Wrześniowe mamusie 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
pytanie do cyckowych mam - Maciuś tylko na piersi, Bartuś prawie tylko na mm. no mam wyrzuty sumienia. pomyślałam, żeby ściągać i chociaż kilka razy w tygodniu dać Bartusiowi do spania moje mleko, żeby nie tyle się najadł, co wziął trochę tego co dobre w nim - i teraz tak szczerze - ma to sens według Was?💛 12.2015 🧒
🧡 09.2017 🧒
❤️ 05.2019 🧒
💜 06.2021 🧒
🩵 12.2022 🧒
🩷 10.2024 👧 -
Julia2015 wrote:hej,
u nas mała rośnie jak na drożdzach, w 3 tygodnie jest 300g do przodu, z czego 230 w ostatni tydzień jestesmy tylko na kp i tu mam pytanko, może któraś już przerabiała?
Na ile można zabrać odciągniete mleko i podać z butelki poza domem? Mąż musi sam z nią jechać do pediatry i chciałabym zapakować na wszelki wypadek, choć to jest bardzo blisko i raczej uwiną się w 45 minut, ale tak w razie wuuu. jak podgrzeje w domu przed wyjściem i zapakuje do termoopakowania to będzie ok powiedzmy na jakies 30 min?
Tu m.in można znaleźć inf. Na ten temat
http://www.medela.pl/dla-mam-karmiacych-piersia/porady/odciaganie/przechowywanie-i-rozmrazanie-mleka-matki
-
espoir wrote:pytanie do cyckowych mam - Maciuś tylko na piersi, Bartuś prawie tylko na mm. no mam wyrzuty sumienia. pomyślałam, żeby ściągać i chociaż kilka razy w tygodniu dać Bartusiowi do spania moje mleko, żeby nie tyle się najadł, co wziął trochę tego co dobre w nim - i teraz tak szczerze - ma to sens według Was?
espoir lubi tę wiadomość
-
espoir, ja bym starszaka przestawiła na swoje mleko (np. tylko raz na dobę) i "normalne" krowie produkty.
Gabrysia84, to Ty trzech karmisz? :o Trójdem masz w takim razie Podziwiam.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 października 2017, 21:21
-
espoir pewnie ze dawac.
Swoja droga ja do 30stki chciałam czwórke ;P wiec jeszcze 6 lat mam na pykniecie dwóch dzieciow:D:D
y byliśmy na bilansie dziś, po pępku ladnie się goi bo na odpadl na 4 dobe, maly wrocil już do wagi urodzeniowej gdzie dwa dni temu był spadek o 200g:D generalnie lekarz nim poobracał, poobracał, stwierdził ze silny chlop i kazal nam spadac do domu.
a mnie zas dopadl zapalenie ucha, zaczelo się przed porodem a teraz na ucho nei slysze...Lisa85 lubi tę wiadomość
-
Mój poród.
We wtorek (26.09) zbudziła mnie mokra piżama, ucieszyłam się coś się dzieje i zaczęłam liczyć aplikacją. Było 30s co 4 min. Nie budziłam męża, zaczekałam do 7, bo o 8 miałam wizytę u gin. Na wizycie dr powiedziała, że to raczej nie wody(skurcze ustały), ale mam jechać do szpitala. No to tel do położnej i jedziemy do Katowic.
Bóle cały czas po 45s. co 5 min. na miejscu lipa, rozwarcie na opuszek. Bóle w drodze powrotnej jak były.
Środa bóle od 4:30 do 11. Piłka, wanna,piłka, wanna, drzemka-ustały. 15 bóle znów, wanna, piłka, wanna,piłka, o 18 tel do położnej-przyjeżdżajcie, no to znów do Katowic. Na miejscu 1cm, szyjka 2cm, do domu.
Powrót skurcze, po powrocie od 22 skurcze, bardzo bolesne co 20 min. I tak do rana. O 4:30 zadzwoniłam na IP w Częstochowie, kazali jechać. Wykąpałam się i odczekałam d 8, pojechaliśmy. Przyjęli mnie na oddział(pomyślałam, że wypiszę się nż, jeśli się nie zacznie i pojadę w sobotę do Katowic na wywoływanie). O 16 balonik, po nim 4 skurcze po których byłam mokra i mnie ztelepało(szok podobno i się zdarza)potem ustało cisza. 22 ból zgina w pół, wołają lekarza. Wypadł balonik jest 4 cm. Wysłali na blok porodowy. A tam pyk i cisza...do rana nic.W piątek 7 rano, prysznic i oxy. Od 9:30 skurcze i tel. do męża, gaz ,piłka,pozycje wertykalne.
Zzo i 11:30 przebili pecherz, 6 cm. Piłka i tlen 8cm, piłka,piłka, stołek porodowy 10 cm o 15 i skurcze parte (zzo pusciło)Do 16 dmuchanie zupy , przedgłowie, głowka wysoko,przyblkowana z jednej strony. 16 decyzja o cc, 16:17 JOzio na świecie. pisze jednym palcem bo je . niczego nie zaluje.Lisa85, MrsKiss, Princesska lubią tę wiadomość
-
mój poród c.d.
