WRZEŚNIOWE DZIECI 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Hej, u nas noc lepsza , lecz Natalia miala goraczki, dałam jej ibum , rano bylo okej takze poszla do zlobka , dziewczyny naprawde nie wiem co mam robić , ale musiałam ja dac ponieważ zaraz mi się skończą dni urlopowe , a tutaj nie ma takiego czegoś jak L4 na dziecko , oby przetrwać do 16. I odebrać mała, już sama nie wiem co jej jest , ale tak czy inaczej wczoraj byłam w mega humorze A dzisiaj rano już nie bardzo .🙄 3 tygodnie temu miała gorączkę 3 dniowke. , całe lato było okej , mam nadzieję że kiedyś się odporni na te wirusy i bakterie.
-
My mamy szczoteczkę soniczną dla dzieci, ale nawet jej sobie nie da włożyć do buzi. Więc myjemy silikonową, a codziennie te soniczną ogląda, czekamy aż się przełamie.
Pastę nam polecala dentystka miętową, bo owocowe jeszcze bardziej zachęcają dzieci do ich zjadania.Wiadomość wyedytowana przez autora: 1 października 2019, 14:06
Camilla33 lubi tę wiadomość
Pierwsze szczęście wrzesień 2018
Drugie szczęście marzec 2021 -
Byliśmy na wizycie. Osluchowo ok, gardło ok, dziąsła powiedziała, że masakra, uszy mimo używania spreyu zaczopowane. Dostaliśmy skierowanie na czyszczenie w trybie pilnym bo może przez to też wpada w szał, a dodatkowo jak tak intensywnie zabkuje może miec stan zapalny uszu a nic zobaczyć nie można. Tryb pilny w jedynym miejscu gdzie można to zrobić za miesiąc! Wkurzyłam się okropnie, pytam kobietę gdzie mam to zrobić prywatnie to dała mi radę. Dziś po 18 jedziemy na ip szpitala dziecięcego , zawsze jest laryngolog na dyżurze i wyczyścić mu uszki, mamy tylko powiedzieć, że wystąpiła goraczka. Kpina. I mamy sami zawsze, bezwzględnie reagować spokojnie na kolejny krzyk, fochy i furie. No i znowu geny wchodzą na tapetę, ja zawsze byłam nadpobudliwa, krzykliwa, też wpadalam w bezdechy po zanoszeniu się, okazuje się że to cechy dziedziczne. Idziemy jeszcze za tydzień prywatnie do neurologa kontrolnie. I zostało kochać, tulić, czekać aż gorszy czas minie.
-
KATARZYNACarm wrote:CAMILLA łączę się z Wami i przytulam mocno , ja mam nadzieję że z Natalia będzie lepiej . Trzymam kciuki żeby nasz gorszy czas minął, szybko i żebyśmy , mogli znowu się cieszyć zdrowiem naszych dzieci .
-
Koszmar ze służbą zdrowia. Tak na prawdę to w nagłych przypadkach ciężko znaleźć dobrą i fachową pomoc lekarską w ramach NFZ. Ja juz jestem trochę zaprawiona w bojach po 8 latach. Dzieci najczęściej chorują w weekendy,święta i wieczorami. Także w,takich przypadkach,jak i specjalistów,jak i rehabilitacji,ze wszystkiego korzystaliśmy prywatnie.
Może to słabe pocieszenie na teraz,ale kiedyś będzie lepiej jesli chodzi o zdrowie naszych dzieci. Juz tak bardzo nie będą chorować. Katarzyna,jak syn poszedł do przedszkola to bylam totalnie wyprztykana z urlopu, przykre to było.
Camilla,współczuję,bo poniekąd bardzo Cie rozumiem. Z synem swoje przeszliśmy i przechodzimy dalej. Nie raz dudlam pod prysznicem, jak nikt nie widzi.
A nasza opiekunka super. Zofia zachwycona,bo ktoś sie z nią bawił. Taki spokoj i pogodę ducha ma ta kobieta. Dziewczyny sie bawiły a ja wysprzatalam pół domu i zdążyłam obiad zrobić. Tylko raz moja przylepa przebiegła,zeby sie do mnie przytulić,taka była zajętaWiadomość wyedytowana przez autora: 1 października 2019, 15:27
-
Izabelle wrote:Koszmar ze służbą zdrowia. Tak na prawdę to w nagłych przypadkach ciężko znaleźć dobrą i fachową pomoc lekarską w ramach NFZ. Ja juz jestem trochę zaprawiona w bojach po 8 latach. Dzieci najczęściej chorują w weekendy,święta i wieczorami. Także w,takich przypadkach,jak i specjalistów,jak i rehabilitacji,ze wszystkiego korzystaliśmy prywatnie.
Może to słabe pocieszenie na teraz,ale kiedyś będzie lepiej jesli chodzi o zdrowie naszych dzieci. Juz tak bardzo nie będą chorować. Katarzyna,jak syn poszedł do przedszkola to bylam totalnie wyprztykana z urlopu, przykre to było.
