Wrześniowe mamusie 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Opowiem Wam historie jaka spotkala znajomego Meza. Urodziło mu sie dziecko o którego istnieniu nie wiedzial. Partnerka tez nie wiedziala. Cały czas okres, brala tabletki, nie było brzucha ani nie czula nic. W szpitalu na porodówce okazało sie, ze rodzi dziecko w 7 mcu. Oczywiście urodziło sie zdrowe. Ciąża z zaskoczenia normalnie. Ja mogę zrozumiec wszystko, ale jak można nie czuć ruchow wcale?
zubii lubi tę wiadomość
-
Ja czuję delikatne smyranie rano i wieczorem i na tym koniec ale mam łożysko na przedniej ścianie centralnie na środku. Czy powinnam się martwić że tak rzadko coś czuję czy jest to normalne?Starania od 2013r.
2015r. - 2x IUI hsg, histeroskopia
2 maja 2016r. IVF ciąża biochemiczna
12 lipca 2016r. CRIO
12 sierpnia 2016r. CRIO kariotypy ok
3 stycznia 2017r. szczepienia, intralipid i transfer ❤
02.09.17r. urodziła się Tosia ❤
15.10.18r. Aniołek 21.07.19r. urodził się Franio❤ -
Cameline wrote:Ciekawe na ile ten mały człowieczek zdaje sobie sprawę z tych karuzelek, ślucznej piścieli, śpioszków w kokardki. Nie ukrywajmy, to nas cieszy ale dziecku to obojetne byly miało sucho na pupci, mleczko w brxuszku i kochających rodziców od przytulania. Więcej potrzeb nie ma
W ogóle, własne łóżeczko we własnym pokoju to stosunkowo nowe i nienaturalne "wynalazki", zwłaszcza jeśli mówimy w tej chwili o noworodku i o tzw. "czwartym trymestrze", czyli pierwszych trzech miesiącach życia.
Ale to, że chcemy korzystać z takich udogodnień jak uzasadnione, bo w dzisiejszych czasach matki często są zupełnie same z dzieckiem i to też jest cholernie nienaturalne. Dzieci najlepiej chowają się w stadzie.
Jeśli kogoś interesuje ten temat i wgłębienie się w to co dla dziecka jest naturalne i najlepsze, to polecam bardzo książkę Jean Liedloff "W głębi kontinuum".
Dwa linki:
http://dziecisawazne.pl/rozmowa-z-jean-liedloff-autorka-koncepcji-kontinuum/
http://dziecisawazne.pl/jean-liedloff-o-niefortunnych-konsekwencjach-skupiania-sie-na-dziecku/
Czasy są takie, że rodzina to najczęściej 2 + 1, góra 2 + 2, a ojca przez większość czasu nie ma w domu.
Przez całe wieki ludzie żyli w dużych grupach, rodziny były duże i wielopokoleniowe. Dzieci od początku miały oprócz mamy do dyspozycji babcie, ciocie, kuzynów i starsze rodzeństwo.
Teraz młode mamy są z pierwszym dzieckiem zupełnie same, stąd nic dziwnego, że chcą mieć monitor oddechu i elektroniczną nianię, po to żeby się chwilę przespać lub wziąć prysznic.
Nie chodzi o to, żeby po przeczytaniu tej książki zamieszkać z całą żyjącą rodziną.
Ja bym wolała się powiesić niż zamieszkać z moimi rodzicami lub z teściami (mimo iż mam super teściów).
Chodzi tylko o to, żeby sobie uświadomić pewne rzeczy.
Najgorzej moim zdaniem się dzieje jak w ręce młodej mamy jako pierwsza tafia książka np. Tracy Hogg "Język Niemowląt" i tym podobne bzdury.
Według autorki, noworodka należy jak najszybciej wytresować, żeby dał rodzicom święty spokój i się od nich odczepił, jak jakiś wrzód na dupie.
Link:
http://www.wymagajace.pl/jezyk-niemowlat-nauka-samodzielnego-zasypiania-cz-4/#more-1214
Masakra. Nie polecam. Chyba, że przeczytać po to, żeby się pośmiać. Chociaż mi nie jest do śmiechu jak to czytam, tylko nóż mi się w kieszeni otwiera.
Po co to wszystko wam piszę...?
