Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja dzis miałam dzień pod hasłem telefon do przychodni, musiałam umówić się do dermatologa. Ustawiłam na tel wybieranie nr do skutku. Po 180 razach zrezygnowałam. Mąż dodzwonił się za drugim 😑 potem czekałam na teleporade od dermatologa. Potem matoł nie podał mi nr recepty. Musiałam tam znowu dzwonić, akurat Lila jadła obiad. No i co? Jak tylko wzięłam tel do ręki, wywaliła na podłogę całą kasze gryczaną z mięsem jakie miała na talerzu (ostatnio jej bardzo podchodzi taki obiad). Nie powiem ile miałam sprzątania. Wcześniej wrócilyśmy ze spontanicznego skakania po kałużach. Kij, że spodnie całe mokre od kolanw górę, bo to nie był pierwszy raz, a ma taką frajdę, że chrzanię spodnie.. Ale poszłyśmy bez pieluchy a to był dość długi spacer.. I wracała całą mokra od kałuż i siusiow. Mąż ją umył i przebrał jak wrócilyśmy. Pieluchy nie chciała, bo ładnie dziś na nocnik wołała. Ale po obiedzie chciała lody.. Jak po nie poszłam zesikala się na kanapę. Narzuta i pokrowiec (prany w sobotę) do za prania i prania... Ręce mi opadły. Ale nie podniosłam ani raz głosu. Wyłączyłam się na jej dzisiejsze zachowania. Tylko że zmęczenia płakać mi się chciało, bo już mi plecy i brzuch wysiadały
-
Totoro o matko współczuje dnia 🙄 aż w głowie się kręci jak to czytam
U nas dzisiaj hmm...w miarę... tylko jedna grubsza afera ... tzn. do południa było super. Afera zaczęła się po drzemce, bo nie mogła sobie SAMA ściągnąć śpiworka, chciałam jej tylko rozpiąć i z resztą poradziłaby już sobie sama, ale nie SAMA!!!! Tak się wkur..., ze rzuciła we mnie lalką, klockami i co tam się nawinęło. No tu już ciężko było się opanować, ale ok... spokojnie podeszłam do niej przytuliłam i próbowałam tłumaczyć, ze tak nie wolno robić.... a ta mnie kur... ugryzła.... już ręce opadły, ale nie krzyczałam tylko powiedziałam, ze tak się nie robi i wyszłam, żeby się nie wydrzeć. Oczywiście przyczłapała z wielkim rykiem za mną w tym cholernym śpiworku i dalej o niego wyła. Nie reagowałam ... jakoś sama się uspokoiła po pewnym czasie, przyszła i powiedziała już spokojnie: „ mama rozepnie Kalci, Kalcia zdejmie sama”.
Potem już było w miarę okWiadomość wyedytowana przez autora: 18 czerwca 2020, 19:09
-
Kala podziwiam, bo ja z moją cierpliwością czy raczej jej ciężkim deficytem ostatnio chyba nie dałabym rady zachować spokoju 🙈
A młodsza bryka aż mi cały brzuch tańcuje 😁 wizytę miałam w poniedziałek, ale bez usg. Szyjka jaka dupiata była taka jest, ale przynajmniej się nie pogarszaliczę na to, że wytrzyma jak przy Lili
no i pęknięta jest po pierwszym porodzie 🤔 gin powiedział, że teraz co wizytę będzie się to uwydatniać, ale nie niesie to za sobą nic złego, po prostu nie zrosła się w tym miejscu całkiem. Przez to cholerne wypchnięcie pewnie... 🙄 Dość, że szyta byłam tak głęboko to jeszcze jakieś pęknięcia zostały... Niezle mnie to zmasakrowało 🙄
-
Najwazniejsze, ze nie jest gorzej 🙂 jejku ... u Ciebie zaraz 30 tydz. strasznie szybko leci. A ma w tym brzuchu jakiś stały rytm czy tak różnie? Pytam, bo Franek miał i po porodzie mu taki został, a Kalinka nie miała żadnego i tez jej tak zostało 😉
Totoro powiem Ci, ze jakoś się opanowałam, ale psychicznie ciężko ... wiem, ze nie mogę na nią krzyczeć, bo to nic nie daje, a tylko pogarsza sprawę. No i jak ona we wszystkim mnie naśladuje, to podejrzewam, ze w darciu nie będzie inaczej .... niestetyWiadomość wyedytowana przez autora: 18 czerwca 2020, 20:54
-
Kala nie zauważyłam póki co żadnego rytmu, ale może też dlatego, że ciężko mi się przy Lili skupiać na tym kiedy mała jest aktywna 🙄 zazwyczaj ruchy czuję jak mam chwilę, żeby usiąść, jak jemy czy czytamy. No chyba, że mi ładuje po pęcherzu jak dziś na spacerze, to jest tak wyraźne i nieprzyjemne, że aż muszę przystawać 🙈
O, jedyne co wiem, że jest stale to wieczorna aktywność, usypiam Lilę, kładę się na kanapę i zaczyna się impreza xD ale to też może wynikać z tego, że wtedy właśnie leżę. Lila też wieczorami była bardzo aktywna. Po urodzeniu jadła i spała ciągle, więc raczej nie miało to wiele wspólnego z życiem płodowym 😁 co innego jak już była starsza.. 😁
Lila też mnie naśladuje i to jest przerażające 😐 potem leci za kotem i "Idź stąd, bo Cię zabiję!", jak to mam w zwyczaju wołać do kota jak wchodzi do szafy albo na stół 🙈
A co do czasu to ja nie wiem co się dzieje 🙈 tak mi szybko leci teraz, że zaczynam poważnie zabierać się za wyprawkę, bo zanim się obejrzę a będzie już TEN czas 🙈 wczoraj posortowalam Lili ciuchy rozmiarami, uszykowałam już te maluszki do prania, tylko czekam na lepszą pogodę.Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 czerwca 2020, 21:07
-
Co do powtarzania to u nas ostatnio było: „fuuj ... i znowu się ten śmierdziel czegoś nażarł” jak szłyśmy RAZEM oczywiście sprzątać kuwetę. Cieszyłam się, ze nie podchwyciła tego w wersji „nawpier...”
Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 czerwca 2020, 21:37
-
edwarda20 wrote:Mam to samo...
Dzis naprawdę mialam ochote wyjsc i juz nie wrocic....
Dziewczyny, uszy do góry, ja lada moment będę miała dwójkę 😁 już mam wizje jak będę próbowała ogarnąć malutką a Lila mi w tym czasie zrobi rozpierdol całego domu😁 bo chciała, żebym jej czytała a ja tu się za karmienie Sary biorę... 🙈 Musze szybko ogarnąć chustowanie, nie widzę tego inaczej 😁
-
Edwarda też czasami mam takie myśli,potem rycze,że w ogóle coś takiego przychodzi mi do głowy.. jutro mam wolne i Młody idzie do babci,także będę miała czas na sprzątanie bajzlu,jaki ten mały huragan zostawił,muszę posegregowac rzeczy za małe,pochować cześć zabawek..ciągle coś,praca,sprzątanie,nie mam czasu dla siebie,a tak mi się marzy całodniowy shoping,kosmetyczka,fryzjer,kawa w samotności.. żeby nabrać dystansu..
Totoro super,że z dzidziusiem ok,że już bliżej niż dalej do porodu..I nie dziwię Ci się,że ciężko utrzymać nerwy na wodzy,zwłaszcza w ciąży,i tak Cię podziwiam..
Kalinka debesciara z tym powtarzaniem😜 uśmiałam się. -
A ja się wcale nie podziwiam, bo Lila ogólnie jest raczej "grzeczna", dużo daje sobie wytłumaczyć, w dodatku jak sobie pomyślę jak się dostosowała do moich ciążowych ograniczeń, to serce mi pęka, a takie pierdoły potrafią mnie tak z równowagi wyprowadzić... No ale walczę ze sobą, zmęczeniem, staram się patrzeć na Lilę jak po prostu na dziecko, które ma prawo robić to czy tamto nawet jak jest to totalnie głupie i wkurzające. Mam cały czas taki tekst w głowie, chyba go sobie drukne i po domu porozwieszam, żeby w odpowiednim komencie mieć go przed oczami... Jak znajdę, to Wam wrzucę, choć może zetknelyscie się już na fb z tym.
Czytam też ostatnio Lili książkę Self - reg, i o ile mąż się śmieje, że po prostu ciśnienie mu ta książka podnosi i nie może jej zdzierżyć, tak mnie uspokaja, przypomina po raz setny jak działają dziecin, kiedy i dlaczego "dokuczają", że podobnie działają dorośli.. Polecam. Lila ma ogólnie fazę na książki o dzieciach, ich przygodach, problemach kłótniach a ta akurat właśnie porusz a takie tematy.
-
Iggi też podobno jest taki. W sumie Franek miał mega bunt, jak miał niecałe 3,5 roku, więc nie wiem czy to kwalifikować jako trzylatka czy czterolatka. Cały dzień pt. „Ja nie chciaaaałem....:” i chodziło generalnie o wszystko, o buty nawet moje, jedzenie czy kurcze autobus, którym on akurat nie chciał jechać. Przedszkole w którym siedział i chciał siedzieć od 7 do 17 nas uratowało, bo ciężko było to wytrzymać. Ale jakoś długo nie trwał, może z 2 czy 3 miesiące, akurat pamietam, bo wtedy w Chorwacji mieszkaliśmy i zima tam spędzona, kojarzy mi się głównie z tym jego marudzeniem.
Ale był hardkor w porównaniu do tego dwulatka. I pamiętam, ze ten dwulatka zaczął stopować tak ok 2,5 roku i aż do tego następnego buntu było całkiem fajnieWiadomość wyedytowana przez autora: 19 czerwca 2020, 12:32
-
Poczytałam sobie o tych buntach i to jednak był czterolatka. Trzylatka chyba nie przerobiliśmy. Zobaczymy jak z Kalinką będzie ...
Właśnie się obudziła.... aż się boję po wczorajszym, czy powtórki nie będzie ...Wiadomość wyedytowana przez autora: 19 czerwca 2020, 13:16
-
Totoro dzięki 🙂 normalnie do wydrukowania i przyklejenia na ścianę... w obecnej sytuacji to pierwsze zdanie!!!!! O mnie ....
Dzisiaj śpiworek już ok poprosiła, żeby rozpiąć i sobie potem zdjęła. Afera zaczynała się rozkręcać ... o kapcie, koniecznie musiała je ubrać SAMA !!!! Wk.... ze nie może i już się chciała rozkręcić, to szybko zobaczyłam moje crocsy (zdecydowanie łatwiejsze niż jej kapcie 😉) i zaproponowałam żeby mi je włożyła SAMA. Zadziałało !!!! Jaka dumna i zadowolona była 🙂 i w rezultacie sama poprosiła żebym ja jej ubrała kapcie, a potem opowiadała Frankowi, ze „Kalcia mamie buty założyła, a mama Kalci”Totoro lubi tę wiadomość