Camilla,współczuję,bo poniekąd bardzo Cie rozumiem. Z synem swoje przeszliśmy i przechodzimy dalej. Nie raz dudlam pod prysznicem, jak nikt nie widzi.
A nasza opiekunka super. Zofia zachwycona,bo ktoś sie z nią bawił. Taki spokoj i pogodę ducha ma ta kobieta. Dziewczyny sie bawiły a ja wysprzatalam pół domu i zdążyłam obiad zrobić. Tylko raz moja przylepa przebiegła,zeby sie do mnie przytulić,taka była zajęta
Fajnie, że niania pasuje Zosi, Piotruś się oswaja ze swoją, od jutra zaczynam znikać na piętro po kilka, kilkanaście minut, żeby się nie bał, że go zostawiam, zwłaszcza teraz, jak tyle się dzieje. -
Dziewczyny ja też już mam dość... Nie wiem co z tą moją Zośka się dzieje, czy to jakiś skok ? Bo na bunt to raczej za wcześnie ( dopiero by skończyła rok kilka dni temu).
Noce są ok, nie na większej ilości pobudek- dziś nawet było super- wyspałam się jak nie pamiętam kiedy - pobudka tylko o 1.10, potem 5.15 i spała do 7.50 - więc tu naprawdę jest oj. Ale w dzień... porażka, uwiąże się moich nóg i wyciąga ręce do góry- ale to jest tylko wtedy kiedy ja próbuje zająć się czymś innym np. Zrobić jej śniadanie, pomyć naczynia , ugotować obiad czy pójść do łazienki. Jak się z nią bawię i poświęcam jej cały czas to jest super. Wcześniej robiłam te rzeczy A ona albo się bawiła albo raczkowala po mieszkaniu czy nawet w kuchni otwieralam jej szufladę z miskami i był to dla niej raj- teraz nic nie działa. Stanie i płacze jak jej nie wezmę. Wczoraj odkryłam że robi to tylko przy mnie i jak jesteśmy same. Przyjechał teść, poszłam zrobić herbatę do kuchni- standardowo przyszła za mną, czepiała się nóg i wyciąga ręce do góry- powiedziałam że jej nie wezmę, a ona się odwróciła i poszła do salonu do swoich zabawek. Wydaje mi się że wymusza na mnie celowo, bo wpada w histerczyczny płacz- lecą łzy, ja jej nie biorę ( naprawdę staram się wytrzymać jak najdłużej) A po jakimś czasie patrzę że ona już żadnych łez nie ma tylko się drze w nieboglosy. Czasami zdarzy jej się że ma ten nierówny i niespokojny oddech , ale z reguły jak ja tylko wezmę na ręce to chwila moment i jest spokojna.
Już nie mam na to siły, bo kompletnie nic nie mogę zrobić- nie odkurze bo boi się odkurzacza i wtedy wpada w szał, ostatnio coś jej się zrobiło że boi się pralni- wcześniej sama chodziła między łazienką A pralnia- bawiła się tam, a dziś taka kupę zrobiła że wszystko było wysmarowane - wzięłam ja do pralni żeby to przepłukac A ta płacz i to taki że widać że czegoś się bała. Normalnie ręce opadają. Teraz jesteśmy przez większość dnia same bo mąż ma u siebie początek sezonu i chce jak najwięcej teraz pracowac żeby potem być w domu, zresztą to rozumiem bo za chwilę będziemy musieli zapłacić 50tys za przęsła ogrodzeniowe, brany i balustrady balkonowe- więc spina się jak może. A ja już nie mam pomysłu co tej mojej Zosi się dzieje.
Ale mi wyszedł esej , w dodatku #zalpostkasia1518
-
Co do służby zdrowia to jest u nas masakra . Po urodzeniu Zosi dostaliśmy dużo skierowań do specjalistów żeby zrobić kontrolę za 3mc i jak zaczęłam dzwonić to np. Kardiolog termin na październik 2019 i tak ze wszystkim, jedynie do okulisty poszliśmy w ramach nfz bo tam się nie umawialo na termin tylko orxtchudziko i tego dnia było badanie, a tak wszystko prywatnie. Badania laboratoryjne też wszystkie prywatnie. Teraz przy Gabrysi będzie to samo, jeszcze dojdzie koszt szczepień.kasia1518
-
Kasia to co piszesz o Zosi, Piotrek robi to samo, ja już nie mam sily. Mój kręgosłup już zaczyna boleć do granic możliwości, pęknięta kość ogonowa przy porodzie też się odzywa już każdego dnia. Naprawdę już myślałam, że to moja wina że się tak zachowuje, ale może to faktycznie jakiś taki słaby okres.
My żyjemy za mniej niż 7 tyś, wiem ktoś może powiedzieć, że to dość, ale nie każdy ma 300 tys kredytu i rat za inne rzeczy. Nikt nam nie pomogl z domem, wszystko sami. Teraz też już myślimy o kosztach szczepień dla drugiego synka, pewnie znowu moja mama będzie nas wspomagać. -
Heh, to my zyjemy za ok. 4 tysiace zlotych, bo tyle zarabia mąż a ja zamierzam byc jeszcze 3 lata na wychowawczym, a potem w ogóle nie wiem czy wrócę do pracy. I nie mamy żadnych kredytów. I w zupełności wystarcza, a nawet odkladamy. To na co Wy tyle wydajecie? Nie pytan złośliwie, tylko dla mnie 7 tysiecy to mnóstwo!