Bo widzę, że wiele dziewczyn spodziewających się pierwszego dziecka zastanawia się nad gadżetami, które się przydadzą lub nie.
Moje zdanie jest takie: Wynalazki są dla ludzi.
Ale ważna w tym wszystkim jest świadomość, że noworodek poza zaspokojeniem oczywistych potrzeb życiowych potrzebuje tylko i wyłącznie poczucia bliskości i bezpieczeństwa w ramionach mamy.
Lepsza od monitora oddechu i elektronicznej niani jest bliskość i czujność rodziców. Lepsze od misia wydającego z siebie biały szum i imitującego bicie serca jest prawdziwy oddech i bicie serca.
Te gadżety można, ale nie trzeba mieć!
Można zamiast nich wszystkich po prostu spać z dzieckiem, lub mieć jego łóżeczko tuż obok swojego łóżka. Oczywiście nie każdemu spanie w jednym łóżku z dzieckiem/dziećmi się sprawdzi, ale szkoda, że co raz mniej osób w ogóle bierze pod uwagę taką opcję żeby spróbować.
Przez te wszechobecne listy wyprawkowe ludzie co raz bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że bez elektronicznej niani i monitora oddechu nie da się żyć i to jest coś co TRZEBA mieć, bo inaczej dziecko będzie zaniedbane i w ogóle najpewniej umrze.
-My nie mieliśmy przy pierwszym synku monitora oddechu i nie zamierzamy mieć. Mamy kosz mojżesza, który będzie przestawiany tam gdzie akurat nam i dziecku będzie pasować. Jesteśmy otwarci na spanie w jednym łóżku. Jeśli będzie taka potrzeba, to czemu nie. Wyjdzie w praniu. Pierwszy synek był "łatwo odkładalny" i do dziś śpi częściowo u siebie i czasem z nami (np. przychodzi w nocy albo nad ranem).
-Mamy krótkofalówki, które działają dokładnie tak jak elektroniczna niania. Ale zaczęliśmy ich używać dopiero jak synek miał około pół roku, w czasie jego dziennej drzemki.
-Miałam i teraz też kupię karuzelkę. Noworodkowi oglądanie jej nie jest potrzebne, ale akurat funkcję grania melodyjek uważam za fajną od pierwszych dni życia, do wprowadzenia dziecka w rytm dnia i nocy i następujących po sobie rytuałów. Można zacząć już w życiu prenatalnym - odtwarzać melodyjkę brzuszkowi codziennie wieczorem. Po urodzeniu dzidź będzie już ją znać. A funkcje wizualne karuzelki przydają się później.
Ale to oczywiście nie jest żaden "must have". Równie dobrze (albo nawet lepiej!) można dziecku śpiewać. Bo chyba, że się okropnie fałszuje...
A do wpatrywania się o wiele lepsza od karuzelki jest twarz mamy (i innych bliskich).
Tak jak na tym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=Bl0KetSddR8
Kto ma dziecko ten pewnie za to spojrzenie jak w "święty obraz", gdy wzrok dziecka mówi wszystko o tym, że się dla niego jest całym światem.
No ale karuzelka fajna rzecz, jak się chce mieć chwilę dla siebie, albo nie tyle chce, ale trzeba coś zrobić a jest się samej z dzieckiem.
-Miałam i teraz też kupię matę edukacyjną, ale pewnie dopiero jak dziecko będzie miało ze 3 miesiące. Wcześniej, jak dziecko ledwo co widzi i jeszcze nie chwyta, nie ma sensu.
-Czasami przydawał się nam "biały szum" odtwarzany z telefonu albo laptopa, późnej wykorzystywałam też szum okapu nad kuchenką w czasie dziennych drzemek.
To tyle w temacie listy "must have".
Dorwałam się do laptopa, to mi taka epistoła wyszła.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 kwietnia 2017, 12:01
wisienka1212, iza776, Gdziejestmieszko, zubii, Cameline, monaJa lubią tę wiadomość
-
Myśle ze monitor oddechu niejednemu dziecku życie uratował, nawet znam takie przypadki. Niestety bez tego mogło się źle skończyć. Mi zapewniał przespane noce. Rodzicom też należą się przespane noce, łatwiej się wtedy cieszyć z macierzyństwa. Mój Kostek od początku właściwie spał w swoim pokoju i nie mogłabym spać z noworodkiem w jednym łóżku.
Co do Tracy Hogg to mi sie pare jej rad przydalo, już nie pamiętam dokładnie co to było, ale nie zbulwersowała mnie ta ksiażka. Lubię chłodne podejśćie, przy zachowaniu umiaru, miłości i troski oczywiście. Myśle, ze ważne jest kierowanie sie intuicją, bo wierzę, że mamy najlepiej wiedzą, co ich dzieci potrzebują, trzeba się tylko wsłuchać w siebie i zaufać sobie.
A co do rodzicielstwa bliskości to z mojego doświadczenia zawodowego wynika (jestem psychoterapeutą), że też trzeba uważać. Jego skutkiem jest wiele lękowych dzieci, nastawionych na zaspokajanie swoich potrzeb i depresyjne mamy, umęczone wychowywaniem "pociech", wiec wszystko z umiarem i rozsądkiem. Stawianie wyraźnych granic jest potrzebne. To ze stawianych przez rodzica granic bierze się utrwalone poczucie bezpieczeństwa.
massa, buka03, zubii, ⚘Kwiatuszek, Princesska, espoir, justa. lubią tę wiadomość
-
Matka Rocku, też uważam że dzieci o wiele lepiej rozwijają się w grupie, widze to po synku, ze mną zabawy nie są aż tak fajne i ekscytujące jak te z kuzynami, ja też czasem nie mam checi by sie wygłupiać pół dnia, gdy ja chcialam by wsiadl na rowerek biegowy to nawet do niego nie podszedl, gdy jeden z kuzynków zawolal go, dal mu kask i sam wsiadl na swoj rower, młody od razu zrobil to samo, uczy niektórych rzeczy o wiele chętniej i szybciej, kiedys bylismy u rodzinki na imprezie rodzinnej i byl jeszcze jeden maly chlopiec w tym samym wieku co moj, tak sie złożyło że nawet kuzynów ma o wiele starszych a rodzenstwa tez nie ma, wszystkie dzieci sie bawily, wygłupiały, a on tak troche chyba nie bardzo wiedzial co ma robić, wystarczylo że któreś krzykło podczas zabawy a on zaczynał płakać i biegł do mamy.
-
aswalda wrote:Opowiem Wam historie jaka spotkala znajomego Meza. Urodziło mu sie dziecko o którego istnieniu nie wiedzial. Partnerka tez nie wiedziala. Cały czas okres, brala tabletki, nie było brzucha ani nie czula nic. W szpitalu na porodówce okazało sie, ze rodzi dziecko w 7 mcu. Oczywiście urodziło sie zdrowe. Ciąża z zaskoczenia normalnie. Ja mogę zrozumiec wszystko, ale jak można nie czuć ruchow wcale?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 kwietnia 2017, 13:03
⚘Kwiatuszek, Kasia02 lubią tę wiadomość
-
Co do wyprawki to ja puki co mam chyba z 10 par skarpetek, body kr rekaw ze 3, body dl rekaw ze 3-4, spodenki 5 par (2 pary czekają na wszyscie gumki w pasie ), chustke pod szyje (raczej funkcja ozdobna na wyjazd), i połspiochy ze dwie pary mam tez jakies ze 2 sukieneczki takie malusie po córce kuzynki
-
Matka Rocku wrote:Dokładnie. Prawda jest taka, że dziecku żade karuzelki, maty edukacujne, monitory oddechu i elektroniczne nianie nie są potrzebne, tylko nam.
W ogóle, własne łóżeczko we własnym pokoju to stosunkowo nowe i nienaturalne "wynalazki", zwłaszcza jeśli mówimy w tej chwili o noworodku i o tzw. "czwartym trymestrze", czyli pierwszych trzech miesiącach życia.
Ale to, że chcemy korzystać z takich udogodnień jak uzasadnione, bo w dzisiejszych czasach matki często są zupełnie same z dzieckiem i to też jest cholernie nienaturalne. Dzieci najlepiej chowają się w stadzie.
Jeśli kogoś interesuje ten temat i wgłębienie się w to co dla dziecka jest naturalne i najlepsze, to polecam bardzo książkę Jean Liedloff "W głębi kontinuum".
