Mamusie Luty 2019.
-
WIADOMOŚĆ
-
Artemida wskazań do cc też nie mam, ale położna jak się dowiedziała, o mojej historii to powiedziała, że jeśli cokolwiek działoby się nie tak to napweno odrazu czeka mnie cc. Wogóle, nie dosłownie, powiedziała, że będą ze mną się obchodzić jak z jajkiem.
-
nick nieaktualnyBumbum, gratulacje!!! Duża dziewczynka
.
U mnie w szpitalu jedzenie też było bardzo słabe. Urodziłam o 17:40 i niestety nie zostawiono mi nawet kolacji. Jak na drugi dzień zobaczyłam co na tą kolację dają, to nawet się ucieszyłam, że w dniu porodu mnie ominęła, bo chociaż mąż mi przywiózł normalne jedzenie.
-
Ja rodziłam w prywatnym szpitalu który ma podpisaną umowę z nfz. Porcje jedzenia były takie że nie dało się wszystkiego zjeść. Na śniadanie i kolację nie dwie kromeczki chleba i paseczek pasztetu, a cała bułka plus 3kromki chleba, cały pasztet i np pół papryki. Obiady też takie że nie dało się zjeść zupy i drugiego na raz.
-
nick nieaktualnyLutyska wrote:Mi polozna pierwszego dnia przynosila do lozka posilki (normalnie jest za korytarzem sala odwiedzin i tam tez sa posilki dowozone,trzeba wiec wychodzic z sal) i jak zobaczyla kolacje to mowi wstyd to kolacja nazwac i wstyd to przynosic. Byly 3 kaw suchego chleba,2 plasterki kielbasy i pol pomaranczy. A dzis na śniadanie byla zupka mleczna z ryżem-mala miseczka, chleb, listek salaty i 1 parowka. Hmm nie wwiem jak to sie mialo jesc... Zupe zjadlam ale to jakbym kubek mleka wypila i chleb z salata bo parowka wygladala beznadziejnie. Obiad wogole bezsmakowy byl i nie przełknąć
U nas w szpitalu równie słabo jest z jedzeniem. Nie dość, że porcje liche to jeszcze jedzenie zwyczajnie niedobre. Na szczęście rano zawsze stało na korytarzu ciepłe mleko to po śniadaniu dypychałam się płatkami a potem tylko wyglądałam za mężem aż jakiś obiadek przyniesie -
artemida27 wrote:Bumbum i LadyE gratulacje! Cudowne wieści
Wczoraj miałam ciężki dzień i stwierdziłam, że kolejna wiadomość jaką tu zamieszczę będzie o tym, że już urodziłam.
Dziś jest jednak nowy dzień- w szpitalu trafiłam na super lekarza, bardzo mi poprawił samopoczucie.
Ktg w normie, skurczy brak, usg idealnie; przepływy, Mała jest już bardzo ładnie, nisko ustawiona, waży ok.3300 g., poziom wód też ok.
Rozwarcie dalej 2 cm, zbadała mi poziom czystości wód dla pewności- idealnie czyste ( nie wiedziałam, że jest takie badanie).
Jutro rano ma dyżur i na 8 rano mam znów przyjechać na wywołanie- obiecała, że już tym razem bez dziecka nie wyjdziemy
PS; też boje się cesarki i bardzo jej nie chcę- na ten moment nie ma jednak do tego żadnych wskazań i Pani doktor jest przekonana, że urodzę naturalnie
Jakie to badanie na poziom czystości wód? jak to wygląda?bom ciekawa
Trzymam kciuki zatem za jutrzejszy dzieńzobaczysz swoje bobo
-
Tak, jutro rano ma być ta sama lekarka i to ona zajmie się wywoływaniem
Co do badania wód; byłam na samolocie wiec za wiele nie widziałam ale założyła mi wziernik i potem chyba włożyła jakąś rurkę do środka. To badanie wykonuje się jak jest już rozwarcie. Jest zupełnie bezbolesne.
Niemal od razu powiedziała, że wody są czysteStraciatellaa lubi tę wiadomość
-
Ika... wrote:Dziewczyny co na ból gardła i kaszel? Prenalen i isla nie pomagają.
-
Dzień dobrywieczór
Przepraszam, ze dopiero teraz się odzywam, ale mój mały ma wbudowany sensor ruchu i jak tylko biorę tel do ręki, siadam do kompa to załącza syrenę.
23.01 wieczorem przyjeli mnie do szpitala na patologę ciąży
24.01 założyli mi cewnik folleya (na 24h). Balonik miał załatwić rozwarcie, ale wyszły tylko 4 cm
25.01 rano podali mi oxytocyne. Dosyć szybko poleciały skurcze co 2 min. W ostatniej chwili podali mi znieczulenie. Wszystko działo się tak szybko, że nie miałam czasu się nad sobą rozczulać.
w 1,5 godziny poleciało całokowite rozwarcie, druga faza porodu zajęła nam z pół godziny.
Niestety musieli mnie naciąć i popękałam w środkuno ale trudno, żeby nie skoro klusek miał 59 cm i 3750 g. 10pkt
Niestety ma złamany obojczyk. Przez pierwsze dni tracił na masie (ponad 10%) i rozwinęła się żółtaczka. 2 dni pod lampami. W szpitalu spędziłam prawie tydzień. Dobrze, że mąż mi jedzenie dowoził, bo to co tam serwowali to jakiś żart. Ja wiem, że nie ma diety matki karmiącej ale salceson czy jakieś zmrożone zgniłe jabłka to przesada.
Jesteśmy w domu, ale nijak nie mogę się ogarnąć z czasem. Ktoś mi podpieprza godziny z doby.
Staram się nadrobić zaległości telefoniczne, smsówe i mailowe, ale nie ma jak.
Szczenie zaraz zapuszcza peryskop i odpala syrenę.MonisiaK, MonisiaK, MonisiaK, KaroKaro, Ewelcia85, malami91, Nadzieja22, MałaMała, Pepper, Moniiiikaaaa, Black_Lilith, Ciążowa_Gapsy, artemida27, Kolorowaola, baranosia, -Mamunia-, EBa, Karola94c, Foto_Anna lubią tę wiadomość
-
Dobra, czas na szczegóły
tak jak pisałam wcześniej od północy nie spałam przez skurcze które były nieregularne i nieporodowe. Teraz już to wiem, bo wiem jak bolą prawdziwe :p ale wtedy myślałam że to już
skurcze te wystarczyły, żeby mnie budzić i noc nie spałam. Nad ranem byłam taka zrezygnowana, budziłam się na skurcz, zasypiałam na 5 min i tak kilkanaście razy. Byłam u położnych dwa razy, ale widząc jak rześko do nich idę to mówiły zebym jeszcze poskakala na piłce co też robiłam. Nad ranem o 7 był obchód i zbadali mnie, rozwarcie 1.5 cm czyli lipa. Po obchodzie decyzja że czekamy. Ok 8 usłyszałam pyknięcie i pocieklo jeszcze więcej wody. O 9 zaczęły się takie skurcze, że już wiedziałam że te nocne to były tylko igraszki
położna zobaczyła jak się zwijam i szybko kazała iść do lekarki która jeszcze była w gabinecie. Zbadała mnie jeszcze raz i raz dwa kazała jechać na porodówkę. Powiem Wam że poród ekspres trwał 2 h, bo o 11 05 powitałam córcię na świecie. Niestety trzeba było nacinać i szycie było długie i że znieczuleniem krocza oraz głupim Jasiem a i tak czułam trochę bólu. Teraz też bardzo dokucza
ale mam nadzieję, że się wyliżę, ponoć goi się ok.
Ewelcia85, malami91, Nadzieja22, MałaMała, Pepper, Moniiiikaaaa, KaroKaro, Black_Lilith, Ciążowa_Gapsy, artemida27, Kolorowaola, MonisiaK, baranosia, -Mamunia-, EBa, Karola94c lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
No teraz pora na jakiegoś chłopczyka, bo ostatnio za różowo
Spotkała mnie dzisiaj przykra sytuacja, Mała zaczęła ksztusić się wodami przy przewijaniu. Położna szybko zareagowała, ale Małą wzięli na obserwację na chwilę i po 40 min wrócił neonatolog i powiedział że będąc przy nas Mała się wyziebila i teraz jest pod lampą. Skrytykował że dziecko za mało owinięte o jeden kocyk. A przecież to położne ją ubrały, nie można mieć tutaj swoich ubranekpoza tym położna dwa razy sprawdzała czy wszystko jest ok
poczułam się jak najgorsza matka na świecie
nie znamy się jeszcze tak na dzieciolkach i mimo że siedzieliśmy i patrzyliśmy to nie zauważyliśmy niczego złego