Sierpniowe Mamusie 2016
-
WIADOMOŚĆ
-
Martynka, jak dla mnie odpowiedź Paulki jest dokładnie tym co ja też myślę. Faceci nie potrafią rozwiązywać problemów związkowych - trzeba to zrobić za nich.
Być może sama nie wiedząc o tym zmieniłaś się bardzo od czasu ślubu. Dużo się martwisz, stresujesz się kasą i tym, że się z Mężem oddalacie od siebie, że masz złe relacje z jego Rodziną. Nie wiedząc kiedy stałaś się cierpiętnicą przez tych ludzi - chcąc dobrze dla Waszego związku zapominałaś o swoich potrzebach i koncentrowałaś się tylko na tym, że mu było dobrze. I w którym momencie przestałaś być SOBĄ. Na pewno wasze przeżycia musiały na to wpłynąć. Może przestałaś się mniej uśmiechać, mniej żartować. Powinnaś skoncentrować się na sobie, pójść do biblioteki (jest za darmo), wypożyczyć fajną książkę, zrobić herbatę, usiąść pod kocykiem i myśleć tylko o sobie. I o tym jak być bardziej aktywną (jeśli nie fizycznie, to psychicznie). Zapełnić sobie czas, pokochać siebie. Sprawić żeby Mąż zaczął się za Tobą obracać i żeby zaczął się bać, że jeśli nie będzie zaspokajał potrzeb tej fajnej laski, to może go kurde zostawić.oLena31, SyHa85, Dominique88, amanina, celia lubią tę wiadomość
-
Martynka30 wrote:Dzięki dziewczyny za wsparcie. Ja od dawna się tak czuje, że mój mąż uważa, że się go tylko czepiam, bo on po pracy chce wyjść, a jak przyjdzie dziecko będzie jeszcze gorzej, bo będę sama
Kocham go, ale zaczynam powoli żałować, tego ślubu, przed ślubem zawsze miał dla mnie czas a teraz jak tylko powiem, że tylko komputer, bieganie, ćwiczenia to jestem zła, że się czepiam, myślicie, że jak nie idzie na ćwiczenia to usiądzie ze mną? nie, włącza komputer i ogląda samochody, albo sprzęt do ćwiczeń, a ja idę do sypialni włączam tv, albo neta, potem kolacja i spać.
Takie jest moje życie
Koleżanka od poniedziałku tamtego leży w domu, oczywiście życie łóżkowe, leżenie, leżenie i leżenie.
Betty wyniki są na pewno dobre. Może inna mówiła o sms a inna dzwoniła.
Martynka, nie pocieszę Cie, ale powiem - trzeba to przetrwać....
Ja miałam z moim być tylko do czerwca 2016 - poważnie, po słowach jakie usłyszałam niedługo po poronieniu, teraz się sytuacja zmieniła, znaczy ja w wymarzonej ciąży, wiec mi przeszło, ale np wczoraj wracam do domu o 12.30 a on wrócił o 12.15 i zdążył już "setkę" wiśniówki wychlać - tak z gwinta - na jeden raz - ożesz kurde!!!
Nienawidze tego!!!
Mój ma duuuuuuuuuuuży problem alkoholowy, mama moja własna musiała ok 5 razy w życiu interweniować na ostro!!!
Jego ojciec "zabił" jego mamę po pijaku.....
Miała 25 lat a mój mąż rok, jechali w gości do dziadków, ojciec pijany prowadził!!! To było 30 lat temu, pokłócili się i specjalnie zjechał z wiaduktu - ok 10 metrowego!!!
Mama mojego męża zmarła po 6 h reanimacji... błagała lekarzy - ratujcie mam małego synka...
Ojciec, nawet zadraśnięcia, jeszcze zamiast ratować żonę - przekładał ją na miejsce kierowcy, że to ona prowadziła, a nie on pijany!!! Mój mąż został w tedy w domu z dziadkami bo też by zginął. Jego ojciec nie poszedł siedzieć, odsiedział za niego wyrok ktoś inny...
W rodzinie męża było dużo osób z problemem alkoholowym, i on ma to w genach, co dzień piwo, dwa, siedem!!! Czasem setka, dwie, czasem po kryjomu, nie jest dobrze, mama odradzała mi z nim drugie dziecko zawsze! Ale ja bardzo chciałam.