Dwa linki:
http://dziecisawazne.pl/rozmowa-z-jean-liedloff-autorka-koncepcji-kontinuum/
http://dziecisawazne.pl/jean-liedloff-o-niefortunnych-konsekwencjach-skupiania-sie-na-dziecku/
Czasy są takie, że rodzina to najczęściej 2 + 1, góra 2 + 2, a ojca przez większość czasu nie ma w domu.
Przez całe wieki ludzie żyli w dużych grupach, rodziny były duże i wielopokoleniowe. Dzieci od początku miały oprócz mamy do dyspozycji babcie, ciocie, kuzynów i starsze rodzeństwo.
Teraz młode mamy są z pierwszym dzieckiem zupełnie same, stąd nic dziwnego, że chcą mieć monitor oddechu i elektroniczną nianię, po to żeby się chwilę przespać lub wziąć prysznic.
Nie chodzi o to, żeby po przeczytaniu tej książki zamieszkać z całą żyjącą rodziną.
Ja bym wolała się powiesić niż zamieszkać z moimi rodzicami lub z teściami (mimo iż mam super teściów).
Chodzi tylko o to, żeby sobie uświadomić pewne rzeczy.
Najgorzej moim zdaniem się dzieje jak w ręce młodej mamy jako pierwsza tafia książka np. Tracy Hogg "Język Niemowląt" i tym podobne bzdury.
Według autorki, noworodka należy jak najszybciej wytresować, żeby dał rodzicom święty spokój i się od nich odczepił, jak jakiś wrzód na dupie.
Link:
http://www.wymagajace.pl/jezyk-niemowlat-nauka-samodzielnego-zasypiania-cz-4/#more-1214
Masakra. Nie polecam. Chyba, że przeczytać po to, żeby się pośmiać. Chociaż mi nie jest do śmiechu jak to czytam, tylko nóż mi się w kieszeni otwiera.
Po co to wszystko wam piszę...?
Bo widzę, że wiele dziewczyn spodziewających się pierwszego dziecka zastanawia się nad gadżetami, które się przydadzą lub nie.
Moje zdanie jest takie: Wynalazki są dla ludzi.
Ale ważna w tym wszystkim jest świadomość, że noworodek poza zaspokojeniem oczywistych potrzeb życiowych potrzebuje tylko i wyłącznie poczucia bliskości i bezpieczeństwa w ramionach mamy.
Lepsza od monitora oddechu i elektronicznej niani jest bliskość i czujność rodziców. Lepsze od misia wydającego z siebie biały szum i imitującego bicie serca jest prawdziwy oddech i bicie serca.
Te gadżety można, ale nie trzeba mieć!
Można zamiast nich wszystkich po prostu spać z dzieckiem, lub mieć jego łóżeczko tuż obok swojego łóżka. Oczywiście nie każdemu spanie w jednym łóżku z dzieckiem/dziećmi się sprawdzi, ale szkoda, że co raz mniej osób w ogóle bierze pod uwagę taką opcję żeby spróbować.
Przez te wszechobecne listy wyprawkowe ludzie co raz bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że bez elektronicznej niani i monitora oddechu nie da się żyć i to jest coś co TRZEBA mieć, bo inaczej dziecko będzie zaniedbane i w ogóle najpewniej umrze.
-My nie mieliśmy przy pierwszym synku monitora oddechu i nie zamierzamy mieć. Mamy kosz mojżesza, który będzie przestawiany tam gdzie akurat nam i dziecku będzie pasować. Jesteśmy otwarci na spanie w jednym łóżku. Jeśli będzie taka potrzeba, to czemu nie. Wyjdzie w praniu. Pierwszy synek był "łatwo odkładalny" i do dziś śpi częściowo u siebie i czasem z nami (np. przychodzi w nocy albo nad ranem).
-Mamy krótkofalówki, które działają dokładnie tak jak elektroniczna niania. Ale zaczęliśmy ich używać dopiero jak synek miał około pół roku, w czasie jego dziennej drzemki.
-Miałam i teraz też kupię karuzelkę. Noworodkowi oglądanie jej nie jest potrzebne, ale akurat funkcję grania melodyjek uważam za fajną od pierwszych dni życia, do wprowadzenia dziecka w rytm dnia i nocy i następujących po sobie rytuałów. Można zacząć już w życiu prenatalnym - odtwarzać melodyjkę brzuszkowi codziennie wieczorem. Po urodzeniu dzidź będzie już ją znać. A funkcje wizualne karuzelki przydają się później.
