Oddział zamknięty Intensywnej terapii LWD
-
WIADOMOŚĆ
-
A są jakieś nowe wieści od Morwy? Wyszła już do domu?
Ojejku, ja cię rozumiem. Mimo, że technicznie rzecz biorąc nigdy nie poroniłam, to strasznie się boję o tą ciążę. Tyle wysiłku nas kosztowało, żeby w nią zajść... Nie wyobrażam sobie co by było, gdybyśmy stracili bąbelkaPrzed poprzednią wizytą byłam przygotowana na wyrok typu 'serduszko przestało bić'. Na szczęście wszystko póki co jest dobrze i u Ciebie i u mnie, oby tak zostało do końca :*
Po 3 latach starań, w końcu z namiPola, 30.03.2018r.
moje dwa aniołki...
Aniołek, lipiec 2015, cp
Leonek, styczeń 2017, 28tc
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny_Abby_ wrote:BTW coraz częściej widzę ze dziew czyny przechodzą na ten wątek dopiero jak są w ciąży.
A tak naprawdę ja będąc na różu nie zaglądałam prawie wcale na fiolet, chłoń wirusy i zaciążaj plisss jak najszybciej -
nick nieaktualnyPianistka wrote:skoro to wątek dla "niezaciążonych" to dlaczego jest na fiolecie?
"Skupiamy starające się o dziedzica swojego rodu, te szczęśliwie zaciążone, oraz Te, Które dziedzica wydały na świat, ale nadal nie mogą się z nami rozstać
Lets party !"bita_smietana, Mona_M lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnybita_smietana wrote:Camille - na szczescie jest jesien i zima idzie! ponczo, wielkie szale! ewentualnie tymczasowa zmiana religii i zakup burki
tam nic nie widac
Hahahaha z ta burka to pojechalas
Fakt ze pora roku sprzyja wiekszemu okryciu ciala niz lato, ja juz kupuje luzne koszulebita_smietana lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyNie wiem czy to jest dobry czy zły moment na post o poronieniu, zważając na moje doświadczenia w ostatnich dniach.
Jak każda kobieta szukałam powodu, przyczyny. Może jedyna różnica jest taka, że nie czytałam forów internetowych a opracowania naukowe. Wydaje mi się, że ta lektura mi pomogła- dlatego chce się z wami podzielić jak sama sobie – usystematyzowałam w głowie temat poronienia. Celem tego postu jest uświadomienie kobiet, że to nie wasza –nie nasza- wina.
Trudno jest ocenić jak częste są poronienia, co zródło to nieco inne dane. Istnieje coś takiego jak poronienie o którym nawet nie wiemy, czyli ciąża która kończy się zanim kobieta zdarzy zrobić test ciążowy. Nie wie, ze była w ciąży, dostaje miesiączkę i nie ma pojęcia, ze właśnie w tej miesiączce były zalążki nowego życia. Takie poronienia to podobno aż 50% ciąż. Liczba ogromna, jednak w tym poście nie chce, się na tych sytuacjach skupiać.
Pomiędzy momentem kiedy kobieta, się dowie o ciąży a 12 tygodniem- do poronienia dojdzie u 10-20% kobiet. Istnieją dwa przełomowe momenty- pierwszy i najbardziej znaczący to pojawienie się akcji serca (FHR – fetal heart rate) – wtedy ryzyko poronienia z dnia na dzień staje się przynajmniej o połowę niższe. Czynność serca pojawia się pomiędzy skończonym 5 a 6 tygodniem. Kiedy zarodek ma 3 do 5 mm. Początkowo czynność serca jest podobna do czynności serca mamy i wynosi 80 uderzeń na minutę, z każdym dniem FHR przybiera na prędkości i ok 10 tygodnia jest najwyższe ok 170 uderzeń na minutę. Dlaczego o tym piszę, ponieważ opracowania naukowe mówią jednoznacznie, że bradykadia (czyli zwolnione bicie serca) w tym okresie jest czynnikiem bardzo źle rokującym. Nie znaczy to jednak niestety, że jeżeli serduszko bije prawidłowo, to poronienie nam się nie przydarzy.