Mój wraca do domu ok 12.00, je, idzie spać, wstaje ok 17.00 i gra w WOT do ok 21.00, potem wyłącza i zasypia w 2 min!
Nie rozmawiamy praktycznie od roku wcale... Tyle co przez telefon, lub o ważnych sprawach domowych.
Jedynie z babcia i mama mogę pogadać, ale też nie do końca...
Życie to nie bajka, raczej męczarnia, i też muszę jakoś żyć, raz jest lepiej, raz gorzej, dlatego wytrzymuje jakoś, mam też córkę, wiec dla niej wiele robię.
Przeczekaj ten ciążowy czas - hormony robią swoje, naprawdę. -
Truskaweczka83 wrote:Martynka, nie pocieszę Cie, ale powiem - trzeba to przetrwać....
Ja miałam z moim być tylko do czerwca 2016 - poważnie, po słowach jakie usłyszałam niedługo po poronieniu, teraz się sytuacja zmieniła, znaczy ja w wymarzonej ciąży, wiec mi przeszło, ale np wczoraj wracam do domu o 12.30 a on wrócił o 12.15 i zdążył już "setkę" wiśniówki wychlać - tak z gwinta - na jeden raz - ożesz kurde!!!
Nienawidze tego!!!
Mój ma duuuuuuuuuuuży problem alkoholowy, mama moja własna musiała ok 5 razy w życiu interweniować na ostro!!!
Jego ojciec "zabił" jego mamę po pijaku.....
Miała 25 lat a mój mąż rok, jechali w gości do dziadków, ojciec pijany prowadził!!! To było 30 lat temu, pokłócili się i specjalnie zjechał z wiaduktu - ok 10 metrowego!!!
Mama mojego męża zmarła po 6 h reanimacji... błagała lekarzy - ratujcie mam małego synka...
Ojciec, nawet zadraśnięcia, jeszcze zamiast ratować żonę - przekładał ją na miejsce kierowcy, że to ona prowadziła, a nie on pijany!!! Mój mąż został w tedy w domu z dziadkami bo też by zginął. Jego ojciec nie poszedł siedzieć, odsiedział za niego wyrok ktoś inny...
W rodzinie męża było dużo osób z problemem alkoholowym, i on ma to w genach, co dzień piwo, dwa, siedem!!! Czasem setka, dwie, czasem po kryjomu, nie jest dobrze, mama odradzała mi z nim drugie dziecko zawsze! Ale ja bardzo chciałam.
Mój wraca do domu ok 12.00, je, idzie spać, wstaje ok 17.00 i gra w WOT do ok 21.00, potem wyłącza i zasypia w 2 min!
Nie rozmawiamy praktycznie od roku wcale... Tyle co przez telefon, lub o ważnych sprawach domowych.
Jedynie z babcia i mama mogę pogadać, ale też nie do końca...
Życie to nie bajka, raczej męczarnia, i też muszę jakoś żyć, raz jest lepiej, raz gorzej, dlatego wytrzymuje jakoś, mam też córkę, wiec dla niej wiele robię.
Przeczekaj ten ciążowy czas - hormony robią swoje, naprawdę.
Truskaweczka
Nie martwisz się o przyszłość? Nie chciałabyś zacząć życia z kimś innym?
-
Nelk wrote:Separacja to ostatecznosc może jak się dziecko urodzi to się zmieni i bardziej będzie go ciągnęło do domu.
Mi ktoś kiedyś powiedział bardzo mądre słowa jak tkwilam w nieszczęśliwym małżeństwie dla dobra dziecka. " Weź się kobieto otrzasnij i zastanów kiedy twoje dziecko będzie szczęśliwe, wtedy kiedy będzie patrzylo na wieczne awantury i ciebie zaplakana czy wtedy kiedy będzie miało spokój w domu " no i się rozwiodlam. Ale mój mąż pił i mnie bił a u Ciebie warto jeszcze ratować związek.
ja też jestem po rozwodzie bo mój były nagle przestał się mną interesować a zaczął słuchać kolegów.. myśleliśmy już o dziecku.. i dobrze że nie zdążyliśmy.. jak moi rodzice dowiedzieli się że to koniec to się ode mnie odwrócili, co ja się nasłuchałam ... płakałam łącznie dwa dni .. wystarczająco dużo czasu zmarnowałam na ratowanie związku... stwierdziłam że użalać się nie będę, wypłakałam się w dwa dni i dziękuje .. etap w życiu zamknięty i trzeba patrzeć i żyć przyszłością a nie tym co było .. szybko się pozbierałam i skupiłam na sobie. Miałam w nosie opinie innych bo nikt za mnie życia nie przeżyje...
