Fajne babeczki zobaczą dwie kreseczki :D
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Good morning:)
Morisek trzymam kciuki! Powodzenia. Daj znać później co i jak:)
Myszko wiem, że jest ciężko i to czy zdecydujesz się na kolejną ciążę czy nie i w jakim czasie to będzie to tylko Twoja sprawa. Myślę, że potrzebujesz czasu, to oczywiste. Ja również straciłam 3 ciąże, jednak gdzieś z tyłu głowy cały czas miałam taką myśl, że muszę próbować dalej, bo przecież kiedyś udać się musi! U mnie też nie znaleziono konkretnej przyczyny i lekarz mówił, że jeśli nie spróbujemy ponownie nie będziemy wiedzieć czy się uda czy nie. Nie przekonywał mnie, nie namawiał, wręcz uświadamiał, że niczego nie możemy być pewni. Kto nie spróbuje ten nigdy się nie dowie... Zawalczyliśmy! I naprawdę wierzę bardzo mocno, że teraz będzie dobrze, że Bóg zlituje się nad nami i nie powoli, abyśmy poraz kolejny tak cierpieli. Choć strach jest, to uczucie nie zniknie dopóki nie będę trzymać dziecka w swych rękach. Myślę pozytywnie i to mnie trzyma.
Życzę Ci, żebyś odnalazła swoją drogę i spokój.
I pamiętaj, masz w nas wsparcie. Jeśli tylko chcesz to pisz tu do nas o swoich watpliwościach, wysłuchany i będziemy z Tobą, tak jak z resztą dziewczyn tu na forum:) -
Dzien dobry my dzisiaj mamy dzien lenistwa:-) pies spi ja leze pod kolderka z ksiazka... Nawet mala jakas taka ospala... Ja wczoraj z moim rozmawialam o tym ze gdyby udalo sie za 1 razem dotrwac to konca to miesiac temu swietowalibysmy 1 urodzinki naszego malucha i jakos tak smutno mi sie zrobilo mimo tego ze mala wariowala i kopala wszystko co dotknelo brzucha nawet pies oberwal...
-
Cześć Dziewczynki. Arturowa piękny ten wiersz, cała się popłakałam. Mimo że teraz wygląda ze będzie ok to jednak te przeżycia i złe emocje gdzieś sobie w środku siedzą.
Mysz ja też po 2 stratach bez zdiagnozowanej przyczyny a teraz się udało. Wiem jak Ci trudno uwierzyć że może być dobrze ale naprawdę MOŻE
Bóg podarował mi tak cenny prezent
On musiał Cię zrobić z chmur i anielskich skrzydeł
02.02.2014 [*] , 15.09.2014 [*] -
Dzien dobry kochane! Miłego weekendu zycze. U mnie wielki powrót mdłości i zgagi wiec sobie odpuściłam korzystanie z dobrodziejstw XXI wieku. Odezwe się po weekendzie, bo w poniedziałek ide na wizyte. Mam nadzieje, ze w koncu zobacze serducho bo to bardzo stresujace ze juz tak długo i nic. Chociaż wynik bety pozytywnie mnie zaskoczył, bo z tego co widać to maleństwo nadrobiło braki, ale dopóki nie zobacze nie bede ani troche spokojniejsza.
Moris, choćbym miała przewertować po weekendzie 100 stron, to wiedz ze czekam na informacje z osrodka i znajdę ją)Nasze słoneczko Marcelinka 6.05.2016
~~~~~~
Lenka(25tc) ur. 31.05.2014, zm. 5.06.2014
Czuję, że synuś-Miłoszek(10tc), 4.10.2013r.
Aniołki nasze, dziękujemy, że mogliśmy się Wami cieszyć choć przez chwilę...Kochamy Was
-
nick nieaktualny
-
Dobbryyy...w ten dziwnie zakręcony dzień....od rana przeboje...
moją mamę "złapały" korzonki...jako, że ma problem z kręgosłupem kiedyś dostała od lekarza leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, więc ok - zaczęła brać. Ale jako, że pojawiły się problemy ze spaniem dostał tez coś na lepszy sen...
