Wróciliśmy z szczepień, Malutkiego nakarmiłam i teraz próbuję zasnąć, a coś się buntuje. Od rana spał 20 minut, więc liczę że mi padnie w końcu
Nie żebym znowu coś narzekała na NFZ, ale było ciekawie - pomijając już długie czekanie w kolejce, bo to wszędzie standard. Malutki praktycznie cały czas w przychodni płakał lub też momentami darł się. Najpierw wzięli nas na mierzenie i ważenie. Pielęgniarka zważyła stwierdziła, że tak pięknie przybiera, a więc MOJE MLECZKO takie wartościowe, oh ah... dziecię dalej się drze, więc każe mi go ubrać, usiąść w kąciku, bo jak się drze to pewnie głodne. Mówię że tuż przed wyjściem jadło, pół godziny temu, więc nie dostanie bo będzie mi heftać na prawo i lewo. To się tylko popatrzyła na mnie jak na wyrodną matkę, która odmawia dziecku jedzenia. Czekamy do lekarki, chodzę po poczekalni, kołyszę Małego, noszę na rękach, śpiewam (emeryci w poczekalni za drzwiami już mnie obgadują, że dziecko płacze - nosz szok, niemowlaki płaczą!!). Pielęgniarka za okienka rejestracji przekrzykuje szloch, że trzeba było jednak przystawić! W końcu wzywa nas lekarka, znowu oh ah, jak pięknie przybiera! W końcu pyta czy na samej piersi, to jej mówię że na MM jest (TYLKO I WYŁĄCZNIE) i wszyscy jesteśmy szczęśliwi w końcu, bo Mały się najada a ja się nie denerwuję. Na co usłyszałam "tak być nie może, nie można zrezygnować z piersi tak szybko, to nie właściwe" (wiedziałam, że tak było to tylko sobie myślę "a kij ci w oko głupia babo"). OK, krzywda się dziecku nie dzieje, trzecie oko nie wyrosło, najwyżej będzie głupsze w szkole, ale siedzę po cicho, bo żadnej wojny toczyć nie chcę. To na dobitkę dorzuca tylko "odebrała pani to co najcenniejsze dla takiego maluszka". Nosz k... myślałam, że najcenniejsza jest nasza miłość i że jest zadbane, oczko w głowie, najdroższy skarb. Brzuszek pełen ma, ale widocznie potwierdza się teza że samą miłością się nie najemy

w końcu nas do szczepienia dopuściła. Pielęgniarka już tylko rzuciła, że ukłujemy i NARESZCIE dzieciątko małe zjesz, mamusia da cycusia
a więc... będą nas widzieć chyba tylko przy okazji szczepień
poszłam prywatnie do pediatry, faceta. Faceci podobno mają nie raz bardziej nierówno pod sufitem pod względem KP, bo przecież oni też mają cycki i też rodzą dzieci.
Rozmowa:
- jest na MM, najada się, przybiera prawidłowo, nie ma czego się przyczepić. Bawiliście się z KP?
- tak, miesiąc karmiłam, dokarmiałam, ale nam nie wyszło.
(żadnych pytań DLACZEGO NIE KP)
- no ok, ale dziecko zdrowe, to najważniejsze
nie żeby nie było, moje dziecię kocha moje piersi!
uwielbia się do nich tulić przy zasypianiu