Styczniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Małżowinka u nas jest dokładnie to samo. Mówią nam, że to przez noszenie małego, ale dla mnie to absurd, bo co zrobić, jak tylko noszenie uspokaja dziecko.
Ja zganiam na zęby, ale zobaczymy, czy jak wyjdą, to wszystko wróci do poprzedniego stanu.
Dziś rano mąż wziął małego, żebym mogła trochę się zdrzemnąć po kolejnej nieprzespanej nocy i stwierdził, że jest masakra
Mamy noworodki po raz drugi
Mąż też mi mówi, że nie chciałby przerabiać tego drugi raz z drugim dzieckiem. No i na dobre zniechęcił się do drugiego. -
ja jestem sfrustrowana,zła i wściekła.A miało być tak pięknie...każdego dnia wstaje 5-6,jestem nie wyspana,cały czas od rana do nocy zajmuje się dziećmi.Nie mogę nawet porządnie się wykąpać tylko szybki prysznic.Naczynia non stop nie umyte.Telewizji nawet nie oglądam.Odkąd mąż jest N wyjeździe nie mam chwili dla siebie.Odliczalam serio dni do 1 września bo wtedy miał już na dobre wrócić z wyjazdów i co?dziś mi powiedział ze jeszcze miesiąc!aż mi się płakać chcę...mam wspaniałe dzieci ale już bym chciała mieć chwilę dla siebie.A i jeszcze pies z którym muszę wychodzic i kombinować.Dla starszej muszę ugotować wymyślać jej atrakcje zabawy place zabaw.Zmęczenie materiału i chwila załamania:(
-
Ech dziewczyny, każda z nas przechodzi gorsze momenty...
Ja naprawdę nie mam co narzekać. Ale wczoraj też miałam dość- od 8 sama z młodym, jego drzemkę wykorzystałam na zrobienie obiadu. Maż na chwile wpadł, zjadł i musiał jechać na spotkanie. Więc ja kąpiel młodemu, nocne mleko i przed 20 do kosmetyczki poleciałam jak wrócił. Była obsuwa, a ja tam już przysypiałam na fotelu, wiec w domu byłam koło 21. Od progu mówię że jestem zmęczona, mężu leży sobie już na gaciach w łóżku, bo mały oczywiście poszedł spać jak tylko wyszłam.
Zrobiłam sobie herbate, stanęlam pod prysznicem żeby sie zrelaksować...a męzu z propozycją że do mnie dołączy...
Wściekłość mnie ogarnęła i wszystko mu wyrzuciłam- że widział jaka padnieta jestem po tym dniu, że nie zaproponował mi herbaty, lampki wina jak przyszłam, masażu czy czegoś dla mnie, czegoś, co mnie trochę ukoi. No i był foch i do dziś mi nie przeszło. -
Mama-Ali wrote:Ech dziewczyny, każda z nas przechodzi gorsze momenty...
Ja naprawdę nie mam co narzekać. Ale wczoraj też miałam dość- od 8 sama z młodym, jego drzemkę wykorzystałam na zrobienie obiadu. Maż na chwile wpadł, zjadł i musiał jechać na spotkanie. Więc ja kąpiel młodemu, nocne mleko i przed 20 do kosmetyczki poleciałam jak wrócił. Była obsuwa, a ja tam już przysypiałam na fotelu, wiec w domu byłam koło 21. Od progu mówię że jestem zmęczona, mężu leży sobie już na gaciach w łóżku, bo mały oczywiście poszedł spać jak tylko wyszłam.
Zrobiłam sobie herbate, stanęlam pod prysznicem żeby sie zrelaksować...a męzu z propozycją że do mnie dołączy...
Wściekłość mnie ogarnęła i wszystko mu wyrzuciłam- że widział jaka padnieta jestem po tym dniu, że nie zaproponował mi herbaty, lampki wina jak przyszłam, masażu czy czegoś dla mnie, czegoś, co mnie trochę ukoi. No i był foch i do dziś mi nie przeszło.
Hehe. Ja widzę, że nie tylko ja tak miewam Wczoraj u nas była podobna sytuacja. A mąż zdziwiony, bo przecież dziś wieczorem wyjeżdża na kilka dni.... -
Może trochę to pocieszające, że nie tylko mnie dopada :p jeszcze ten mój mąż zamiast akurat wesprzeć to dowala, że JA obrastam brudem i że mi macierzyństwo nie służy (mam gorączkę po raz 2 w tym miesiącu a byłam okazem zdrowia). No co za chamstwo. Oczywiście wypomniał, że jak ja sobie trójkę dzieci wyobrażam. Tylko czeka aż mu powiem, że sobie nie wyobrażam albo że mam wątpliwości i już po mnie.
