WRZEŚNIOWE DZIECI 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny100krotka30 wrote:Na ten koktajl to chyba więcej składników, ona zaryzykowala ale była w szpitalu pod opieką wiec mniejszy strach. Możliwe że to wpływa jakoś na dziecko, ciężko stwierdzić ...
-
Dobra dziewczyny, znalazłam chwilkę żeby opisać moją historię porodu.
Gratulacje dla nowych mam i dziewczyny,które są w dwupaku jestem z Wami i niedługo będziecie tulić swoje maluszki!
Jak pisałam o 22 we wtorek zaczął mi odchodzić czop zabarwiony krwią. Potem od północy zaczęłam mieć skurcze takie idące od krzyża i opasające cały brzuch. Także bóle krzyżowe miałam, ale były do przeżycia. Ok. 7 byłam w szpitalu, zrobili KTG, lekarz mnie zbadał i wyszło 4 cm rozwarcia, więc wzięli mnie na salę porodową. I bóle w sumie dalej były takie nieregularne co 10/9/12/5 min. Raz lepszy raz gorszy. Pod koniec były częstsze, ale nie mocniejsze. Także 1 faza dla mnie spoko. Skakałam na piłce, mąż mi polewał plecy gorącą wodą. Nadszedł czas na parte. Położna mi podczas partego rozciągała krocze, wtedy to był mega ból, nie wiedziałam o co kaman w tych partych, strasznie się przeraziłam. Na szczęście położna darowała sobie wkładanie rąk bo zauważyła, że mnie to tylko stresuje i jakoś ogarnęłam. Takie uczucie robienia dwójki giganta, dziwne to było no i w krzyżach też ból. Czasem jakby mi miało rozerwać wargi sromowe. Parte zaczęłam mieć ok 12:00 (1 faza 12 h). Mimo picia herbatki z liści malin, druga faza była długa bo się męczyłam do 14.20. Ponoć spoko parłam tylko skurcze były średnie. Zgodziłam się pod koniec na oksy bo byłam już padnięta. Aaa jeszcze w 1 fazie miałam lewatywę, spoko,ale o dziwo prawie nic ze mnie nie wyleciało. Położna chyba bardzo chciała żeby ochronić mi krocze, no ale główka się pokazywała i chowała i tak ciągle. Jak w końcu mnie nacięła to wyszła. A potem to już nie wiem co się działo bo mi chyba cewnik próbowała włożyć żeby pęcherz opróżnić i barki nie chciały przejść. W końcu lekarz wziął nacisnął mi na brzuch w celu obrócenia dzidzi i wyszedł. Ale powiem Wam to chyba najbardziej z wszystkiego bolało i krzyczałam mega. Ale na szczęście wyszedł, posiniony, ale wyszedł. Nie mogłam uwierzyć, że już koniec. Mąż się wzruszył, ja nie bo byłam padnięta, ale oczywiście szczęśliwa. Łożysko to miałam gigantyczne. Nacięcia nie czułam choć jak teraz patrzę to kończy się tuż przy odbycie. Szycie trochę bolało mimo znieczulenia, ale spoko. W sumie zaraz po szyciu mogłam chodzić. Z dwójką nie było problemu, ale siku to przy otwieraniu deski już mi leci - ponoć normalne mięśnie muszą dojść do siebie.
Ogólnie nie wiem co myśleć, te parte mnie przeraziły, nie wiem czy następnym razem nie brać zzo. Ale byłam mobilna zaraz po urodzeniu, krocze jakoś specjalnie nie boli, w poniedziałek położna mi zdejmie szwy.
A mały jest przekochany, jak na niego patrzę to płakać mi się chce ze wzruszenia.
Jest teraz ciężko, walczę o karmienie piersią, próbujemy się dograć. Są postępy, zobaczymy co będzie, pokarm ogólnie mam, tylko przychodzi moment że mały ssie i się denerwuje jakby nic nie leciało i trzeba mu podać mm. Widać, że po prostu jest głodny, a nie leci. Także tak się wspomagamy, czekam na położną, może coś pomoże. W nocy udało mi się go nakarmić piersią na tyle, że spał 3 godziny i trzeba było go wybudzać. Na szczęście rodzice przyjechali to jest raźniej. Mogę korzystać z każdej chwili jego drzemki na sen.
A to Brunio niecałą dobę przed porodem i kilka po:
https://zapodaj.net/images/54088e626d00c.jpg100krotka30, Hedgehog, KATARZYNACarm, Paulinda, ola_g89, Asiaf, Camilla13, agaafabka, Natalia1984, aLunia, Angel1988, Mari92, Izabelle, JustynaG, Av, Paulla89, Amy333, Vlinder, kasia1518 lubią tę wiadomość
wrzesień 2018 - synek -
nick nieaktualnyMinns wrote:Dobra dziewczyny, znalazłam chwilkę żeby opisać moją historię porodu.
Gratulacje dla nowych mam i dziewczyny,które są w dwupaku jestem z Wami i niedługo będziecie tulić swoje maluszki!
Jak pisałam o 22 we wtorek zaczął mi odchodzić czop zabarwiony krwią. Potem od północy zaczęłam mieć skurcze takie idące od krzyża i opasające cały brzuch. Także bóle krzyżowe miałam, ale były do przeżycia. Ok. 7 byłam w szpitalu, zrobili KTG, lekarz mnie zbadał i wyszło 4 cm rozwarcia, więc wzięli mnie na salę porodową. I bóle w sumie dalej były takie nieregularne co 10/9/12/5 min. Raz lepszy raz gorszy. Pod koniec były częstsze, ale nie mocniejsze. Także 1 faza dla mnie spoko. Skakałam na piłce, mąż mi polewał plecy gorącą wodą. Nadszedł czas na parte. Położna mi podczas partego rozciągała krocze, wtedy to był mega ból, nie wiedziałam o co kaman w tych partych, strasznie się przeraziłam. Na szczęście położna darowała sobie wkładanie rąk bo zauważyła, że mnie to tylko stresuje i jakoś ogarnęłam. Takie uczucie robienia dwójki giganta, dziwne to było no i w krzyżach też ból. Czasem jakby mi miało rozerwać wargi sromowe. Parte zaczęłam mieć ok 12:00 (1 faza 12 h). Mimo picia herbatki z liści malin, druga faza była długa bo się męczyłam do 14.20. Ponoć spoko parłam tylko skurcze były średnie. Zgodziłam się pod koniec na oksy bo byłam już padnięta. Aaa jeszcze w 1 fazie miałam lewatywę, spoko,ale o dziwo prawie nic ze mnie nie wyleciało. Położna chyba bardzo chciała żeby ochronić mi krocze, no ale główka się pokazywała i chowała i tak ciągle. Jak w końcu mnie nacięła to wyszła. A potem to już nie wiem co się działo bo mi chyba cewnik próbowała włożyć żeby pęcherz opróżnić i barki nie chciały przejść. W końcu lekarz wziął nacisnął mi na brzuch w celu obrócenia dzidzi i wyszedł. Ale powiem Wam to chyba najbardziej z wszystkiego bolało i krzyczałam mega. Ale na szczęście wyszedł, posiniony, ale wyszedł. Nie mogłam uwierzyć, że już koniec. Mąż się wzruszył, ja nie bo byłam padnięta, ale oczywiście szczęśliwa. Łożysko to miałam gigantyczne. Nacięcia nie czułam choć jak teraz patrzę to kończy się tuż przy odbycie. Szycie trochę bolało mimo znieczulenia, ale spoko. W sumie zaraz po szyciu mogłam chodzić. Z dwójką nie było problemu, ale siku to przy otwieraniu deski już mi leci - ponoć normalne mięśnie muszą dojść do siebie.
Ogólnie nie wiem co myśleć, te parte mnie przeraziły, nie wiem czy następnym razem nie brać zzo. Ale byłam mobilna zaraz po urodzeniu, krocze jakoś specjalnie nie boli, w poniedziałek położna mi zdejmie szwy.
A mały jest przekochany, jak na niego patrzę to płakać mi się chce ze wzruszenia.
Jest teraz ciężko, walczę o karmienie piersią, próbujemy się dograć. Są postępy, zobaczymy co będzie, pokarm ogólnie mam, tylko przychodzi moment że mały ssie i się denerwuje jakby nic nie leciało i trzeba mu podać mm. Widać, że po prostu jest głodny, a nie leci. Także tak się wspomagamy, czekam na położną, może coś pomoże. W nocy udało mi się go nakarmić piersią na tyle, że spał 3 godziny i trzeba było go wybudzać. Na szczęście rodzice przyjechali to jest raźniej. Mogę korzystać z każdej chwili jego drzemki na sen.
A to Brunio niecałą dobę przed porodem i kilka po:
https://zapodaj.net/images/54088e626d00c.jpg
Gratulacje jeszcze raz. Synek śliczny! Dzięki za opis- dla mnie poród to taki matrix nadal.Minns, Asiaf lubią tę wiadomość
-
Minns wrote:Dobra dziewczyny, znalazłam chwilkę żeby opisać moją historię porodu.
Gratulacje dla nowych mam i dziewczyny,które są w dwupaku jestem z Wami i niedługo będziecie tulić swoje maluszki!
Jak pisałam o 22 we wtorek zaczął mi odchodzić czop zabarwiony krwią. Potem od północy zaczęłam mieć skurcze takie idące od krzyża i opasające cały brzuch. Także bóle krzyżowe miałam, ale były do przeżycia. Ok. 7 byłam w szpitalu, zrobili KTG, lekarz mnie zbadał i wyszło 4 cm rozwarcia, więc wzięli mnie na salę porodową. I bóle w sumie dalej były takie nieregularne co 10/9/12/5 min. Raz lepszy raz gorszy. Pod koniec były częstsze, ale nie mocniejsze. Także 1 faza dla mnie spoko. Skakałam na piłce, mąż mi polewał plecy gorącą wodą. Nadszedł czas na parte. Położna mi podczas partego rozciągała krocze, wtedy to był mega ból, nie wiedziałam o co kaman w tych partych, strasznie się przeraziłam. Na szczęście położna darowała sobie wkładanie rąk bo zauważyła, że mnie to tylko stresuje i jakoś ogarnęłam. Takie uczucie robienia dwójki giganta, dziwne to było no i w krzyżach też ból. Czasem jakby mi miało rozerwać wargi sromowe. Parte zaczęłam mieć ok 12:00 (1 faza 12 h). Mimo picia herbatki z liści malin, druga faza była długa bo się męczyłam do 14.20. Ponoć spoko parłam tylko skurcze były średnie. Zgodziłam się pod koniec na oksy bo byłam już padnięta. Aaa jeszcze w 1 fazie miałam lewatywę, spoko,ale o dziwo prawie nic ze mnie nie wyleciało. Położna chyba bardzo chciała żeby ochronić mi krocze, no ale główka się pokazywała i chowała i tak ciągle. Jak w końcu mnie nacięła to wyszła. A potem to już nie wiem co się działo bo mi chyba cewnik próbowała włożyć żeby pęcherz opróżnić i barki nie chciały przejść. W końcu lekarz wziął nacisnął mi na brzuch w celu obrócenia dzidzi i wyszedł. Ale powiem Wam to chyba najbardziej z wszystkiego bolało i krzyczałam mega. Ale na szczęście wyszedł, posiniony, ale wyszedł. Nie mogłam uwierzyć, że już koniec. Mąż się wzruszył, ja nie bo byłam padnięta, ale oczywiście szczęśliwa. Łożysko to miałam gigantyczne. Nacięcia nie czułam choć jak teraz patrzę to kończy się tuż przy odbycie. Szycie trochę bolało mimo znieczulenia, ale spoko. W sumie zaraz po szyciu mogłam chodzić. Z dwójką nie było problemu, ale siku to przy otwieraniu deski już mi leci - ponoć normalne mięśnie muszą dojść do siebie.
Ogólnie nie wiem co myśleć, te parte mnie przeraziły, nie wiem czy następnym razem nie brać zzo. Ale byłam mobilna zaraz po urodzeniu, krocze jakoś specjalnie nie boli, w poniedziałek położna mi zdejmie szwy.
A mały jest przekochany, jak na niego patrzę to płakać mi się chce ze wzruszenia.
Jest teraz ciężko, walczę o karmienie piersią, próbujemy się dograć. Są postępy, zobaczymy co będzie, pokarm ogólnie mam, tylko przychodzi moment że mały ssie i się denerwuje jakby nic nie leciało i trzeba mu podać mm. Widać, że po prostu jest głodny, a nie leci. Także tak się wspomagamy, czekam na położną, może coś pomoże. W nocy udało mi się go nakarmić piersią na tyle, że spał 3 godziny i trzeba było go wybudzać. Na szczęście rodzice przyjechali to jest raźniej. Mogę korzystać z każdej chwili jego drzemki na sen.
A to Brunio niecałą dobę przed porodem i kilka po:
https://zapodaj.net/images/54088e626d00c.jpg
Najważniejsze że możesz tulić swoje maleństwo to jest najpiękniejsze po takim porodzie i przeżyciu zapominasz wszystko jak patrzysz na taka istotka słodka . Pozdrawiam i rosnijcje zdrowoMinns lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyagaafabka wrote:Ten olej rycynowy to tzw koktajl położnych, przepis mam ale Chyba za bardzo boję się to wypić. Boję się że może jakos dziecku zaszkodzić
agaafabka lubi tę wiadomość
-
Minns śliczny jest Brunio jeszcze raz wielkie gratulacje
Byliśmy wczoraj u doradcy laktacyjnego. Pomimo, że córkę karmilam 2 lata wiele się zapomina i tym razem z Małym początki były trudne.
Okazało się ze obejmuje za mało otoczki i nie masuje odpowiednio i nie ma wyplywu mleczka. Druga sprawa że ja mu podawałam pierś a mam jego buzke odpowiednio na nią nakładaćgdy jest ona szeroko otwarta. Co nam dala ta godzinna wizyta. Otóż Michas pięknie przespal noc i budził się tylko 2 razy. Ja wreszcie pospalam smacznie a piersi wreszcie sa należycie opróżniane. Polecam wszystkim mamusia które pragną karmić aby przy problemach skorzystać z takiej porady. U nas w mieście jest nieodpłatna dla mieszkanek i jest możliwość wypożyczenia laktatora jeśli jest taka potrzeba
Wiadomość wyedytowana przez autora: 8 września 2018, 16:11
Minns, Natalia1984, aLunia, Straciatellaa, Izabelle, JustynaG, Amy333, Vlinder lubią tę wiadomość
Misia 09.2013
Misio 08.2018 -
Minns jeszcze raz gratuluję, najważniejsze że jesteście już razem
też mam myśli, że jeśli 3 poród to jednak ze znieczuleniem. Chyba, że samo się zacznie.
100krotka to super trafiłaś. Ważne jest żeby ktoś pokazał, ja też na początku podawałam pierś ale położna mi pokazała co i jak i z kp jest bardzo dobrze u nas.Minns, 100krotka30, Vlinder lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnykasia1518 wrote:My mamy małego żarłoka- mojego już zje 90-100ml A mm tak 70-80ml. Dziś zaczęłam dawać jej mleko Hipp, bo pre-nan nie dla niej... bardzo po nim ukewals, a gdzieś po 1.5h od zjedzenia oddawała mam wrażenie że wszystko, a po moim ani kropelki nie oddaje. Póki co dostała Hipp 2 razy i narazie jest ok.
Wizytę u neurologa mamy 13.09 A okulista 19.09., kardiolog dopiero 13.11 I to prywatnie ☺ odebrałam dziś wyniki z krwi i morfologia mocno poleciała... eeytrocyty , leukocyty, hemoglomina , hematokryt , neurocyty za niskie wszystko- niewiele poniżej ale jednak... nie wiem czy to anemia... wysłałam wyniki do pediatry bo tak się umówiliśmy - zobaczymy co napisze, ale też już się stresuje, bo póki co wszystkie wizyty były ok i nikt się do niczego nie czepiał .
W nocy jej nie budzę- sama się domaga po 2.5- 3 godz, czasami 3.5 godz więc jej nie wybudzam.
Nam się udało umówić do kardiologa na 30.10 w takiej poradni dla wcześniaków u nas... ale neonatolog nasza powiedziała, że nie ma potrzeby wcześniejszej konsultacji. My jednak przeszliśmy na NAN Optipro Plus HM-0, ponoć najbardziej zbliżony składem do mleka kobiecego. Ja dzisiaj za radą lekarza nie budziłam jej w nocy to o 3 zrobiła taki raban, że nie wiedziałam w co mam ręce włożyćAmy333, Vlinder, kasia1518 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMam pytanie...myślicie, że po 7 tygodniach od porodu mogła mi wrócić płodność? Zaobserwowałam dzisiaj u siebie płodny śluz i nie wiem co o tym myśleć. Słyszałam, że jak karmi się piersią/ściąga się mleko to okres bezpłodności jest troche dłuższy niż 7 tygodni...
-
Marrgoo wrote:Mam pytanie...myślicie, że po 7 tygodniach od porodu mogła mi wrócić płodność? Zaobserwowałam dzisiaj u siebie płodny śluz i nie wiem co o tym myśleć. Słyszałam, że jak karmi się piersią/ściąga się mleko to okres bezpłodności jest troche dłuższy niż 7 tygodni...
-
nick nieaktualnyMarrgoo wrote:Mam pytanie...myślicie, że po 7 tygodniach od porodu mogła mi wrócić płodność? Zaobserwowałam dzisiaj u siebie płodny śluz i nie wiem co o tym myśleć. Słyszałam, że jak karmi się piersią/ściąga się mleko to okres bezpłodności jest troche dłuższy niż 7 tygodni...
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Camilla13 wrote:Bajka sprzedawana w czasach PRL. Dużo moich znajomych pochodzi z takiej wpadki, bo jak karmisz ton nie zajdziesz w ciążę haha
Av, Camilla13, p_tt, Vlinder lubią tę wiadomość