Ale to oczywiście nie jest żaden "must have". Równie dobrze (albo nawet lepiej!) można dziecku śpiewać. Bo chyba, że się okropnie fałszuje...
A do wpatrywania się o wiele lepsza od karuzelki jest twarz mamy (i innych bliskich).
Tak jak na tym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=Bl0KetSddR8
Kto ma dziecko ten pewnie za to spojrzenie jak w "święty obraz", gdy wzrok dziecka mówi wszystko o tym, że się dla niego jest całym światem.
No ale karuzelka fajna rzecz, jak się chce mieć chwilę dla siebie, albo nie tyle chce, ale trzeba coś zrobić a jest się samej z dzieckiem.
-Miałam i teraz też kupię matę edukacyjną, ale pewnie dopiero jak dziecko będzie miało ze 3 miesiące. Wcześniej, jak dziecko ledwo co widzi i jeszcze nie chwyta, nie ma sensu.
-Czasami przydawał się nam "biały szum" odtwarzany z telefonu albo laptopa, późnej wykorzystywałam też szum okapu nad kuchenką w czasie dziennych drzemek.
To tyle w temacie listy "must have".
Dorwałam się do laptopa, to mi taka epistoła wyszła.
Kompletnie się z tym nie zgadzam i mogłabym rozpisać się na 10 stron na ten temat, ale wystarczy wejść w tego linka i poczytać komentarze pod artykułem- tam kobiety z normalnym podejściem i z umiejętnością czytania ze zrozumieniem, wyraziły już swoją opinię (zgodną z moją, dlatego nie będę powielać tego samego).
-
Mi się wydaje, że nie można mówić o czymś takim jak normalne i nienormalne podejście do rodzicielstwa. Każde jest normalne dla danej rodziny. Nie mam jeszcze doświadczenia w tej kwestii ale zdrowy rozsądek podpowiada mi, że wychowanie dzieci nie polega na tworzeniu klonów pod wytyczne z tej czy innej książki. Każda z nas musi wszystkie te rady przełożyć pod siebie, pod swój styl życia, swoje potrzeby i możliwości. Zobaczcie jak dynamicznie zmienia się podejście do dzieci, jeszcze 30 lat temu skin to skin uznawano za zagrożenie dla zdrowia noworodka i całe rzesze ludzi wyrosły bez tego. Teraz skin to skin jest wręcz wskazaniem lekarzy i położnych, a co będzie za kolejne 20 lat?
Viriki, perfectangel85, buka03, Karolka12345 lubią tę wiadomość
Mieszko 29.08.2017 3400g 51cm
Aniołek 25.08.2016 [*] -
Gdziejestmieszko wrote:Mi się wydaje, że nie można mówić o czymś takim jak normalne i nienormalne podejście do rodzicielstwa. Każde jest normalne dla danej rodziny. Nie mam jeszcze doświadczenia w tej kwestii ale zdrowy rozsądek podpowiada mi, że wychowanie dzieci nie polega na tworzeniu klonów pod wytyczne z tej czy innej książki. Każda z nas musi wszystkie te rady przełożyć pod siebie, pod swój styl życia, swoje potrzeby i możliwości. Zobaczcie jak dynamicznie zmienia się podejście do dzieci, jeszcze 30 lat temu skin to skin uznawano za zagrożenie dla zdrowia noworodka i całe rzesze ludzi wyrosły bez tego. Teraz skin to skin jest wręcz wskazaniem lekarzy i położnych, a co będzie za kolejne 20 lat?
Dokładnie i w tej książce tak na prawdę to jest przekazywane. Każdy jest inny, najlepiej matka wie, co jej dziecko potrzebuje. Ale na pewno nie jest to podetknięcie cycka pod nos za każdym razem jak dziecko zakwili przez 3 lata życia..
