Zabija mnie ciekawość
-
WIADOMOŚĆ
-
Lady_Dior wrote:Dlatego ja zawsze badam wszystkie 3hormony.
Miesiąc temu miałam Tsh na niskim poziomie 0,32 i już się bałam,że w nadczynność popadnę a Ft4 zaledwie 15 i lekarka kazała zostać przy tej dawce.W ciąży te hormony mogą wariować,choć najczęściej Tsh rośnie.Po 2tyg. Tsh 1 czyli widać jak potrafi psocić. Warto cały panel tarczycowy robić
Jak wychwycic ten blad u mnie? To przez ten MTHFR? czy np. Sklonnosc do zylakow w rodzinie moze bgc podstawa do takiego badania? Cos z niedokrkwieniem albo czyms. Jaki jest jego koszt w ogole? Wszystko bede robic prywatnie, dlatego pytam. slyszalam tez o jakims PAI, ze ponoc bada sie hemoglobine i kwas foliowy i ze jak sa za wysokie czy jakos tak to sie inny kwas przyjmuje. Juz jestem po jednym poronieniu wiec chce siw przebadac. pewnie duzo pokrecilam ale mam nadzieje ze mnie naprostujeszWiadomość wyedytowana przez autora: 16 grudnia 2018, 16:03
10.09.2019 Marcel -
Oleczka94 Ft4 najlepiej jak będzie bliżej górnej granicy normy.Ja mam normę 12-22
Co heparyny to biorę ja ze względu na mutację V Leiden-czyli trombofilię wrodzoną (nadkrzpliwość krwi)Już sama ciąża zwiększa szanse na skrzepliny,gdyż w ciąży krzepliwość wzrasta naturalnie a z tą mutacją mam podwójnie szanse na skrzepy,które są groźne i dla matki i dziecka.Także heparyna i acard rozrzedzają krew.Mthfr mówi o tym jak przyswajasz Wit.z grupy B.Ja mam mutację hetrozygotyczną i tak średnio przyswajam te Wit.w postaci syntetycznej,dlatego zażywam je w postaci aktywnej.Ja byłam w krwiodawstwie i tam miałam pakiet paru tych mutacji-kosztowało dużo bo ponad 500zl.ale to Pikuś.Pobirają wymaz z policzka i po 2tyg.mialam wyniki.Z tą hemoglobiną,to pewnie Ci chodzi o homocysteinę-ja miałam na niskim poziomie.Powinna mieścić się 6-8 dla starających się.
-
Lady_Dior wrote:Oleczka94 Ft4 najlepiej jak będzie bliżej górnej granicy normy.Ja mam normę 12-22
Co heparyny to biorę ja ze względu na mutację V Leiden-czyli trombofilię wrodzoną (nadkrzpliwość krwi)Już sama ciąża zwiększa szanse na skrzepliny,gdyż w ciąży krzepliwość wzrasta naturalnie a z tą mutacją mam podwójnie szanse na skrzepy,które są groźne i dla matki i dziecka.Także heparyna i acard rozrzedzają krew.Mthfr mówi o tym jak przyswajasz Wit.z grupy B.Ja mam mutację hetrozygotyczną i tak średnio przyswajam te Wit.w postaci syntetycznej,dlatego zażywam je w postaci aktywnej.Ja byłam w krwiodawstwie i tam miałam pakiet paru tych mutacji-kosztowało dużo bo ponad 500zl.ale to Pikuś.Pobirają wymaz z policzka i po 2tyg.mialam wyniki.Z tą hemoglobiną,to pewnie Ci chodzi o homocysteinę-ja miałam na niskim poziomie.Powinna mieścić się 6-8 dla starających się.
Czy jesli ja zbadam homocysteine i kwas foliowy i wyjda okej to jest sens Robic te MTHFR?
Slyszalam o takim somowym tescie na trombofilie z test dna moze tam zamowie, tylko czy dowioza tu do mnie do uk...10.09.2019 Marcel -
Tak to tylko patyczkiem takim jak do czyszczenia ucha-pobierają wymaz z policzka.To jest badanie genetyczne i nie ważne,czy jesteś w ciąży,czy nie -albo ma się
mutacje albo nieWiadomość wyedytowana przez autora: 16 grudnia 2018, 21:04
-
Lady_Dior wrote:Tak to tylko patyczkiem takim jak do czyszczenia ucha-pobierają wymaz z policzka.To jest badanie genetyczne i nie ważne,czy jesteś w ciąży,czy nie -albo ma się
mutacje albo nie
Ja czytalam o tym mthfr ale nic z tych homo i hetero nie rozumiem.. totalnie w ogole nic tego nie rozumiem
A faceci tez to musza badac?Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 grudnia 2018, 21:51
10.09.2019 Marcel -
Faceci tego nie badają-nie jest to konieczne.Mutacje heterozygotyczne są,że tak powiem "lżejsze" od homozygotycznych.Na trombofilię acard,heparyna a na Mthfr aktywny kwas foliowy i resztę Wit.z grupy B .Jeszcze bada się (by wykluczyć/potwierdzić trombofilię) protrombinę
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 grudnia 2018, 22:10
-
Lady_Dior wrote:Faceci tego nie badają-nie jest to konieczne.Mutacje heterozygotyczne są,że tak powiem "lżejsze" od homozygotycznych.Na trombofilię acard,heparyna a na Mthfr aktywny kwas foliowy i resztę Wit.z grupy B .Jeszcze bada się (by wykluczyć/potwierdzić trombofilię) protrombinę10.09.2019 Marcel
-
Lady_Dior wrote:Faceci tego nie badają-nie jest to konieczne.Mutacje heterozygotyczne są,że tak powiem "lżejsze" od homozygotycznych.Na trombofilię acard,heparyna a na Mthfr aktywny kwas foliowy i resztę Wit.z grupy B .Jeszcze bada się (by wykluczyć/potwierdzić trombofilię) protrombinę10.09.2019 Marcel
-
Musisz trochę posiedzieć i poczytać o tym
Biorę leki bo mam trombofilię wrodzoną.Heterozygota oznacza mutację na jednym genie a homozygota,że mutacja występuje w obu genach.
