Wrześniówki 2015
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja w temacie szczepień jestem zielona, więc zdam się na opinię siostry (jest pielęgniarką) i położnej ze szkoły rodzenia, a obie twierdzą, że po tych zwykłych na nfz mają najmniej skutków ubocznych - wbrew pozorom więcej jest ich po koktajlach kilka w jednym. Poza tym realną skuteczność wyprodukowanych szczepionek można ocenić po 25 latach ich stosowania - i tak oto wiemy, że te które same brałyśmy są ok, a tych nowych oszacować nie możemy.
O dodatkowych szczepionkach typu rota-, penumo- itp., to myśleć trzeba, jeśli ma się w domu starsze dziecko lub jeśli planujemy nasze posłać do żłobka (wtedy dopiero ok. 1 r.ż. podajemy). Poza tym w mieszance na rota jest ponoć kilkadziesiąt patogenów, a rotawirusa wywołuje ok. kilkuset, więc przed wszystkimi i tak nie uchroni ;/
A w ogóle o skuteczności szczepionek najlepiej mówi pomysł o nie wpuszczaniu do przedszkoli państwowych dzieci nieszczepionych, które miałyby zagrażać tym szczepionym (!) - czyli przecież uodpornionym dzięki szczepioncewiaraczynicuda, trix, bento lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnysnoopy_etka wrote:Ja w temacie szczepień jestem zielona, więc zdam się na opinię siostry (jest pielęgniarką) i położnej ze szkoły rodzenia, a obie twierdzą, że po tych zwykłych na nfz mają najmniej skutków ubocznych - wbrew pozorom więcej jest ich po koktajlach kilka w jednym. Poza tym realną skuteczność wyprodukowanych szczepionek można ocenić po 25 latach ich stosowania - i tak oto wiemy, że te które same brałyśmy są ok, a tych nowych oszacować nie możemy.
O dodatkowych szczepionkach typu rota-, penumo- itp., to myśleć trzeba, jeśli ma się w domu starsze dziecko lub jeśli planujemy nasze posłać do żłobka (wtedy dopiero ok. 1 r.ż. podajemy). Poza tym w mieszance na rota jest ponoć kilkadziesiąt patogenów, a rotawirusa wywołuje ok. kilkuset, więc przed wszystkimi i tak nie uchroni ;/
A w ogóle o skuteczności szczepionek najlepiej mówi pomysł o nie wpuszczaniu do przedszkoli państwowych dzieci nieszczepionych, które miałyby zagrażać tym szczepionym (!) - czyli przecież uodpornionym dzięki szczepionce
-
Zyje zyje, zanim Was nadrobilam to trochę czasu minęło
Pojechaliśmy na stadion, byliśmy na festiwalu foodtruckow, om nom nom, obzarlam się jak świniaPotem poszliśmy z mloda na Oceanarium 3D i na wystawę Ponowne, która zrobiła na mnie ogromne wrazenie. Mieliśmy wieczorem iść na koncert Zakopower ale padlam i w sumie niedawno się obudzilam. Męża wyslalam z Taska na rower i dogorywam w łóżku jeszcze.
Skurcze z kregoslupa dalej sa i dalej nieregularne i dalej słabe, więc skoro dzisiaj suerksiezyc to biorę męża w obroty I modlę się żebym pojechała z czyms pozadnym na IP w nocy. Nancy Ty tez się szykuj bo czas juz najwyższy!!!
Dzuls, wiem o czym mówisz, mi się marzy taki naturalny poród tez bo ten z oksy to mała zabawa... Sąsiadka jest po dwóch porodach. Jeden bez zzo drugi z i mowi, że jakby miala trzeci to nie zdecydowalaby się juz na znieczulenie. Poród sie przedłużył, miala potem straszne zawroty głowy, parę razy zemdlala w szpitalu i do tej pory mięwa problemy z głową wlasnie, a jej Olka ma 3 lata juz. Ja, jak nie będę musiała to tez się wolę w takie wspomagacze nie bawić...