No i dziś rano wstała...zaczęłyśmy robić pierogi (zaznaczam, że potrafię wszystko przygotować - byle by nie lepić)...znów odezwały się korzonki, więc postanowiła wziąć tabletkę przeciwbólową....w pewnym momencie patrzę co ona robi - do otworzenia szafki z przyprawami "podchodziła" 4 razy - w końcu się udało...wzięła sól i dobre pół minuty sypie ją do ciasta...Mówię, ej nie przeginaj - a ta dalej....w pewnym momencie się odwraca i chce nalać wody do szklanki - widzę, że coś jest nie tak...jakby była nieprzytomna...żołądek mi skurczyło...panika...co jest grane...i co się okazuje - zamiast przeciwbólowej wzięła tabletkę nasenną...QRDE, aż się poryczałam ze śmiechu...drzemła się trochę i na szczęście zdołała nalepić trochę pierogów...
kr0pka lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWiecie dziewczyny nad czym się tak dzisiaj zastanawiam? Może my naprawdę powinnyśmy olać te wszystkie wykresy, nie mierzyć temperatury, nie wiedzieć nawet kiedy mamy dni płodne, stwierdzić, że jak ciąży nie będzie to nie będzie i może to jest klucz do sukcesu? Może tą walkę można wygrać tylko poddając się?
Tylko tak ciężko się poddać...
Zastanawiam się, czy jest tu może ktoś albo czy znacie kogoś takiego, kto był zakręcony na punkcie ciąży i mu się udało? Bo ja jakoś ostatnio słyszę same takie przypadki, gdzie udało się dopiero jak para sobie odpuściła, jak zaakceptowała to, że mogą nie mieć dzieci. Znacie jakiś przypadek, że ktoś sobie nie odpuścił i się udało? -
nick nieaktualny
-
Kena na też bym się wystraszyła.. ale jak doczytałam do końca to się obśmiałam, wybacz cieszę sie, że to pozytywna historia
Morisku chyba ten granat byłbybna serio dobrym rozwiązaniem
Ogólnie to ja od dawna mam wrażenie, że ile razy te wymogi takie super hiper, prześwietlanie, psycholodzy itp a i tak się okazuje, że dziecintrafiły do jakiś psycholi oni może i chca dobrze ale im często nie wychodzi
Ja ostatnio coraz częściej się zastanawiam czy aż tak mi zależy na dziecku.. czy dążyć za wszelka cenę czy zostawic tak jak jest... matka oczywiscie każe iść się modlić a ja mam to gdzies. Nie mma zamiaru prosić się, błagać Boga o dziecko. Czy wszystko trzeba na tym swiecie wymodlić czy jak?
Ostatnio coraz bardziej mam kryzys.. kryzys wszystkiego. Coraz częściej mam mysli, że w sumie dobrze jest jak jest, planuje gdzie pojedziemy za rok (o ile K znajdzie jakas dobrą prace bo jak nie to pojeździmy ale co najwyzej palcem po mapie) i coraz rzadziej mam w tym myśleniu przerywniki, że przecież za rok to ja będę w ciąży albo już z malutkim dzieckiem.
Widać to nie dla mnie i tyle. Może kiedyś się uda, może nie, może czas się po prostu z tym pogodzić i tyle. Serio zauważyłam, że coraz mniej się tym przejmuje, mielismy isc do kliniki i jakos.. nie chcę, odwlekam.
Wizja ciąży jest dla mnie tak abstrakcyjna ostatnio jak wygrana w totka..
Moja matka czarownica oczywiście rzuca tekstami, że oczywiście, że sie uda, że Hubi (czyli mój bratanek) się odchowa i bedzie miał cioteczną siostrzyczkę. To się zapytałam skąd to niby wie i czy już odprawia czary nad kotłe:ogon smoka, sierśc kota, krew dziewicy i te sprawy. To wtedy K. stwierdzil, że rzeczywiście jeszcze troche to potrwa bo ciężko o dziewicę teraz -
nick nieaktualny
-
Eunice musze cie zmartwic my bylismy juz u mojego gin i od wrzesnia mielismy isc na badania kpnkretne... Ja hormony juz mialam sprawdzane... A udalo sie w ostatnim cyklu przed olaniem i planowaniem pogodzenia sie z tym ze bedziemy we 2 jeszcze dlugo...
-
nick nieaktualnyeunice wrote:No właśnie, ta cierpliwość jest najtrudniejsza. Zastanawiam się właśnie czy robić wykres w kolejny cykl czy dać spokój. Chciałabym usłyszeć jakąś historię kogoś, kto się nie musiał poddawać, żeby się udało, ale ciągle słyszę o samych przypadkach, gdzie najpierw trzeba było odpuścić, nawet znam przypadki, że ludzie po nieudanych próbach zdecydowali się na adopcję i zaraz po niej zaszli w ciążę. Nie rozumiem tylko jak to jest, że psychika może tak zablokować, jeśli jest owulacja, jeśli pęcherzyk pęka, jeśli biegnie do niego zdrowy plemnik ...
Zafasolkowane dziewczyny- może Wy się nie poddałyście? Udało Wam się mimo dużej presji na ciążę czy też dopiero jak pogodziłyście się, że może się nie udać? Jak to u Was było?
Póki co ja będę truc dalej- DIAGNOSTYKA i kropka.
Pozdrowki (sorry za literówki ale pisze z tel P i słownik czasem zmienia mi słowa)
Moris - wszystko się ułoży tylko nigdy choćby nie wiem jak było źle nie wolno się poddawacWiadomość wyedytowana przez autora: 16 października 2015, 20:48
aaagaaatka lubi tę wiadomość
-
Eunice, moja koleżanka z pracy, o której Wam pisałam nie odpuściła i się udało...podobno też to wymodliła...
Też chciałabym olać wykresy, ale patrząc na te z ostatnich miesięcy chyba dodatkowo odezwało się u mnie coś w stylu LUF...
Ja, Kropka, mam podobnie jak Ty - moja mama powtarza pomodliłabyś się...ale...ech temat rzeka...
Ja tez coraz częściej mam chwile zwątpienia...czy na pewno chcę się zapożyczać na leczenie...czy póki co odpuścić totalnie...czy zamówić może jednak witaminy dla małża, a siebie nie zacząć faszerować jakimiś dodatkowymi specyfikami...a może przez ten mój jajowód coś przejdzie...a może jednak szukać kliniki...sto milionów pytań i połowa z nich bez odpowiedzi...
Sylwiaśta, trzymam kciuki za Kruszynkę - niech jej dobrze będzie i zamieszka w Tobie na jakieś 9 miesięcyWiadomość wyedytowana przez autora: 16 października 2015, 20:57
sylwiaśta159 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Hej,
Sylwiaśta, ja też trzymam kciuki
Eunice, ja odpuściłam i nie zaszłam także ten, gónwo prawda z tym chyba.
Faktycznie lepiej czas zwątpienia w intensywne starania spożytkować na diagnostykę.5 lat starań, IO, pcos, niedoczynność tarczycy, hashimoto, hiperprolaktynemia + ALLOmlr 48%(z20), kir AA + oligosperma/azoospermia męża = cztery ciąże biochem.
Starania od czerwca 2014. -
nick nieaktualnySylwiaśta, też nie wiem jak to zrobić, ale słyszę ciągle historie pt. "jak odpuściłam...", nawet pielęgniarka przy pobieraniu krwi na betę mi powiedziała, że żeby wynik kiedyś wyszedł pozytywny to najpierw muszę przestać o tym myśleć. Wczoraj urodziła koleżanka, która miała wycięty jeden jajnik z powodu potworniaka i niby brała leki, ale z założeniem, że jeśli to nie pomoże to trudno- zajęło jej 3 miesiące. Kolejna koleżanka opowiadała, że zaczęła się starać tak 2 lata po ślubie, próbowała 4 lata i nic z tego nie wychodziło, więc uznała, że trudno, najwyżej nie będzie dziecka, przestała o tym obsesyjnie myśleć, wyjechała na wakacje i wróciła w ciąży. W rodzinie też przypadek był, że osoba brała CLO, bo nie mogła zajść i wtedy zostawił ją mąż, potem poznała nowego faceta, ale mówiła, że już straciła nadzieję na bycie mamą, próbowała jeszcze tylko diety bezglutenowej jako ostatniej deski ratunku, ale nie starała się specjalnie, nie planowała. I ma teraz dwóch chłopców, urodzonych rok po roku, drugi wg. USG począł się w 40 dniu cyklu, które niby u niej były bezowulacyjne i lekarz mówił, że to się nie zmieni po porodzie...
-
Sylwiasta to już?! Trzymam kciuki bardzo bardzo mocno!!
sylwiaśta159 lubi tę wiadomość