Mthfr ma wiele ludzi i tu wystarczy,że po prostu będziesz zażywać aktywne postacie Wit.z grupy B.Trombofila to zupełnie co innego-to problemy z krzepliwością krwi. -
Oleczka94 a jesteś pewna,że to była nowa ciąża? Badałaś betę po poronieniu i wynosiła ona 0? Bo ja też poroniłam w 8tyg. i trochę to trwało zanim beta spadła do 0
Teraz sprawdziłam i dopiero w 25dniu od dnia poronienia moja beta była ujemnaWiadomość wyedytowana przez autora: 17 grudnia 2018, 15:35
-
Lady_Dior wrote:Oleczka94 a jesteś pewna,że to była nowa ciąża? Badałaś betę po poronieniu i wynosiła ona 0? Bo ja też poroniłam w 8tyg. i trochę to trwało zanim beta spadła do 0
Teraz sprawdziłam i dopiero w 25dniu od dnia poronienia moja beta była ujemna10.09.2019 Marcel -
Oleczka94 wrote:Coraz bardziej sie boje znowu probowac, bo jak sobie pomysle jak to sie moze znowu skonczyc....
-
Oleczka94 przy takiej becie jaką miałaś,to jest nierealne.Pęcherzyk ciążowy widać +/- przy becie 1000.Ja przy becie 800 nie miałam widocznego pęcherzyka ciążowego-dopiero po 2dniach przy becie 2020 był uwidoczniony 3mm.
Może źle zrozumiałaś lekarza i on mówił o ciałku żóltym ciązowym-pozostałość po pekniętym pęcherzyku graffa.
Najlepiej jakbyś dała sobie choć miesiąc przerwy-endometrium potrzebuje się też zregenerować.Mi kazał lekarz czekać 3mies.Jednak,że czułam się dobrze i nie miałam komplikacji,to odczekałam do pierwszej miesiączki.Tak od razu bym nie ryzykowała i Tobie też tak radzę.Poczytaj trochę o badaniach jakie wykonuje się po poronieniu,zrób parę na początek.Daj sobie czas na dojście do siebie,że tak napiszę A będzie dobrze. Powodzenia -
Lady_Dior wrote:Oleczka94 przy takiej becie jaką miałaś,to jest nierealne.Pęcherzyk ciążowy widać +/- przy becie 1000.Ja przy becie 800 nie miałam widocznego pęcherzyka ciążowego-dopiero po 2dniach przy becie 2020 był uwidoczniony 3mm.
Może źle zrozumiałaś lekarza i on mówił o ciałku żóltym ciązowym-pozostałość po pekniętym pęcherzyku graffa.
Najlepiej jakbyś dała sobie choć miesiąc przerwy-endometrium potrzebuje się też zregenerować.Mi kazał lekarz czekać 3mies.Jednak,że czułam się dobrze i nie miałam komplikacji,to odczekałam do pierwszej miesiączki.Tak od razu bym nie ryzykowała i Tobie też tak radzę.Poczytaj trochę o badaniach jakie wykonuje się po poronieniu,zrób parę na początek.Daj sobie czas na dojście do siebie,że tak napiszę A będzie dobrze. Powodzenia10.09.2019 Marcel -
Hej. W końcu znalazłam chwilę, żeby napisać o swoim porodzie. A więc tak: Jak tylko napisałam Wam, że zaaplikowali mi kolejną tabletkę i będę próbowała trochę pospać, to nawet nie zdążyłam oczu przymknąć, bo nagle dostałam odrazu dość silnych skurczy. Była godzina mniej więcej 22. Bardzo szybko skurcze stały się w ogóle ciężkie do wytrzymania Położna przeniosła nas na salę gdzie była wanna, żeby mi trochę ulżyć. Około 3 w wannie odeszły mi wody, rozwarcie dopiero 3 cm, a ja już nie wytrzymaywałam z bólu Momentami miałam wrażenie, że tracę przytomność. Jakąś godzinkę później błagałam już o znieczulenie. Dostałam PDA (czyli zewnątrzoponowe), w końcu chwila ulgi. Udało się nawet zdrzemnąć na jakieś pół godzinki. O godzinie 6 rozwarcie 9cm. Położna zaczęła wszystko szykować, a mnie zaczął ogarniać strach... Bałam się czy w ogóle będę dała radę urodzić po tym znieczuleniu, ale położna zapewniała, że mimo znieczulenia, będę czuła kiedy mam przeć. Podali mi oksytocyne, żeby nasilić trochę skurcze. Niestety mimo pełnego rozwarcia, skurczy partych nie było. Maluszek źle ustawił się główką i nie dał rady zejść niżej... Położna zwiększyła oksytocynę, bo niby silniejsze skurcze miały sprawić, że mały się obróci i uda się mu przecisnać. Mimo PDA zaczęłam mieć znów bolesne skurcze. Przyszła jakaś młodziutka lekarka, zrobiła USG, stwierdziła, że czekamy dalej aż się dziecko obróci. No to położna jeszcze bardziej podkręciła oksytocynę. Ledwo wytrzymywałam już z bólu, mimo znieczulenia, bolało mnie jeszcze bardziej niż przed jego podaniem Płakałam już z bólu i ze strachu, a mąż razem ze mną. Wiedziałam, czułam, że mały tak nie wyjdzie. Nie mogłam już znieść i tego bólu i myśli jak moje dziecko musi się męczyć Do położnej nic nie docierało, dalej pompowała we mnie mega dawki oksytocyny a ja prawie mdlałam. W końcu mąż opierniczył tą położną, że to już jest przesada, że po co podkręca tą oksytocynę jak to nie daje żadnych efektów, że ja jestem już tak wykończona, że nie będę miała już i tak siły rodzić... Wtedy ta zawołała samą ordynatorkę, ta szybko zbadała i odrazu stwierdziła, że jak najszybciej na stół, bo nie ma szans, żeby się dziecko przecisnęło, jest źle ułożone główką a ja mam za wąską miednicę. Potem dosłownie kilka chwil i byłam już na sali operacyjnej, która była właśnie przygotowana dla kogoś innego, ale mnie wcisnęli. Mąż na szczęście mógł być razem ze mną, musiał się tylko przebrać. Podczas operacji nie czułam bólu, ale czułam wszystko co robią, jak mnie tną, rozrywają, szarpią, przewalają kichy... uczucie nie do opisania leżałam i modliłam się, żeby usłyszeć w końcu płacz. Mąż i Pani anestezjolog ciągle mnie zagadywali, żebym nie skupiała się na tym co tam się dzieje, a do mnie prawie nic nie docierało, czekałam tylko na ten płacz... Trwało to może z 10min, a dla mnie to była cała wieczność. W końcu go wyjeli, pokazali, dałam mu buziaka i zabrali na badania. Mąż w tym czasie był cały czas przy nim. Po chwili przynieśli go spowrotem, położyli mi przy głowie. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Nagle usłyszałam tylko, że tracę za dużo krwi, że mają mi zakładać port, bo może mi być potrzebna krew. Mężowi kazali wyjść, zabrali dziecko. Zaczęłam czuć straszny ból jakby nagle znieczulenie całkiem odpuściło Czułam wszystko co ze mną robią. Anestezjolg dowaliła mi jeszcze PDA, potem jeszcze jakieś dwa zastrzyki, w końcu ból odszedł... Chciałam, żeby jak najszybciej skończyli, żebym mogła już zobaczyć spowrotem męża i syna. Mąż w tym czasie kangurował małego, płakał ze szczęścia i ze strachu o mnie. Dla niego to też była wieczność. Udało się zatamować krwawienie. W końcu przywieźli mnie spowrotem na salę porodową. Zobaczyłam męża z synkiem na piersi, nie mogłam powstrzymać łez... Tacy są do siebie podobni... Moje dwa największe skarby.
Dostałam synka w ramiona, odrazu dorwał się do piersi To było cudowne uczucie. Odrazu zapomniałam o wszystkim co wydarzyło się do tej pory.
Okazało się, że Marcelka zdążyli wyjąć w ostatniej chwili. Pani doktor musiała pomóc sobie od dołu, bo był już mocno zaklinowany... Miał bardzo mocno zniekształconą główkę. Cały dzień nie dawał się potem do niej dotknąć, było widać jak go boli
Ogólnie położne miałam naprawdę super, oprócz tej ostatniej, która przyszła rano Do tej mam ogromny żal i ma tylko szczęście, że nasz syn jest cały i zdrowy.
W ogóle to bez męża nie dałabym rady, był dla mnie ogromnym wsparciem.
Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby ta lekarka w porę nie przyszła.
Zawsze marzyłam o gromadce dzieci, a po tym co przeszłam, nie wiem czy będę w stanie zdecydować się na chociaż jeszcze jedno...👶 20.09.2022 💙
👧 29.07.2020 💗
👦 8.12.2018 💙