Więc Martynka głowa do góry masz teraz myśleć o sobie i dziecku bo ono jest najważniejsze, nikt o nie nie zadba tak jak TyNasze maleństwo :* Kinga21.08.2016r.
-
Truskaweczka mój M też ma problem z alkoholem. W 2012 było apogeum i powiedziałam, albo się ogarnie albo rozwód. Mieszkał nawet 5 miesięcy u swojej matki. Przemyślał, wrócił i zaszył się. Teraz jest trzeci raz już zaszyty od tamtego czasu,a ja mam bardzo udane małżeństwo.
Alicja 40 tc. 2007
Aniołek 6 tc. 2012 (*)
Antonina 35 tc. 2016
Anastazja 30 tc. 2021
-
sabanek wrote:O a ile płaciłaś? Bo w mojej klinice widzę, że 140-290zł. Jak mi dojdzie do tego połówkowe, plus 2 wizyty, a to wszystko w przeciągu miesiąca, to mi z 800zł wyjdzie.
O matko to jakieś szalone ceny. Ja u mnie w klinice płaciłam 50 zł. A nie możesz zrobić tego jednego badania gdzieś indziej?PCOS, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, insulinoopornosc, mutacja Leidena
-
Martynka ja z natury jestem złośliwą osobą, więc pewnie na Twoim miejscu chodziłabym z mężem do teściowej i uśmiechała jej się prosto w twarz. Niestety kontaktów nie unikniecie. Głowa do góry, brzuch do przodu i przyklejony uśmiech co by do Ciebie nie mówiła.
paola89, malika89 lubią tę wiadomość
Alicja 40 tc. 2007
Aniołek 6 tc. 2012 (*)
Antonina 35 tc. 2016
Anastazja 30 tc. 2021
-
Ciężkie tematy.. mój mąż też miał poważny problem alkoholowy... Ja cały czas wierzyłam, że się zmieni, tłumaczyłam go, udawałam przed wsyztskimi że jest wszystko w porządku. Ale zmieniłam się, praktycznie zamknęłam się w sobie i odcięłam od ludzi. Wszystko wisiało na włosku i nie wiedziałam co z nami dalej będzie. Aż któregoś dnia, szczęście w nieszczęściu mąż ciężko zachorował, ostre zapalenie trzustki wywołane przez nadużywanie alkoholu. Cudem udało się go uratować. Od tamtej pory nie pije ani kropli alkoholu, niedługo będzie 2 lata. Nasze życie się zmieniło, znowu jest jak było kiedyś na początku i chyba jesteśmy szczęśliwi. Ale ten strach, że to kiedyś wróci cały czas gdzieś jest i paraliżuje..PCOS, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, insulinoopornosc, mutacja Leidena
-
Widzę, że ciężkie tematy od rana...
Martynko, zadręczaniem siebie i obwinianiem męża nic nie wskórasz. Conajwyżej przypłacisz zdrowiem i jakąś depresją.
Kiedyś mi ktoś powiedział, że nawet woła można zajeździć.
Facet jest prosty jak budowa cepa. Myślisz, że ma Cię gdzieś? Nic bardziej mylnego. On też się martwi, ale woli to odreagować na siłowni.
Mój mąż jak za dużo słucha o ciąży, zakupach, pieluszkach itp to ucieka w gry albo porobić coś przy domu.
Mężczyznom wystarczy powiedzieć raz, może dwa, ale nie można z nimi wałkować w kółko tych samych tematów bo to przynosi odwrotny skutek.
Może warto poszukać sobie jakiegoś zajęcia? Druty, szydełko, książki, rysunek, cokolwiek!
pigułka, paola89, SyHa85, Dominique88, missy83, amanina, celia lubią tę wiadomość
Synek - 3740g i 61cm szczęścia
urodzony 40+1 tc.
Start: 06/2015 -> 2 cykl zakończony 26.08.2015 [*] 6t+6dc. -
nick nieaktualnyklaudia12369 wrote:O matko to jakieś szalone ceny. Ja u mnie w klinice płaciłam 50 zł. A nie możesz zrobić tego jednego badania gdzieś indziej?
No właśnie będę gadać z moją gin, nie wiem skąd ta cena. To chyba jakiś komplet tyle kosztuje, że na różne sprawdzają, ale dowiem się więcej za 2tygodnie -
Dziewczyny nie może tak być żeby kobiety były w takich związkach i żeby były nieszczęśliwe. Przecież my też zaslugujemy na to żeby nas dobrze traktować. Czy nasze życie ma polegać na poświęceniu się dla innych? To chyba nie o to chodzi. Wiadomo trzeba się trochę nagiac, wygrzebac jakiś wspólny kompromis ale nie poświęcać się. Mój obecny mąż jest ode mnie starszy o pięć lat i też jest po rozwodzie ale ja przy nim czuję się kobietą spełniona dowartosciowana. Ja o nic nie muszę się martwić nie obchodzą mnie płatności, jak coś trzeba kupić do domu to kupujemy i koniec chociaż nie zawsze jest kolorowo z kasą. Nie noszę zakupów, drzwi mi otwiera nawet do auta. Są zgrzyty ale doceniam to co mam bo miałam źle ale teraz mogę świadomie powiedzieć że jestem szczęśliwa. A moja pierwsza córka mówi do mojego męża tato i bardzo się kochają.
pigułka, paola89, SyHa85 lubią tę wiadomość
[link=https://www.suwaczki.com/][/link]
-
Martynko zgadzam się z dziewczynami. Przede wszystkim pomyśl o sobie, co możesz zrobić, żebyś była szczęśliwa. Idź na spacer, włącz sobie jakąś medytację na youtube, spróbuj się wyciszyć dla Ciebie i Cudziątka. Jak Ty będziesz szczęśliwa to i z mężem się poukłada :*
SyHa85 lubi tę wiadomość
-
paola89 wrote:Paulka, mnie też !
jak niektóre mamy rodzą dzieci po ponad 4 kg to już w ogóle nie wiem gdzie to się tam mieści w tych małych ciałkach .. mam koleżankę w pracy urodziła synka 4400 - co prawda przez cesarkę, ale ona taka szczuplutka jest że nie mogę sobie tego brzucha u niej nawet wyobrazić
wszystko jest do przeżycia moja Wiki 4250 - 55cm wzrostu, ja 19,5 roku i dałam radę, dupa troche była rozerwana, ale to akurat wina szpitala!
i wcale nie byłam strasznie gruba jak na to, że nosiłam w sobie wszystkiego z 15kg -
Penelope mogłas mieć problem z kupieniem rajstop, bo sprzedawczyni mówiła,że szata graficzna się zmienia, ale w przeciągu tygodnia powinno się wszystko unormowac
-
Friend wrote:Martynka, jak dla mnie odpowiedź Paulki jest dokładnie tym co ja też myślę. Faceci nie potrafią rozwiązywać problemów związkowych - trzeba to zrobić za nich.
Być może sama nie wiedząc o tym zmieniłaś się bardzo od czasu ślubu. Dużo się martwisz, stresujesz się kasą i tym, że się z Mężem oddalacie od siebie, że masz złe relacje z jego Rodziną. Nie wiedząc kiedy stałaś się cierpiętnicą przez tych ludzi - chcąc dobrze dla Waszego związku zapominałaś o swoich potrzebach i koncentrowałaś się tylko na tym, że mu było dobrze. I w którym momencie przestałaś być SOBĄ. Na pewno wasze przeżycia musiały na to wpłynąć. Może przestałaś się mniej uśmiechać, mniej żartować. Powinnaś skoncentrować się na sobie, pójść do biblioteki (jest za darmo), wypożyczyć fajną książkę, zrobić herbatę, usiąść pod kocykiem i myśleć tylko o sobie. I o tym jak być bardziej aktywną (jeśli nie fizycznie, to psychicznie). Zapełnić sobie czas, pokochać siebie. Sprawić żeby Mąż zaczął się za Tobą obracać i żeby zaczął się bać, że jeśli nie będzie zaspokajał potrzeb tej fajnej laski, to może go kurde zostawić.
Ale żeś to pięknie napisała czytam chyba z setny raz
Martynka wydrukuj sobie i powies na lodówce!!!