MAMUSIE CZERWIEC 2014 !
-
WIADOMOŚĆ
-
U nas też dziś ciężka noc, znowu pobudki co dwie godziny
Tylko że zawsze jak smoczek nie pomagał dawałam cycka, i zaraz spał, a dziś niestety nie chciał cyca. Jestem nieprzytomna...
Na szczęście teraz odsypia, śpi już godzinę, co mu się nigdy w dzień nie zdarzało.
Natalia czekamy na wieści jak poszło - ale na pewno dobrze
Martynika jak badanie? Arturek spał? -
Martynika super !!
ugotowałam sobie w parowarze kurczaka no iiiiiiii nawet nie spróbowałam - Michał zjadł Piotruś śpi. Dzisiaj taki słabo chętny na słoiczkowe jedzenie. Dzisiaj dostawa warzyw z wioski będziemy sami gotować
całkiem ładna pogoda dzisiaj byliśmy na godzinnym spacerku Piotruś spał nawet po powrocie do domu jeszcze z pół godzinki. Teraz też śpi niedawno zasnął
Natalia czekamy na wieścieta lubi tę wiadomość
-
Wiedziałam, że badanie u Artura się uda
Natalia, odezwij się , wiemy że już świętujesz sukces, ale wypadałoby nas o tym poinformować, razem byśmy wznieśli toast
Zapisałam małego na jutro do lekarza, zastanawiamy się nad kupnem inhalatora. Ma może któraś z Was? Proszę o opinie.Martynika, eta lubią tę wiadomość
-
Zanieśliśmy siuśki do analizy i zrobiliśmy sobie długi spacer. Jak wróciliśmy Olinek poszedł spać a ja wymyłam szafki.
Niestety nie skończyłam bo Oluś się obudził. Dałam mu dzisiaj dynie. Ale mu smakowało. Teraz się bawimy.
Dołączam się do pytania evas. Też się zastanawiam nad kupnem inhalatora.
Natalia czekamy na wieści
Martynika cieszę się że badanie dobrze wyszłoWiadomość wyedytowana przez autora: 27 października 2014, 15:31
evas, Agusia2312, Martynika lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnynie mam czasu nadrobić napisze tylko tyle że 2x magister inzynier mam w kieszeniiiiiiiiiiiiiiiiiiiii... obroniłam się na 5!!!!!
alexast, evas, Agusia2312, Mucha, MonikaS, Niesforna, Martynika, Galanea, misia_k1, eta, madamama, kambel, Bea_tina, Nalka lubią tę wiadomość
-
Natalia, gratulacje! Wiedziałam! Czekam na relację .
A tak to było u nas...
Artur wstał przed 7, koło 7 go nakarmiłam i plan był taki, żeby już do tego badania o 11 nie karmić. Mieliśmy wyjść po 9, już zaczynał płakać o jedzenie, przystawiał się do piersi, marudził (rano je co dwie godziny). Stwierdziłam - trudno. I tak będą jazdy z trzymaniem go, aby nie zasnął w aucie, jeżeli jeszcze do tego będzie głodny, ja tego nie wytrzymam. Nakarmiłam go (chociaż mówili, żeby jak najdłużej przetrzymać go bez snu i bez jedzenia), nie mogłam patrzeć na głodne dziecko. I to była dobra decyzja, bo w sumie to, że nie był głodny jakoś bardzo potem nie utrudniało sprawy, grunt, żeby się nie wyspał w drodze. Do samochodu zabraliśmy wszelkie grająco-szeleszczące głośne zabawki.
Powiem tak: pierwsze 10 minut było w miarę, potem czułam się jak najgorsza matka na świecie, bo Artur zasypiał, a ja musiałam mu w tym przeszkodzić wszelkimi możliwymi sposobami. Miał minę pt. "Mamo, czemu się tak zachowujesz?! Czemu nie dajesz mi spać, przecież ja zawsze śpię w aucie!".
W pewnym momencie był tak padnięty, że pomagało tylko, gdy wydawałam z siebie nagłe krzyki na bardzo wysokich tonach. Jezu, wiem, to brzmi strasznie, ale nie mogłam już inaczej, a nie wyobrażałam sobie, żeby robić to badanie znów za dwa miesiące, bo dziś się nie uda.
Pod koniec jazdy płakał mocno. W Centrum Zdrowia Dziecka się uspokoił, bo mąż go nosił i mógł obserwować nowe otoczenie. Zaliczyliśmy jeszcze rutynowe badanie laryngologiczne i czyszczenie uszu.