Ja też spodziewam się pierwszego dziecka, ale wcześniej byłam opiekunką i pracowałam w przedszkolu. Wiem jakie są następstwa nadopiekuńczości, albo po prostu lenistwa (lepiej położyć dziecko obok siebie, żeby nie płakało, niż nauczyć spać we własnym łóżeczku). Później widzę 7letnie dziecko, któremu rodzice wiążą buty, 4latka, który cały czas dobiera się do piersi mamy czy 5latkę, która mając piękny księżczniczkowy pokoik tłucze się pomiędzy rodzicami w łóżku.
perfectangel85, Zorganizowana:) lubią tę wiadomość
-
Hmm a ja stosowalam rady Tracy Hogg przy pierwszym dziecku i trochę przy drugim, ale juz tylko wybiórczo i nie uważam, zebym ją wytresowała. Za to szybko ogarnęła rytm dnia i miałyśmy schemat przez wiele miesiecy ustalony co było dla mnie błogosławieństwem.
Mysle, ze to kwestia zrozumienia tego podejscia.
Co do gadzetów to ja w zasadzie nie mialam lezaczka przy 1 dziecku, dopiero przy dziecku nr 2. Teraz nie wiem czy kupię bo funkcje lezaczka zajebiscie spelnia tez fotelik samochodowy jak również funkcje początkowo krzeselka do karmienia. a pierdyliard rzeczy mi nie jest potrzebny, tym bardziej że byc moze za rok czeka nas przeprowadzka.
Mam poki co wózek i lozeczko, poluje na fotelik, wanienkę i komodę. Dokupię posciele, pieluszki i kosmetyki w minimum i to tyle.
Resztę spraw zostawiam na potem.
Monitor - jeszcze rozmyślam. Mialam przy córce i uratowal jej zycie bo jak sie okazalo bezdech nocny występowal. Natomiast synek byl małym byczkiem i po 3mc sprzedalam angelcare bo nie byl mi potrzebny.zubii, ⚘Kwiatuszek, perfectangel85 lubią tę wiadomość
Daniel
-
Mi też można wpisać chłopca, nie wiem czy mam wpisanego.
I prawdopodobnie jednak zostanie Jerzy.
No nic nam się z imion nie podoba albo nie pasuje.
Już przeczytalismy chyba wszystkie dostepne imienniki i nic. Wiec chyba pierwsza mysl najlepsza. Jedynie co mi nie pasuje, to że slabo z wymawianiem imienia zagranicą bo Albo będą na niego mówić Dzery albo Yurek. No ale cóż, bedziemy z tym jakoś żyćDaniel
-
perfectangel85 wrote:Co do Tracy Hogg to mi sie pare jej rad przydalo, już nie pamiętam dokładnie co to było, ale nie zbulwersowała mnie ta ksiażka. Lubię chłodne podejśćie, przy zachowaniu umiaru, miłości i troski oczywiście. Myśle, ze ważne jest kierowanie sie intuicją, bo wierzę, że mamy najlepiej wiedzą, czego ich dzieci potrzebują, trzeba się tylko wsłuchać w siebie i zaufać sobie.
Nie należy się kierować żadną intuicją, wszystko ma być jak w wojsku, według ściśle określonego planu, co do minuty i mililitra i to od pierwszych dni życia.
Według niej karmienie piersią na żądanie jest złe i usypianie noworodka przy piersi jest złe! Zgadzasz się z tym?
perfectangel85 wrote:A co do rodzicielstwa bliskości to z mojego doświadczenia zawodowego wynika (jestem psychoterapeutą), że też trzeba uważać. Jego skutkiem jest wiele lękowych dzieci, nastawionych na zaspokajanie swoich potrzeb i depresyjne mamy, umęczone wychowywaniem "pociech", wiec wszystko z umiarem i rozsądkiem. Stawianie wyraźnych granic jest potrzebne. To ze stawianych przez rodzica granic bierze się utrwalone poczucie bezpieczeństwa.
Wcale nie polega ono na zaspokajaniu potrzeb wyłącznie dziecka, ale także na zaspokajaniu potrzeb matki, która absolutnie nie ma robić niczego wbrew sobie.
Jeśli tak rodzicom pasuje, to mogą spać z dzieckiem, ale jeśli nie pasuje, to wcale nie muszą.
Według rodzicielstwa bliskości masz zdać się na instynkt i uwzględnić potrzeby całej rodziny. Masz różne opcje.
Według Tracy Hogg jest jedyna słuszna droga - tresura od urodzenia.
