Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Kurcze to ja tak dla odmiany mam takie mniemanie o cc teraz, że dla siebie widzę tylko cc - przepraszam za szczerość. Żadne sn, gdzie jest jedna wielka niewiadoma, ryzyko powikłań, czas, hardkor, ból. Może dlatego tak myślę, że po wywoływaniu, które było dość ostrym przedsmakiem porodu sn, cesarka była cudowną, błyskawiczną ulgą. No i jeśli będę rodzić drugie to będę mieć 35+, więc wątpię żeby lekarze mnie jakoś intensywnie namawiali na próbowanie vbac.
No i na porodówce się napatrzyłam na mamusie po sn, mamusie cc i szczerze to nie widziałam różnicy w tempie rekonwalescencji czy odczuwaniu bólu. Te pocięte na kroczu, te nad kroczem, boli pewnie tak samo... Obie metody mają plusy i minusy. Ważne żeby być otwartym na każdą opcję, jak będzie potrzeba.Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 czerwca 2018, 10:48
-
nick nieaktualnySzaron to chyba wszystko zależy od przypadku moja młoda urodziła się 21:50 a o 7 rano ja już sobie siedziałam normalnie, po turecku na łóżku. Nacięcie miałam symboliczne, bo tylko 2 szwy, poród poszedł ekspresowo, bo w 3h od zjawienia się na IP córka była już z nami, bólu jakoś nie pamiętam, podobno raz sobie krzyknęłam (ale 2 skurcze parte i było po porodzie). Właściwie to rano po porodzie mogłabym iść do domu, bo ten szpital mnie psychicznie dobił. Za to dziewczyna, która zjawiła się prawie równo ze mną na IP rodziła 12h, była tak porozrywana, że po 2 dniach nadal ledwo siedziała. Nastawiałam się na mega cierpienie, bóle i długi poród a tu takie miłe rozczarowanie teraz to trochę się obawiam czy dojdziemy na czas do szpitala
Szaron lubi tę wiadomość
-
Kropka wlasnie tak jak Twoj powinien wygladac kazdy porod ja niestety tez nie mialam takiego szczescia, rodzilam 11h i sama bez pomocy bym nie urodzila. Dlatego tez ze wzgledu na tamten porod i rozejscie spojenia ( juz jest ponad norme) bede miec teraz cesarke. Gdy zaczal sie porod nie bylam zestresowana ani nic, a wrecz caly czas bylam spokojna i opanowana jak nigdy (maz sie bardziej denerwowal ) a teraz juz sie boje na sama mysl o cc.
Szaron lubi tę wiadomość
-
Kropka. Właśnie miałam tak samo z Jaśkiem. Ja weszłam, wyszłam. Niby miałam 6 szwów na krocze, ale w ogóle ich nie czułam. Było świetnie. A widmo "O 7 rano zabieramy Panią na CC jak nic się nie ruszy" chyba tylko motywowało moje ciało do tego żeby jednak się ruszyło . Ja od razu po szyciu chciałam wstać i iść. Głupio się patrzyłam jak mi na wózek kazali siadać xd potem normalnie biegałam po oddziale, trochę po schodach szwy ciagnely ale szybko przeszło. A jak patrzyłam na te po cc. Tak mi ich szkoda było. Na przeciwbólowych, pozginane, no generalnie cierpialy. Chociaż po SN też sie takie znalazły co je wszystko bolało. Ja po prostu miałam dobry poród, na znieczuleniu, ale był dobry. Po prostu chciałabym znów taki jak ten
-
nick nieaktualnyMi położna po porodzie powiedziała, że drugi poród zwykle idzie zdecydowanie sprawniej, więc jeśli w przyszłości będę szykować się do rodzenia, to lecieć od razu do szpitala po pierwszych skurczach, bo w moim przypadku mogę urodzić w drodze... I chyba tego najbardziej się obawiam dobrze, że faceta zabrałam do pierwszego porodu, w razie czego wie mniej więcej co i jak i będzie w aucie odbierał hehe
myszka trzymam kciuki, żeby cesarka poszła sprawnie i żebyś szybko była na nogach i w pełni sił -
Kropka. Nawet mnie nie strasz bo jeśli u mnie zacznie się tym razem od skurczy a nie od wód jak ostatnio to urodze po drodze a jestem jedynym kierowcą w domu,wiec jeszcze wezwać taxi, oddelegowac młodego do babci, pojechać do szpitala. To ja wejdę w drzwi szpitala i chlup, dziecko na pokładzie
.kropka. lubi tę wiadomość
-
Dziewczyny drogie, witam Was wszystkie po długiej przerwie. Czytam Was niemal codziennie po nocach ale na pisanie nie mam już sił i czasu. Młody rządzi id rana do nocy i od nocy do rana. Strasznie się cieszę, że ciągle tu jesteście. Strasznie się cieszę z Waszych udanych wyjazdów wakacyjnych, z nowych brzuszków, z udanych przyjęć roczkowych. U nas poza ogólnym zmęczeniem i niewyspaniem podobnie jak u Was. Raz lepiej, raz gorzej ale Karol jest cudny i nawet jak jest gorzej to nie jest źle;) zmotywowalam się dzisiaj do napisania, bo Karol jutro zaczyna karierę w żłobku. Jestem z tego powodu chora dosłownie. Spłakałam się już dzisiaj jak bóbr. Nawet nie chce myśleć o jutrze. Trzymajcie za nas kciuki jutro. Za moje maciupeństwo,które wyrodna matka odda do więzienia. Aaaaaaaaaaa, boję sie.