Po tym zabrano nas na oddział do specjalnego pokoju. Pani technik powiedziała, żebym uśpiła małego i zadzwoniła z telefonu stacjonarnego na podany numer, że dziecko już śpi. Wyszła. Artur był tak padnięty, że zasnął w minutę. Myślę sobie "dobra, dzwonię, szkoda czasu". Odłożyłam go na kozetkę - nawet nie drgnął. Spał jak zabity, moje biedne, zmęczone dzieciątko.
Przyszła ta kobiecina, jak szła, to słyszałam ją już z połowy korytarza. Weszła i nie próbując nawet szeptać mówi, że musi teraz podłączyć elektrody. Zaczęła mu je przyklejać do głowy, przyklepując każdą (!) i majtając mu głową na lewo i prawo, bo musiały być z obu stron. Trochę się kręcił przy tym, ale spał dalej (choć jak dla mnie każdy już by się obudził - ja na pewno). Natomiast wpychanie kabelków do uszu, to już było to, co ostatecznie rozbudziło mi dziecko. Na co pani technik stwierdziła, że niepotrzebnie zadzwoniłam tak wcześnie, bo on wcale mocno nie zasnął (!!!). Że mam go wziąć na ręce, uśpić jeszcze raz, nie kłaść, odczekać aż mocno zaśnie i dopiero zadzwonić (!@#$%^&).
O tyle dobrze, że miał już ponaklejane te pieprzone elektrody. A więc znowu zaczęłam go usypiać, śpiewałam, całowałam po buzi, w międzyczasie płakał (zdążyła już mnie złapać rezygnacja), jęczał, mruczał, aż wreszcie zasnął. Odczekałam jeszcze 15 minut i znowu zadzwoniłam. Zostało wpychanie tych kabelków... do jednego i drugiego ucha, więc musiałam go przełożyć na drugą rękę, na szczęście się nie obudził. No i tak siedzieliśmy. Ja na niewygodnym, drewnianym krześle z Arturem na rękach od godziny i kolejna godzina przede mną na badanie.
JAKA KURWICA MNIE ZA PRZEPROSZENIEM STRZELIŁA, gdy siedziałam tak nieruchoma, bałam się wziąć głębszy oddech, żeby to cholerne badanie się udało, modliłam się, żeby jeszcze 10, jeszcze 15, jeszcze 20 minut pospał, a tej PIEPRZONEJ PANI TECHNIK zachciało się rozmawiać przez telefon, a potem przychodziły do niej SMSy o najbardziej wkurzającym dzwonku EVER. Już prawie wybuchłam, że ma wyłączyć dźwięk w telefonie (powstrzymywało mnie to, ze bałam się, że słysząc mój głos Artur się obudzi), ale powiedziała, że właśnie kończymy, potrzebuje jeszcze krótki zapis i koniec badania.
W skrócie - zapis wzorowy, pani dr powiedziała, że jest raptem parę procent szans, że będzie miał niedosłuch spowodowany "działalnością" wirusa, ale u dzieci, które nie miały żadnych objawów od narodzin w związku z cytomegalią wrodzoną to niezwykle rzadkie. Problem w tym, że gdyby się jednak przytrafiło, to jest nieodwracalne... ale nie chcę nawet o tym myśleć, ma być dobrze i już.
Następna kontrola w lutym (ale już nie to badanie, tylko zwykłe, do tego wracamy tylko jeśli zwykłe wychodziłyby źle). Potem następna w maju. Między 1 a 3 rokiem życia kontrole już rzadziej - raz na pół roku, a między 3 a 6 - raz na rok. Jeżeli do 6 roku życia nie pojawi się problem ze słuchem, tak już powinno pozostać. NA WIEKI WIEKÓW AMEN GŁUPI WIRUSIE IĆ STONT.Mucha, evas, alexast, eta lubią tę wiadomość
-
a moj michas wlasnie zazygal caly materac. zwrocil chyba wszystko z calego dnia. nie wiem czy sie przytrul - chociaz nie mial czym, czy wirus?
nie wiem czy uda mi sie materac odratowac bo nie byl zakryty cerata... pralam cale poszycie z gorczyca wlacznie i mata kokosowa sama gabka akurat nie ucierpiala :]
Martynika ja bym chyba ta kobiete zabila... grunt ze badanie sie udalo -
Monia,jak się pierze gorczycę i kokos...?pytam z ciekawości,może też kiedyś będę musiała,a nie ogarniam jak trzeba by się do tego zabrać?swoją drogą biedny Michaś i biedna Ty.
Galanea,a próbowałaś te czopki Viburcol?słyszałam dużo dobrych opinii na ich temat,jeśli chodzi o pomoc przy ząbkowaniu.MonikaS lubi tę wiadomość