Mamusie październik 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
Dreamer a może to migreny? Miewałaś tak przed ciążą? Ból głowy, musisz siedzieć w ciemnym i cichym miejscu to tak mi się kojarzy. Ja mam migreny ale Bogu dzięki miałam tylko jeden atak w I trymestrze i jakoś przeżyłam.
Co do ZUSu to są bezczelni... Od 2014 roku masz działalność więc wiadomo, że nie kręcisz. Na mnie póki co ZUS nieźle zarabia, w 90% wszystko robię prywatnie i tu nawet już nie ze względu na terminy, ale na podejście lekarza do pacjenta... Niestety mając porównanie kilku lekarzy prywatnie i publicznie to niebo a ziemia. Do ginekologa teraz też chodzę prywatnie co tanie nie jest i na prywatnym pediatrze też się pewnie skończy.A moje dotychczasowe L4 były na tyle krótkie, że koszt ponosił pracodawca a nie ZUS.
Basiu daj znać co u Was, dużo o Was myślimy i trzymamy cały czas kciuki! -
Dzien dobry dziewczyny
Gratuluje udanych wizyt i trzymam kciuki za dzisiejsze:)
Widze ze nie jestem sama z durnymi snami ostatnio. Dzis wstalam tak struta przez te sny ze brak slow.
Milego dnia:)Karolina 10.10.2019💞
Lena 8.11.2012💞
Samantha 27.10.2009💞
-
Hej. U nas w sumie na Co dzień nie ma nowych wieści. Leżymy dalej. Dziś miałam dopiero badane przepływy. Niestety dziś gorsze niż ostatnio😥 na szczęście jakiś wewnętrzny przepływ nie jest zły i nie trzeba robić cięcia... ogólnie psychicznie już słabo się czuję. Przytłacza mnie pobyt tutaj i jeszcze te wieści... zamiast być lepiej jest gorzej... Nie wiem dlaczego nas to spotyka. Tak bardzo się boję
Kinga82 lubi tę wiadomość
13 cs szczęśliwy ❤
25.01 beta 197
28.01 beta 599
31.01 beta 1636 -
Kookosowa, zazdroszczę tych skurczy lajcikowych. Ja od początku, a pierwsze przyszły w pon.wielkanocny, mimo, że były rzadko (na początku co ok.30 min), były tak zajeb.. bolesne, że cały dzień i noc z głowy, nic nie spałam. A do szpitala dopiero wtorek rano, bo wtedy już były często. Znieczulenie miałam 1.5 godz, potem przestało działać, a położna nie chciała dać kolejnego, żeby nie opóźniać porodu. Skończyło się przebijaniem pęcherza (wody mimo skurczy nie odchodziły) i oksytocyna, po której słowo, myślałam, że porodu nie przeżyje.
Ktoś kiedyś napisał, że to ból porównywalny z łamaniem się naraz 40 kości. No wierzę.
Boję się teraz tego bólu, choć cc ze względu na dziecko nie chcę, i staram się myśleć, że ten poród przecież może być zupełnie inny. I najważniejsze zdrowie dziecka.
A najlepiej wspominam te wszystkie rozważania na szkole rodzenia o oddechu, jak sobie ulżyć przy skurczach wykorzystując właśnie piłki i te wszystkie rzeczy, które mają teraz na porodówkach. Jak przyszło co do czego to zamiast oddychać darłam się, że nie przeżyje, a piłka nawet nie wiem czy była na sali
Ale fakt- fizycznie nie byłam przygotowana do porodu, teraz mam więcej (o dużo) ruchu, więc mam nadzieję, że i organizm inaczej się zachowa.
