WRZEŚNIOWE DZIECI 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
veritaserum wrote:Dzięki dziewczyny. CLowiek po prostu bardzo nieporadny... Pierwsze dziecko jakieś książki się przeczytało ale tak naprawdę jestem zielona. To dużych warg z wierzchu też nie smarować ?
Tak ja mam właśnie popękana brodawkę wokół sutka. Mała pewnie ciut za płytko chwyta.
ALunia a Ty masz jakąś godna polecenia doradczynie? U mnie niby była i powiedziała W ładnie dostawiam ale boli więc nie wiem.
Tak dużych warg sie nie smaruję.
Mi pomogła położna środowiskowa z przychodni na ul Żelaznej. -
p_tt wrote:Niech mi ktoś powie że karmienie przestanie kiedyś boleć?!
-
Tez jeszcze jesteśmy w dwupaku. Od wtorku szyjka miękka i zgładzona, wypływa już ze mnie wszystko, krwawy śluz od dziś, dzisiaj na ktg 5 dość mocnych skurczy (wg pani doktor, bo ja je czułam, ale byłam pewna, ze nawet się nie zapiszą). Zrobiła mi nadzieje, ze lada moment zacznę rodzic i pewnie dzisiaj w nocy wrócę na porodówkę. Oglądam serial i czekam, ale tracę nadzieje.
Hedgehog, Asiaf, Paulinda, Mari92 lubią tę wiadomość
-
W ogóle to muszę się wyżalić. Karmienie piersią mnie negatywnie zaskoczyło. Od zawsze miałam kontakt z noworodkami, nie jakiś duży, ale było kilka dzieci w rodzinie z którymi miałam kontakt, przebierałam pieluszki, ubranka. Jak zaszłam w ciążę w ogóle się nie martwiłam, że sobie nie poradzę. Mały się urodził to bez problemu nosiłam, przebierałam. O karmieniu piersią wiele czytałam, wiedziałam, że będzie ból, może nawał, karmienie na żądanie, ogólnie ciężko. Ale chyba mnie to przerosło. W szpitalu już dostał mm, ja nie wiedziałam co jest nie tak, czułam się z tym całkiem samotna i bezradna. I dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że wszystkie dzieci z którymi miałam kontakt były karmione mm. Regularne posiłki co ok. 3 godziny, mały wypije, odbije się i wiemy, że najedzone. A z piersią to (przynajmniej u mnie) całkiem inaczej. Najpierw rozgrzewam piersi termoforem, żeby lepiej leciało. Potem otulam małego pieluchą, bo tak rękami macha, że nie mogę go przystawić. Potem samo przystawienie, żeby dobrze chwycić brodawkę. I jeszcze pamiętać o wygodnej pozycji. Potem karmienie jedna pierś, druga, pionizacja, znowu odpowiednie przystawianie, w między czasie zmiana pieluchy. Średnio karmienie trwa godzinę. Czasem się zdarzy, że possie z jednej i śpi, a czasem jak dzisiaj 2 godziny walki, łapczywe ssanie, wypluwanie i wsysanie, płacz przy próbie pionizacji. Dzisiaj się udało, wytrzymałam i nie dałam mm. Ale czasami jestem tak zmęczona, że ryczę razem z małym i mąż robi mm. A ja się czuję jakbym była złą matką.
Po prostu miałam inne wyobrażenie. A może jestem słaba, nie wiem. Nigdy też nie byłam przeciwna mm, miałam nawet nastawienie, że może mi się nie udać z kp i co z tego, trudno. Ale jak przyszło co do czego to się załamałam, ciężko mi z tym sobie poradzić. Z dnia na dzień jest lepiej, już codziennie nie płaczę, dużo czytam o kp, staram się zmienić przede wszystkim nastawienie. Ale jednak żal mi, że ten piękny czas jest jednak trochę popsuty. Bo mój synek jest przekochany i cudowny i dziękuję codziennie za wszystko co mam. Ale gdzieś tam siedzi we mnie ten stres, czy kolejne karmienie będzie normalne, czy znowu będzie ciężko, czy w nocy po odłożeniu uśnie, czy się najada.
Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak i pewnie wyolbrzymiam i za bardzo się stresuję. Ale czuję taką presję na to karmienie piersią, a wg mnie karmienie mm jest o wiele wygodniejsze i nie uważam, żeby któraś z tych metod była lepsza bądź gorsza. Wszystko zależy od dziecka i mamy. Bo co z tego, że karmię naturalnie skoro jestem wiecznie nie w humorze, a to przekłada się na dziecko? No nic, będę walczyć żeby karmienie było normalną czynnością i żebym przestała się tak przejmować.