Kolejnym przełomowym momentem jest moment po badaniu USG pomiędzy 11-13 tygodniem- uważa się, że jeżeli nie rozpoznamy w tym badaniu odchyleń od normy lub wad to ryzyko poronienia staje się najniższe w całej ciąży i wynosi ok 1%. O poronieniu mówimy do 20(22) tygodnia ciąży, po tym momencie jeżeli ciąża się przedwcześnie zakończy nazywamy to porodem przedwczesnym.
Poronienia mogą mieć bardzo różne rodzaje- ale zasadniczo możemy je podzielić na trzy typy. Poronienie samoistne- kiedy kobieta zaczyna krwawić i roni w postaci obfitej miesiączki. Poronienie niezupełne- kiedy poronienie samoistnie się rozpoczyna ale nie może się w pełni dokonać bez pomocy lekarskiej. Poronienie zatrzymane- kiedy kobieta dowiaduje się dopiero na USG, że ciąża obumarła, mimo, że jej organizm mógł nie dawać żadnych oznak, tego że ciąża przestała się rozwijać. Taka sytuacja według literatury jest w ok 2% ciąż- z mojego osobistego doświadczenia w pracy wydaje mi się, że jest to częściej. (Opowiem wam o tym kiedy indziej bo i tak brakuje mi już znaków w tym poście- a była by to kolejna dygresja)
Także o tym jakie są dalsze postępowania napiszę, kiedy indziej. Dziś chciałabym się skupić na przyczynach poronień.
Wydaje mi się, że każda kobieta która przechodzi to bardzo nieprzyjemne doświadczenie jakim jest poronienie, dodatkowo zaczyna obwiniać siebie, zaczyna myślec co zrobiła źle. Taki jest nasz naturalny ludzki odruch. Chcemy wiedzieć dlaczego. Już jako dzieci rodzice nas uczą związków przyczynowo-skutkowych. Bolą nas paluszki bo przytrzasnęliśmy je sobie w szafce, a mama mówiła, żeby nie bawić się szufladą. Dostaliśmy jedynkę z matematyki, bo zamiast uczyć się do klasówki graliśmy w grę na komputerze. Mieliśmy stłuczkę, bo zachowaliśmy za mały odstęp i nie zdążyliśmy wyhamować.
Co zatem zrobiłyśmy źle, że poroniłyśmy? Czy to pytanie nie wydaje się naturalne?
Według badań ponad 60% osób wierzy, że poronienie może nastąpić po podniesieniu ciężkiego przedmiotu. Ponad 70% wierzy, że stres powoduje poronienie. Nie jest to prawda, świadczą o tym bardzo ciekawe badania wykonane w Izraelu- gdzie pokazano, że nawet ogromny przewlekły codzienny stres związany z realnym zagrożeniem życia, tylko o jeden punkt procentowy zwiększa ryzyko poronienia.
A ile kobiet wierzy, że wysiłek fizyczny powoduje poronienie, ile wierzy, że przepracowanie, ile wierzy,że ta jedna kawa którą wypiły, albo ten kęs sera pleśniowego którego nie zauważyły w sałatce, ile wierzy że podróż samolotem, ile wierzy że to właśnie stosunek płciowy z mężem kilka dni wcześniej, ile wierzy że noszenie starszego dziecka na rękach- było przyczyną – statystyk na to nie znalazłam, ale myślę, że były by one podobne.
