas Alek miewa fazy na pokazanie charakterku i porykuje za mną, ale ogólnie jest zadowolony z życia i stoicki. Dużo się cieszy i uśmiecha, umie siąść czasem w kącie sam i się dłużej pobawić choćby tym pudełkiem, znajduje tam jakieś przyciski i pokrywki. Oczywiście zdjąć coś z półki czy rozwalić książki najlepiej, ale zabawki lubi też. Jak na razie nie zapowiada się na sportowca, raczej mózgowca Mąż troszkę postękuje, bo sam jest klasycznym przykładem ADHD, które od dzieciństwa miało motorek w tyłku i uprawiało każdy sport świata, za to ja byłam właśnie małym Buddą - w pełni zen, z pełnymi policzkami i niewzruszenie kartkując książeczki -
My też mamy raczej gmeracza rozkmniacza. I neresuja ja wszystkie kropeczki, wypustki, przyciski, nierówności. Porusza się na czworaka juz bardzo szybko i sprawnie ale nie czerpie przyjemości z poruszania się po mieszkaniu. Jedynie jAK chce zdobyć coś konkretnego to rusza z impetem. Tak to siedzi w miejscu i gmera paluszkami różne orzedmioty. Niestety zabawki średnio ja interesuja. Raczej kapcie, szczotka do włosów, szyszki itp. Po te przedmioty jest w stanie pokonać całe mieszkanie. Spróbuję kupić te zabawkę z Ikei o której pisze Szaron. Myślę że koraliki i drucuki są w stanie ją zająć na trochę . Zastanawiam się tylko czy ta zabawka nie jest niebezpieczna dla takiej małej istotki? Zuzka wszystko stara się podnieść , obrócić, uderzyć tym o ziemie a widzę ze to kawałek klocka. Nie chce żeby się uderzyła
-
Rusałka06 wrote:My też mamy raczej gmeracza rozkmniacza. I neresuja ja wszystkie kropeczki, wypustki, przyciski, nierówności. Porusza się na czworaka juz bardzo szybko i sprawnie ale nie czerpie przyjemości z poruszania się po mieszkaniu. Jedynie jAK chce zdobyć coś konkretnego to rusza z impetem. Tak to siedzi w miejscu i gmera paluszkami różne orzedmioty. Niestety zabawki średnio ja interesuja. Raczej kapcie, szczotka do włosów, szyszki itp. Po te przedmioty jest w stanie pokonać całe mieszkanie. Spróbuję kupić te zabawkę z Ikei o której pisze Szaron. Myślę że koraliki i drucuki są w stanie ją zająć na trochę . Zastanawiam się tylko czy ta zabawka nie jest niebezpieczna dla takiej małej istotki? Zuzka wszystko stara się podnieść , obrócić, uderzyć tym o ziemie a widzę ze to kawałek klocka. Nie chce żeby się uderzyła
Rusałka06 lubi tę wiadomość