Cleffa, 100krotka30, veritaserum, Vlinder, Left_ie lubią tę wiadomość
wrzesień 2018 - synek -
Dziewczyny mam mocne bole w podbrzuszu już jakies 6 godz. Nie przeszlo po spacerze ani kapieli. Ale jak widac mogę jakos funkcjonować. Od czasu do czasu muszę sobie jednak lekko krzyknac. To chyba nie powód jeszcze zeby jechac na ip? Innych iznak porodu brak.Antoś
-
nick nieaktualnyMinns wrote:W ogóle to muszę się wyżalić. Karmienie piersią mnie negatywnie zaskoczyło. Od zawsze miałam kontakt z noworodkami, nie jakiś duży, ale było kilka dzieci w rodzinie z którymi miałam kontakt, przebierałam pieluszki, ubranka. Jak zaszłam w ciążę w ogóle się nie martwiłam, że sobie nie poradzę. Mały się urodził to bez problemu nosiłam, przebierałam. O karmieniu piersią wiele czytałam, wiedziałam, że będzie ból, może nawał, karmienie na żądanie, ogólnie ciężko. Ale chyba mnie to przerosło. W szpitalu już dostał mm, ja nie wiedziałam co jest nie tak, czułam się z tym całkiem samotna i bezradna. I dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że wszystkie dzieci z którymi miałam kontakt były karmione mm. Regularne posiłki co ok. 3 godziny, mały wypije, odbije się i wiemy, że najedzone. A z piersią to (przynajmniej u mnie) całkiem inaczej. Najpierw rozgrzewam piersi termoforem, żeby lepiej leciało. Potem otulam małego pieluchą, bo tak rękami macha, że nie mogę go przystawić. Potem samo przystawienie, żeby dobrze chwycić brodawkę. I jeszcze pamiętać o wygodnej pozycji. Potem karmienie jedna pierś, druga, pionizacja, znowu odpowiednie przystawianie, w między czasie zmiana pieluchy. Średnio karmienie trwa godzinę. Czasem się zdarzy, że possie z jednej i śpi, a czasem jak dzisiaj 2 godziny walki, łapczywe ssanie, wypluwanie i wsysanie, płacz przy próbie pionizacji. Dzisiaj się udało, wytrzymałam i nie dałam mm. Ale czasami jestem tak zmęczona, że ryczę razem z małym i mąż robi mm. A ja się czuję jakbym była złą matką.
Po prostu miałam inne wyobrażenie. A może jestem słaba, nie wiem. Nigdy też nie byłam przeciwna mm, miałam nawet nastawienie, że może mi się nie udać z kp i co z tego, trudno. Ale jak przyszło co do czego to się załamałam, ciężko mi z tym sobie poradzić. Z dnia na dzień jest lepiej, już codziennie nie płaczę, dużo czytam o kp, staram się zmienić przede wszystkim nastawienie. Ale jednak żal mi, że ten piękny czas jest jednak trochę popsuty. Bo mój synek jest przekochany i cudowny i dziękuję codziennie za wszystko co mam. Ale gdzieś tam siedzi we mnie ten stres, czy kolejne karmienie będzie normalne, czy znowu będzie ciężko, czy w nocy po odłożeniu uśnie, czy się najada.
Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak i pewnie wyolbrzymiam i za bardzo się stresuję. Ale czuję taką presję na to karmienie piersią, a wg mnie karmienie mm jest o wiele wygodniejsze i nie uważam, żeby któraś z tych metod była lepsza bądź gorsza. Wszystko zależy od dziecka i mamy. Bo co z tego, że karmię naturalnie skoro jestem wiecznie nie w humorze, a to przekłada się na dziecko? No nic, będę walczyć żeby karmienie było normalną czynnością i żebym przestała się tak przejmować.
Nic dodać nic ująć jakbym czytała o sobie...Minns lubi tę wiadomość
-
Asiaf wrote:Dziewczyny mam mocne bole w podbrzuszu już jakies 6 godz. Nie przeszlo po spacerze ani kapieli. Ale jak widac mogę jakos funkcjonować. Od czasu do czasu muszę sobie jednak lekko krzyknac. To chyba nie powód jeszcze zeby jechac na ip? Innych iznak porodu brak.
. Mozesz poczekac jeszcze troche w domu, zalezy co ile masz te bóle i po jakims czasie jechać na IP.
