Gang 18+ :)
-
WIADOMOŚĆ
-
a ja machnęłam podłogę, na kolanach..masakra, myłam bite 60 min a zadowolona nie jestem..marze o remoncie..wszystko bym już zmieniła..na pewno zmienimy podłogi, ale Patryk musi podrosnąć..
justa ja nie pomogę, nie znam sie..miałam tylko chustę Nati i nosidło Tula, które muszę sprzedać.. współczuję tak smutnej rocznicy :*
Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 listopada 2016, 13:22
-
Yasmin nic nie mam robić bo nie mam z czym, wszystko u Zuzi jest w normie i prawidłowo.
Jussta współczuję tej rocznicy.
Zuzka o dziwo śpi (wyszalała się przed południem na placu zabaw to padła) a ja siedzę i nic nie robię, wzięłam tabletkę przeciwbólową (głowa mnie boli), narzuciłam kocyk na nogi i się lenię... -
Ech dziewczyny, dziękuje.....potrzebuje rozmowy, dużo......
Kolo miał 8,5 roku, ale od młodego (po 1roku) zaczęły sie problemy, skórne, AZS, świąd, uszy itp.
Leczenie, kąpiele, naokraglo. 2 lata temu, gdy byłam z Ania w ciąży okazało sie ze oko do operacji (ale to zapewne pamiętacie), No i wtedy tez doszła tarczyca, silniejsze leki na skore-sterydy, bo tylko one pomagały, choc mimo tego siedziało go całe ciało. No i stawy, przeklęte stawy........ O dłuższych spacerach mogliśmy pomarzyć, ńie dawał rady, od kilku tygodni jeździliśmy na zastrzyki z kwasu hialuronowego, i taki tez zastrzyk otrzymał we wtorek. W środę rano po powrocie z rannego spaceru zaczął sie dziwnie zachowywac, trząsł sie, ledwo stawał na tylne łapki, ktore mu sie uginały, przednie nie dawały rady go utrzymać, zadzwoniłam po męża, przyjechał i zabrał go do kliniki. Tam kompleksowe badania... Temp 41, po usg jamy brzusznej zapalenie trzustki i wątroby, pozatym przerośnięte stawy, z możliwością pęknięcia kości łapek. No i strasznie osłabiony. Tam dostał kroplówki nawadniające, czopki rozkurczowe. W środę wieczorem wybrali sie na ostatni spacer. Pod blokiem szybka kupka (na stojąco) i sie położył. Malz przyniósł go do domu. Dawaliśmy pic strzykawka. Pił. Ja wykończona usnęłam dosyć wcześnie bo o 21. A kolo leżał w łazience, tam gdzie zawsze lubial. Rano maz znalazł go w wymiocinach, nie był w stanie juz wstać. Nie chciał pic. Żegnałam go leżąc na podłodze, potem maz przeniósł go na łóżko, tam mu dał strzykawkę wody, po czym kolejne wymioty. Wyłam, mowilam do niego, jak bardzo go kocham, jaki jest cudowny i ze ma walczyć. Nie mogłam sie z nim rozstać. Maz zadzwonił do weta, ten kazał natychmiast przyjechać, maz na rękach wyniósł go z domu. Po przyjeździe do kliniki po 3 minutach postanowił sam odejść. Lekarz podał mu jeszcze jakiś lek, robił masaż serca, ale sie nie udało. Maz zadzwonił do mnie z informacja, wył. I mieliśmy decyzje do podjęcia. Czy go zabieramy czy oddajemy do kremacji. Ja chciałam skremować ale być przy tym, natomiast mi wytłumaczono, ze tak sie nie da (dzis znalazłam w necie ze jednak sie da) i jest to zbiorowa kremacja, wszystkich zebranych zwierzaków. Nie mogę sobie z tym dac rady. Ale z drugiej strony on sie tyle w życiu nacierpiał, ze nie chcieliśmy aby jeszcze go robaki jadły. O nie! Tymbardziej wiedzieć ze leży w ogródku, nie czuje tego, nie dałabym rady tam chodzić, choc dzis poszłam, z koleżanka i wyłam, bo nie dałam rady.
Tak, Summerko, to nasz członek rodziny, był starszym bratem Ani. Traktowaliśmy go jak syna. Nie mogę przejść obojętnie. Jestem na skraju wyczerpania nerwowego. Malz przyjechał zrobił mi jedzenie bo w ciagu 3 dni straciłam 3 kg. Nie jem, nie potrafię. Wszystko mi rośnie w gardle.
Czuje niesamowita pustkę, w domu, w sercu, wszedzie.
Jeśli dobrnelyscie do końca to fajnie, cieszę sie ze ktoś zechciał mnie wysłuchać. Potrzebuje mowić, rozmawiać o nim i płakać.
Mnie od tego wszystkiego boli głowa, brzuch i rano zaś plamienia ;(
Malz zapowiedział, ze nie chce juz psa. Ale ja sie nie zgadzam..... Musi być, nie ma opcji. Juz nie labrador, bo za dużo bym sie doszukiwała w nim Kola, a pozatym drugie dziecko w drodze i logistycznie nie ma szans na dużego psa. Chyba ze kupimy ciężarówkę. Ja chce psiaka ze schroniska, maz sie obawia bo nie wiadomo co taki psiak przeżył i jaki moze być w stosunku do dzieci. No ale poki co nie jestem gotowa na zastąpienie i zdradę Kola. -
Eh LARa poplakalm sie
.
Ja juz wiele zwierzat "przerobilam". Niestey wszystkie psy zmarly jakas tragoczna smiercia, koty tez nie lepiej. Niestety ale wzeirzaki zyja krocej i to te zdrowe nie mowiac juz o chorowitkach. Zawsze przychodzi wiec ten smutny moment. Dlatego tez rozumiem twojego meza
-
Lara poryczałam sie wróciły wspomnienia
ja tez mojego Oskara traktowałam jak synulka podpore on zawsze mnie słuchała tulił sie
Moja Zuza choć Oska zna tylko ze zdjęć chodzi mu zanosi kwaitki na działce jak tylko jesteśmy
Kochana my tzn moi tescie mają rodezjana (okazało sie jak miał już 2 lata ze rasowy u weterynarza) ze schroniska miał 9 miesięcy był akurat po kastracji i jest mega przyjacielski kochany cudny rudasek nasz musisz pomyslec o młodym jak najmłodszym piesku ale kazdy wzięty ze schroniska bedzie wierny do konca życia
Trzymaj się wiem ze boli ale mysl tez o maluszku którego nosisz pod sercem muszisz być dzielna i wziąć dwa wdechy na wyciszenie zanim zaczniesz znów płakać
LaRa lubi tę wiadomość
-
Taki oto wiersz znalazłam na jednym z forum dot straty ukochanego psa:
Panie Boże, nie jestem aniołem,
dziś niewielu jest takich na świecie,
może ci, co na ziemskim padole
pokochali zwierzęta i dzieci.
Panie Boże, powiedziałeś "Proście",
rzekłeś "Proście, a będzie wam dane"...
Wiesz, że wczoraj po Tęczowym Moście
szedł do Ciebie mój pies ukochany?
Panie Boże, poznasz go z łatwością,
miał sierść jedwabistą, cztery łapki, ogon,
proszę, o Panie, zawołaj go głośno,
bo miał w zwyczaju nie słuchać nikogo.
Panie Boże, nie proszę dla siebie,
znajdź mu jakąś osobę przyjazną,
by głodny i smutny nie był i żeby
przy kimś bezpiecznie mógł zasnąć.
Panie Boże, a gdy tak się stanie,
że i mnie zabrać stąd będzie trzeba,
pozwól, by wyszedł mi na spotkanie,
kiedy będę wędrować do nieba...
Biedroneczka83, Yasmin lubią tę wiadomość
-
Kotko, na wsi;) a tak poważnie autobus jest, ale gdzieś kawałek od nas i nie ma mowy, żebym turlała sie z dwójka.
Yas, no właśnie, duplo dość drogie, bo ten domek tez 260 zł, ale co tam...choć ostatnio ciężej z kasa przez to przedszkole...jeszcze 2 mce..,
Justta, ja tez mam tule, kupiłam, bo podobno najlepsza, ale czy rzeczywiście, Hmm...
Co do pochówku psa - nie wiem czy grzebanie na podwórku jest do końca legalne, choć my tak tez robiliśmy. Przy okazji znam pewna śmieszna historie z tym związana, ale chwilowo nie czas na to - przypomnijcie kiedyś, to Wam opowiem.
A na poprawę humoru: znajoma była ostatnio w sklepie, przed nią w kolejce babeczka, która. Uciska zapłacić karta. Kasjer - pin i potwierdzić. Babka rozgląda sie, po czym konspiracyjnym szeptem "3589, potwierdzam"!!! Cha cha - autentyk!!!Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 listopada 2016, 15:25
Krokodylica, Izoleccc lubią tę wiadomość
-
Dobra nie czytam opisu Lary, bo w polowie zaczelam wyc
, wiersza nawet nie zaczynam..
Mialam pytac o nowego psa, ale uznalam tak wczesnie to pytanie za niestosowne..
Jak moja padnie to na dzien dzisiejszy bym nie kupila, chyba ze lysego, ale poki co nie mam sily na psa..
Grzebanie samemu chyba gdziekolwiek jest nielegalne -
Zabawne Sumerko, hehe
Lara, dobrze że piszesz. Pomoże Ci to. Ale z tego co piszesz to chyba dla niego lepiej się stało.. Tak cierpiał.. Czy te schorzenia, choroby są charakterystyczne dla labradora? Mąż musi sobie z tym dam poradzić, z czasem dojrzeje do decyzji o piesku, teraz jest za wcześnie.. Musicie dać sobie czas na żałobę. A w schronisku są też szczeniaki więc coś na pewno znajdziecie.. Tule
Patrykowi chyba te zęby idą, choć nic nie widzę, ale lubi i chce abym mu placem po dziaslach.. -
Lara, popłakalam się, mam do Ciebie pytanie odnośnie choroby skóry Kola, jak będziesz juz mogła rozmawiac odezwij się na fb, ok? Rufi odkąd skonczyl rok ma non stop problemy skórne, juz 100 wetów go badało, leczyło itp i bez rezultatu....
Rufik ma 6,5 roku.Zaczęłam się bać
Buziaki dla wszystkich. -
Konwi, hmmmm jakby to napisać odnośnie chorób.... Psy chorują na wszystkie ludzkie choroby. Kolo miał tarczyce, wymieniana soczewkę w oku, AZS, stawy... A czy to typowe dla labradora? Pewnie nie, tzn stawy tak, ale reszta nie koniecznie, No i skóra.... To tak.
On był jednym z 9 w miocie. I jedyny był inny. (Foty na fb) był duży, masywny, miał rozszczep nosa, i moze to właśnie to wpłynęło na to ze był słaby wobec chorób. Nie wiem. Teraz mogę gdybać, ale oddałabym wszystko aby żył i był zdrowy. Był wspaniały. ;( -
Zgredzia, rozmawiałam właśnie z mężem o nowym psie, pytaj, to nie jest nic niestosownego. Normalne.
Zgodził sie, ale chciał drugiego labka, niestety ten pomysł musiałam mu wybić z głowy, na ten moment nie jesteśmy w stanie mieć dużego psa. Stanęło na tym, ze pewnego dnia przyjedzie z psiakiem, ale ja o tym kiedy i jaki wiedzieć nie bede. Widzi jak sie mecze, jak wyglądam, ze ledwo chodzę, żyje. Poki co jeszcze nie jestem gotowa na nowego psa. Ale kto wie? Za kilka dni.... Całe szczęście ze przed nami weekend, ze bedzie malz ze mną w domu, ze będziemy rozmawiać, o nim, wspominać. Bo kolejny dzien sama (z Ania, No ale wiadomo nie porozmawia ze mną) jest ciężki. Na razie odliczam godziny po stracie i wyje.
Klucze od nowego mieszkania dostajemy 1.12. I wkraczamy z remontem, chce jak najszybciej sie stad wyprowadzić.
Prosiłam, zeby mama przyjechała, ale nie jest w stanie. Nie moze teraz. Ja bym z chęcią wyjechała do niej, ale z drugiej strony nie chce zostawić męża samego, który tez przezywa stratę, bo Kolo zmarł mu na rękach. Tez chodzi i płacze. Niby twardy facet, ale na taka sytuacje nie ma mowy o byciu twardzielem. Pozatym musze sie umówić na prenatalne, a wtedy nie mogłabym na długo wyjechać. No i takie tam rozterki.....
Aaaa No i na koniec malz powiedział, ze jak dzieci bedą większe to wtedy będziemy mieć labusia. I sie zgodziłam of kors....
Sorry, ze tak Wam tu nadaje, ale potrzebuje sie wygadać, mam dosyć słuchania, ze mam sie wziąć w garść, bo zwyczajnie tego sie nie da, kto przeżył ten wie. -
Lara tule i mow ile wlezie, my tu bedziemy sluchac, jak bedziecie gotowi to wtedy przygarniecie psiaka, a wiadomo ze kazdy jeden jest wyjatkowy i Kolo byl
Konwi Leo tez ciagle paluchy do buzi no i smoko zeby ida i ida masakra a jaki marudny i rozdarty ostatnio -
Lara wspolczuje straty przyjaciela... trzymaj sie mocno kochana :*
U nas dzis byla polozna probowala nawijac o przystawianiu do piersi ale ja spamietalam ,ze rezygnuje z podawania piersi. Bede sciagac az mleko zniknie I koncze ten terror. Troche przykro ale trudno moze poddalam sie za szybko moze nie nie potrafie patrzec jak mala sie wygina placze I szarpie I tak od szpitala.
Mamy plesniawkiz malym nie mialam tego problemu. Polozna zalecila smarowanie fioletem takze wyobrazmy sobie jak to wyglada. Mala cala buzia w fiolecie wszystko wokol tetry ubranko tez. Ja sutki tez smaruje zapobiegawczo
We wtorek wizyta u pediatry licze ,ze bedzie juz dobrze. Mala przybrala w 12 dni 160 gram. Sredniawo dla mnie ale grunt ze nie spada. -
Lara, bardzo Ci współczuję..na pocieszenie (choć wiem, że nic nie pocieszy) napiszę, że mieliście szczęście, że w jego ostatnich chwilach byliście przy nim. Ja miałam pieska ze schroniska od szczeniaka, był z nami 14 lat, był już sfiksowanym staruszkiem, ale cała rodzina go kochała. Od zawsze bał się burzy i pewnego dnia podczas burzy i ulewy uciekł w panice mamie podczas porannego spaceru. Dwa tygodnie dzień w dzień go szukaliśmy, tata był w schronisku, że jakby takiego przywieźli to nasz, były ogłoszenia itp..potem już tylko płacz przez długi czas i wspominanie i ten ból, że po tylu latach nawet śmierci nie miał godnej tylko gdzieś pod krzakiem, czy rozjechany na drodze. Do dziś zdarza mi się (a minęło już kilka lat) że zobaczę podobnego psa w okolicy czy na zdjęciach naszego schroniska i mam myśl: o rety! to Kuba!! Ale to oczywiście nie on, a my nawet nie mogliśmy się z nim pożegnać.
Czas leczy rany, teraz moja koteczka jest dla mnie jak córeczka, to ona pomogła mi się pozbierać po stracie obu ciąż i nawet moja rodzina traktowała i traktuje ją jak moje dziecko- na pierwsze jej urodziny przyszli wszyscy z prezentami, a siostra zrobiła tort ozdobiony jak koci pyszczek, więc wiem jak to jest traktować zwierzę jak członka rodziny. Wiele jej zawdzięczam.
Yas, kłucia w pewnym momencie ustały, oczywiście co rusz powracały, ale ja serio leżałam, przez ostatnie 3 mies nawet na chwilę nie wyszłam z domu, dotleniałam się w oknie, wstawałam tylko do łazienki. Boki mnie bolały już bardzo, miałam mega doła, ale doleżałam.. Domyślam się, że mając już dziecko to będzie znacznie trudniejsze, ale skoro masz mamę, to może pomoże i na pewno będzie dobrze
Kroko, kochana, nawet jak stracisz jajnik, to nie przekreśla szans na dziecko. Ja mam jeden jajowód, czyli praktycznie jakbym też nie miała jajnika bo jego działanie nie ma sensu bez jajowodu, a Tomek jestI wierzę, że uda się też mieć kolejne dziecko:-) Także nie łam się. Szkoda, że antyki nie podziałały.
Młoda, a próbowałaś te nakładki silikonowe, o których wcześniej pisałam? Może w nich załapie?Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 listopada 2016, 20:29