MAJ 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Mabelle wrote:Kochana, na tym zdjęciu to ja jestem juz utyta
i mam mnóstwo tłuszczyku dookoła. Normalnie to jest mniejszy i umięśniony...raczej
Hope_, monika_89, Uszczesliwiona, Mabelle, Demsik, Espera, Madu1611, Uska, sylwucha89, Camilia, Maniuś, toska_88, zastrzeŻona lubią tę wiadomość
-
Hope_ wrote:WreszcieMama a Ty bierzesz jakiś Duphaston/luteine?
Nie masz lekarza pod telefonem swojego?
Z tego co pamiętam ,to WreszcieMama miała odstawiony duphaston po szpitalu.Chyba.WreszcieMama lubi tę wiadomość
-
WreszcieMama jedz i się nie denerwuj
jeśli ma Cię to uspokoić to czemu nie (do jasnej cholery po coś się płaci te ogromne składki). Ważny jest Twój spokój! :*
Brzuch do przodu i bez nerwów będzie dobrze :*
Quasha rozplakalam się czytając Twoja historie, i naprawdę rozumiem. Łatwo jest oceniać ale póki nie znamy wszystkich faktów dopóty nie nie mamy prawa oceniać. Wierzę że będzie dobrze i stworzycie szczęśliwa rodzinę :*WreszcieMama lubi tę wiadomość
-
ggonia wrote:U mnie już tak widać że wszyscy patrzą
moja znajoma jest w 5 msc pierwszej ciąży i mamy praktycznie takie same brzuszki , no ale ona to chudzinka była a ja do szczuplutkich nigdy nie należałam -
Wreszciemama jak zaczniesz mocniej krwawic to od razu sor niech sprawdza czy wszystko ok.odstawili ci tez progesteron tak gwaltownie a z tego co wiem powoli sie to robi,quasha schodzi z dawki 3x do 2x dziennie.mam nadzieje ze bedzie tylko lepiej;)trzymam kciuki
WreszcieMama, Arwi lubią tę wiadomość
Demsik
synek 6-lat- 07.03.2010- 21.10- 3320g,54cm
hormony ok
hsg- prawa strona niedrożna,badanie nasienia- ok
staraliśmy się 6 lat i się udało;
-
Zamiast no spy weź magnez. Ja bym jechała jeśli plamienie nie ustaje. Plus dziwne zachowanie organizmu miałaś. I oby było dobrze
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 października 2016, 21:55
WreszcieMama lubi tę wiadomość
Czas szybko leci... trzeba życie chwytać całymi garściami
-
Ja w pierwszej ciąży poczułam ruchy jakoś między 17 a 18 tygodniem... Chodziło mi bardziej o drugą ciążę, bo ponoć właśnie szybciej można poczuć... Choć moje kolo ratunkowe
może mi to znacznie utrudniać
OK idę spać... Mężus już chrapie obok... Wymęczony
Dobranoc
Wreszciemama, ja bym chyba pojechała... Dla świętego spokoju... Trzymam kciuki za to żeby okazało się to nie groźne...Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 października 2016, 22:34
WreszcieMama lubi tę wiadomość
-
WreszcieMama wrote:Jestescie kochane naprawde...
Jak ktos ma wokol siebie liczna rodzine i przyjacioł to moze tego nie zrozumie... Bo to takie niepoważne sie moze wydawać, obcy ludzie w internecie... Ale to ogromne wsparcie.
Dobrze wiem, co czujesz. Ja w Opolu miałam tylko Marcina, zero przyjaciółek, zero rodziny. W Zabrzu czuję się o wiele lepiej.WreszcieMama lubi tę wiadomość
-
Qasha,bardzo smutne to co piszesz.Az łzy same napływają do oczu
Bardzo Ci współczuję i podziwiam.
Życzę Ci wszystkiego co najlepsze ,obyś doczekała szczęśliwego porodu i zdrowego maluszka już bez żadnych komplikacji
I oczywiście szczęśliwej rodziny -
Qasha wrote:O pierwszej ciąży dowiedzieliśmy się dość późno, przez te tabletki. Moja pierwsza beta to bylo 2500+, a nie 40 jak teraz
Dlatego sama ciąża trwała mi jakby "krócej". Długo leżałam w szpitalu, potem jak wyszłam to musiałam leżeć, Marcin bardzo się o mnie martwił, bo często mdlałam itp. I po prostu wolałam go mieć przy sobie niż gonić go do pracy. Poza tym chciałam, żeby skończył studia, bo robił dwa kierunki jednocześnie.
A czemu straciliśmy malucha? To kolejna długa i smutna historia. Od początku były problemy. W 6t5d był pęcherzyk... w jajowodzie. Potwierdzone przez dwóch lekarzy. Leżałam w szpitalu i czekałam na operację. Ale pojawiła się dr Merta na dyżurze (trafiłam do szpitala z silnymi bólami w sobotę). Ona powiedziała, że ma dyżur, jakby się coś działo to ona mnie w każdej chwili może wziąć na stół, a na razie czekamy do poniedziałku, bo ona woli poczekać albo na cud albo na możliwość laparoskopii, bo szkoda pozbawiać mnie jajowodu w tak młodym wieku. Ból ustał po no-spie i tak sobie czekałam z wyrokiem. W poniedziałek znowu usg... I jest pęcherzyk w macicy! Boże, radości nie było końca! Myślałam, że umrę ze szczęścia, nie wierzyłam w ten cud. Wypisano mnie do domu, ale dr Merta powiedziała, że nie wygląda to dobrze. Ja mimo to byłam pełna nadziei. Od mojej ówczesnej ginekolog dostałam skierowanie na usg. Usg w 10 tc wg om, na usg ok 7tc. Maluch miał 1cm, praktycznie bezwodzie, a serduszko biło tylko 120u/mim. Lekarz od usg powiedział mi, że "to pożyje jeszcze max tydzień" i dał skierowanie na zabieg... To było straszne usłyszeć coś takiego... Trafiłam na konsultację do Genomy w Rudzie Śląskiej na powtórne usg, jakiś tydzień później. Na usg było widać, że serduszko bije jeszcze wolniej, miał 1,1cm, żadnych widocznych organów wewnętrznych oprócz serca. Nie było widać kości nosowej, stwierdzono liczne wady genetyczne wady płodu, najprawdopodobniej spowodowane zespołem downa i Bóg wie, czym jeszcze.To był już 11 tc wg om. Kazano mi przyjść za 2 tyg na próbę badań prenetalnych. 3 dni później trafiłam do szpitala z powodu "złego przeczucia". Serduszko już nie biło. Co mogło uszkodzić mojego malucha? Będąc w ciąży brałam tabletki antykoncepcyjne, bo o niej nie wiedziałam. Wypiłam pół piwa. Obwiniałam się o to bardzo długo, mimo iż lekarze tłumaczyli mi, że to nie miało wpływu, że to z genami było coś nie tak.
Do 13tc nie zaczęło się poronienie samoistne. Nie brałam duphastonu ani nic. W koncu w 13tc zostałam skierowana na zabieg. Poinformowałam szpital, że będę wykonywać badania genetyczne, żeby poznać przyczynę poronienia. Podpisałam dokumenty. Niestety przyczyny śmierci malucha nigdy nie poznam - szpital zawalił na całej linii. Materiał do badań wydano mi dopiero po 2(!) tygodniach i niestety wtedy już żadnych badań nie dało się wykonać. Laboratorium we Wrocławiu mogło jedynie ustalić płeć domniemaną żeńską. Jedyne co mogłam zrobić to pochować maluszka.
Żałuję, że nie pozwałam szpitala, ale wtedy nie miałam na to siły. Pielęgniarka (!) zasugerowała mi zbadanie tarczycy, bo w szpitalu mi powiedzieli tylko, że "tak się zdarza". Na szczęście mieli dobrego psychologa, który siedział ze mną dwie dobry po zabiegu. Ból był straszny, trzymali mnie na ketonalu i no-spie. Krwawiłam 2 tyg, a okres powrócił dopiero po prawie 5 miesiącach. To był straszny czas... Nie czułam się kobietą, nie czułam się nawet człowiekiem.
Znowu się rozpisałam, ale nie umiem tej historii opowiadać inaczej, niż w całości. Mam nadzieję, że to wam trochę przybliży, dlaczego teraz tak się boję o malucha.
Kochana tak bardzo ci współczuję..czytalam z zaciekawieniem i ze łzami w oczach..wierze w to ze Twój aniołek czuwa nad dzidzia ktora nosisz pod sercem by wynagrodzić ci caly ten bol straty i poświęcenie..bedzie ok jesteś silna kobieta