-
Paplak wrote:Heh, to my zyjemy za ok. 4 tysiace zlotych, bo tyle zarabia mąż a ja zamierzam byc jeszcze 3 lata na wychowawczym, a potem w ogóle nie wiem czy wrócę do pracy. I nie mamy żadnych kredytów. I w zupełności wystarcza, a nawet odkladamy. To na co Wy tyle wydajecie? Nie pytan złośliwie, tylko dla mnie 7 tysiecy to mnóstwo!
-
U nas ja zarabiam ma rękę 6.5tys ( lata poświęceń w korpo żeby być tu gdzie jestem) A mąż ma swoją firmę ( jednoosobowa) moja wypłata idzie w 5min i jeszcze brakuje... rata, ZUS męża, księgowa męża, rachunki za tv, Internet , prąd, gaz, telefony. Mleko, pampersy, jeszcze meza podatek dochodowy - często mi na to z wypłaty brakuje i mąż musi dokładać. Też sami wszystko robiliśmy z domem - było ciężko dlatego na wykończenie musieliśmy się wesprzeć kredytem. Ostatnie 2 lata u męża były tak super że mogliśmy zmienić samochody , zrobić dużo wokół domu i właśnie będziemy kończyć ogrodzenie- ale działka ma 90m więc sam koszt żeby to ogrodzic tak jak nam się marzyło jest ogromny. Jeszcze mamy dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne które też jest wysokie i tak się zbiera tych wydatków.kasia1518
-
Dla mnie 7 tysięcy też dużo ale im człowiek lepiej zarabia, tym wydatki ich jakość i poziom się zmienia. My żyjemy bardzo skromnie, jesteśmy na kredycie mieszkaniowym. Jak znajdę pracę będzie na pewno lżej mamy tylko jedno auto- ja jak muszę wsiadam w autobus
-
Mi sie wydaje, że żyjemy normalnie. Ani bardzo skromnie ani wystawnie. Nic mi w kazdym razie nie brakuje. Pewnie gdybym chciala dziecko ubierac w Zarze i w Kappahl i codziennie jadac na miescie to byloby mało, ale nie mam takiej potrzeby. Ubranka najczesciej kupuje w lidlu albo wyhaczam jakies fajne uzywane w necie, jak w tesco wyprzedawali pieluchy za pół ceny to kupiliśmy 2000sztuk i mamy je juz od kilku miesiecy. Więc te 4 tysiące to dla nas aż nadmiar i sporo odkładamy.
-
Jest tak jak piszesz 86Monia- u nas po studiach byl zaraz ślub, ja zarabiałam 1100zl ( z tego 200zl na paliwo szło), mąż miał 2.5 tyś i też nam było dobrze- na wszystko starczalo i nawet na wakacje byliśmy wstanie pojechać ( A teraz nie jeździmy). A pieniędzy zaczęlo być więcej i id razu nie wiadomo skąd te wydatki rosną. Mój mąż też jest myśliwym, a to drogie hobby i dużo pieniędzy na to idzie, ale zarabia, to mu przecież nie zabronie.kasia1518
-
To i my do wszystkiego sami dochodzimy w życiu. Mamy kredyt hipoteczny łącznie z tym,co poszło na urządzenie domu. I nie jest to willa, tylko 70m ze skosami ,to luksus nie mieć kredytu mieszkaniowego. Gdyby nie kredyt nie wracałabym do pracy. Gdyby nie kosztowna rehabilitacja syna mąż nie musiałby pracować od rana do wieczora. Nie narzekam, bo nie jest źle,ale wiem ile trzeba włożyć siebie w to wszystko.
Camilla,ja juz dziś poszłam na piętro sprzątać łazienkę . O dziwo Zosia nawet nie zauważyła.
Kasia,Zośkę tak szarpie,jak ma jej sie na chorobę lub zęby,albo giga skok. Wtedy nawet do wc iść nie mogę,bo lamentuje cały czas.Camilla33 lubi tę wiadomość
-
kasia1518 wrote:Jest tak jak piszesz 86Monia- u nas po studiach byl zaraz ślub, ja zarabiałam 1100zl ( z tego 200zl na paliwo szło), mąż miał 2.5 tyś i też nam było dobrze- na wszystko starczalo i nawet na wakacje byliśmy wstanie pojechać ( A teraz nie jeździmy). A pieniędzy zaczęlo być więcej i id razu nie wiadomo skąd te wydatki rosną. Mój mąż też jest myśliwym, a to drogie hobby i dużo pieniędzy na to idzie, ale zarabia, to mu przecież nie zabronie.
Nigdy nie zastanawiałam się nad hobby jakim jest myślistwo. Członkostwo jest drogie?