amelia04072006 wrote:
gigsa poszla po tescie do lekarza. ten dal jej zwolnienie a ona nie chciala. my jej wytlumaczylysmy jakie jest zagrozenie i ze w jej wypadku nie powinna byla odmawiac. dopiero po naszych namowach szukala lekarza ktory jej takie zwolnienie wystawil. w/g tego cytatu wyglada to calkowicie inaczej.
krew mnie zalewa ze czlowiek siedzi, doczytuje sie, szuka wszedzie informacji zeby wiedziec, dzieli sie tym zeby pomoc a pozniej czytasz ze te osoby ktorym sie pomagalo chwala sie jakie sa zaradne i samowystarczajace
tu nie do końca masz rację
W poniedziałak rano 27.10 zrobiłam test (2 kreski) wstawiłam Wam zdjęcie. Za Waszą namową poszłam na betę. O 15.15 miałam wizyte u endo gina, któremu na początku pokazałam wyniki i powiedziałam o tescie i o becie (wyniki bety odebrałam 28.10 po 14) endo zrobił mi usg i powiedział że coś widzi w macicy i najprawdopodobniej to ciąża, ale w tym momencie nie może potwierdzić tego na 100%, bo jest po prostu za wcześnie. Powiedziałam mu o becie, że ją zrobiłam i że wyniki jutro po południu. On dała mi lek na tarczycę i umówił na wizytę za dwa tygodnie, czyli na 10.11. Mówiąc mu o tym, że robiłam wykresy wspomniałam, że pracuję na zmiany. Na to on, że jeśli jestem w ciąży to taka praca nie jest wskazana, szczególnie we wczesnej ciaży i żebym zastanowiła się co jest dla mnie ważniejsze teraz. Po wyjściu z gabinetu powiedziałam wszystko co endo mi mówił dla męża na co on się wkurzył, bo powiedział, że on mi ewidentnie mówił, że jeśli jestem w ciąży to powinnam iść lepiej na zwolnienie. Z tego wszystkiego spanikowałam. Bo nie wiedziałam nawet czy beta potwierdzi ciążę. Napisałam Wam co i jak. Poszłam do pracy (miałam nocki) źle sie czułam, bo napierdzielały mnie plecy i brzuch i kręciło mi sie w głowie. Kolejnego dnia poszłam do lekarza rodzinnego, już z wynikiem bety. Ona powiedziała, że może dać mi zwolnienie tylko na tydzień, bo na dłużej nie da rady szczególnie jeśli nie chcę żeby na zwolnieniu było zaznaczone, że to ciążowe. Za Waszą namową zaczęłam dzwonić do endo żeby jednak wypisał mi to zwolnienie, ale nie odbierał. Postanowiłam zadzwonić do gin na nfz. Dodzwoniłam się, powiedziałam co i jak i ona przez tel powiedziała mi, że nie ma sprawy, że mam przyjść do niej tego dnia kiedy kończy mi się zwolnienie i ona mi wystawi. We wtorek poszłam do niej, a ona mi na to, że nie wystawi mi zwolnienia do puki nie potwierdzi ciąży. Zrobiła mi usg i powiedziała, że ciąża na pewno jest, bo widzi pęcherzyki. Resztę już pisałam tu po powrocie od gin, ale to doczytały najprawdopodobniej tylko Ania, Cwalinka i chyba Sylwia, bo nikt inny nie odpowiedział na posta.
Nie rozumiem więc w czym tu problem widzisz? W tym, że nie wspomniałam tam o tym co mi pisałyście? Tylko po co? Nie piszę tam o tym co dzieje sie tu i odwrotnie, bo uważam, że nie powinnam pisać tam o osobach, które tam nie wchodzą za ich plecami.