Co do szczepionek. Biorę 5w1 i nie bawie się w pneumo, rota, meningo itp. Młodej nie szczepilam na te dodatkowe bajery i jest ok. A w szpitalu niech robią to co dają, nawet nie wiedzialam, że tam tez mozna cos pokombinowac -
anulka20 wrote:Mam normalnie dosyć tych straszakow :'( jakiś dół mnie dzisiaj dopadł odezwę się jak przestanie bo psychicznie dzisiaj wysiadam od tego wszystkiego.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Hej
Witamy się już z domku. Pierwsza noc ciężka, Mały płakał do 7 rano, mam nadzieję że przyzwyczai się do nowego miejsca i będzie dobrze
Jeśli chodzi o mój poród, to myślałam że będzie zdecydowanie dużo gorzej. W poniedziałek wieczoremz P (ale nie była to dla nas żadna nowość, więc nie szykowaliśmy się na możliwy poród), potem jeszcze jedliśmy późną kolację i położyliśmy się. Jeszcze trochę rozmawialiśmy i ok 1:00 zaczął mi dość boleśnie twardnieć brzuszek, poleżałam tak ok 0,5 h i z ciekawości włączyłam aplikację do mierzenia czasu trwania i odstępu między skurczami. Przez te pół godziny miałam naprawdę bolesne skurcze trwające po ok 30 sekund, regularnie co 2-3 minuty. Były coraz bardziej bolesne, żeby jakoś je znieść musiałam zmieniać pozycję na pochyloną do przodu. Mówiłam do P, że ja chyba nie dam rady urodzić skoro to tylko przepowiadające albo początkowe porodowe. Stwierdziłam, że czas szykować się do szpitala, wzięłam jeszcze prysznic, dogoliłam bożenę, dopakowałam torbę i pojechaliśmy. Wszystko, co robiłam musiałam przerywać na skurczach (nawet zejście do samochodu na parking było z przerwami).
W szpitalu byliśmy ok 3, rozwarcie przez ten czas powiększyło się tylko o 1 cm (dwa dni wcześniej miałam 2 cm, na IP 3 cm). Przyjęli mnie, położyli na porodówce i podięli do ktg. Skurcze były na ok 20 i bolały jak cholera, więc nastawiałam się że 50 nie wytrzymam. W końcu jakiś jeden był na 45. Pewnie przenieśli by mnie na patologię, ale okazało się że po ok 1h ktg mam już rozwarcie na 5cm. Potem zaczęły się skurcze na ok 70-80, ale nie odczuwałam ich dużo boleśniej niż tych na 20, może przez to, że były w dłuższych odstępach czasu. W końcu zapytałam, czy mogę trochę pochodzić. Położna odpięła mnie, powiedziała że mogę pochodzić po korytarzu i żebym przyszła za ok 15 min. Po tym czasie zbadała mnie i rozwarcie było na 8 cm, co mnie zdziwiło, bo szykowałam się na tzw. "kryzys 7 cm". Powiedziała, że szybko idzie i już mnie nie wypuści na korytarz, ale dostałam piłkę i powiedziała mi żebym wzięła sobie gaz, bo może mi ulży, a jest tylko jeden i ktoś nam go zabierzeWzięłam ten gaz, ale w sumie nie widziałam różnicy w stopniu bólu z i bez gazu, więc korzystałam z niego bardzo mało. Rozmawiałam z nią o możliwość porodu w pozycji wertykalnej, na co powiedziała mi, że kobiety boją się tak rodzić, ale że możemy spróbować i że może sama jeszcze będę się chciała położyć. Prosiłam też o ochronę krocza. Wyglądało to tak, że pod koniec pierwszej fazy i całą drugą fazę między skurczami stałam i kręciłam biodrami (jakoś tak było mi najlepiej), a na skurczach kucałam i dosłownie wieszałam się na siedzącym za mną i podtrzymującm mnie pod pachami P. Ok 6:30 odeszły mi wody i wtedy skurcze zaczęły być częstsze. Zdziwiło mnie to, że bóle parte były dla mnie dużo bardziej bolesne. Ulgę przynosił mi krzyk z przepony (wcale nie powodował zmęczenia, tylko rozluźnienie mieśni miednicy). O 7:00 była zmiana personelu i trochę się przestraszyłam, bo "moja" położna była naprawdę super i bardzo mi pomagała, a nie wiedziałam, na kogo trafię. Jeszcze jak wychodziła przyszła do mnie, powiedziała że naprawdę super mi idzie, że juz niedługo i że dam radę. Okazało się, że kolejna położna wcale nie była gorsza. Chociaż odkąd przyszła do urodzenia dziecka minęło 15 min, mnie się wydawało że to było dużo dłużej. Kiedy dostałam Stasia na brzuch, zapomniałam o całym bólu, to było niesamowite.
