Wrześniówki 2015
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja w takie dni jak dziś błogosławię mój pomysł założenia klimy w jednym pokoju. Dzięki temu jakoś jestem w stanie żyć. Obawiam się, że po tym super upalnym lecie, jakie teraz się zapowiada, zapłacę jakiś majątek za prąd, ale trudno
Czasem trzeba sobie pozwolić na odrobinę luksusu.
-
nick nieaktualnyZaraz poczytam o tym , świta mi ze to nogi atakuje a u mnie ręce , może coś z trawy koszonej w powietrzu fruwaaldonaa wrote:Moja kuzynka za 2 tyg na termin a w zeszlym tyg wrocila ze szpitala po cholestazie... matkooo! Jak wygladaja jej nogi! Cale w strupach. Jak po ospie. Mowila ze to cos okropnego. Nie da sie tego swedzenia opisac...
-
La_lenka zazdroszcze klimy. Ja jestem chyba na nia za wrazliwa. Moj nos poczuje lekka klime i zatoki mam zalatwione na amen . Bol nieziemski. Raz nawet probowalam na sile sie do niej przyzwyczaic . Ale wtedy oprocz zatok, doszly spojowki, zapalenie miesni, meeeeega cieknacy katar i angina, ktorą mimo ze wyleczylam powrocila jak bumerang 3 razy w krotkim czasie.
-
nick nieaktualnymam to samo, nienawidzę klimy...aldonaa wrote:La_lenka zazdroszcze klimy. Ja jestem chyba na nia za wrazliwa. Moj nos poczuje lekka klime i zatoki mam zalatwione na amen . Bol nieziemski. Raz nawet probowalam na sile sie do niej przyzwyczaic . Ale wtedy oprocz zatok, doszly spojowki, zapalenie miesni, meeeeega cieknacy katar i angina, ktorą mimo ze wyleczylam powrocila jak bumerang 3 razy w krotkim czasie.
dzięki tej w aucie pewnego razu załatwiłam sobie zatoki na 2 lata...punkcja, gronkowiec i inne przyjemności;) -
Paulinek wrote:mam to samo, nienawidzę klimy...
dzięki tej w aucie pewnego razu załatwiłam sobie zatoki na 2 lata...punkcja, gronkowiec i inne przyjemności;)
Dlatego ja naprawde wole jak mi glowe w aucie chce urwac od pootwieranych okien niz chwila przyjemnosci z klima a potem zgon!
Edit. Punkcja- ałłł...Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 sierpnia 2015, 14:58
Paulinek lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Oj U mnie tez klimatyzacja równa się mega problem z zatokami

Dzisiaj mam wszystkie okna pozamykane i pozaslaniane wiatraczek jeden chodzi w dużym pokoju i jest nawet miło i przyjemnie
-
Dżuls tak jakbym widziała odbicie mojej matki. ☺Tylko że ja to mam dopiero brzerabane. Bo mieszkamy w jednym bloku, w jednej klatce, tylko w innych pionach. I uwierzcie mi czasami mam wrażenie że jestem w Big Bbrother. Wielki brat patrzy. ☺
Średnio raz w miesiącu ją gonie. Bo bardzo lubi ingerować w czyjeś życie. Jak już przyjdzie na kawę w cudzyslowiu. To nie posiedzi, nie pogada. Tylko włącza jej się oko szpiega. I zaczyna coś tego typu zacytuję :Aga okna byś umyla, Aga tam masz kurz. A mi gul rośnie. Ostatnio jej powiedzialam że moje mieszkanie to nie jest muzeum to że ona myje okna raz na 2 tygodnie bo nie ma co robić. To jej sprawa. A U mnie choćby było nawalone na środku pokoju to powinna to obejść, bo to jest u mnie. Strzeliła fochem i wyszła. A ja mam święty spokój. -
Powiem wam, że to dużo zależy od klimy. Mnie kiedyś, po pracy w klimatyzowanych pomieszczeniach też różne nieprzyjemności łapały. A w domu nic - ale mam zamontowany model z efektem Coanda, który nie wieje bezpośrednio na człowieka tylko w sufit i "spełza" po ścianach. Dzięki temu właśnie nie łapie człowieka przeziębienie, nie ma zimnego powiewu tylko ogólnie się robi przyjemniej. No i też trzeba ustawiać z rozsądkiem - wiele osób popełnia taki błąd, że daje za niską temperaturę i to szok termiczny rozwala zatoki.