A stawiać granice należy, ale "wyraźne" granice dziecku rocznemu, dwuletniemu, a nie noworodkowi.
perfectangel85 wrote:Mój Kostek od początku właściwie spał w swoim pokoju i nie mogłabym spać z noworodkiem w jednym łóżku.
W ogóle od zawsze uwielbiałam i nadal uwielbiam tulić dziecko do snu.
Nigdy w niczym mi to nie przeszkadzało. Gdyby przeszkadzało, to bym tego nie robiła.
Według Tracy Hogg robiłam coś złego.
W ogóle tulić w nocy nie wolno! Klepać po plecach tylko!
Szczyt czułości i miłości normalnie.
Jeszcze dorzucę kilka cytatów z książki Tracy Hogg, od których włos mi się na głowie jeży:
"Jeśli pozwolicie niemowlęciu rządzić i wyznaczać każdorazowo pory karmienia i snu to w waszym domu zapanuje kompletny chaos."
Aha... Nie wiedziałam, że w moim domu panował kompletny chaos. Rytm dnia i nocy ustabilizował się dość szybko, nasze dziecko nigdy nie miało kolki i praktycznie w ogóle nie płakało, budziło się w nocy na początku 2-3 razy, potem tylko raz (to jest normalne, jakby ktoś nie wiedział, według Tracy Hogg to "zły nawyk" ) i po nakarmieniu natychmiast zasypiało dalej. Nigdy niczego nie robiliśmy według planu i zegarka, tylko tak jak nam i dziecku pasowało i nigdy nie było z tym żadnych problemów.
"Matki, które karmią dzieci na każde życzenie, płacą za to trochę później słoną cenę."
Ciekawe. Karmiłam na żądanie przez 1,5 roku. Odstawiłam w jeden dzień, bez najmniejszego problemu, bez żadnych przygotowań i stopniowego odzwyczajania.
"Ściąganie mleka za pomocą laktatora nie pozwala podtrzymać jego wydzielania dłużej niż przez 5 tygodni."
A to już w ogóle hicior. Mam kilka koleżanek i kilka osób w rodzinie, które karmiły z butelki, ale swoim, odciąganym mlekiem, przez 1-2 lata.
Tak też można.
massa wrote:Kompletnie się z tym nie zgadzam i mogłabym rozpisać się na 10 stron na ten temat, ale wystarczy wejść w tego linka i poczytać komentarze pod artykułem- tam kobiety z normalnym podejściem i z umiejętnością czytania ze zrozumieniem, wyraziły już swoją opinię (zgodną z moją, dlatego nie będę powielać tego samego).
Moja wypowiedź jest długa i linków jest w niej kilka.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 kwietnia 2017, 15:11
monaJa lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyPrzeczytałam niedawno jedną książkę Tracy Hogg i nawet przez myśl mi nie przeszło że próbuje tresować dzieci czy zachować wojskowy reżim. Wręcz kojarzę że zachęcała do czułości a o dzieciach pisała z miłością. Teraz po waszych uwagach wracam myślami do tej książki ale nadal nie widzę tam tresury.
Mi się bardzo podobała książka "W Paryżu dzieci nie grymaszą". Porównuje wychowywanie dzieci w USA i Francji. Zdziwiło mnie, że Polsce bliżej w tej kwestii do USA niż Francji. Ogólnie bardzo ciekawa książka nie tylko dla mam ale i dla osób lubiących analizę różnych podejśćWiadomość wyedytowana przez autora: 30 kwietnia 2017, 15:10
⚘Kwiatuszek, perfectangel85, Zorganizowana:), massa lubią tę wiadomość
-
Gosia1989 wrote:Przeczytałam niedawno jedną książkę Tracy Hogg i nawet przez myśl mi nie przeszło że próbuje tresować dzieci czy zachować wojskowy reżim. Wręcz kojarzę że zachęcała do czułości a o dzieciach pisała z miłością. Teraz po waszych uwagach wracam myślami do tej książki ale nadal nie widzę tam tresury.
Tylko pierwszej doby po urodzeniu na żądanie, drugiego dnia co 2 godziny, trzeciego co 2,5 godziny, a od czwartego dnia co 2,5 do 3 godzin.
Częstsze karmienie według niej to ZŁO!!!
Wrzucę obrazek poglądowy jakiej wielkości jest żołądek noworodka: