Majowe mamy 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Mani też się podoba młoda dama, która trzymam w lustrze
śle uśmiechy jeden za drugim
Jak jesteśmy razem z siostrą z Małymi, tak jak wczoraj na działce i leżą dziewczyny obok siebie to się wpatruja w siebie jak zahipnotyzowaneWiadomość wyedytowana przez autora: 9 sierpnia 2018, 01:01
Wowka, Cola87, Hoope, Mała Matylda lubią tę wiadomość
-
Tak jak przypuszczałam Skrzat nie przepada za snem na brzuchu. O tej porze pobudka? I to z krzykiem? Ta pora to 1:30...
No dobra dziecko nakarmione, utulone
Skrzat do łóżeczka, ja za laktator i telefon.
Na czym tu skończyłam? Na wujku, co mleko z proszku szukanego po całym Mazowszu jadł?
No to mój ojciec za to urodził się, aby jeść. Urodził się duży, prawie 5kg i miał swoje potrzeby. Ssanie, tylko to go interesowało. Toteż moja babcia wykarmiała swojego drugorodnego cycem. Piotruś tył szalenie dobrze (tu pozdrawiamy Piotrusia Kamci, wszystkie Piotrusie to fajne chłopaki), miał miliony fałdeczek i w ośrodku zdrowia mówili że dobrze wygląda się bobasowi.
Ale wszystkie wiemy, że to co dobrze szybko się kończy. W przypadku urlopu macierzyńskiego w PRL kończyło się nawet bardzo szybko i po około 3 miesiącach babcia musiała wrócić do pracy. Roczny macierzyński nikomu się nie śnił, był plan do wykonania, ojczyzna potrzebowała pracy. A zatem, babcia do pracy, a mój ojciec do żłobka, wujek do przedszkola.
Żłobek był obok fabryki w której pracowała babcia. Przedszkole też, aczkolwiek z drugiej strony. Obydwie placowki w duzym dofinansowaniu zw strony fabryki. Placilo się jakies niewielkie kwoty, kazdego bylo stac. Przed żłobkiem duży parking dla wózków, przecież nikt nie przynosił dziecka w chuście. W środku kilka oddziałów zlobkowych, każdy wyposażony w szereg łóżeczek, dwie panie opiekunki, ogromny zegar i jakieś 20 sztuk rozdartych niemowlaków. Każde jedno ubrane tak samo, moda niemowlęca i dziecięca była jednolita i tak samo wydzierajacych dzioby, z głodu, mokrej pieluchy i chęci przytulania. No ale jedzenie było na godziny, panie nie były od przytulania, a pieluchę babcia dostarczała jedną czystą na dniówkę w żłobku. Nikt nie słyszał o laktatorach i warunkach przechowywania kobiecego mleka, zresztą kiedy by babcia znalazła na to czas, i dzieci były karmione mlekiem sztucznym w żłobku z konieczności. Brak pobudzania doprowadził do zaniku laktacji u babci i znowu zaczęły się wyścigi po całym województwie za mlekiem w niebieskiej paczce. Tak, kraj gwarantował powrót do pracy, opiekę nad dzieckiem, ale nie zapewniał wystarczającej ilości mleka w proszku do wyżywienia niemowląt.
Babcia po pracy kurcgalopkiem leciała po wujka do przedszkola. On był ślamarazarny, więc zanim ubrał buciki, kurtki, pożegnał się z panią to wychodzili ostatni. Babcia wspomina, że z przedszkolakiem biegła do żłobka, podobno zamienial się w latawiec i trzeba to było mocno trzymać żeby nie uciekł. No i tu pora na największy powód do wstydu mojej babci. Zanim dobiegła do żłobka, najczęściej mój ojciec już czekał na skrzyżowaniu z panią opiekunką. Dopiero później się okazało że pani opiekunka po oddaniu mojego ojca biegnie do przedszkola i poszedł układ, że moja babcia wymieniała syna opiekunki na swojego na skrzyżowaniu
Moda małych dzieci była ujednolicona. Małe niemowlęta miały płócienne kaftaniki na troczki, a dalej były związane w pieluchę. Noworodki do szyi, dwu i trzymiesieczniaki do pasa. Koniecznie czapkę. Później następowała wymiana kokonu z pieluchy na śpiochy. Przedszkolaki były ubierane przez połowę roku w krótkie spodenki i białe podkolanówki (Tak, tak chłopcy w białych podkolanóweczkach), zanim para książęca z Wysp ubierała tak małego Georga. Dziewczynki też miały podkolanówki i do tego sukienki, a na sukienki fartuszek. Fartuszek to wogole był hicior. Moja mama posiadała takowy, oczywiście i z innymi dziewczynkami porównywały hafty. A tu ograniczeniem była tylko wyobraźnia mam, to nie była sklepowa robota, każda mama obszywała fartuszek koronkami i na ile jej starczyło umiejętności haftowała różne motywy. Moja mama marzyła o prawdziwych rajstopach, ale był to artykuł słabo dostępny dla przedszkolaków. Za to mama pamięta dokładnie codzienne fryzowanie włosów do przedszkola, dziecko miało wyglądać schludnie. Mocny warkocz sprawiał że nie zamykała ona oczu cały dzień i miała szeroki uśmiechżadnych wystających włosów, a za to wielka kokarda, czym wieksza tym lepiej.
Po odbiorze dzieci ze stosownych placówek opiekuńczo-wychowawczych babcia leciała do sklepu, zaopatrzyć rodzinę w składniki posiłku. Później podgrzać obiad, gotowała dzień wcześniej, w okresie dzieciństwa synów najczęściej zupę. Wszystko musiało być na świeżo, lodówka była kupiona dopiero później, a dzieci muszą dobrze zjeść. Dań gotowych w sloiczkach nie było, nikt też nie robił sam takich w domu. Wszystko na bieżąco i na świeżo. Dla dorosłych też nie było dan gotowych, nie było mrożonych pierogów, które wystarczyłoby tylko ugotować. Na mieście w restauracji dziadek mógł się napić wódki, ale jeść w domugdyby dziadek poszedł na pełen obiad do restauracji, na pewno plotkary by obgadały babcię że sobie nie radzi. Więc z wywieszonym jęzorem kobiety gnaly do domu, aby naszykowac jedzenie. W tym czasie chłopaki mojej babci mieli czas na bicie się i inne rozrywki typu wbicie bratu w kolano strzały z łuku. Kiedy babcia nie wytrzymywala tej nieustającej wojny, miała rozwiązanie pacyfikujące. Jednego za siatkę do łóżka, drugiego do kaloryfera. Przynajmniej się nie bili, ale nie oznaczało to że było cicho
Opieka w przedszkolu też była dosyć słaba. Moja mama uciekła w kapciach i bez kurteczki w październiku do swojej babci. Dostrzegli to dopiero wtedy gdy babcia zgłosiła się po odbiór. I wtedy zaczęła się panika. Nie było powszechnych telefonów, więc nie dało się ustalić miejsca pobytu mojej mamy. Babcia że stanem przedzawalowym leciała przez pół miasta do swojej mamy, modlac się żeby ten trop okazal się słuszny. Na szczęście tak było i moja babcia odetchnęła. W nagrodę moja mama dostała klapsa, a babcia dwa kieliszki koniakunikt za to nie skarżył się na przedszkolanki
No dobra, koniec odcinka, idę spać, bo jeszcze jedna pobudka przed nami dziś na pewno
Spijcie dobrze i długo, widzimy się rano
J.S, Cola87, kattalinna, Nynka, Katy, kamciaelcia, kamciaelcia, Sela, pawojoszka, Feeva, Mała Matylda lubią tę wiadomość
-
Wowka, super sie to czyta, poprosze wiecej i wiecej...
Smieszne, ze nikt nie winil pan przedszkolanek za ucieczki. Moja mama ma takie zdjecie ze zlobka czarno-biale jak wlasnie wszystkie dzieci wygladaja identycznie, w sensie tak samo ubrane.
Teraz nie do pomyslenia to wszystko, a kiedys na porzadku dziennym i nikt sie nie szokowal, bo innego nie znal.
