*~*~* STYCZNIÓWKI 2015 - łączmy się ;) *~*~*
-
WIADOMOŚĆ
-
Coccolina wrote:Pewnie, że tak Goosiaczek2 bez przesady, z domu byśmy nie wychodziły jakby tak wszystko brać do siebie, a że infekcja, a że przeziębienie, ludzie dookoła też mogą przecież prychać.... ehhh ... prędzej złapiemy grypę w tramwaju od kogoś niż infekcję z jeziora. A tak apropo infekcji, to żeby jej uniknąć to nie powinno się chodzić w mokrym kostiumie po kąpieli, tylko szybko się przebrać w suche gacie i po problemie
Podobno przy drugim dziecku można sie już "wyluzować", a tymczasem strach o malucha jest ogromny... Ja od początku ciąży patrzę wzrokiem mordercy na chorych ludzi w tramwajach i pociągach -
nick nieaktualnyisabelle nie nie mam żadnego lekarza w szpitalu...bo w jednym aby coś znaczyć to do ordynatora trzeba by chodzić (a to koszt ok. 300pln za wizytę), a w drugim jest taki chaos, że nawet nie zamierzam tam zaglądać.....
ja rozumiem, że są szpitale państwowe które spełniają najwyższe standardy....ale u mnie w tych dwóch szpitalch to pracujący tam LUDZIE nie mają żadnych standardów:-/ bo sam poród to można i w domu przeprowadzić, bardziej chodzi mi o podejście "PO"...
u mnie pozostaje prywatna klinika.... -
nick nieaktualnyDzień dobry
isabelle u mnie w szpitalu jest 2 ginekologów na oddziale, jeden dr Oleś chciał usunąć mi ciąże bo twierdził że jest poza maciczna, drugi to babeczka dr woźniak która brała za wizyty 100zł kazała na siebie czekać zawsze po 2-3 godziny bo wiecznie gdzieś się spóźniała, "wymądrzała się" i twierdziła że nie zajdę w ciąże w zime bo to pogoda "nie sprzyja" jest szaro-buro. Niezła teoria co nie?
Jeśli ktoś chce zaoszczędzić na porodzie to spoko rodźcie sobie gdzie chcecie. Ja w swoim państwowym szpitalu dużo przeszłam i więcej tam nogi nie postawie.
Poza tym rodząc cesarką na życzenie w państwowym szpitalu i tak musiałabym dać "w łape" więc wybieram prywatną klinikę (sprawdzoną przez koleżanki) 2,5tyś mnie nie zbawi. Jeśli ktoś ma duże fundusze to dlaczego nie ?Malenq, M4DZI4, MonikaDM lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny a Wy nie boicie się rodzić w prywatnych klinikach? Tzn chodzi mi o dziecko raczej, w razie zagrożenia dla życia, powikłań, kliniki nie maja tak dobrych sprzętów jak szpitale i wtedy to już tylko karetka ale czasami sekundy się liczą. Upewnijcie się czy klinika w której chcecie rodzić ma sprzęt do ratowania życia noworodków. Wydaje mi się , że to jest ważniejsze niż papier toaletowy w ubikacji.
liliana, Cynamonek30, madziad lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyaniafk teraz każda prywatna klinika ma ( a przynajmniej powinna mieć) odpowiedni sprzęt....jedyne co u mnie martwi, to to czy będą miejsca...boję się że nastawię się na prywatną klinikę, a tu miejsc nie będzie i odmówią, bo i tak się słyszy...więc:-/ zobaczymy staram się być dobrej myśli....
-
Malenq wrote:aniafk teraz każda prywatna klinika ma ( a przynajmniej powinna mieć) odpowiedni sprzęt....jedyne co u mnie martwi, to to czy będą miejsca...boję się że nastawię się na prywatną klinikę, a tu miejsc nie będzie i odmówią, bo i tak się słyszy...więc:-/ zobaczymy staram się być dobrej myśli....
Warto tez wziąć pod uwagę odległość od wybranego przez nas miejsca. Będziemy rodzic w styczniu, rożnie moze być z pogoda i podróż np. 100 km do kliniki moze być niezłym stresem dla ciebie jak poczujesz skurcze. A przecież dzieci nie zawsze rodzą sie w terminie, żebyśmy mogły sie stawić wcześniej w docelowym miejscu z walizką. -
nick nieaktualnyisabelle na końcówkę mogę się przeprowadzić w góry niedaleko od BB mamy drugi dom. Nie chodzi mi o to że przecież mnie stać, ale wolę by w takim dniu obchodzono się ze mną jak z jajkiem niż jakbym była problemem, a tak o pobliskich szpitalach słyszałam. I tak jak wcześniej pisałam w pobliskich szpitalach nie ma CC na życzenie, więc nie mam zamiaru się prosić. Moja mama ma po dzień dzisiejszy problem z nietrzymaniem moczu po zwykłym porodzie, ponoć mamy to rodzinne. Tego też chciałabym sobie zaoszczędzić.
isabelle, Malenq, MonikaDM lubią tę wiadomość
-
Hej dziewczyny
Jestem po wizycie i okazuje się, że sprawa się unormowała. Coś co miało być ciążą pozamaciczną ostatecznie okazało się być torbielą czynnościową i już zanika, więc zagrożenie dla ciąży minęło i mogę się cieszyć. Serduszko bije jak szalone, maleństwo ma 1,5 cm i mogę chodzić! Koniec leżenia
Tak więc dziewczyny wasze problemy napewno też skończą się wkrótce i wszystko będzie ok, trzeba myśleć pozytywnie, bo to daje wiele, wiem po swoim przykładzie.
Trzymam kciukiKawa, isabelle, Malenq, GabiKOR, M4DZI4, liliana, Monifah, Maud11, MonikaDM, nix lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Kawa wrote:Też byłam na IP z krwawieniem żywo czerwonym i też mnie olali. Teraz wiem że jeśli coś zobaczę choćby kropelkę to aplikuję podwójną dawkę lutki i leże czekając na poprawę, bo nawet jeśli byłabym w szpitalu to wiem że nic innego nie zrobią. Nie ufam lekarzom z mojego szpitala i tym paskudnym warunkom.
Wizyta na oddziale utwierdziła mnie w przekonaniu że urodzę w prywatnej klinice. Nie dam się traktować jak "psa".
Ja w poprzedniej ciąży pojechałam na IP (Kielce) z krwawieniem i od razu mnie skierowali na oddział, USG zastrzyk i leki. Lekarka, która ze mną rozmawiała jeszcze przed zbadaniem mnie poinformowała mnie, że z krwawieniem w ciąży od razy kładą mnie na oddział i mąż poszedł na IP i wypełniał dokumenty przyjęcia mnie do szpitala, w tym czasie ja miałam robione badanie.Kawa lubi tę wiadomość
Marianna [*] 08.11.2013 8tc
Kamilka 7.01.2015
Jan [*] 19.04.2016 12 tc (8/9 tc)
Weronika 11.08.2017 -
nick nieaktualnyKawa wrote:np w BB 1800zł zwykły poród lub ze znieczuleniem zew-oponowym, 2300/2500zł cesarka na życzenie.
tak wiem, że z pogodą będzie różnie, ale chcę się przeprowadzić przed porodem bliżej, dzięki Bogu mam gdzie zamieszkać....
wiecie zacznę się martwić w grudniu:P heheheKawa lubi tę wiadomość
-
Pinia108 wrote:Ja w poprzedniej ciąży pojechałam na IP (Kielce) z krwawieniem i od razu mnie skierowali na oddział, USG zastrzyk i leki. Lekarka, która ze mną rozmawiała jeszcze przed zbadaniem mnie poinformowała mnie, że z krwawieniem w ciąży od razy kładą mnie na oddział i mąż poszedł na IP i wypełniał dokumenty przyjęcia mnie do szpitala, w tym czasie ja miałam robione badanie.
zazdroszczę tak profesjonalnego i ZDROWEGO podejścia na IP.
byłam 2 razy na IP i niestety takie są wnioski: traktowanie bez szacunku ("a Ty dziewczynko to po co przyszłaś?") ignorancją ("jest krwawienie?leje się nogach?są silne bóle?"- jak nie,to nie ma zagrożenia") i brakiem reakcji ("nie ma takiej potrzeby, żeby kłaść do szpitala, bo to samo można zalecić Pani w domu").
Bardzo chciałam, żeby wysłali mnie na oddział. Chciałam, żeby mi pomogli...żeby zrobili jeszcze więcej, niż ja jestem sama w stanie zrobić...
tymczasem jestem w domu i MAM WIELKĄ NADZIEJĘ, że z moim maleństwem będzie wszystko ok
co do porodu, to wbrew temu jak traktują Cię na IP, na oddziale w tym szpitalu jest inaczej. Byłam na zabiegu łyżeczkowania w tym roku i mimo,iż były to ciężkie dla mnie chwile, personel był bardzo przyjazny i pomocny. Toalety nie są nowoczesne i z pewnością przydałby się remont i wymiana wyposażenia na całym oddziale, ale nie jest to najważniejsze.
W poprzedniej ciąży zmieniłam lekarza i na tym drugim też się zawiodłam.
Zdecydowałam się więc na takiego, który pracuje w szpitalu, gdyż uznałam, że
w razie problemów-będzie reagował. Drugą sprawą dla mnie niesłychanie istotną jest to, aby lekarz był pod telefonem i traktował Cię z należnym szacunkiem. Od początku ciąży dzwoniłam do Niego chyba z 7 razy (zawsze odbiera!), uspokaja i nie traktuje mnie z ignorancją. Fakt, że w kwestii moich problemów z plamieniem/krwawieniem trzyma się swojej teorii ("musi Pani leżeć i przyjmować leki. Wizyta na IP w niczym nie pomoże, bo w tak wczesnej ciąży i tak zalecą progesteron i wyślą do domu"),ale mimo zagrożenia założył mi już kartę ciąży (chyba,żebym czuła się spokojniejsza) i jest dla mnie wsparciem.
Minusem jest to,że nie ma super extra sprzętu...(tak mi się przynajmniej wydaje). Jutro idę do Niego na wizytę. Jeżeli z dzidziusiem będzie ok, to postanowiłam,że jeśli plamienie nie ustąpi, to pójdę do jakiegoś lekarza z nowoczesnym sprzętem. Może w końcu wypatrzy przyczynę plamienia...
W każdym razie, na chwilę obecną chcę się trzymać właśnie tego lekarza i jeśli wszystko będzie oki, to przychylam się do porodu w szpitalu (NFZ)
PS ja to zawsze mam dużo do powiedzeniaKawa lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyisabelle wrote:Dziewczyny, nie zrazajcie się od razu do państwowych szpitali. Oczywiście jest wiele beznadziejnych placówek, co na pewno niektóre z was miały już okazje sprawdzić i z wiadomych przyczyn będziecie je omijać szerokim łukiem. Mnie bardziej chodzi o ogóle podejście do tematu i krążących opinii o szpitalach. Część z nich przeszła niebywałą zmianę, remonty i standardy sie w ostatnich latach bardzo poprawiły. Trzeba to poprostu samemu sprawdzić. Moja przyjaciółka jest idealnym tego przykładem, od razu założyła, ze nie bedzie rodzic w szpitalu w swoim niedużym miasteczku, wybrała szpital w dużym mieście oddalonym 70 km od domu. Pojechała ostatnio sprawdzić tamtejsze warunki i bardzo sie rozczarowała. Okazało sie, ze szpital, ktory ma pod nosem dysponuje nowszym wyposażeniem i położne są dużo milsze, podchodzą bardziej indywidualnie do pacjentek. Sama zamierzam zaufać mojemu powiatowemu szpitalowi, o którym w necie jest dużo kiepskich opinii, leżąc na oddziale ginekologicznym tez bardzo byłam rozczarowana standardem, wyposażenia, beznadziejnymi łazienkami i brakiem wszystkiego, nawet papieru toaletowego. Ale wiem, ze porodówka jest świeżo po remoncie, łazienki w każdym pokoju. Zaoszczędzona na prywatnej klinice kasa na pewno sie przyda na inne wydatki...
Chodzicie do gina, pracującego w szpitalu, w którym będziecie rodzic? To podobno jest bardzo pomocne.
Ja właśnie mam lekarza który pracuje w szpitalu -
Cześć dziewczyny
ja właśnie zaliczyłam kolejnego pawia..
u mnie w szpitalu jak poszłam z krwawieniem od razu mnie przyjęli na oddział i znalazłam się w łóżku w ekspresowym tempie, pomimo tego że nie był to równy miesiąc po ostatniej miesiączce. Napisali na karcie poronienie zagrażające i leżałam 4 dni, dostałam luteine pod język i przeszło