Aa, kiedyś pisalyscie o studentach w czasie porodu. U mnie nie było, ale- nawet jakby mi wszedł do pokoju tabun ludzi z aparatami foto to nie zwróciłabym na to uwagi. Ja nie myślałam o niczym innym jak o tym, żeby przestało boleć. -
basia1987 wrote:Hej. U nas w sumie na Co dzień nie ma nowych wieści. Leżymy dalej. Dziś miałam dopiero badane przepływy. Niestety dziś gorsze niż ostatnio😥 na szczęście jakiś wewnętrzny przepływ nie jest zły i nie trzeba robić cięcia... ogólnie psychicznie już słabo się czuję. Przytłacza mnie pobyt tutaj i jeszcze te wieści... zamiast być lepiej jest gorzej... Nie wiem dlaczego nas to spotyka. Tak bardzo się boję
Basia, trzymaj się dzielnie. Najważniejsze, że małego nie trzeba wyciągać na cito. Każdy dzień dla niego na wagę złota, niestety niektóre mamy muszą poświęcić się bardziej niż inne, ale jak przytuli się kiedyś do Ciebie i powie pierwsze "mama" poczujesz, że warto byłoCały czas jesteśmy myślami z Tobą i Filipkiem.
-
basia1987 wrote:Hej. U nas w sumie na Co dzień nie ma nowych wieści. Leżymy dalej. Dziś miałam dopiero badane przepływy. Niestety dziś gorsze niż ostatnio😥 na szczęście jakiś wewnętrzny przepływ nie jest zły i nie trzeba robić cięcia... ogólnie psychicznie już słabo się czuję. Przytłacza mnie pobyt tutaj i jeszcze te wieści... zamiast być lepiej jest gorzej... Nie wiem dlaczego nas to spotyka. Tak bardzo się boję
Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 czerwca 2019, 10:26
-
Neroli wrote:Przede mna tez pierwszy porod. Jakos przezyje skoro inne mogły. Chcialabym rodzic naturalnie, nie wiem jak sie to soonczy. Duzo czytam o porodach, o porodach donowych m.in. tez.. I tam kobiety opisuja ogromna roznice rodzenia w szpitalu a w domu i nie chodzi tu tylko o wlasne 4 katy i rodzine wokół. Polozna zupelnie inaczej porod prowadzi, nie ma przyspieszania, jest dowolna pozycja... Nawet przec nie trzeba. Wszystko na spokojne. Cudowne sa te opisy.
Ja tez chcialabym moc przyjac dowolna pozycje, ogolnie lezaca jest najgorsza do porodu, wiele lekarek sie juz wypowiadalo na ten temat i tlumaczylo dlaczego.
Podanie zniwczulenia faktycznie wiaze sie z mniejsza wspolpraca matki z dzieckiem i mozliwymi komplikacjami tetna.
Mimo wszystko wierze, ze jakos wszysttkie damy rade
Co do znieczulenia to może zwolnić akcje podane za wcześnie. Mi bardzo wolno szło rozwarcie. 2 dni. Przy 4cm dali mi zzo i po 2h było już 10cm. Także u mnie jakoś przyspieszyło a nie zwolnilo.Jupik lubi tę wiadomość
-
Hej Basiu.
Mocno Cię ściskam. Kurcze nawet sobie niewyobrażam co czujesz. Ta niewiadoma i strach. Kazdy dzień dla małego jest ważny. Szkoda że tak mało informacji ci dają i tak żadko badania robią. Bo to nie uspokaja. Ale mimo to jesteś w dobrych rekach.
Wszyscy o was ciągle myślimy. Dobrze ze ten jeden przepływ jest prawidlowy. A jaka waga małego? -
Jupik wrote:Kookosowa, zazdroszczę tych skurczy lajcikowych. Ja od początku, a pierwsze przyszły w pon.wielkanocny, mimo, że były rzadko (na początku co ok.30 min), były tak zajeb.. bolesne, że cały dzień i noc z głowy, nic nie spałam. A do szpitala dopiero wtorek rano, bo wtedy już były często. Znieczulenie miałam 1.5 godz, potem przestało działać, a położna nie chciała dać kolejnego, żeby nie opóźniać porodu. Skończyło się przebijaniem pęcherza (wody mimo skurczy nie odchodziły) i oksytocyna, po której słowo, myślałam, że porodu nie przeżyje.