ŻADNA z tych sytuacji nie powoduje poronienia. Co zatem jest przyczyną poronienia? W 60% przypadków (i jest to dobrze udokumentowane medycznie) powodem jest wada chromosomalna – nie wynikająca z wady u rodziców, tylko powstająca z niezależnych od nas powodów podczas powstawania gamet (jajeczka i plemników – choć zdecydowanie częściej wady te powstają po stronie kobiety i ich częstość wzrasta wraz z wiekiem matki). Kolejna 20% poronień spowodowane jest innymi wadami genetycznymi, które nie wychodzą w klasycznym badaniu chromosomów. Pozostaje nam 20% przyczyn- do tej grupy możemy zaliczyć – zaburzenia hormonalne np. niewyrównane (!) choroby tarczycy – prawidłowo leczona choroba tarczycy nie jest przyczyną poronienia, silne urazy brzucha, infekcje (np. Kiła, chlamydia, ureoplasma, toksoplazmoza, cytomegalia, zwykła grzybica pochwy nie będzie przyczyną poronienia), zaburzenia krzepnięcia, czynniki środowiskowe – i tu uwaga – oto będą rzeczy na które rzeczywiście mamy wpływ – palenie papierosów, spożywanie alkoholu, używanie niedozwolonych leków lub narkotyków, kontakt z toksynami w pracy, kontakt z promieniowaniem jonizującym (RTG, terapie nuklearne)– mogą spowodować poronienie. Ale i to jest bardzo ważne- wszystkie te przyczyny, będą miały znacznie PO terminie spóźnionej miesiączki.
Wniosek powinien być taki – jeżeli nie paliłyście, nie piłyście alkoholu, nie brałyście zabronionych substancji, nie miałyście kontaktu z szkodliwymi czynnikami toksycznymi oraz– byłyście u ginekologa na rutynowej wizycie w której zlecił badania laboratoryjne- wykluczające zdecydowaną większość wtórnych przyczyn poronień, to NIE zrobiłyście NIC źle- po prostu wasze dzieciątko, wasz zarodek- był chory i natura wiedziała, że nie da sobie rady.
Na koniec chce dodać, że jest to post dla kobiet z jednym lub dwoma poronieniami- przy trzecim poronieniu, dopiero powinniśmy doszukiwać się wtórnych przyczynZakreconaŻona, Dagn_, kate55, Camille87 lubią tę wiadomość
-
Karolka, ja myślę po prostu, że nas jest tu za duże stężenie... przykładowo... mam 2 koleżanki po wielokrotnych poronieniach, z chorobami, po kilkuletnich staraniach... obie poznane na belly. oraz 1963728 koleżanek które urodziły zdrowie dzieci, zachodząc w pierwszą ciąże w 2 cs i nie wiedząc co to ciąza biochemiczna. one nigdy na belly nie były..
bo po co? one uważają, że nie potrzebują wsparcia, nie mają problemu, nie zastanawiają się...
w 5 tc wrzucają na FB zdjęcie z USG bo nie są świadome tego, co się moze stać. My jestesmy...
ja tak myślę, że po prostu nas z problemami jest tu dużo
Abby, całkowicie zgadzam się z postem o poronieniu... Ja po pierwszym usłyszałam od gina, że "matka natura wie co robi.." bla bla bla, tak miało być, może był słaby....
po drugim podobnie... ale po trzecim i czwartym przestałam w to wierzyć...
ojejku, no tak, przyjdzie wieśniak i się w połowie wwali -.- sorkiCamille87 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyJa zaliczam się tu do tego mniekszego grona niezaciazonych...jeszcze ale wpadam tu na ciążowe opary i wirusy aby odpedzic od siebie kiepskie myśli, które po głowie mi od jakiegoś czasu latają. I patrze przez Wasze suwaki jak bardzo szybko czas leci a jak mi on ucieka...
Ściskam ciepło Wszystkie w ten paskudny dzieńmam nadzieję,że niedługo będę mogła na legalu do Was dołączyć z takim eleganckim suwakiem.