Wszyscy, którzy się mną zajmowali przed, w trakcie i po powinni dostać medale olimpijskie w strzelectwie. Trafienie we mnie igłą, wenflonem, cewnikiem było jak strzelanie do rzutków. Po oxy trzęsłam się jak galareta, przy zzo anestezjolog wycierał mi plecy, bo nie przykleiłby cewnika, tak byłam mokra, takim lepkim, mlecznym potem.
Cewnik -3 razy, raz żeby pomóc zejść dziecku, położna upuściła mocz, potem przed cięciem 1 próba i wystrzelił na skurczu z fontanną krwi- mąż, mówił, że położna była w szoku...3 założony do cięcia, worek pełen czerwonego moczu...pobyt w szpitalu. Każda próba pobrania krwi kłucie kilkukrotne, po fraxyparynie rozkrwawiło się dwa razy, zastrzyk rano, a po południu po prysznicu, leciała krew. Moja zgoda na cc była wyrażona tylko kiwaniem głową, nie mogłam mówić, skurcze były super, tylko bardzo krótkie 20 s, i ból nie odpuszczał pomiędzy tymi wcześniejszymi, były z krzyza, a właściwie z lewego biodra. Czułam się jak plastykowa lala, której ktoś próbuje odkręcić nogę.
Przy znieczulaniu do cięcia anestezjolog krzyczała, żeby mnie trzymali bo mam krzywo ramiona i plecy, ledwie wydusiłam, że mam jedno ramię wyżej. Kiedy go wyjęli i usłyszałam płacz, pozwoliłam sobie wreszcie na łzy. Dłuższą chwilę go opatrywali. Pokazali mi go na sekundę, pocałowałam go w usta i zabrali go. Miał 6-7-9. Dopiero przy wypisie neonatolog pokazał mi książeczkę i ilość procedur, które tam wykonano na sali.
Wyjechaliśmy z sali, miałam go na piersi, za drzwiami czekał mąż i mógł nas zobaczyć, też płakał.
Potem w sali pocięciowej wsadzili go do inkubatora na dwie godziny. O 19 wymieniły się położne i trafiłam na przemiłe panie. Przyniosły mi go i pokazały, bo nie wolno unosić głowy do góry, i kilkukrotnie w ciągu nocy dostawiały do piersi. Dostałam też maksymalnie morfiny w pompie. Powiedziałam, że mam imieniny i chcę tyle drinków ile mogę. Na pocięciowej jak przez mgłę pamiętam ciemność, jego płacz i moją bezsilność, że nie mogę do niego wstać. Położna widziałam,że chciała mnie oszczędzać, dlatego bujała go sama, ale i tak nie mogłam zasnąć i prosiłam,żeby mi go dała. Płaczę, kiedy to piszę. Przyniosła go, dostawiła do piersi i zabezpieczyła kołdrą, żeby nie spadł. Ona też powiedziała mi, że ma blond włoski z tyłu główki, takie dwa placki okrągłe. Nie żałuję mojego porodu, mam poczucie mocy, że doszłam do pełnego rozwarcia, że walczyłam o sn. Partych nie wspominam jako bólu, tylko jako potrzebę, czy też wysiłek/zmęczenie, które ogarnia człowieka tuż przed osiągnięciem celu/szczytu. Cieszę się, że zdążyli. Że wyszedł z tego bez szwanku. Czekają nas kontrole ale patrzę na niego i jest zupełnie normalny i grzeczniutki. Dobrze się rozumiemy.
Tak chyba miało być z tym szpitalem, trafiłam na samych znajomych. Lekarz, która mnie operowała jest klientką w moim klubie, co tydzień widywałyśmy się na basenie. Położna, zabraniała mi przeć, bo powiedziała, że byłyby straszne obrażenia, gdybym to zrobiła. Właściwie potrzebę parcia taką słabszą, miałam już przy 6 cm. Co do skurczów, Wydaje mi się, że to na skutek moich problemów z przysadką nie mogły się"nastroić", tak , jakby ktoś próbował złapać stację na zepsutym radioodbiorniku, szumy, trzaski i kawałki melodii.
Lekarka powiedziała na sali, że nie miał szans przejść, było przedgłowie a potem puste miejsce, położna masowała krocze, co dawało dużą ulgę i mówiła, że blokuje jedna strona. Chciałabym, żeby ktoś opowiedział mi teraz, czy za jakiś czas co się tam działo, z medycznego punktu widzenia.
Mam nadzieję, że moja historia Was nie zniechęci, jestem dumna z nas, i właściwie wszystkie bonusy powinniśmy mieć podwójne, bo poród też podwójny.
Wypisali nas po 5 dniach, od wczoraj jesteśmy w domu. Z pozytywów, schudłam 9,9kg w 5 dni, z czego 3800g to Józinek, i mam 0,5kg mniej, niż przed ciążą.
Józio chłopaczek foremny i grzeczny, 57cm i 3800g, głowka 38cm(mierzone dzisiaj). Dość długo czekałam na mleko, bo dopiero w 3 dobie, ale odruch ma tak silny, że nawet mm nie zepsuło. Smoczka nie dawałam aż od 3 doby, teraz daję, a on wypluwa. Będzie tylko awaryjnie, gdybym musiała gdzieś iść. Dawałam mu mały palec do ssania.