Ktoś kiedyś napisał, że to ból porównywalny z łamaniem się naraz 40 kości. No wierzę.
Boję się teraz tego bólu, choć cc ze względu na dziecko nie chcę, i staram się myśleć, że ten poród przecież może być zupełnie inny. I najważniejsze zdrowie dziecka.
A najlepiej wspominam te wszystkie rozważania na szkole rodzenia o oddechu, jak sobie ulżyć przy skurczach wykorzystując właśnie piłki i te wszystkie rzeczy, które mają teraz na porodówkach. Jak przyszło co do czego to zamiast oddychać darłam się, że nie przeżyje, a piłka nawet nie wiem czy była na sali
Ale fakt- fizycznie nie byłam przygotowana do porodu, teraz mam więcej (o dużo) ruchu, więc mam nadzieję, że i organizm inaczej się zachowa.
Aa, kiedyś pisalyscie o studentach w czasie porodu. U mnie nie było, ale- nawet jakby mi wszedł do pokoju tabun ludzi z aparatami foto to nie zwróciłabym na to uwagi. Ja nie myślałam o niczym innym jak o tym, żeby przestało boleć.znaczy w sumie zaczęło się nie tak źle. Mialam wannę miałam pilke I komfortowy pokoik. Jak już skurcze się pokrywamy ze sobą to myślałam że już mam z 8cm rozwarcie a tu nawet 2 nie było. 2dni się męczyłam aż powiedziałam że chce zzo. Wtedy było 4cm. W UK jest inne zzo - stałe. Naciskalam sobie guzik kiedy chcialam i rodzic też na zzo mialam. Mówią ci kiedy przec. Więc czas po zzo to bajka. Nic nie czułam i w ciągu 2h z 4cm dobilam do 10cm. I tu zaczęły się schody. Akurat kończyła się zmiana mojej położnej za 30 min więc powiedziała że odbierze poród już następna. Spoko. Nic nie czułam mogłam poczekać te 30min. Dali mi oksy tak na wszelki wypadek. No i jak przyszło do parcia coś było nie tak. Ból jak z kosmosu. Jakby mnie na kole lamali. Bóle z kręgosłupa. Nie mogłem oddychać. Krzyczała do męża albo "zabij mnie" albo "nie mogę oddychać". Coś było nie tak bo na zzo nie miało prawa się to zdarzyć. Przyszedł lekarz i anastastazjolog. Okazało się że polozna podczas przekrecania mnie z boku na bok wypiela niechcący zzo. Do tego dostałam oksy i moje cialo nie było przyzwyczajone do bólu. Potem mało pamiętam. Byłam na pół przytomna. Wiem, że pytali męża czy wpinać zzo bo to 5% szansy na zakażenie. Wiem że się zgodził. Zabrali mnie na salę operacyjna i znieczulili od pasa w dół. 2,5 parcia wtedy kiedy mi powiedzieli no i kleszcze i mały być na świecie. Dla mnie trwało to chwilę. Ale ponoć trwało to ok 2h.
Po tym co mój mąż się naogladal powirdzial że następny poród opłaci prywatnie cc. Ale ja nie chcę cc. Traumy jakiejś nie mam. To nieziemski ból ale ból który się zapomina jak widzi się dziecko. Teraz będę krzyczeć zzo odrazu i będę prosić o sprawdzenie czy się nie wypielo. Ale mam nadzieję że wszystko pójdzie gładko i nie będę musiała mieć cc. Po porodzie syna po jakichś 2h już normalnie wstawalam i chodziłam. To ogromna zaleta.Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 czerwca 2019, 11:29
-
Uwemhe wrote:Hej Basiu.
Mocno Cię ściskam. Kurcze nawet sobie niewyobrażam co czujesz. Ta niewiadoma i strach. Kazdy dzień dla małego jest ważny. Szkoda że tak mało informacji ci dają i tak żadko badania robią. Bo to nie uspokaja. Ale mimo to jesteś w dobrych rekach.
Wszyscy o was ciągle myślimy. Dobrze ze ten jeden przepływ jest prawidlowy. A jaka waga małego?Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 czerwca 2019, 11:31
13 cs szczęśliwy ❤
25.01 beta 197
28.01 beta 599
31.01 beta 1636 -
Basia, opowiem ci historie z mojej poprzedniej ciąży. Wtedy trafilam do szpitala na patologie ciazy ze skracajaca sie szyjka. Na sali bylam z dziewczyna, ktora lezala tam o ile dobrze pamietam od jakiekos nastego tygodnia, no max od połówkowych. Trafila tam wtedy z szyjka dlugosci 5mm, skurczami i w zasadzie z wyrokiem. Polozyli ja glowa w dol i przez kilka tygodni leżała bez ruchu z głową w dół i tyłkiem do góry (serio!). W tej pozycji dojechała już nie pamiętam dokładnie do którego tygodnia, gdy pozwolili jej leżeć na płasko. Gdy ja byłam w szpitalu ona była w 31/32 tygodniu i w zasadzie największe ryzyko było zażegnane, mogła rodzić w każdej chwili, ale dalej grzecznie leżała. Pamiętam, że myśl o niej dodawała mi sił i wtedy sobie myślałam, że to jest prawdziwa definicja matczynego poświęcenia dla nienarodzonego dziecka.
Wiem, że u ciebie problemy są zupełnie innej natury, ale jedno łączy, każdy dzień do przodu daje maluchowi większe szanse. Więc jak będzie ci źle w szpitalu, pójdź na herbatę i pomyśl sobie o niej - tygodniami na wznak z głową w dół. -
emikey wrote:Wszystko pięknie ladnie dopóki nie ma komplikacji. W domu nie ma lekarza, sali operacyjnej czy możliwości natychmiastowego cc. Trzeba wezwać karetkę. Czasem każda minuta się liczy. Nie wyobrażam sobie rodzic w domu. Nie chciałabym też aby sąsiedzi słyszeli jak rodze.
Co do znieczulenia to może zwolnić akcje podane za wcześnie. Mi bardzo wolno szło rozwarcie. 2 dni. Przy 4cm dali mi zzo i po 2h było już 10cm. Także u mnie jakoś przyspieszyło a nie zwolnilo.
Dokładnie. Ja też miałam możliwość rodzenia w tzw. domu narodzin. Ale,że rozwarcie w ogóle nie szło do przodu mimo skurczów dostałam znieczulenie i po 2h pełne rozwarcie. Nic nie opóźniło,a wręcz przyspieszyło. Także ja znieczulenie polecam! 😊 -
Oj gdyby tylko dawali to znieczulenie... brałabym!
nie było nawet opcji 😓 co do porodów w UK, tam sie zupełnie inaczej podchodzi do pacjentki ponoć... przeczytałam ostatnio „Zawód położna” Leah Hazard (swoją droga mega zabawna 😋) i to jak właśnie tam jest opisane podejście... kobiet jak do kobiet. Drastyczne co powiem, ale u nas z tym jest dramat. Lwia cześć położnych to panie 40, 50+ z wyrazem twarzy „ja dałam radę bez żadnych znieczuleń i udogodnień a ta gowniara ma czelność się drzeć”. Właśnie przez to prędko niewiele się u nas zmieni. Przynajmniej w powiatowych szpitalach.
Grudzień 2018: zmiany nowotworowe szyjki macicy
2017-2018: 3CB
Prawie trzy lata starań 2016-2019
❌ Hashimoto, PCOS, niedoczynność tarczycy, tachykardia zatokowa
Alicja - 22.02.2012
Remigiusz - 05.10.2019