Łódź
-
WIADOMOŚĆ
-
Witajcie dziewczyny. Mam termin porodu na 2 maja. Przeczytałam połowę wątku, żeby zweryfikować swój wybór szpitala, ale widzę, że tu zdecydowanie przeważa Salve i Medeor. Nigdy nie brałam tych szpitali pod uwagę. Na początku ciąży słyszałam o KOCu w Salve, ale nie rozważałam go ze względu na odległość od miejsca zamieszkania. O Medeorze słyszałam, ale nawet nie wpadłam na pomysł, żeby o nim więcej poczytać. Może to był błąd? Ja od początku rozważałam Madurowicza zachęcona pozytywną opinią koleżanki.
Tak więc Edwarda też czekam na wieści od Ciebie.
-
edwarda20 wrote:Dzwoniłam do Madurowicza. Nie ma już umawiania sie na cc. Jedziesz na izbe ze skierowaniem, klada cie na oddzial i lekarze podejmuja decyzje czy i kiedy zrobia cc... Porazka
zdecydowałam się rodzić jednak w piotrkowie -
Mycha666 wrote:Witajcie dziewczyny. Mam termin porodu na 2 maja. Przeczytałam połowę wątku, żeby zweryfikować swój wybór szpitala, ale widzę, że tu zdecydowanie przeważa Salve i Medeor. Nigdy nie brałam tych szpitali pod uwagę. Na początku ciąży słyszałam o KOCu w Salve, ale nie rozważałam go ze względu na odległość od miejsca zamieszkania. O Medeorze słyszałam, ale nawet nie wpadłam na pomysł, żeby o nim więcej poczytać. Może to był błąd? Ja od początku rozważałam Madurowicza zachęcona pozytywną opinią koleżanki.
Tak więc Edwarda też czekam na wieści od Ciebie.
Skopiowałam swój wpis z wątka marcówek i wklejam tu dla ciebie swoją odpowiedź .
Kamilkę urodziłam przez CC w Medeorze 16 marca
poniżej wklejona moja odpowiedź jak było w Medeorze
2 tygodnie przed CC chodziłam tam na KTG 2xtyg.
Cesarkę miałam zaplanowaną na piątek godzina 11:00 miałam się pojawić.
Najpierw ze wszystkimi bagażami do rejestracji. Tam musiałam wypełnić 1 lub 2 papierki i dostałam opaskę na rękę . Następnie z bagażami do windy i na 3 piętro . Tam czekałam na korytarzu na swoją kolej (przede mną też była dziewczyna przygotowywana do CC) . Następnie zaprowadzili mnie do pokoju gdzie podłączyli pod KTG i męczyli różnymi pytaniami, kazali wypełniać papiery i ankiety . Założyli wenflon. Kazali sie przebrać w szpitalną koszulę i zaprowadzili tymczasowo na salę pooperacyjną . Tam miły pan wytłumaczył parę rzeczy . Następnie na łóżku szpitalnym pojechałam na salę operacyjną. Tam zrobili mi znieczulenie w kręgosłup i założyli cewnik.
Przyszło 2 lekarzy, którzy mnie operowali. Jak tylko wszystko było przygotowane to wpuścili mojego męża, który usiadł za moja głową. Jak tylko wyjęli Kamilkę to od razu mówili by robić zdjęcia. Więc najpierw mamy zdjęcia Kamili w łapie lekarza z pępowiną nie odciętą , cała wrzeszcząca , ale widok miałam cudny, poryczałam się jak głupia. Jak odcięli pępowinę to przyłożyli mi ja do polika i też foty nam robili telefonem byśmy mieli pamiątkę . Kamilkę zaraz zabrali razem z tatusiem gdzieś obok do pokoju , gdzie mój mąż ją kangurował , gdy byłam dalej operowana ( u mnie było od groma zrostów i dużo wycinali) . Jak mnie zszyli to przewieźli na salę pooperacyjną , gdzieś po 10 minutach przyszła położna przystawiła mi Kamilkę do piersi i położyła na klacie. Tak leżałyśmy z 30 minut może troszkę dłużej . Później ją zabrali na badania a mnie przewieźli do sali poporodowej . Salę miałam 3 osobową , choć podobno i 4 łóżka się tam mieściły.
Kamilkę przywieźli po jakichś 20 minutach i od razu mi ją przystawili. Mąż był ze mną cały czas więc miałam pomoc w razie co by mała przesunąć czy coś podać . Nogami zaczęłam ruszać po około 3 godzinach . Po 6 godzinach wstałam , chciałam wziąć prysznic ale zrobiło mi się niedobrze, więc wróciłam do łóżka .
Rewelacyjna pani od laktacji . Pani Ewa . Kobieta po prostu oaza spokoju . Wszystko powie , pokaże , nic się nie denerwuje , dla każdego ma czas i cierpliwość . Mnie załatwiła laktator szpitalny by wspomóc laktację , uspokoiła bardzo. Choć teraz nadal walczę o pokarm bo nie mam go za wiele , to dzięki niej nie załamałam się tam w szpitalu bo mała się darła a ja nie miałam mleka .