-
Dziewczyny ja też to mam. Ostatnio gadałam z koleżanką i dotarło do mnie, że ja nie odpoczywam. Już chyba przestałam o tym marzyć, jak Ola idzie spać to ja zabieram się za naukę do pracy, bo już mnie powrót stresuje. Za dobrze mi to nie idzie, bo wieczorem też padam na pysk. Nie pamiętam kiedy włączyłam tv albo komputer. Mam nadzieję, że jeszcze działają.
Zaczyna mnie wkurzać to żarcie, mam wrażenie że będzie na mleku do 18stki♀️- 01.2018
♂️ - 05.2023 -
Ja też mam wrażenie, że tylko mleko jej w głowie, tak fajnie zaczęła i coś się spierdzieliło. Robię 3 dni przerwy zobaczymy co dalej,i tak przy tej gorączce nie będę stać przy garach. No i mężu przestanie jeczec,ciągle gada że za różne rzeczy jej daje i czemu nie mogę przez 2 miesięce dawać tylko marchewkę
-
Haha zabawni ci faceci. Tępe ch*je, wiadomo.
U nas siadanie non stop, co skutkuje poobijaną głową ale coraz lepiej i dłużej siedzi plus coraz lepiej i więcej raczkuje.
Że się drze to nie muszę wspominać.
Także chyba mamy zbiorowy skok rozwojowy, chociaż u nas to w sumie bez znaczenia bo Łucja drze się non stop.
Zuzia jutro ostatni dzień w prywatnym przedszkolu a od poniedziałku do państwowego. Biedna przeżywa zmianę a ja razem z nią.makasa, małżowinka lubią tę wiadomość
-
A w ogóle to w sobotę kupiłam irobota i jest suuupeeer, załączyłam go dzisiaj, pojeździł, poodkurzał, no miooodziooo.
A Łucję wsadzilam dziś do krzesełka do karmienia bo w bujaku cudowała na maksa i pomogło, zjadła sobie, a wieczorem dostała kanapkę z twarożkiem, twaróg był dosłownie wszędzie, ale trochę zjadła.Lilly123 lubi tę wiadomość
-
A u nas w końcu się przebiła górna jedynka, uff, czekam na drugą...
Hehe, sorki dziewczyny ale chyba coś w powietrzu wisi, bo mojemu chłopu też się oberwało, w końcu wzięłam się za rozmrożenie lodówki, powyciągałam wszystko i umyłam lodówkę, a zamrażalnik jeszcze nie rozmarzł (była masakra) małż w tym czasie zajmował się dzieckiem (czyli siedział w fotelu z komórką w łapie a dziecko leżało na macie), młoda zglodniala więc poszłam jej dać pierś, położyłyśmy się na łóżku i nam się przysnęło, spałyśmy około godziny, jak wstałam to małż się z fotela podnosił że co robiłyśmy bo on czekał aż mu dziecko przyniosę a nas godzinę nie ma! Czujecie to? Myślałam że mnie coś trafi, oczywiście nie dokończył mycia zamrażalnika, obiadu też nie zrobił, bo rozpieldolnik w kuchni (miejsca na blacie brakło bo były produkty z lodówki), no i ON CZEKAŁ bo się dzieckiem zajmuje zebym mogła lodówkę umyć... Więc ten, skoro wylewamy swoje żale to i ja dorzuciłam swój
Megiii, też słyszałam że nauczyłam noszenia to teraz mam, no i że Iza wymusza!małżowinka lubi tę wiadomość
-
I wiecie co, muszę pilnować kota, żeby go dziecko nie pogryzło! Nie wiem dlaczego ten kot nie ucieka jak go Iza dorwie, przecież ona łapie całymi garściami, wczoraj go złapała tak po bokach głowy i próbowała ugryźć w czoło...
U nas jedzenie też średnio, kiedś rano już ładnie jadła kaszki a od jakiś 2 tygodni zje troszkę, dosłownie łyżeczkę, góra 2, dziś już odpuściłam, dałam jej pogmerać rączkami w miseczce, myślałam że chociaż paluszki będzie oblizywać i tak zje, a ona zaczęła buzie otwierać i zjadła prawie całą miseczkę, zostawiła 2 łyżeczkimałżowinka lubi tę wiadomość
-
To i ja się dorzucę z narzekaniem
Co prawda nie powinnam bo na prawde mąż mi duzo pomaga mimo ze wraca z pracy przed 18 ale... wczoraj mowie ze dzisiaj ide na rower z koleżanką, bo kiedys mi powiedział ze on nie lubi jak go o tym informuję np tuz przed bo i tak sie zdarzało tylko co najmniej (!!) dzień wcześniej bo on sie musi kurna przygotować psychicznie ze bedzie sam z dwójką dzieci!! To juz bylo dla mnie smieszne bo cholera ja wychodzę raz w tyg maxna ten rower malo tego po kąpieli nakarmieniu i uśpieniu Sary wiec luksus. On musi tylko wtedy wykąpać starszą i położyć do lozka i tyle, ona sama zasypia. A.to ze Sara sie najczęściej budzi jak mnie nie ma to już nie mój problem ;-P. No i dzisiaj tez wiedział ze ide na ten rower. Wracam po 2 godz bo tyle nam z koleżanką zeszło a widze ze hrabia na fochu, pytam o co biega a on ze Sara sie obudzila i zasnela przed chwilą. No kur...skandal serio , wstrząsające... ani nie musial wstawac do niej bo ona po prostu leżała sobie w lozeczku az zasnela a ze trwalo to całą moją nieobecnosc no cóż bywa haha ale foch jest.
Chyba jest jakaś faza ksiezyca czy jaki chu.... -
Kroko, ja też w zeszłym tygodniu kupiłam irobota i jaka to wygoda jest to po prostu szok. On sobie sprząta, a ja w tym czasie mogę zrobić 5 innych rzeczy.
Myszka, no jakbym o swoim czytała. Mnie to już do szału doprowadza te jego siedzenie z telefonem w łapie wiecznie. Mówię mu, żeby zajął się małym, bo ja muszę coś ogarnąć to on oczywiście weźmie go ze sobą, wsadzi do bujaka albo położy na matę, wlepi gały w ten telefon i taka to jego opieka nad małym. Jeszcze żeby coś pożytecznego tam robił, ale nie... on siedzi i ogląda jakieś chore filmiki i rży na pół osiedla...
Z tymi facetami to tak jest. Mój mi przed chwilą zakomunikował, że za tydzień w sobotę on wychodzi na piwo z kolegami, bo „musi się odstresować” i że jednak jak dziecko w domu to ciężko z relaksem. Spoko, idź. Pytanie tylko kiedy JA będę mogła sobie wyjść na chociaż głupią kawę z koleżanką, bo on cały czas utrzymuje, że Kuba jest za mały, żeby mógł zostać z nim sam
U nas może nie ma aż tak wielkich postępów, ale młody już (zwłaszcza na łóżku) przyjmuje pozycję do raczkowania i się buja. Śmiesznie to wygląda No i kupiłam mu krzesełko do karmienia. Wsadziłam go, siedział stabilnie. Poukładałam mu trochę zabawek na tym stoliczku to zrobił mi rozpierduchę totalnąWiadomość wyedytowana przez autora: 30 sierpnia 2018, 21:57
-
ehh dziewczyny wiem ze to może nie na miejscu ale trochę mi ulzylo ze nie jestem w takim stanie sama.Pocieszam się tym ze z każdym dniem nasze dzieci rosną i się robią bardziej kumate:)
I zazdrosze wam irobotow bo też mam takie marzenie szczególnie ze u mnie 63 m do sprzątania codziennie bo się nanosi strasznie.Odkurzacza nie mogę włączyć bo młody płacze więc pozostaje latanie na mopie.Mam nadzieję ze jak wrócę do pracy to sobie odloze kasę na to cudo.
Dzieci śpią a ja przed tv leżę w końcu:)step up leci:) -
Mąż właśnie pojechał. Ja chyba bardziej przejęta jestem tym jego wyjazdem od niego. Pewnie ciężko będzie zasnąć. Popijam melisę, bo jakaś spięta jestem. Poza tym nie lubię zostawać sama w domu, bo zdarzały mi się takie ataki migreny, że w życiu nie dałabym rady zająć się sobą, co dopiero dzieckiem sama. Teraz jak ma te nocki i jest całymi dniami poza domem, to sobie powtarzam, że dam radę i jakoś to jest.
Mały już budził się drugi raz na mleko.
Fajnie, że jutro będzie moja mama. Już w sumie nie mogę się doczekać. Chyba przede wszystkim brakuje mi kogoś bliskiego poza mężem i babskiego towarzystwa.
A jeśli o narzekanie chodzi, to ja mam jak wiecie nerwicę. I czasem mam takie głupie myśli, że mogłabym swojemu dziecku w nerwach coś zrobić. To jest chyba najgorsze w tym wszystkim, bo te myśli są bardzo przykre. A to jest tzw. nerwica natręctw. A jak mały robi takie jazdy, to o nerwy nie trudno. Samotność to potęguje. A parzcież kocham moje dziecko najmocniej na świecie. Jak płacze i nie umiem go uspokoić, to czasem mam ochotę uciec, albo czasem ponoszą mnie nerwy i podniosę głos, albo jestem mało delikatna w "obsłudze". Kurde, nie wiem, jak się tego pozbyć. Pracuję nad sobą, staram się wyciszyć, ale ostatnie dni są dla mnie bardzo trudne. Zawsze byłam oazą spokoju, ale ostatnimi czasy (tuż przed ciążą) szybko się denerwuję. Wiem, że dzieci płaczą, wiem, że potrzebują opieki, miłości i wsparcia, a jednak jak przychodzą nerwy, to ciężko się pohamować i nie powiedzieć czegoś głupiego.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 sierpnia 2018, 22:59
-
Niestety nerwica ma to do siebie, że często wraca. Jak nie atakuje samopoczucia fizycznego, to gra na emocjach. Jak nie atak duszności w centrum handlowym, to głupie myśli.
I potrafi właśnie atakować to, co najbardziej kochamy.
Lekarz zazwyczaj przepisuje leki, które na trochę pomagają, ale zazwyczaj twierdzi, że nie widzi większego problemu, więc na jakieś pogadanki nie ma co liczyć. Pobierze się leki, człowiek czuje się super, a za rok, albo dwa powtórka z rozrywki. Moja mama zmaga się z tym pół życia. Tylko ona stara się bez leków.
Mam nadzieję, że obecność mamy polepszy humor i mnie odstresuje. Ona jakoś zawsze potrafiła podnieść mnie na duchu.
Czasem żałuję, że nie jestem jakaś wredną zołzą, albo lekkoduchem i nie potrafię jak inni olewać pewnych spraw. Pewnie wtedy nerwica by się mnie tak chętnie nie trzymała.Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 sierpnia 2018, 23:44
-
Dziewczyny współczuję Wam tej samotności. Mi jest trochę łatwiej bo mąż wraca z pracy o 17 i wtedy przejmuje małą. Ale często jest tak że do tej 17 to odliczam minuty.
I chyba nasze dzieci weszły w ten trudniejszy czas lęku separacyjnego. Ja jak tylko wyjdę z pokoju to jest ryk na maxa. Ja to rozumiem, że moja córka nie wie że nie wyszłam i wrócę za 5 lat ale chociażby z wc muszę jakoś skorzystać. No i nerwy i stres robią swoje szczególnie po nocy z milionem pobudek po której następuje cały dzień jęczenia i marudzenia. Ostatnio miałam 3 dni takiego kryzysu, że miałam ochotę wstać, wyjść i pojechać w Bieszczady. Serio. A teraz jak już trochę ochłonęłam i staram się ułożyć sobie w głowie że córka ma okres lęku i nie wiadomo ile on potrwa staram się wyszukiwać nowe rozwiązania co zrobić żeby było nam łatwo żyć na codzień i nie zwariować na razie kupiłam nową chustę (a w sumie to dostałam ją od męża w ramach zaległego prezentu urodzinowego) bo poprzednia już nie daje rady nieść takiej wagi i zainwestowałam w krzesełko do karmienia co może pozwoli mi coś zrobić np w kuchni.
I nie powiem ale po tym moim kryzysie mąż jeszcze bardziej się stara. W przyszły weekend planujemy wyjechać do Kazimierza bo jak zostajemy w domu to jest tyle zaległych spraw do ogarnięcia że bywa, że czasu na spacer nam brakuje.Megiiii, Krokodylica lubią tę wiadomość
[/url]