Marcowe Mamusie 2016 :-)
-
WIADOMOŚĆ
-
edyś wrote:Ja pier... co to ma znaczyc? Jak tak mozna ignorowac pacjenta, mloda, przerazona kobiete w ciazy?! Ja pier...
Kochana poproś na piśmie że nie wyrażają zgodyna wykonanie usg
Możesz też sama napisac i niech się podpiszą. Pozwoli ci to na wytoczenie procesu szpitalowi. Dopilnuj tego. Warto też zgłosić pisemną skargę na lekarza dyżurnegoA.Kasia, kofeinka, Kajola, skowroneczka87, arien lubią tę wiadomość
-
I ogólnie nie rozumiem. Rozumiem gdyby nie było krwawienia ale to jest pierwsze badanie jakie się robi jak jest krwawienie. Sprawdza się czy z dzieckiem okey bo może dziać się wszystko nawet od pęknięcia macicy co może nieść za sobą katastrofalne skutki. Nie pozwól by im uszło to płazem. Niech podpiszą oświadczenie. Jak nie nagraj na dyktafon ma to tą samą moc prawną.
-
Normalnie aż nie wiem co powiedzieć. Nie rozumiem tego. To po co ten szpital. Nosz kurwa. To na to idą podatki. Pewnie oglądają głupawe filmy w dyżurce i nie chce im się pracować. Mój mąż pewnie rozniósłby lekarza. Tak jak mojego poprzedniego. Dałby mu w pysk z pięści. Przynajmniej emocje by rozładował na gnidzie
-
Aleksandrazz,
Bardzo dobra decyzja. Uciekaj z tego szpitala.
Mam nadzieję, że jak najprędzej będziesz już w kolejnym. Zaraz zrobią Ci USG i uspokoisz się, że z dzieciaczkiem wszystko w porządku.
Uściski najmocniejsze. -
Jacqueline wrote:Mi dwoje lekarzy powiedziało (w szpitalu), ta co przeprowadzała zabieg i ta co powiedziała, że nie ma serduszka, że mam czekać pół roku. Tak się na nią w środe zdenerwowałam, że zapomniałam się zapytać czemu tyle, ona nic nie mówiła czemu, a ja nie pytałam. Kazała się tylko zabezpieczać. Spojrzała na wyniki, powiedziała, że dobre i tyle. Żadnego usg ani nic.
Ja jestem takim niedowiarkiem i biorę przez palce to co mi wszyscy mówią, a później i tak szukam informacji samodzielnie w danym temacie i sprawdzam
W marcu miałam poronienie samoistne (bez żadnej ingerencji chirurgicznej lub farmakologicznej) i wylądowałam w szpitalu na obserwacji. Poszłam jedynie na USG kontrolne 3 tyg. później w celu sprawdzenia czy wszystko na pewno się oczyściło. Ale w tym czasie jak byłam w szpitalu, to poczytałam sobie w necie na temat poronień plus pogadałam sobie z lekarzami.
W przypadku poronienia samoistnego, jeżeli kobieta czuję się na siłach pod względem psychicznym, to nie ma przeciwskazań do ponownego starania się o dziecko - tak mi powiedziano jak wypisywali mnie ze szpitala i tak też wyczytałam. Moja ginekolog (jeszcze, bo zamierzam zmienić) na pierwszej wizycie ciążowej ochrzaniła mnie, że za szybko zaszłam w ciążę i co ja sobie wyobrażałam - moim zdaniem nie ma racji, bo badania statystyczne mówią zupełnie co innego, ale o tym później. Zaszłam w 3 cyklu po poronieniu (w 2 cyklu starań, bo pierwszy odpuściłam sobie, aby organizm się wyregulował). I dodam, że na razie ciąża przebiega bezproblemowo.
I teraz o Tobieto zależy jaki miałaś zabieg. Jeżeli zabieg polegał na tym, że dostawałaś jakieś farmaceutyki i po tym macica się oczyszczała, to niestety te środki powodują wyjałowienie organizmu z kwasu foliowego i potrzeba około 6 miesięcy na uzupełnieniu tego niedoboru. Stąd zalecane jest odłożenie starań na pół roku. W przypadku zabiegu chirurgicznego (tzw. łyżeczkowaniu), to zalecane jest odłożenie starań na 3 miesiące, aby szyjka macicy całkowicie się zagoiła z ewentualnych mikrouszkodzeń (ale o tym zabiegu wiem najmniej, więc "wymandrzać się" nie będę").
A teraz taka ciekawostka
Wygląda na to, że statystki mówią co innego niż zalecają lekarze.
Nie mogę w tym momencie odnaleźć artykułu, który wtedy czytałam, ale tutaj poniżej jest w skrócie.
http://www.mamazone.pl/artykuly/na-czasie/aktualnosci-i-trendy/2010/kiedy-najlepiej-podjac-probe-zajscia-w-ciaze-po-poronieniu.aspx
Tutaj masz również w oryginalnej pisowni:
http://www.sciencedaily.com/releases/2010/08/100805204001.htm
Wiem, że strata ciąży boli, ale duże z nas są dziewczyny i w dodatku silne. Zaciskamy ząbki i ruszamy dalej do przoduWiadomość wyedytowana przez autora: 23 sierpnia 2015, 17:50
-
Chciałam jeszcze dodać, że trzymam równie mocno kciuki za wszystkie z Was, które teraz borykają się z jakimiś obawami. Wierzę, że będzie dobrze. Na pewno będzie.
Z tymi dziewczynami, które są aktualnie w szpitalu, integruję się podwójnie. Właśnie pakuję swój plecak i jadę za pół godziny do szpitala na indukcję...
To co opisuje Aleksandrazz to jakiś koszmar.
Ale chciałam dodać na koniec tego posta coś pozytywnego. Może przyda się to komuś, bo zdecydowana większość z Was będzie niedługo w szpitalu, w związku z porodem (nie piszę, że wszystkie, bo może ktoś zdecyduje się rodzić w innym miejscu).
Otóż chciałam powiedzieć, że jednak zdarzają się dobre szpitale, gdzie pobyt przebiega w spokoju i z szacunkiem. Tak było przy okazji moich dwóch pobytów po poprzednim poronieniu oraz wtedy gdy byłam na IP z plamieniem. Wielkie oddanie pacjentkom, kultura, dyskrecja, wyciszenie, współczucie (!), zrozumienie. Nigdy nikt nie dał mi odczuć, że może przyszłam tam z drobiazgiem. Mnóstwo ciepła, gdy poszłam tam w tym najgorszym celu.
A więc są dobre szpitale i są w nich prawdziwi dobrzy ludzie.
Nigdy nie zapomnę, jak na drugi dzień po indukcji do mojej sali weszła pani psycholog i zaoferowała pomoc. Powiedziała, że jeśli nie chcę tej pomocy od razu, to mogę przyjść za tydzień, za miesiąc. To było niesamowite.
Dziś dzwoniłam na oddział ginekologiczny upewnić się, czy jest dla mnie łóżko. Gdy tylko powiedziałam po co się zgłoszę, położna (przez telefon) zmieniła ton na jeszcze bardziej ciepły i współczujący. Powiedziała mi, co mam zabrać. Już wtedy poczułam się zaopiekowana.
Zaraz tam jadę. I choć strasznie się boję, bo znam już ten ból (także dosłowny) i wiem, co mnie czeka, to jednocześnie mam pewność tej dobrej, ludzkiej opieki, którą tam zastanę. Że nie będę się czuła jak kolejny przypadek do odfajkowania, tylko ktoś, kto przechodzi swoją prywatną tragedię. Wiem, że to mi pomoże przejść przez dzisiejszą noc.
Piszę to po to, żeby dodać wszystkim wiary w to, że w tak obciążonym miejscu, jakim jest szpital, może być dobrze. Mam nadzieję, że przypadki takie jak u Aleksandry to jednak mniejszość. Ola, życzę Ci, żeby w tym następnym szpitalu był personel, taki jak "u mnie". I Wam dziewczyny, żeby Wasze porody (innych wizyt w szpitalach dla Was już nie przewiduję!) przebiegły w takiej atmosferze, o jakiej napisałam. To jednak jest możliwe.