Dzieci są cały czas z mamami , tylko na badania zabierają . Pytają się czy chcemy by wykąpali dziecko. Ja nie chciałam bo uważam , że przez pierwsze 3-4 dni lepiej by było w tych maziach poporodowych, które są dla niego naturalną ochroną .
Nie ma problemu z dokarmianiem butlą. Mleko stoi albo w pokoju położnych albo obok ich pokoju.
Jeżeli z dzieckiem i matką jest wszystko OK , nie ma żółtaczki itd to po 48 godzinach wypisują bez względu na dzień tygodnia . No wiadomo nie wypiszą w nocy My wyszłyśmy w poniedziałek a nie w niedziele , bo Kamila miała podwyższony poziom bilirubiny i w poniedziałek mieli powtórzyć badania i w razie co to naświetlanie.
Jedzenie smaczne, położne pomocne (no jedna mi nie przypadła do gustu). Toaleta z prysznicem w pokoju. TV bez konieczności wrzucania monet.
Co ciekawe , nie słychać na korytarzu rozwrzeszczanych noworodków. Owszem płaczą , ale nie w takiej liczbie jak np w Madurowiczu , w którym rodziłam i tam na poporodówce to istny rwetes od płaczu , dzień i noc słychać płacz noworodków. Tutaj dzieciaczki płaczą , ale nie w takiej skali . No i jak słychać , że dziecie płacze długo to przychodzi położna i pyta się co się dzieje i czy nie pomóc .
Osobiście polecam
edwarda20, Mycha666, Loczek2018, Oliv lubią tę wiadomość
-
NomiMalone wrote:Skopiowałam swój wpis z wątka marcówek i wklejam tu dla ciebie swoją odpowiedź .
Kamilkę urodziłam przez CC w Medeorze 16 marca
poniżej wklejona moja odpowiedź jak było w Medeorze
2 tygodnie przed CC chodziłam tam na KTG 2xtyg.
Cesarkę miałam zaplanowaną na piątek godzina 11:00 miałam się pojawić.
Najpierw ze wszystkimi bagażami do rejestracji. Tam musiałam wypełnić 1 lub 2 papierki i dostałam opaskę na rękę . Następnie z bagażami do windy i na 3 piętro . Tam czekałam na korytarzu na swoją kolej (przede mną też była dziewczyna przygotowywana do CC) . Następnie zaprowadzili mnie do pokoju gdzie podłączyli pod KTG i męczyli różnymi pytaniami, kazali wypełniać papiery i ankiety . Założyli wenflon. Kazali sie przebrać w szpitalną koszulę i zaprowadzili tymczasowo na salę pooperacyjną . Tam miły pan wytłumaczył parę rzeczy . Następnie na łóżku szpitalnym pojechałam na salę operacyjną. Tam zrobili mi znieczulenie w kręgosłup i założyli cewnik.
Przyszło 2 lekarzy, którzy mnie operowali. Jak tylko wszystko było przygotowane to wpuścili mojego męża, który usiadł za moja głową. Jak tylko wyjęli Kamilkę to od razu mówili by robić zdjęcia. Więc najpierw mamy zdjęcia Kamili w łapie lekarza z pępowiną nie odciętą , cała wrzeszcząca , ale widok miałam cudny, poryczałam się jak głupia. Jak odcięli pępowinę to przyłożyli mi ja do polika i też foty nam robili telefonem byśmy mieli pamiątkę . Kamilkę zaraz zabrali razem z tatusiem gdzieś obok do pokoju , gdzie mój mąż ją kangurował , gdy byłam dalej operowana ( u mnie było od groma zrostów i dużo wycinali) . Jak mnie zszyli to przewieźli na salę pooperacyjną , gdzieś po 10 minutach przyszła położna przystawiła mi Kamilkę do piersi i położyła na klacie. Tak leżałyśmy z 30 minut może troszkę dłużej . Później ją zabrali na badania a mnie przewieźli do sali poporodowej . Salę miałam 3 osobową , choć podobno i 4 łóżka się tam mieściły.
Kamilkę przywieźli po jakichś 20 minutach i od razu mi ją przystawili. Mąż był ze mną cały czas więc miałam pomoc w razie co by mała przesunąć czy coś podać . Nogami zaczęłam ruszać po około 3 godzinach . Po 6 godzinach wstałam , chciałam wziąć prysznic ale zrobiło mi się niedobrze, więc wróciłam do łóżka .
Rewelacyjna pani od laktacji . Pani Ewa . Kobieta po prostu oaza spokoju . Wszystko powie , pokaże , nic się nie denerwuje , dla każdego ma czas i cierpliwość . Mnie załatwiła laktator szpitalny by wspomóc laktację , uspokoiła bardzo. Choć teraz nadal walczę o pokarm bo nie mam go za wiele , to dzięki niej nie załamałam się tam w szpitalu bo mała się darła a ja nie miałam mleka .
Dzieci są cały czas z mamami , tylko na badania zabierają . Pytają się czy chcemy by wykąpali dziecko. Ja nie chciałam bo uważam , że przez pierwsze 3-4 dni lepiej by było w tych maziach poporodowych, które są dla niego naturalną ochroną .
Nie ma problemu z dokarmianiem butlą. Mleko stoi albo w pokoju położnych albo obok ich pokoju.
Jeżeli z dzieckiem i matką jest wszystko OK , nie ma żółtaczki itd to po 48 godzinach wypisują bez względu na dzień tygodnia . No wiadomo nie wypiszą w nocy My wyszłyśmy w poniedziałek a nie w niedziele , bo Kamila miała podwyższony poziom bilirubiny i w poniedziałek mieli powtórzyć badania i w razie co to naświetlanie.
Jedzenie smaczne, położne pomocne (no jedna mi nie przypadła do gustu). Toaleta z prysznicem w pokoju. TV bez konieczności wrzucania monet.
Co ciekawe , nie słychać na korytarzu rozwrzeszczanych noworodków. Owszem płaczą , ale nie w takiej liczbie jak np w Madurowiczu , w którym rodziłam i tam na poporodówce to istny rwetes od płaczu , dzień i noc słychać płacz noworodków. Tutaj dzieciaczki płaczą , ale nie w takiej skali . No i jak słychać , że dziecie płacze długo to przychodzi położna i pyta się co się dzieje i czy nie pomóc .
Osobiście polecam
Bardzo Ci dziękuję. Uspokoilas mnieOliv lubi tę wiadomość
-
A wiecie jak to jest ze zwolnieniem? Bo dostałam ostatnie do terminu porodu, tj.do jutra, a mała coś jakby się jeszcze tu nie wybierała..a podobno gin.juz nie daje na dłużej niż wypada termin porodu. I co się wtedy robi? Mam szukać innego lekarza, czy brać macierzyński mimo, że jeszcze nie urodziłam? Czy jednak gin.prowadzacy może mi przedłużyć?
-
No właśnie koleżanka mnie oświeciła że gin.daje zwolnienie do terminu porodu tylko i że jak chciała na dłużej bo jeszcze nie urodziła musiała iść do internisty.. (co za głupota!). Koniec końców zapomnialam o to spytać mojej lekarki ale faktycznie ostatnie zwolnienie dała do dnia porodu i już się pożegnała ze mną na zasadzie że jej rola się skończyła i teraz już poród- tudzież szpital mnie przejmuje i do niej już nie mam co iść..wtedy jakoś bylam pewna że urodzę przed terminem a teraz jest duża szansa ze po a zwolnienia nie mam
-
No ja chcę rodzić w Salve. A tam jest tak że jak do terminu porodu nic się nie dzieje zglaszam się do szpitala na ktg, ktore robia co 2 dni. Jakis lekarz powiedział, że tak ok.tygodnia ti trwa i potem jak dalej nic podejmują decyzję czy mnie kładą i wywoluja czy co. Ale chyba nie będzie potrzeby.. właśnie mi się od godziny brzuch napina, coraz regularniej i coraz boleśniej i się zastanawiam czy to już nie pierwsze skurcze.. wcześniej napinki były ale bardzo nieregularne i nie bolały, a teraz to przybiera na sile..na tyle że zasnąć nie mogę no zobaczymy czy się rozkręci czy ustanie.. człowiek pierwszy raz rodzi to za cholerę nie wie czego się spodziewać..
-
Jupik wrote:No ja chcę rodzić w Salve. A tam jest tak że jak do terminu porodu nic się nie dzieje zglaszam się do szpitala na ktg, ktore robia co 2 dni. Jakis lekarz powiedział, że tak ok.tygodnia ti trwa i potem jak dalej nic podejmują decyzję czy mnie kładą i wywoluja czy co. Ale chyba nie będzie potrzeby.. właśnie mi się od godziny brzuch napina, coraz regularniej i coraz boleśniej i się zastanawiam czy to już nie pierwsze skurcze.. wcześniej napinki były ale bardzo nieregularne i nie bolały, a teraz to przybiera na sile..na tyle że zasnąć nie mogę no zobaczymy czy się rozkręci czy ustanie.. człowiek pierwszy raz rodzi to za cholerę nie wie czego się spodziewać..
-
Jupik wrote:A wiecie jak to jest ze zwolnieniem? Bo dostałam ostatnie do terminu porodu, tj.do jutra, a mała coś jakby się jeszcze tu nie wybierała..a podobno gin.juz nie daje na dłużej niż wypada termin porodu. I co się wtedy robi? Mam szukać innego lekarza, czy brać macierzyński mimo, że jeszcze nie urodziłam? Czy jednak gin.prowadzacy może mi przedłużyć?
Pogadaj ze swoją gin, ja dostałam zwolnienie na tydzień po terminie porodu, powiedziała, ze dłużej bez sensu bo i tak jak coś będą wywoływać, ale mam dłużej wiec myśle ze jest to do załatwienia
Oliv