Szaron, AgaSY lubią tę wiadomość
Marijanu -
Marijanu dobrze będzie Ja od połowy lipca oddaję moje maciupeństwo do żłobka i też się trochę dygam... ale myślę że Alkowi wyjdzie to na dobre, jak tylko widzi inne dzieci to leci jak w dym. Jest bardzo towarzyski i otwarty, także siedzenie z tą jedną jedyną matką w domu to może być zaraz niewystarczająco ciekawie. Wiecie, tak sobie tłumaczę
-
Hej dziewczyny, na watku jestem nowa choc poczytuje Was jeszcze jak maluch był w brzuszku. Mam pytanie odnosnie drzemek Waszych roczniakow: jedna czy dwie?
Syn od piatku jest w zlobku, najpierw 1,5h a teraz od poniedzialku 3h- adaptujemy sie. W zlobku jest jedna drzemka i jak narazie mamy ja w domu od godziny 11. Idzie nam to ciezko. Jak jest u Was z drzemkami?
Ps. Tez plakalam w piatek kiedy to poszedl pierwszy raz, i co? Syn swietnie sie tam czuje, bawi sie z dziecmi, je sniadanka.
A matka w domu z chusteczkami do nosa... -
U nas dwie drzemki. Jedna kolo 9 i trwa 1-1.5, druga kolo 14-15 i trwa zazwyczaj godzine. Spać chodzi między 20 a 21 a wstaje między 6-7.
Ja myślałam że dla mnie powrót do pracy będzie ciężki ale zupełnie nie był. Fakt ze mamy wspaniała nianie. Zuzia ja uwielbia, chętnie z nią zostaje a mi robi pięknie papa jak wychodzę. Natomiast jak wracam to cieszy się, śmieje w głos i piszczy z radości. To najwspanialszy widok na świecie
-
Żłobek prywatny, na miejski nie mielibyśmy szans. W Krakowie nawet koleżanka z bliźniakami i w sumie trójką dzieci nie dostała się, więc ekhm.
Co do drzemek to różnie, dziś była jedna (ok. półtorej godziny), czasem bywają dwie jeśli wstanie przed siódmą. Ale chodzi spać regularnie przed 20.00 więc z mężem oddychamy trochę z ulgą i mamy czas dla siebie.
Powiem Wam że się zdrowotnie trochę rozjechałam i nie wiem czy tarczyca mi się nie odzywa. Mam Hashimoto i niedoczynność, ostatnimi miesiącami olałam badania (zamiast lecieć na czczo na pobranie krwi w końcu lepiej się wyspać...) i od paru tygodni jestem dętka. Zmęczona, zniechęcona, byle pierdoła mnie umęczy do kwadratu. Myślałam że to trochę przez tuptające wszędzie dziecko, ale ostatnio złapałam paskudnego gronkowca i cała jestem w niegojących się ranach, na które żadne maści nic nie dają i chyba jednak skoczę po antybiotyk. Poza tym ogólnie marnie się na mnie goją głupie zadrapania czy zacięcia. Lekarz mi kazał "oddać dziecko" i odpocząć, jakby to było możliwe...
Jutro idę sobie zrobić komplet na tarczycę i morfologię, potem wizyta u endokrynologa i znów dermatologa. Meh -
Szaron badaj się badaj. Mi gronkowiec objawia się ropniami... Wszędzie... Na szczęście teraz mam spokój.