Ja mam w tej chwili ustawione na 24 stopnie (na duży pokój, z otwartą przestrzenią, gdzie się trochę powietrze miesza z cieplejszym) - a według instrukcji należy ustawić 2-3 stopnie niżej niż się chce realnie mieć. Tak więc w mieszkaniu nie jest wcale chłodno, nadal jest ciepło, ale po prostu nie zabijająco. A mieszkam na ostatnim piętrze, w starym bloku, z kiepsko zaizolowanym termicznie dachem. W lato było tu strasznie, nie dawało się wytrzymać, w mieszkaniu było gorzej niż na zewnątrz. -
nick nieaktualny
-
Adzia, mi moja matka ostatnio z wrodzonym sobie wyczuciem i taktem, wiedząc jaka jest sytuacja serwuje teksty w stylu: "o, widzę że karnisz ciągle nie powieszony. Ok, ja się nie wtrącam, chcecie żyć w takim bajzlu to proszę bardzo", albo wiedząc że W ma jakieś gigantyczne zlecenie do skończenia przed wyjazdem, żeby w spokoju jechać z dzieckiem nad morze bez laptopa, więc to ma w tej chwili priorytet, rano dzwoni i pyta: "A łóżeczko skręcone?", potem dzwoni po południu i doskonale znając odpowiedź znowu to samo: "A łózeczko skręcone? Wy jak zwykle zostawiacie wszystko na ostatnią chwilę. Zobaczysz, jutro urodzisz, a nawet nie będzie gdzie dziecko położyć". No dosłownie jak takie typowe matki, czy teściowe z reklam albo seriali. Czasem muszę W hamować, bo on czasami jużtakiego wkurwa na nią łapie, że jest gotów pójść do niej, do bloku obok i zarąbać. Zresztą jak ostatnio jechała z nim i dzieciakami pod namiot (oboje przeżyli), to W dostał od męża mojej siostry smsa pt.: "podziwiam, będę się modlić, żebyś jej nie zarąbał. Szkoda na nią 15tu lat życia"
Itd
Aktualnie mój mąż dzierży żółtą koszulkę lidera w katogorii "najbardziej znienawidzony zięciulek" i chyba nam to na dobre wychodzi.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 4 sierpnia 2015, 15:20
-
To skrabarka współczuję ... W szpitalach to zawsze taka duchota i brak powietrza a co do Piero w takie upały
-
Niech któraś wybłaga męża, żeby przywiózł wiatrak, przecież skiśniecie tam!skabarka wrote:Pociesze Was - w szpitalubw salu 3 osobowej jest bardzo przyjmnie
pozaslaniane rolety. Uchylone jedno okienko zeby przewiew byl. Mamy jeden wiatraczek... A powietrza zero
i tak sobie sapiemy jedna przez druga i pocimy sie jak swinki 
-
Oo, tego też się boję. Liczę, że jak ja będę rodzić to już się ochłodzi. Mój szpital ma gigantyczne okna od słonecznej strony, jasne rolety które nic nie zasłaniają.skabarka wrote:Pociesze Was - w szpitalubw salu 3 osobowej jest bardzo przyjmnie
pozaslaniane rolety. Uchylone jedno okienko zeby przewiew byl. Mamy jeden wiatraczek... A powietrza zero
i tak sobie sapiemy jedna przez druga i pocimy sie jak swinki 
-
nick nieaktualny
-
Ja się boję tego, że jak urodzę na przełomie sierpnia i lipca, to położą mnie w 3osobowej ciasnej salce, do tego trzeba dodać trzech mężów siedzących prawie non stop i wycieczki rodzinne, wizyty mamuś i teściowych. Bo raz, że duchota, a dwa to człowiek chce odpocząć, a tu słyszy ćwierkanie jakiejś babci nad dzieckiem, a czasem współlokatorki nie mają na tyle wyczucia, żeby wyjść z dzieckiem i gościem na korytarz, albo zwyczanie nie są jeszcze na siłach.la_lenka wrote:Oo, tego też się boję. Liczę, że jak ja będę rodzić to już się ochłodzi. Mój szpital ma gigantyczne okna od słonecznej strony, jasne rolety które nic nie zasłaniają.




te knedle chodzą a mną jak pierogi z jagodami. I wiem e jeśli sama ich nie zrobię to obejde się smakiem