Asiaf lubi tę wiadomość
wrzesień 2018 - synek -
Asiaf wrote:Dziewczyny mam mocne bole w podbrzuszu już jakies 6 godz. Nie przeszlo po spacerze ani kapieli. Ale jak widac mogę jakos funkcjonować. Od czasu do czasu muszę sobie jednak lekko krzyknac. To chyba nie powód jeszcze zeby jechac na ip? Innych iznak porodu brak.
nie zaszkodzi, a być moze masz wysoki próg bolu. Trzymam kciuki żeby się rozkręciło!
Asiaf lubi tę wiadomość
-
Asiaf wrote:Dziewczyny mam mocne bole w podbrzuszu już jakies 6 godz. Nie przeszlo po spacerze ani kapieli. Ale jak widac mogę jakos funkcjonować. Od czasu do czasu muszę sobie jednak lekko krzyknac. To chyba nie powód jeszcze zeby jechac na ip? Innych iznak porodu brak.
-
Minns wrote:W ogóle to muszę się wyżalić. Karmienie piersią mnie negatywnie zaskoczyło. Od zawsze miałam kontakt z noworodkami, nie jakiś duży, ale było kilka dzieci w rodzinie z którymi miałam kontakt, przebierałam pieluszki, ubranka. Jak zaszłam w ciążę w ogóle się nie martwiłam, że sobie nie poradzę. Mały się urodził to bez problemu nosiłam, przebierałam. O karmieniu piersią wiele czytałam, wiedziałam, że będzie ból, może nawał, karmienie na żądanie, ogólnie ciężko. Ale chyba mnie to przerosło. W szpitalu już dostał mm, ja nie wiedziałam co jest nie tak, czułam się z tym całkiem samotna i bezradna. I dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że wszystkie dzieci z którymi miałam kontakt były karmione mm. Regularne posiłki co ok. 3 godziny, mały wypije, odbije się i wiemy, że najedzone. A z piersią to (przynajmniej u mnie) całkiem inaczej. Najpierw rozgrzewam piersi termoforem, żeby lepiej leciało. Potem otulam małego pieluchą, bo tak rękami macha, że nie mogę go przystawić. Potem samo przystawienie, żeby dobrze chwycić brodawkę. I jeszcze pamiętać o wygodnej pozycji. Potem karmienie jedna pierś, druga, pionizacja, znowu odpowiednie przystawianie, w między czasie zmiana pieluchy. Średnio karmienie trwa godzinę. Czasem się zdarzy, że possie z jednej i śpi, a czasem jak dzisiaj 2 godziny walki, łapczywe ssanie, wypluwanie i wsysanie, płacz przy próbie pionizacji. Dzisiaj się udało, wytrzymałam i nie dałam mm. Ale czasami jestem tak zmęczona, że ryczę razem z małym i mąż robi mm. A ja się czuję jakbym była złą matką.
Po prostu miałam inne wyobrażenie. A może jestem słaba, nie wiem. Nigdy też nie byłam przeciwna mm, miałam nawet nastawienie, że może mi się nie udać z kp i co z tego, trudno. Ale jak przyszło co do czego to się załamałam, ciężko mi z tym sobie poradzić. Z dnia na dzień jest lepiej, już codziennie nie płaczę, dużo czytam o kp, staram się zmienić przede wszystkim nastawienie. Ale jednak żal mi, że ten piękny czas jest jednak trochę popsuty. Bo mój synek jest przekochany i cudowny i dziękuję codziennie za wszystko co mam. Ale gdzieś tam siedzi we mnie ten stres, czy kolejne karmienie będzie normalne, czy znowu będzie ciężko, czy w nocy po odłożeniu uśnie, czy się najada.
Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak i pewnie wyolbrzymiam i za bardzo się stresuję. Ale czuję taką presję na to karmienie piersią, a wg mnie karmienie mm jest o wiele wygodniejsze i nie uważam, żeby któraś z tych metod była lepsza bądź gorsza. Wszystko zależy od dziecka i mamy. Bo co z tego, że karmię naturalnie skoro jestem wiecznie nie w humorze, a to przekłada się na dziecko? No nic, będę walczyć żeby karmienie było normalną czynnością i żebym przestała się tak przejmować.Minns, Cleffa, Vlinder lubią tę wiadomość
-
Prawda jest taka,że wszyscy tylko dookoła trabią o karmieniu piersią, ale w szpitalu czy potem w domu jesteśmy zostawione sane sobie,jakby to wszystko było tak super oczywiste. Jestesmy obolałe,zszokowane tym wszystkim i najczęsciej wywołują u nas poczucie winy,że a to źle karmimy,a to,że nie karmimy, a to że dziecko głodne. Tych wszystkich to wrzucuc do jednego wora. Najczęściej przez takie gadanie pada laktacjabi nasza psychika. Kiedys rodziny żyły w domach wiekopokoleniowo i to matki i babcie przekazywały wiedzę co i jak. Teraz każdy ucieka do swego gniazda
Coś za coś
KATARZYNACarm, aLunia, Minns, JustynaG, Vlinder lubią tę wiadomość
-
Cześć dziewczyny! My już jesteśmy po drugiej dobie od porodu i akurat wstrzelę się w temat karmienia - u mnie mleka brak
Zosia bardzo chętnie ssie piersi pomimo że nic z nich nie leci, a ja muszę ją cały czas dokarmiać mm... Piję jakąś herbatkę laktacyjną, staram się rozkręcić cycki metodą 7-5-3 laktatorem ale brak efektu... Liczę na wyjście ze szpitala jutro, może w domu będzie lepiej... W dodatku sąsiadka z pokoju ma tyle pokarmu że cały czas ma koszulę mokrą, już płakać mi się chce...
Od porodu przespałam ciągiem może 2 godziny, nie wiedziałam że tak się da.
Pozdrawiamy z Zosią wszystkie mamy, a za nierozpakowane dodatkowo trzymamy kciukiAsiaf, Minns, Mari92, Izabelle, 100krotka30, Vlinder, Left_ie lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Veritaserum,jaz też bym to miejsce Linomagiem potraktowała. Co do czyszczenia warg sromowych,to polożna pokazała jaj czyścić duże,rozchylamy i wacikiem z wodą czyscimy. Małych nie ruszamy,u siebie też tam w środku nie czyscimy przecież
Amy333, veritaserum lubią tę wiadomość
-
Paplak wrote:No nam te wszystkie wizyty niepotrzebnie tak szybko pozapisywali. I tego okuliste i powtorke usg. A do neurologa w ogole nie dostalismy skierowania, ale pójdziemy kiedys prywatnie na pewno. Jeszcze 10 pazdziernika mamy bioderka.
My już po bioderkach - wszystko jest ok. Nam został jeszcze kardiolog to mamy 13.11 bo też miało być za 3mce, to usg główki +neurolog ponownie to w grudniu i powtórzyć morfologie w przyszłym tyg bo spadła jej, a i jeszcze endokrynolog - dostaliśmy skierowanie mimo że hormony wychodzą ok - neonatolog stwierdziła że u wcześniaków się to szybko zmienia i żeby mieć pod kontrolą - ale to już pójdę prywatnie w listopadzie.Vlinder lubi tę wiadomość
kasia1518
-
Ja myślę że temat karmienia , powinno pozostać wyborem mamy i tylko mamy , mieszkam w Holandii i żadna położna czy ktoś z Holenderek nie namawiał mnie na karmienie piersią , tylko Polacy strasznie namawiają, bo o koleżanka polka też mi wręcz kazała karmić piersią A sama paliła papierosy do 6 miesiąca ciąży więc ktoś tu ma nie poukładane w głowie A wtrąca mi się w karmienie mojego dziecka i zdziwieni byli też w opiece po porodowej która jest też Polska instytucja zajmująca się kobietami po porodzie . Dziewczyny nie dajmy się zwariować, jak i tak wszędzie w okol nas pełno chemii i czym prędzej czy później dziecko i tak będzie karmione chemia mm też jest oparte na badaniach, przecież nie dajesz dziecku s śmietanki do kawy .
Asiaf, Minns, Izabelle, Vlinder lubią tę wiadomość
-
veritaserum wrote:ALunia to jest po prostu jakby pęknięcie skóry w pachwinie. Dosłownie. Taka czerwona kreska żywo czerwona. Nie wiem jak wytłumaczyć. A że nie mam w ogóle doświadczenia to nie mam pojęcia. Póki co to wietrzymy i posmarowałem akurat linomagiem no mialam.
A powiedzcie mi mamusie dziewczynek. Czy wy dokładnie rozchylacie też wargi sromowe mniejsze i tam myjecie ? A smaruje się też tam czymś ? Czy smaruje się tylko z wierzchu te duże wargi ? Sorry za takie głupie pytanie ale naprawdę nie wiem.
Ja nie smaruje niczym warg - ogólnie to przy myciu lekko rozchylam i przemywam woda. Na początku miałam problem... zostawiłam męża z mała i dorwal gdzieś puder pod przewijakiem ... zasypal jej wszystko... powlaziło jej w wargi i musiałam lekko patyczkiem do uszu wyczyścić bo wszędzie miała białe.Izabelle lubi tę wiadomość
kasia1518
-
Minns wrote:W ogóle to muszę się wyżalić. Karmienie piersią mnie negatywnie zaskoczyło. Od zawsze miałam kontakt z noworodkami, nie jakiś duży, ale było kilka dzieci w rodzinie z którymi miałam kontakt, przebierałam pieluszki, ubranka. Jak zaszłam w ciążę w ogóle się nie martwiłam, że sobie nie poradzę. Mały się urodził to bez problemu nosiłam, przebierałam. O karmieniu piersią wiele czytałam, wiedziałam, że będzie ból, może nawał, karmienie na żądanie, ogólnie ciężko. Ale chyba mnie to przerosło. W szpitalu już dostał mm, ja nie wiedziałam co jest nie tak, czułam się z tym całkiem samotna i bezradna. I dopiero po czasie zdałam sobie sprawę, że wszystkie dzieci z którymi miałam kontakt były karmione mm. Regularne posiłki co ok. 3 godziny, mały wypije, odbije się i wiemy, że najedzone. A z piersią to (przynajmniej u mnie) całkiem inaczej. Najpierw rozgrzewam piersi termoforem, żeby lepiej leciało. Potem otulam małego pieluchą, bo tak rękami macha, że nie mogę go przystawić. Potem samo przystawienie, żeby dobrze chwycić brodawkę. I jeszcze pamiętać o wygodnej pozycji. Potem karmienie jedna pierś, druga, pionizacja, znowu odpowiednie przystawianie, w między czasie zmiana pieluchy. Średnio karmienie trwa godzinę. Czasem się zdarzy, że possie z jednej i śpi, a czasem jak dzisiaj 2 godziny walki, łapczywe ssanie, wypluwanie i wsysanie, płacz przy próbie pionizacji. Dzisiaj się udało, wytrzymałam i nie dałam mm. Ale czasami jestem tak zmęczona, że ryczę razem z małym i mąż robi mm. A ja się czuję jakbym była złą matką.
Po prostu miałam inne wyobrażenie. A może jestem słaba, nie wiem. Nigdy też nie byłam przeciwna mm, miałam nawet nastawienie, że może mi się nie udać z kp i co z tego, trudno. Ale jak przyszło co do czego to się załamałam, ciężko mi z tym sobie poradzić. Z dnia na dzień jest lepiej, już codziennie nie płaczę, dużo czytam o kp, staram się zmienić przede wszystkim nastawienie. Ale jednak żal mi, że ten piękny czas jest jednak trochę popsuty. Bo mój synek jest przekochany i cudowny i dziękuję codziennie za wszystko co mam. Ale gdzieś tam siedzi we mnie ten stres, czy kolejne karmienie będzie normalne, czy znowu będzie ciężko, czy w nocy po odłożeniu uśnie, czy się najada.
Nie wiem, może coś ze mną jest nie tak i pewnie wyolbrzymiam i za bardzo się stresuję. Ale czuję taką presję na to karmienie piersią, a wg mnie karmienie mm jest o wiele wygodniejsze i nie uważam, żeby któraś z tych metod była lepsza bądź gorsza. Wszystko zależy od dziecka i mamy. Bo co z tego, że karmię naturalnie skoro jestem wiecznie nie w humorze, a to przekłada się na dziecko? No nic, będę walczyć żeby karmienie było normalną czynnością i żebym przestała się tak przejmować.
Minns nie jestes zła matka- jesteś cudowna mama i robisz ile możesz dla swojego dziecka. Kp wymaga poświęcenia to prawda- mi nie było to dane bo Zosia w szpitalu została przyzwyczajona do butelki i już piersi nie chciała. Sciagalam mleko laktatorem i dostawala w butelce moje... to też ściąganie co 3h i męka za każdym razem. Po 6tyg pokarm mi zanikl i przeszłam na mm - liczyłam że min. Te 3mce będę dawać dziecku moje mleko- No ale wyszło jak wyszło i wcale nie czuje się przez to gorszs mama. Z perspektywy czasu myślę że dobrze się stało bo ha jestem szczęśliwa (A nie umęczons tym ściąganiem) i moje dziecko też jest szczęśliwe. Ty pod żadnym pozorem nie myśl że jesteś zła mama bo tak nie jest. Bez względu na to jak będziesz karmić swoje dziecko będziesz dla niego najlepsza mama na świecie ☺Amy333, Minns, Izabelle, KATARZYNACarm, 100krotka30 lubią tę wiadomość
kasia1518