Camille87 lubi tę wiadomość
-
Dzięki Dziewczyny :*
poszliśmy sobie w pizdu (znaczy na rynek)... Byliśmy na klinice na Kopernika, to na rynek rzut beretem i od 9 do 14 się szwendaliśmy (dobrze, że dzis nie pada). Poszliśmy na grzane wino i miód pitny, potem ja na lody Chimney Cake Bakery, a później Stelaż na Krakowskiego Kumpra... Niezłą mieszankę zrobiliśmy sobie w żołądku...
Jutro się ogarnę i umówię na wizytę z moją lekarką, niech coś poradzi na ten bałagan... Ryczeć mi się chciało, bo udało mi się zmobilizować Stelaża na tę wizytę, udało nam się wziąć urlopy, a tu taka dupa...
Co do Morwy, to też mi siedzi w głowie cały czas....
Ojejku, ja czuję, że z tej ciąży będzie Dziedzic, ale nie dziwię się, że panikujesz...
Ściskam was serddecznie
-
nick nieaktualny
-
Ojejku bardzo dobrze cię zrozumiem! Też zaczynam schizować, ale jakoś muszę do 13.10 wytrzymać. Oczywiście dzień "13" nie nastraja optymizmem, ale liczę na to że nie będzie powtórki z rozrywki. U ciebie też nie będzie powtórki, tylko odrobinę wiary w dziedzica. Kto ma w niego wierzyć jak nie ty???
Odnośnie poronień. Od genetyka usłyszałam, że KAŻDY na starcie ma 4% szans na niepowodzenie położnicze. Nie ważne czy ma czarne włosy, lamborgini, czy wyższe wykształcenie - ma 4%. Jeżeli dodatkowo ma problemy natury zdrowotnej to ten procent się powiększa. Nie wiem czy miało mnie to pocieszyć, bo wg badań ja miałam 4%. Z tym moim "szczęściem" to w totka nigdy nic nie wygrałam.
Ktosiowa nie fajnie się to ułożyło. Przynajmniej mieliście okazję wybrać się na randkę
Krzyś [*] 38tc 13.01.2015 - maleńka duszyczka a brakuje tak wiele... -
_Abby_ wrote:Nie wiem czy to jest dobry czy zły moment na post o poronieniu, zważając na moje doświadczenia w ostatnich dniach.
Jak każda kobieta szukałam powodu, przyczyny. Może jedyna różnica jest taka, że nie czytałam forów internetowych a opracowania naukowe. Wydaje mi się, że ta lektura mi pomogła- dlatego chce się z wami podzielić jak sama sobie – usystematyzowałam w głowie temat poronienia. Celem tego postu jest uświadomienie kobiet, że to nie wasza –nie nasza- wina.
Trudno jest ocenić jak częste są poronienia, co zródło to nieco inne dane. Istnieje coś takiego jak poronienie o którym nawet nie wiemy, czyli ciąża która kończy się zanim kobieta zdarzy zrobić test ciążowy. Nie wie, ze była w ciąży, dostaje miesiączkę i nie ma pojęcia, ze właśnie w tej miesiączce były zalążki nowego życia. Takie poronienia to podobno aż 50% ciąż. Liczba ogromna, jednak w tym poście nie chce, się na tych sytuacjach skupiać.
Pomiędzy momentem kiedy kobieta, się dowie o ciąży a 12 tygodniem- do poronienia dojdzie u 10-20% kobiet. Istnieją dwa przełomowe momenty- pierwszy i najbardziej znaczący to pojawienie się akcji serca (FHR – fetal heart rate) – wtedy ryzyko poronienia z dnia na dzień staje się przynajmniej o połowę niższe. Czynność serca pojawia się pomiędzy skończonym 5 a 6 tygodniem. Kiedy zarodek ma 3 do 5 mm. Początkowo czynność serca jest podobna do czynności serca mamy i wynosi 80 uderzeń na minutę, z każdym dniem FHR przybiera na prędkości i ok 10 tygodnia jest najwyższe ok 170 uderzeń na minutę. Dlaczego o tym piszę, ponieważ opracowania naukowe mówią jednoznacznie, że bradykadia (czyli zwolnione bicie serca) w tym okresie jest czynnikiem bardzo źle rokującym. Nie znaczy to jednak niestety, że jeżeli serduszko bije prawidłowo, to poronienie nam się nie przydarzy.
Kolejnym przełomowym momentem jest moment po badaniu USG pomiędzy 11-13 tygodniem- uważa się, że jeżeli nie rozpoznamy w tym badaniu odchyleń od normy lub wad to ryzyko poronienia staje się najniższe w całej ciąży i wynosi ok 1%. O poronieniu mówimy do 20(22) tygodnia ciąży, po tym momencie jeżeli ciąża się przedwcześnie zakończy nazywamy to porodem przedwczesnym.
Poronienia mogą mieć bardzo różne rodzaje- ale zasadniczo możemy je podzielić na trzy typy. Poronienie samoistne- kiedy kobieta zaczyna krwawić i roni w postaci obfitej miesiączki. Poronienie niezupełne- kiedy poronienie samoistnie się rozpoczyna ale nie może się w pełni dokonać bez pomocy lekarskiej. Poronienie zatrzymane- kiedy kobieta dowiaduje się dopiero na USG, że ciąża obumarła, mimo, że jej organizm mógł nie dawać żadnych oznak, tego że ciąża przestała się rozwijać. Taka sytuacja według literatury jest w ok 2% ciąż- z mojego osobistego doświadczenia w pracy wydaje mi się, że jest to częściej. (Opowiem wam o tym kiedy indziej bo i tak brakuje mi już znaków w tym poście- a była by to kolejna dygresja)
Także o tym jakie są dalsze postępowania napiszę, kiedy indziej. Dziś chciałabym się skupić na przyczynach poronień.
Wydaje mi się, że każda kobieta która przechodzi to bardzo nieprzyjemne doświadczenie jakim jest poronienie, dodatkowo zaczyna obwiniać siebie, zaczyna myślec co zrobiła źle. Taki jest nasz naturalny ludzki odruch. Chcemy wiedzieć dlaczego. Już jako dzieci rodzice nas uczą związków przyczynowo-skutkowych. Bolą nas paluszki bo przytrzasnęliśmy je sobie w szafce, a mama mówiła, żeby nie bawić się szufladą. Dostaliśmy jedynkę z matematyki, bo zamiast uczyć się do klasówki graliśmy w grę na komputerze. Mieliśmy stłuczkę, bo zachowaliśmy za mały odstęp i nie zdążyliśmy wyhamować.
Co zatem zrobiłyśmy źle, że poroniłyśmy? Czy to pytanie nie wydaje się naturalne?
Według badań ponad 60% osób wierzy, że poronienie może nastąpić po podniesieniu ciężkiego przedmiotu. Ponad 70% wierzy, że stres powoduje poronienie. Nie jest to prawda, świadczą o tym bardzo ciekawe badania wykonane w Izraelu- gdzie pokazano, że nawet ogromny przewlekły codzienny stres związany z realnym zagrożeniem życia, tylko o jeden punkt procentowy zwiększa ryzyko poronienia.
A ile kobiet wierzy, że wysiłek fizyczny powoduje poronienie, ile wierzy, że przepracowanie, ile wierzy,że ta jedna kawa którą wypiły, albo ten kęs sera pleśniowego którego nie zauważyły w sałatce, ile wierzy że podróż samolotem, ile wierzy że to właśnie stosunek płciowy z mężem kilka dni wcześniej, ile wierzy że noszenie starszego dziecka na rękach- było przyczyną – statystyk na to nie znalazłam, ale myślę, że były by one podobne.
ŻADNA z tych sytuacji nie powoduje poronienia. Co zatem jest przyczyną poronienia? W 60% przypadków (i jest to dobrze udokumentowane medycznie) powodem jest wada chromosomalna – nie wynikająca z wady u rodziców, tylko powstająca z niezależnych od nas powodów podczas powstawania gamet (jajeczka i plemników – choć zdecydowanie częściej wady te powstają po stronie kobiety i ich częstość wzrasta wraz z wiekiem matki). Kolejna 20% poronień spowodowane jest innymi wadami genetycznymi, które nie wychodzą w klasycznym badaniu chromosomów. Pozostaje nam 20% przyczyn- do tej grupy możemy zaliczyć – zaburzenia hormonalne np. niewyrównane (!) choroby tarczycy – prawidłowo leczona choroba tarczycy nie jest przyczyną poronienia, silne urazy brzucha, infekcje (np. Kiła, chlamydia, ureoplasma, toksoplazmoza, cytomegalia, zwykła grzybica pochwy nie będzie przyczyną poronienia), zaburzenia krzepnięcia, czynniki środowiskowe – i tu uwaga – oto będą rzeczy na które rzeczywiście mamy wpływ – palenie papierosów, spożywanie alkoholu, używanie niedozwolonych leków lub narkotyków, kontakt z toksynami w pracy, kontakt z promieniowaniem jonizującym (RTG, terapie nuklearne)– mogą spowodować poronienie. Ale i to jest bardzo ważne- wszystkie te przyczyny, będą miały znacznie PO terminie spóźnionej miesiączki.
Wniosek powinien być taki – jeżeli nie paliłyście, nie piłyście alkoholu, nie brałyście zabronionych substancji, nie miałyście kontaktu z szkodliwymi czynnikami toksycznymi oraz– byłyście u ginekologa na rutynowej wizycie w której zlecił badania laboratoryjne- wykluczające zdecydowaną większość wtórnych przyczyn poronień, to NIE zrobiłyście NIC źle- po prostu wasze dzieciątko, wasz zarodek- był chory i natura wiedziała, że nie da sobie rady.
Na koniec chce dodać, że jest to post dla kobiet z jednym lub dwoma poronieniami- przy trzecim poronieniu, dopiero powinniśmy doszukiwać się wtórnych przyczyn
Hehe, widzę że ktoś oprócz mnie też śledzi MamaginekologMądrze babka pisze, aż chciałoby się do niej pójść na wizytę.
-
nick nieaktualnyQasha wrote:Hehe, widzę że ktoś oprócz mnie też śledzi Mamaginekolog
Mądrze babka pisze, aż chciałoby się do niej pójść na wizytę.
szkoda, że tu nigdzie w 3city nie mam takiego lekarza
pepsunieczka lubi tę wiadomość
-
ZakreconaŻona wrote:Ja z chęcią bym poszła do niej ale do Wawy niestety mi nie po drodze. Ona sama też na własnej skórze niestety przekonała się o czym pisze. W sumie lekarz też człowiek
szkoda, że tu nigdzie w 3city nie mam takiego lekarza
No ja też do Wawy mam dalekoAle moja gin jest bardzo podobna i podobnie mówi
Więc tu akurat nie narzekam. Jej jedyna wadą jest to, że pracuje tylko w szpitalu i w swojej własnej prywatnej przychodni, nigdzie indziej
A w szpitalu nie ma typowo swojego oddziału, bo zajmuje się głównie cesarkami i operacjami. To ona mnie rok temu zdjęła ze stołu i powiedziała, że dopóki sama nie zobaczy, że to pozamaciczna to ona mnie nie rozkroi i basta, bo na cito nie ma laparoskopii i musiałaby mi wyciąć jajnik i jajowód. Tylko dzięki niej poczekali. To taki mój ginekolog-anioł.
-
Zakręcona Żonko, ja za Ciebie nieprzerwanie mocno trzymam kciuki! Jak się czujesz w ogóle?
Abby, dzięki za rzeczowy postWiadomość wyedytowana przez autora: 6 października 2016, 16:49
Po 3 latach starań, w końcu z namiPola, 30.03.2018r.
moje dwa aniołki...
Aniołek, lipiec 2015, cp
Leonek, styczeń 2017, 28tc