Styczniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
natki89 wrote:WhyMe ja dla siebie mam 2 wody 0.7 z dziubkiem plus 2 litry wody w dużej butelce dla męża i dla mnie na ewentualną dolewkę. Do tego mam dla siebie 2 musy owocowe z jogurtem (kupiłam w Lidlu) i 2 batoniki muesli. Dla męża 2 czekoladowe batony
pamiętajcie też o swoich parterach co nie podupadną pod koniec
Tak nam sugerowali w SR
Jak poród się zacznie to w domu chce jeszcze zjeść kanapkę lub owsiankę - ale zobaczymy czy będę w ogóle o tym myślała
A propos myślenia o partnerach
Pierwszy poród. ZAczeło się o 23, koło 3 bylismy już we 3 na sali - jeszcze porodowej bo nie było miejsca na poporodowej, posiedzielismy razem jakieś pół h, może 1 h a mój mąż stanął w drzwiach i mówi: " Jestem taaaaaki zmęczony, muszę pojechac do domu sie przespać, zjem jakieś sniadanie i przyjade po 9.". Szczególnie wątek o zmeczeniu wydał mi się wtedy jakimś kosmosem, bo to przecież ja odwaliłam całą robotę! Nie wspomnę że nie spałam całą noc, i leżałam wpatrzona w zegar aż wybije 9
Drugi poród. W szpitali o 7.30, 0 9 cesarka, potem pojechalismy we 3 na sale poporodowa, było koło 10. Oczywiście w miedzyczasie milion telefonów itp, i po tej serii mój mąż mówi że będzie się już zbierał bo jest strasznie głodny, zmęczony, a przecież za 4-5h będzie musiał pojechac po małą do przedszkola. Myślę ze nie doszło to rękoczynów tylko dlatego ze byłam na prochach i wszystko mnie bolało
Także ja nie zakładalam nawet że mój maz bedzie potrzebował jakiegoś jedzenia. I uważam ze to niemozliwe, zeby wczuli się w naszą sytuacjęWiadomość wyedytowana przez autora: 9 stycznia 2018, 16:02
natki89, Krokodylica lubią tę wiadomość
-
natki89 wrote:WhyMe ja dla siebie mam 2 wody 0.7 z dziubkiem plus 2 litry wody w dużej butelce dla męża i dla mnie na ewentualną dolewkę. Do tego mam dla siebie 2 musy owocowe z jogurtem (kupiłam w Lidlu) i 2 batoniki muesli. Dla męża 2 czekoladowe batony
pamiętajcie też o swoich parterach co nie podupadną pod koniec
Tak nam sugerowali w SR
Jak poród się zacznie to w domu chce jeszcze zjeść kanapkę lub owsiankę - ale zobaczymy czy będę w ogóle o tym myślała
Natki, ja przy pierwszym porodzie byłam wyluzowana, bo tylko odeszły wody, nie miałam skurczy. wziełam prysznic, dopakowałam się, spokojnie wyszłam z domu. Gdyby nie to, że to była już godzina nocna, to pewnie bym coś zjadła
W drugim przypadku porod zaczął się od skurczy ktore szybko przybierały na sile, wiec nawet prysznica nie dałam rady wziąć. Było mi wszystko jedno jak wygladam i co sie dzieje wokół, nawet przez mysl mi nie przeszło zeby cos jeść...
-
a kiedyś jak czytałam gdzieś o pierwszej fazie porodu, tzw utajonej to właśnie wyczytałam, że te pierwsze skurcze rozmiękczające, skracające i rozwierające szyjkę do 3 cm mogą właśnie mieć taki charakter, jednostronny, mało przypominający typowe skurcze, podczas poronienia też miałam raczej delikatne ćmienia i kłucia niż typowe skurcze, rodząc syna, nie zauważyłam nawet kiedy z zamkniętej na głucho szyjki zrobiło się 5-6 cm, przenieśli mnie na salę porodową, jak się położyłam na łóżku to już nie wstałam, bóle były bardziej dokuczliwe, ale rozwarcie 10 cm też szybko przyszło, myślę, że mniej boleśnie bym to odczuwała gdybym mogła chodzić, najgorsza była ostatnia godzina, gdy ja już miałam parte a przeć mi zabroniły, tętno zanikało, lekarza nie było bo przyjmował cc, a położna sama bała się decydować co dalej, przez ponad godzinę dwie położne trzymały mi nogi razem i zabraniały przeć, jak w końcu przyszedł lekarz to kazał "rodzić", ostatnia część porodu trwała 25-30 minut, ja byłam padnięta i już nie miałam na nic siły, młody był owinięty pępowiną, pępowina krótka, położna nie pozwoliła przeciąć mojemu M pępowiny, tylko zrobiła to sama, ale już w momencie w którym położyli mi syna na piersi nie pamiętałam bólu, teraz nie jestem nawet w stanie określić jego natężenia ani do niczego porównać
-
Maruder wrote:Melduje ze my już po
znieczulenie działa wiec jest ok. Sama cesarka szast prast tylko przed trzepalo mnie z nerwów i miałam panike. Teraz wiem ze będzie dobrze.