U nas drzemki zazwyczaj dwie. Jedna koło 11 do 12 druga 14/15-15/16 także tego.
Mi do prywatnego się oddać nie opłaca. Koszta między 1200-1500 zł... Dobrze że na razie siedzę w domu i tak sobie czekam na to miejsce w państwowym...
-
nick nieaktualnyU nas zwykle 2 drzemki 1,5 i 1h ale zdarzają się dni, gdy jest tylko jedna i wtedy od 16 jest hardkor, bo dziecko zmęczone, marudne i jęczące...
My dostaliśmy się do żłobka prywatnego, ale póki co zagadałam z panią dyrektor żeby wpisała nas na listę rezerwową, bo nie chcę żeby mi młoda znosiła do domu wszelkie choroby gdy będzie noworodek. Mam nadzieję, że uda się tak, że na wiosnę zwolni się miejsce i wtedy zacznie żłobkową karierę (jak się nie zwolni to trudno, wrzesień kolejnego roku dopiero).
Dziewczyny skąd wiecie, że te słabo gojące się rany i inne atrakcje to od gronkowca? Jako dziecko miałam wycinane migdałki i wtedy też mnie zarażono gronkowcem w szpitalu, ale jakoś nie dawał on tyle lat znaku. A teraz od jakiegoś czasu mam mega suche łokcie, szudram się ciągle aż porobiły się rany i za cholerę nie mogę się tego pozbyć, ciężko się goją i żadne smarowanie nie pomaga... Jak tak piszecie o gronkowcu to myślę, że może to jest to. Są na to jakieś badania? -
Kropka. Mi pobierali w szpitalu posiew z ropnia po oproznieniu, bo było to do tego stopnia że bez zabiegu w narkozie sie nie obyło. Po ustaleniu bakterii (gronkowiec złocisty) zrobili antybiogram. I jestem antybiotyko odporna (są jakieś 3 leki które działają). Mnie też zarazili jako dziecko przy wycięciu migdałami od tamtego czasu byłam po prostu nosicielem. On sobie był w gardle i nosie. Miałam dość długie infekcje, badania itd,ale przez większość życia żył sobie tylko tam. A jakieś 3 lata temu zaczął objawiać się wszędzie... Serio, ropnie na buzi, pod pachami, na pośladkach, wargi sromowe, piersi na czas ciąży z Jaśkiem się uspokoiło i teraz też. Ja to chyba się zainteresuje tą szczepionką, bo może to mi jakoś pomoże później... Także w sumie jedyna droga to wymaz z rany, żeby się dowiedzieć czy to to. A podstępne gowienko objawia się właśnie różnie. Infekcje, ciężko gorące się rany, ropnie, wrzody itd... Do wyboru do koloru.
.kropka. lubi tę wiadomość
-
Kropka jak poszłam do dermatologa to właściwie tylko rzuciła okiem i od razu powiedziała ze podręcznikowa infekcja gronkowcem, mam liszajce (właśnie ropnie z żółtymi strupami, które zaczynają się od pęcherzy) i że ostatnio ma wysyp ludzi z tym, że to cholernie zakaźne.
Także teraz mam rozsiane ropnie po całym ciele, wszędzie tam gdzie się drapałam z uczulenia. Smaruję się Fucidinem i łykam witaminę A, więc kolejne rany nie są na 5-6 cm tylko 5mm, ale ciągle dochodzą nowe. Idę jutro do lekarza czy jednak nie antybiotyk doustnie, bo dostaję szału..kropka. lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDzięki za odpowiedź więc czas iść do dermatologa, chociaż nie wiem kiedy to zrobię
W co się bawicie z dziećmi? Mojej nic nie obchodzi poza stawianiem na nogi na kanapie i wdrapywaniu się na parapet, który jest za kanapą.. już mi ręce opadają, wspina się jak małpa, puka w szybę, ciągnie za sznurek od rolet, chowa się za firanką, a najlepsza zabawa to zeskanowanie na dół (a ja w stanie przedzawałowym ją łapię ). Jak ja bym chciała żeby zainteresowało ją coś bezpieczniejszego, sorter, piramidka, klocki... Cokolwiek... Niestety ma je w poważaniu xD wyciągnęłam dziś formę na muffinki, próbowałam ją zainteresować wkładaniem do niej piłeczek ale niestety, w 3s piłeczki poleciały po pokoju i heja wspinać się po kanapie. Wieczorami dosłownie padam i nie wiem kiedy zasypiam