Super ze ma kto ci opowiadac jak to kiedys bylo, podziwiam cie za to ze potrafisz tak ladnie to opisac i ze chce ci sie tym z nami dzielic.
Wow, Wowka
A ja wam powiem, ze spalam hmm moze z max godzine. Ale nie, nie maluszek nie dawal mi spac.
Najpierw moj mozg postanowil nie spac do 23, jak juz zaczelam spac to o 23:15 obudzil mnie synek, nie spal do 00:30 ale to alurat male piwo. Kiedy juz usnal moj pies zaczal wymiotowac na dywan obok nas, tym samym budzac go. Ja musialam zwinac to wszystko, myc podloge wiec ze spania nici. Jak sie obrobilam to sie maly obudzil. Jak zasnelam ponownie, to juz znowu musialam sprzatnac po psie bo nabrudzila na podlodze.
Talze ten, nie wiem jak to dalej bedzie, ale w oczy chyba wsadze sobie zapalke.. plus ciagle latam siku, doslownie ciagle i przyponnualy mi sie czasy jak bylam w ciazy, tez tak latalalam.
Hoope, no wspolczuje tych upalow, u nas nie lepiej niestety, tez chce zeby sie juz skonczyly bo zle mi siw funkcjonuje, mi i dziecku przede wszystkim, nie wspomne ze nie pamietam kiedy spacerowalismy, gdzie sie nie obejrze tam palace slonce i brak cienia. Niech sie koncza... -
Ale sie wszystko pozmienialo od tamtej pory :p Teraz jest wszystko latwiejsze, a i tak ludzie narzekaja :p
Ja niby poszlam wczesniej spac bo o 22, ale i tak sie nie wyspalam, malego znowu wczesniej bralam z lozeczka, o 3.30 psu sie zachcialo wyjsc na pole, a o 6 juz pobudka..
W ogole dostalam w koncu okres, jeszcze nigdy tak dlugiego cyklu nie mialam...I tak sobie przypomnialam, ze Kamil ostatnio tez w okolicach mojego okresu byl taki marudny, az chyba wroce do wpisow i sprawdze xd -
nick nieaktualnyDzień dobry,
Wowka super historie. Śmieszne są te uciekajace dzieciw mojej rodzinie chyba każdy miał jakąś jedną ucieczkę na sumieniu, a mój brat to w ogóle uciekinier. Z podwórka wybrał się na wycieczke po miescie uciekl.tak.dziadkowi, urwal sie mamie i babci z kolejki poszedl zwiedzać obce mu miasto, wyladowal na komisariacie
A wracając do teraźniejszości, potrzebuje snu. Dzisiaj moja cierpliwość w nocy do dzidziusia byla na granicy, już mówię do męża że uciekne zaraz stąd
Teraz niby chce spać ale jak usypiam to nie nie nie, jednak nie, matka jest za śmieszna, trzeba troszke poheheszkowac. No i tu jest ten punkt kiedy wybaczam wszystko za jeden bezzebny szeroki uśmiech
Zaraz go wrzucam do łóżeczka i ide jeść... -
Dzień Dobry ja w sumie wyspana
Opowieści super, kiedyś to za ucieczki dzieci z przedszkola nie było nic a teraz afera o zgubiona spinke dziecka czy nie przebranie dziecku spodenek. U nas w przedszkolu jedna mama kazała dmuchać koleżance gotowane jajka, które przyniosła synowi bo byly jeszcze gorące
Ja też bez okresu i jakoś nie narzekam
-
Dzień dobry
Wowka obie babcie miastowe? To było nieco inaczej niż na wsi. Na wsi zwykle miało się więcej dzieci, większa też była bieda.
Fajnie się to czyta, ale żyło bardzo niefajnie.
Np. mój ojciec wypasał krowy. Na boso, nie miał butów, miał za to kilka lat i jak zrobiło się zimno, stawał w świeżym krowim łajnie, żeby ogrzać stopy. Do dziś nie wiem, czy to on i jego siostry robili czy inne dzieci ze wsi, bo teraz to księżniczki i panie na włościach ale kilkadziesiąt lat temu były dziećmi ze wsi i gdzieś tam taki złośliwy komentarz się przewijał.
Mieli też świnie i te świnie były bite co jakiś czas. Podobno straszne i okrutne zadanie, ojciec uciekał do lasu, żeby nie słyszeć krzyku zwierzaka. Za to mięso było pierwsza klasa i czernina i swoje jajka, swoje warzywa i owoce, co dziś jest rarytasem a wtedy było normą. Normą też było bicie dzieci za nieposłuszeństwo a nieposłuszne były nie mniej niż dzisiaj
Np. dziadek bił pasem skórzanym. Wtedy wszyscy mężczyźni nosili paski bo spodnie były za luźne i kijowo uszyte, to te sławne, piękne spodnie na kancik. Te kanty żony oczywiście prasowały, niektóre jeszcze żelazkiem na gorący węgiel.
Mój dziadek był najbardziej postępowym człowiekiem we wsi, więc jako pierwsi mieli pralkę. Oczywiście nie taką jak my mamy tylko taką, którą robiło się pranie dosłownie. Z wałkami do ręcznego wyciskania ubrań nad bębnem. Ale typowa tarka też stała w łazience. Zresztą moja mama też ją miała. Pralkę Franię dobrze pamiętam, bo wwałkowałam w nią sobie palce.
Do szkoły na wsi chodziło się na piechotę. Mój ojciec śnieg czy deszcz drałował całą podstawówkę na piechotę 10 km w jedną i 10 km w drugą stronę. Po drodze wymyślał różne przygody, np. jak wpaść do studni i prawie się w niej utopić (bo wtedy na wsi wodę czerpało się wiadrem ze studni). Moi postępowi dziadkowie mieli pompę, więc u nich nikt się nie utopił. Ale sąsiedzi nie mieli.
W ogóle umieralności dzieci była wtedy wysoka. Głównie dlatego, że nikt się nimi nie zajmował. I tak z kolei mojej mamy bracia w czasie braterskiej kłótni potraktowali się siekierą, w efekcie czego jeden z nich kuśtykał do końca życia. Zresztą gdy ma się zwierzęta, ogród, pole i 5 dzieci do ogarnięcia, trudno nad wszystkimi się pochylić. Kury, kaczki czy króliki trzeba też było zabić i oskubać. Podjęłaby się dziś któraś?
Albo taki telewizor. Jeden na całą wieś! Wszyscy zbierali się w jednym domu, żeby obejrzeć. Oczywiście czarno-białe i oczywiście bez pilota.
Podartych ubrań nikt nie wyrzucał. Podarte ubrania były wielokrotnie łatane. W sumie muszę zapytać skąd brali te ubrania, bo na sklepowe nie było ich stać.Feeva, Wowka lubią tę wiadomość
❤ Bartuś już z nami15.04.18 ❤
Wrzaskun I Wielki Książę Moczu i Mleka
-
ja i maz z tej biedy...chociaz maz jeszcze z wiekszej
widzisz, hoope
co opisałas o tacie, mój maz przechodził-urodzony w latach osiedziesiatych...plecaka do szkoły nie miał, chodził z reklamówką
zamiast do szkoły czesto szło się zrywać owoce dla zarobku
zajmował się młodszą siostrą, bo matka musiała zarobić
nikt nie zauważył, ze 16-latek w ogóle nie chodzi do szkoły
szkoła na wsi? byłatroje dzieci w klasie, więc żeby wyrównać dzietnośc w klasach kiblował rok w pierwszej klasie (dzieki temu zrobiło się dwoje dzieci w kolejnych rocznikach)
łązienka?
pralka? woda bieżaca??
choć ja bym tu jeszcze dodała zaradność życiową
itd itp
a my? może było ciut łatwiej bo dziadek w lasach praciwał i dzieki temu mieliśmy i tę franie, i łazienkę ...własne kroliczki, kurki, kaczki , gęsi (te najlepiej pamietał-tak w tyłek dziobały)-wnuczka urodzona wczesniej, było trzeba jakoś uratować (moja babcia obstawiała ze taki mizerniak jak ja nie przeżyje-a wazyłam aż 2500g)
oj dużo opowiadać jak było na wsi-ja wies zachodnia, mąz na wschodzie )u nas nawet stodoły murowane, a u nich wszystko drewniane)
co do ucieczek-miałam 3 latka jak poszlam w swiatpamiętam, poszłam i nie wiedziałam jak wrócić
a dom na wsi, przy samym lesie...oj szukali mnie, dostało się
my szylismy ubrania u znajomej krawcowej
nawet sukienke komunijną mi szyła
babcia (rocznik 29) opowiadała, ze były piękne ubrania w sklepach, ona miała, bo dziadek kasy nie ząłowal, lubił jak ładnie była ubrana (do końca swojego zycia musiała być pucuś glancuś)
no i mój mąż umie zarzynać swinie...świnia płacze prawdziwymi łzami...dla niego to też straszne, choć gorsze to tylko zabicie królika
opowiadał, że jedli wiecznie pasztet z królika...nikt nie chciał już tego jeść...zakopywali, by mama nie widziałaWiadomość wyedytowana przez autora: 9 sierpnia 2018, 10:11
-
hahaha
ukroiłam kawałek chleba i ide nakarmić dziecko, przykladam do buźki i czekam...czekam, czekam aż dziecko buzie otworzy. Patrzę, a to przecoeż nie to dzieckozamiast Piotrusiowi chlebek wciskałam Patrykowi
co by było, gdyby buźkę otworzył?Mała Matylda, Fatalita, kattalinna, Nynka, Wowka, Fermina lubią tę wiadomość
-
Dzień dobry widzę że ciężka noc za wami a kamciaelcia to chyba jeszcze przed kawą. Ja też spać nie mogłam ,od kilku dni mam problem ze spaniem a przecież wczoraj chłodniej było więc to nie upał. Ja też nie mam okresu i nie tęsknię za nim ,nie zauważyłam też jakichś objawów wracającej płodności więc się w najbliższym czasie nie spodziewam okresu. Chociaż przerwa nocna coraz dłuższa ,mała ma już prawie trzy miesiące tak że laba może się skończyć niedlugo
-
Kamcia, 4 kawy? Po ścianach nie chodzisz?
Wowka Dawaj więcej
Pralkę Franie też pamiętam, moja babcia ja miała jak byłam glutem i zawsze jaralo mnie wyciskanie ubrań z wody
U nas wróciły chyba dobre nocki, po skoku jak ręką odjal, znowu przesypia ponad 7h. Dzisiaj było spanie 21-4:30, potem ze mną w łóżku do 6, potem 9 i ostatecznie do 10:10
U mnie na sobotę nadają 20stopni! Nie mogę się doczekać
A i okresu finalnie jeszcze nie dostałam.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 sierpnia 2018, 11:42
-
U nas wczoraj od 15 był deszczyk, nie duży może z 10 min i do samego wieczora było chłodno, a dziś od rana skwar jak nie wiem co. Termometr mam zepsuty to Wam nie powiem ile jest
ale dużo heh
Mnie tak ciekawi ta owulacja kiedy się pojawi (obym się skapnęła), bo jakoś niespecjalnie się zabezpieczamy z mężem...
W końcu się udało...
-
nick nieaktualnyOszukali mnie miało być chłodniej, dziecko mnie się w bodziaku gotuje w parku...czekam aż sie obudzi i do domu, lazimy od 9.
Franie to i ja pamiętam, zawsze czuwalam nad praniem babci, a w domu stała ale pamiętam że użyta może raz za mojej kadencji jak sie pralka zepsuła.
A propo owulacji i płodności, czy tylko ja nie mam ochoty na seksy??? Tzn ochotę mam ale chęci, żeby coś robić już nie, nie wiem czy to zmęczenie czy co, bo już mnie to drażni...liczę że więcej ruchu teraz pomoże... -
4 kawunie z mleczuniem
Daję radę
Zaraz chwila laby bo jest szansa na spanie dwójkitylko Patryka muszę odłożyć i idę szybko jeść(muszę jeść w spokoju )
Ja w lubuskiem tu padają rekordy
A w moim mieście wyjatkowo nie pada(jakiś dołek otoczony rzekami)
Patryk odlozony