Kasia ma 55 cm i wazy 3330 g, 10ptk. Okazala się bardzo spokojnym dziecięciem. Dali mi ja na 3 min. I od razu się uspokoiła jak dotknęła mojej twarzy. Czekam aż bede mogła z nią byćJak się urodziła nie płakała tylko delikatnie kwiliła. Jest cudowna .
Gratulacje -
Kurczę laski, Wy macie skurcze itd a ja nic
znaczy może nie nic, we wtorek mocno mnie sponiewierały skurcze i bóle krzyżowe, ale teraz tylko trochę mnie ćmi w krzyżu i ciągnie w pachwinach, ale może to jest kwestia tego, że się w domu napracowałam... sama nie wiem..
Strasznie chciałabym urodzić w tym tygodniu, ale obawiam się, że się nie zanosi -
Świnka minka masakra, poród jak z opowieści lat 80tych. Ja jutro mam wizytę u gin więc jeśli to jakieś początki to pewnie się okaże. Choć ja byłam przekonana że odejdą mi wody jak przy pierwszym a tu Mama Ali piszesz że drugi się zaczął od skurczy.
-
Myszk@ wrote:Hej
Maruder, gratulacje!!! imię piękne, w szpitalu gadałam z jedną babeczką że nie spotyka się imion takich jak Kasia czy Agnieszka, może wrócą do łask
Natki, skurcze mogą się w ogóle nie pojawić a poród będzie zaczęty
Dziś w nocy spróbowałam małą przystawić, bo jak jej pieluszkę zmieniałam to czułam że mi leci z jednej piersi i kapie na podłogę, pierś złapała, ale wydaje mi się że płytko i coś tam chwilę ciągnęła, ale ciągnie już inaczej niż w szpitalu, nie tak mocnono ale uciągnęła tyle że już nie zostawiałam śladów na podłodze
a powiedzcie mi czy to normalne, jak mała dostanie butle to się od niej praktycznie nie odrywa, a pierś złapie, ciagnie i zaraz puszcza albo kręci głową i łapie znów, nie wydaje mi sie żeby efektywnie ssała.
Kciuki za szybkie i w miarę bezbolesne porody
Myszka puszcza bo się nauczyła że z butli jej łatwo leci i nie chce jej się ciągnąć cycka. To samo miałam z Zuzią. Tylko mi zabrakło zaparcia żeby powalczyć wtedy o kp. -
Paula najlepsze jest to że ja naprawdę miło wspominam swój poród
ja mam wizytę w czwartekmiałam w piątek taką doraźną wizytę u innego gina bo po ktg położna przestraszyła się moich obrzęków i umówiła mi wizytę dodatkową na własną rękę, a ten mnie obejrzał i stwierdził że obrzęki to już do końca ciąży będą i to normalka, potem "skoro już jestem" to na fotelik zaprosił i powiedział, że zamknięte na głucho i z pytaniem do mnie dlaczego biorę luteinę, no więc mu tłumaczę, że w 33-34 tygodniu moja gin po badaniu stwierdziła, że szyjka jest miękka i skrócona, normalnie zgłupiałam
po powrocie do domu dzwoni do mnie położna, że właśnie widzi moje wyniki d-dimerów i po konsultacji z tym ginem co mnie wcześniej przyjmował prosi mnie bym jak najszybciej umówiła sobie wizytę u swojego lekarza prowadzącegonormalnie jaja, to się nazywa prywatna opieka
chyba lepiej by mi było na NFZ, ciekawe co usłyszę w czwartek u mojej gin (trzeciej zresztą w tej ciąży - jakoś nie mam szczęście do ginekologów), mam nadzieję że nie położy mnie do szpitala, no ale zobaczymy
-
Oublier wrote:Ja dzisiaj powtórzyłam KTG... znowu praktycznie żadnych akceleracji i tętno dużo niższe niż normalnie... boję się, że mała jest niedotleniona. Na szczęście za 3h wizyta...
Tętno dużo niższe tzn? Prawidłowy zakres tętna na tym etapie to 110-160.U mnie na ktg wynosi średnio 130-140. 150 przekracza jak Malutka się rusza
także się nie martw.
Mama Ali mój Mąż jak zobaczył że mu przygotowałam batoniki to się ucieszył, że będzie mógł coś zjeśćnajlepsze jest to że szwagierka usilnie próbuje wmówić , że mój Mąż zemdleje przy porodzie bo jak miał 15 lat to zemdlał u dentysty. To jej mówię że jest teraz 13 lat starszy, jesteśmy że sobą prawie 8 lat i zemdlał raz jak miał 22 lata i anemię. Nie ma problemu z widokiem krwi, jest teraz zdrowy i silny. Ok rozumiem ze zdarzają się różne sytuacje, ale jak znowu słyszę że on zemdleje to mam ochotę coś odszczekac. Idąc tym tokiem myślenia to mija siostra powinna zemdleć kilka razy przy porodach bo przy zwyklych miesiączkach zawsze mdlała a jakoś przy porodzie dała radę i to 2 razy bez zzo.
Facet na pewno nie da rady wczuć się tak w poród jak kobieta więc lepiej go podkarmiać co by w całości do domu pojechał
-
Dziewczyny, gratuluję wszystkim nowym mamom. Za kolejne trzymam kciuki. Ja w sobotę na oddziale dostałam skurczy, trafiłam na porodówkę, niestety okazało się, że to fałszywy alarm. To, co przeżyłam na bloku porodowym to jakaś masakra, już po porodzie składam oficjalną skargę. W niedzielę wypisałam się na własne żądanie. Godzinę temu byłam na wizycie u ordynatora z innego miasta, u niego byłam też pierwszy raz na oddziale przed świetami. Wód dalej mało, z racji tego, że mały nie zmienił ułożenia i ostatnich skurczy skierował mnie jeszcze dziś na oddział, jutro mam CC
Szok!
-
Bubu93 wrote:Dziewczyny, gratuluję wszystkim nowym mamom. Za kolejne trzymam kciuki. Ja w sobotę na oddziale dostałam skurczy, trafiłam na porodówkę, niestety okazało się, że to fałszywy alarm. To, co przeżyłam na bloku porodowym to jakaś masakra, już po porodzie składam oficjalną skargę. W niedzielę wypisałam się na własne żądanie. Godzinę temu byłam na wizycie u ordynatora z innego miasta, u niego byłam też pierwszy raz na oddziale przed świetami. Wód dalej mało, z racji tego, że mały nie zmienił ułożenia i ostatnich skurczy skierował mnie jeszcze dziś na oddział, jutro mam CC
Szok!
Córcia- 3 stycznia 2018
Synek- grudzien 2012 -
Uśmiałam się mama-Ali z tego opisu zachowania faceta
Dobre z nich asy.
Ja o moim podczas pierwszego porodu nie pomyslalam.Bylam sama taka głodna i zmęczona że on widząc to wszystko nawet nie jęknął że chce coś zjesc...Tylko że ja to 3 dni pod kroplówka oxy i ciągle na czczo więc wspominam to źle.
Teraz zamierzam się najeść o ile wyłapie jakieś symptomy,a na pewno zabrać coś ze sobą i zjeść tam,bo drugi raz głodna rodzić nie będę.
Calza ja też już chce rodzić.Jakies tam twardnienia mam i tyle.Nic więcej.W czwartek mam wizytę u lekarza w zastępstwie mojego prowadzacego.Ciekawa jestem jak się do tego zabierze,bo trochę tak słabo zmieniać prowadzącego na samej końcówce ciąży.
W ogóle to tak zrzedze ostatnio że masakra.Dobrze że tu mogę się wyżalić to w domu trochę mniej już narzekamnatki89 lubi tę wiadomość
-
Witajcie,
nie miałam odwagi zajrzeć tu wcześniej...
Zostałam grudniową mamą Aniołka [*]... Moja Kruszynka zmarła 3 tygodnie przed terminem porodu...
Może nie powinnam tu o tym pisać, bo Wy macie troszke inne emocje niż ja teraz, ale takie jest życie...
Gratuluję wszystkim, które mają swoje małe Szczęście przy sobie! -
natki89 wrote:Wow Bubu to się porobiło. Dobrze że teraz wiesz co i jak i jutro będziesz miała Maluszka na rękach
Aenu a czemu wywoływali Tobie pierwszy poród? Jak to wspominasz?
Teraz chciałabym, żeby samo ruszyło...