Ostatecznie urodziłam w pozycji kucznej, bez nacinania, bez ZZO (bardzo tak chciałam, ale myślałam że może być ciężko, jednak na sali porodowej nawet przez głowę nie przeszła mi już myśl o zzo), z lekkim rozwarstwieniem na bocznej ściance przedsionka pochwy, na które mam założony malutki szew (dosłownie dwa wkłucia igłą, dlatego zdecydowałam żeby było bez znieczulenia). Po 2 godzinach, jak przewieżli mnie na oddział już nic mnie nie bolało, czułam się jakbym wcale nie rodziła.
Można powiedzieć, że taki poród właśnie sobie wymarzyłam i to w szpitalu, który na stronie programu "Rodzić po ludzku" ma 82 % nacięć krocza i ogólną opinię "rzeźni"
Mam nadzieję, że to co napisałam jakoś trzyma się całości, bo pisałam to cały dzieńMisi@, Lady Savage, Dżuls, julita, MadziaRatMed, chabasse, wiaraczynicuda, adzia, Kasiarzynka, Anitka201, Kucykowa, Sigma, easymum, karolcia87, bento, moka89, kasig, Gusiak lubią tę wiadomość
-
Co do ZZO, to leżałam z dziewczyną właśnie po znieczuleniu i miała tzw. zespół popukcyjny - cały czas bolała ją głowa i było jej niedobrze. Kazali jej jak najwięcej leżeć na wznak i pić dużo wody, a jeśli to nie pomoże to przetoczą jej płyny. Mówili, żę po zzo to się dość często zdarza. Naprawdę jej współczułam, jak widziałam jak się męczy.
Jeśli chodzi o szczepienia to my kupowaliśmy Engerix przeciwko WZW B, bo nie chciałam refundowanego przez NFZ Euvaxu. Receptę wypisywał na mnie mój gin w dniu porodu (już po) i na następny dzień P kupił rano szczepionkę, przewiózł w torbie termicznej do szpitala i od razu szczepili Stasia.Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 sierpnia 2015, 20:48
KathleenPL, Misi@, Madzisek lubią tę wiadomość
-
Nancy - czytałam też o tym koktajlu, ale ja sobie daruję. Kiedyś na starym wątku (z pierwszej ciąży) dziewczyny kombinowały z czopkami i lewatywami w domu, żeby nie robić lewatywy w szpitalu. Niestety dla jednej skończyło się to niemiło - w drodze do szpitala popuszczała przy każdym skurczu
U mnie też totalna cisza, jeśli chodzi o skurcze. Boję się, że bez skurczy moja szyjka się nie ruszy. Wszystko już posprzątane, zumba potańczona i co tu jeszcze robić?
-
nick nieaktualnyWondreland...zazdroszczę takiego porodu
I jeszcze raz gratuluje !
w szpitalu, w kt rodze nie ma opcji zoo, więc nawet o tym nie myślę. Mam nadzieję, że dam radę i coraz bardziej chce rodzić sn
Ja już przechodziłam dwa lata temu zespół popunkcyny po punkcji ledzwiowej i nie mogłam ruszać głową przez praweie dwa tyg. masakryczny ból. Cola ponoć pomaga, ale ja tak nie lubie coli,więc męczyłam się strasznie. Choc teściu mi codzien jakbył w pracy przynosił swiezą dostawę...;pWonderland lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny