Jestem spokojna, bo jestem na urlopie. Wypoczety umysl i cialo. Mysli od razu bardziej pozytywne. Z nadzieja patrze ku poniedzialkowi i starankom, ktore podejmiemy (btw dzisiejszy sen: M. mowi mi, ze jest przeziebiony i boli go brzuch w zwiazku z czym nici z moich niecnych planow-lol). Najbardziej stresuje i zamecza mnie codziennosc: praca, ogarnianie domu (przeciez nie bedziemy zyc w syfie), obiadek (przeciez musimy jesc zdrowo), sport (co z tego, ze nie chce mi sie isc biegac-zjadlam pol tabliczki czeko, musze to odpokutowac), zajecia dodatkowe (wypada sie jeszcze czegos pouczyc, zdobyc nowe umiejetnosci)? Chce zajsc w ciaze i isc na zwolnienie tak szybko jak sie da. Wiem, wiem, kontrowersyjne pragnienie. Ale wiecie co? Nigdy odkad pracuje nie bylam ani jednego dnia na zwolnieniu lekarskim. Idealny pracownik. Zawsze mozna na mnie liczyc. Teraz moja kolej na wykorzystanie systemu. Bede dbac o siebie, o dom, o Męża, o moje roslinki, bede sie uczyc, czytac, odwiedzac znajomych i rodzine. I robic milion innych rzeczy. Jak juz zajda w ta super zdrowa i przyjemna ciaze. Ha!
Jestem jakas taka podekscytowana:) czekam z niecierpliwoscia na DOBRE wiesci od Marti (to musi byc To!). No i jutro powrot do M.! Juz wie, ze musi mnie "priorytetozowac" w tym tygodniu, zobaczymy jak sie wywiaze... must stay positive!
Dzis 17dc, moj pierwszy cykl z mierzeniem temp od poczatku. Chcialam sie potem pochwalic pieknym wykresem kij z tym, ze zle mierze, bo pod pacha a nie na sluzuwce; poprawie sie w kolejnym a ten chcialam dociagnac do konca. Stwierdzilam, ze skok i tak powinien byc widoczny. No i tak:
13dc-sluz rozciagliwy (ja zawsze mam takie duze "gluty" sluzu <sory za dosadnosc>, nie wiedzialam jak to zaklasyfikowac ale po przekopaniu neta uznalam to za objaw plodnosci)
14dc-j.w.
15dc-j.w.
16dc-wodnisty, uznalam, ze to "szczyt" i spodziewalam sie skoku temp
17dc-skok nie nastapil, oczywiscie zaraz zaczelam sobie wmawiac cykl bezowulacyjny ALE powrocil rozciagliwy sluz (czyli pan Glut:))
Rozumiem, ze skoku jeszcze moge sie spodziewac? No ale kurczaki, ile dni moze ten sluz plodny trwac? Z tego wynika, ze dzis tez "musimy" dzialac a obawiam sie na jak duzo starczy nam sil na takie zadaniowe serduszkowanie. Kocham Meza i seks z nim, ale nie jestesmy sex-robotami. Nie mamy super wielkich potrzeb... przegladajac wykresy w galerii ovu bylam zadziwiona tymi, gdzie serduszka byly CODZIENNIE a nawet 2 razy DZIENNIE!!!
No nic, po pracy dzis powiem mu jaka jest sytuacja (no moze tylko motywu gluta mu oszczedze:)), bo nie moge dusic takich spraw w sobie, to mnie pozniej zamecza.
Musialam sie wyzalic. Wroce w niedziele, by nadrobic zaleglosci w Waszych pamietnikach. Milego piatku:*
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 września 2017, 07:34
Cykl sie jeszcze nie skonczyl ale male (pozytywne) podsumowanie, bo zapomne:
1) ovu chyba dobrze wyznaczylo mi owulke, mimo tego nieszczęsnego mierzenia pod pacha, ktore jak twierdzicie jest malo wiarygodne/dokladne
2) udalo mi sie wkrecic w pomiary temp, mierze o 2 w nocy, mam dodatkowy budzik nastawiony, inaczej sie nie da z moim lekkim snem
3) poczynilam postepy w obserwacji sluzu lepiej mi idzie klasyfikowanie go (hurra!)
4) zaczęłam pic olej lniany (zamiast wiesiolka)+folik+magnez z b6
5) alko bardzo malo
6) cycki bola od razu po owulce! Mowicie, ze to dobrze, bo znaczy, ze prog wysoko mam ochote sobie progesteron zbadac... zeby spr, ze naprawde jest na dobrym poziomie
7) udaje mi sie trzymac stres/nerwy na smyczy:)
Jak mi sie cos przypomni to dopisze
Dzis znow optymistycznie: UDA SIE. Nie mowie, ze w tym cyklu. Ale wkrotce. Wszechswiat mi sprzyja:) matce naturze zalezy abysmy sie rozmnazali. M. ma dobre nasionka (btw wciaz nie wkleilam wynikow badan). Wszystko wskazuje na to, ze mam owulacje. Jestesmy ogolnie zdrowi, bez nalogow, szczupli, w dobrej formie. Wiec co sie ma nie udac?
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 września 2017, 07:45
Wczoraj wieczorem nagle zle sie poczulam. Dreszcze, ogolna slabosc. Temperatura 38 stopni. Cala noc nie spalam, dzis nadal goraczka, glowa mi peka. Dziwne to. Ja nigdy nie choruje. Ale podejrzewam, ze dopadl mnie wirus grypy zoladkowej, ktory od kilku dni krazy po pracy. Co prawda nie mam dolegliwosci ze strony ukladu pokarmowego, ale kazdy przechodzi infekcje po swojemu... No nic, musze to przezyc. Zostalam dzis w domu z tej okazji.
Zycze wszystkim zdrowia
Wzielam 2 dni zwolnienia i wypoczywam. Smiesznie, bo wczoraj w przychodni lekarka mnie zbadala i zadala standardowe pytania: "uczulenia?", "choroby przewlekle?", "ciaza?". No i ja wtedy "eee, nie wiem". Calkiem bez sensu:)
Tak wiec lenie sie w domu, spie, czytam, ogladam seriale. Totalne odmozdzenie:)
I'm loving it!
Gardlo boli i slabizna ogolna ale dobrze, ze goraczki juz nie ma. Dzis dalszy ciag leniuchowanie ale moze chociaz uda mi sie cos w domu ogarnąć (mycie kafelkow itp-bleh, cos na co nigdy nie ma czasu).
Z poletka staraniowego:
Poowulacyjny bol cyckow trwa a najlepsze jest to, ze bardziej boli mnie lewy. I to nie pierwszy raz. Kilka miesiecy temu bol byl taki, ze myslalam, ze cos mi sie tam dzieje... ale mija zawsze przed @
Nie wiem po co wlazlam na forum OF dzial "poronienia". Po co mi to bylo? Jakie straszne, smutne historie poryczalam sie. A ja nie wzruszam sie latwo.
Wiem, ze to nie ten cykl. Nie mam jeszcze plamienia ani nic ale czuje, ze jeszcze nie moj czas. Tak po prostu. Nie bede rozpaczac jak @ przylezie:) obiecuje:)
Plamienie. Zaczyna sie jak zwykle o tej porze... ciekawe czy @ bedzie za 2, 3 a moze za 5 dni?
Hmmm, ciekawe czy M. skomentuje jakos moj okres:) (bo jak wiecie nie gadamy o staraniach na co-dzien, odbywamy tylko "powazne rozmowy" jak juz jest krytyczna sytuacja hehe). No nic. Przeziebienie mija, wracam do zywych. Odpoczelam, wyspalam sie, odmozdzylam przy Netflixie. Ide dalej:)
1) ta nieszczesna pacha, od nowego w pochwie bede mierzyc
2) 2ga w nocy to slaba pora... bede o 5 mierzyc
3) infekcja i tak nabruzdzila i bruzdzi dalej
Trwa (od 3 dni) bezowe plamienie. Oczywiscie wyczytałam, ze bezowe to niedobrze, bo to niedomoga lutealna. Pogadam o tym z ginem, bo fakt, ze ostatnio te przedokresowe plamienia mi sie zmienily z ciemnych wlasnie na takie jasne.
Ogolnie mam sie zle. Przeziebienie jeszcze ze mnie nie wyszlo, jestem oslabiona (jak nie ja), nie mam sily na nic, ostatni sport byl tydzien temu (a zyje dosyc aktywnie). Za to slodycze wciagam na pocieche:)
Planujemy z M. urlop w okresie zimowym: tu lutowa szaruga a my na plazy w tropikach... I tak o tym gadamy i gadamy az w koncu mowie "chyba, ze zajde w ciaze i nigdzie nie pojedziemy". Mąż na to "no tak" smieszny jest ten moj slubny
Czekam na @. Moze dzis, moze jutro. To glupie; niby wiem, ze szanse zerowe na to, ze @ nie przyjdzie ALE gdzies we mnie Zawsze (!) jest nadzieja, ze... cuda sie zdarzaja? Jak mowi stare, ludowe porzekadło staraczek "poki brak @ jest nadzieja". Walczymy do pierwszej krwi;-)
Dzis w nocy obudzilam sie, nie moglam zasnac, glupie mysli przychodzily do glowy, a jedna z nich byla taka: gdyby teraz test (ktorego nie zamierzam robić) pokazal 2 kreski, to moja pierwsza emocja byloby PRZERAZENIE:)
Taka historia:
25-28dc (4 dni) lekko bezowe plamienie
29-30dc kremowy sluz-dziwilo mnie, ze @ sie nie rozkrecala+cycki ciągle bolaly+brak przedokresowych bolow brzuszka
Nadszedl 30dc, niby normalne dla mnie ale ostatnio cykle miewalam krotsze. Nadzieja sie rozbudzila. Bedac w drogerii mialam mega ochote kupic test i zrobic go dzis rano i w razie pozytywu isc na krew. Ale sie powstrzymalam, pomyslalam, ze zaczekam do soboty. Temp tez sie wysoko trzymala...
I dzis, 31dc... krew... cycki odpuszczaja... skurcze brzuszka obecne...
Ale... przeciez wiedzialam, ze to nie ten cykl:)
Dodam jeszcze, ze czulam sie (przez ostatnie kilka dni) dobrze. Fizycznie. Nie napuchlam jak zwykle przed @, bylo mi jakos tak bardzo... lekko... dziwny byl ten cykl
Eh, niesamowite ile staraczka jest w stanie sobie wkrecic:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 września 2017, 07:04
Jest zle. W dzisiejszym wpisie bede wredna, please don't hate me
Wczoraj wredne samopoczucie - przez bol brzucha ledwo wysiedzialam w pracy (typowe dla 1go i 2go dnia @). Na komorke co rusz (jak na zlosc) dostaje MMSy ze zdjeciami nowonarodzonych dzieci znajomych (nie mam Facebooka). Odpisuje oszczednie 'gratulacje' i tyle. Ciekawe jest to, ze to znajomi, z ktorymi nie utrzymuje kontaktow. Ale jednak chec pochwalenia sie jest u nich tak duza, ze wysylaja pewnie do wszystkich w ksiazce adresowej, moze nawet do pizzerii i fryzjera. A nie utrzymuje z nimi kontaktow, bo z zasady unikam zaciazonych lub takich, ktorze w krotkim czasie moga zaciazyc. Chore, wiem.
Wczoraj ryk w lazience (ile lez moja wanna juz przyjela...). Latwiej byc optymista zaraz po owulacji, ciezko byc optymista, kiedy krew leje sie ze mnie wiadrami. Z Mezem nie rozmawialam o tym. Widzial, ze zle sie czuje jak zawsze przy @, pocieszal, okryl kocykiem, przytulil. Ale nie powiedzialam mu jak bardzo liczylam, ze @ nie przyjdzie. Moze powinnam? Znow to samo... ale pamietajcie, ze on jest malo wylewny i ciezki partner do rozmowy z niego.
Nauczki/postanowienia z tego cyklu:
1) plamienie WYKLUCZA ciaze wiec przestan sie nakrecac idiotko (na kolejnej wizycie u gina i endo obwowiazkowo ten temat poruszam)
2) mniej Ovu wskazane (od teraz: uzupelniam wykres i robie poranna prasowke z ulubionych pamietnikow I TO KONIEC, zadnego calodziennego grzebania w czelusciach)
3) nie wiem czy chce dalej mierzyc temp... sluz wystarczajaco wskazuje mi dni plodne, przemysle jeszcze, mam czas do konca @ bo jak mierzyc to tylko w pochwie... czy faktycznie potrzebuje zeby Ovu wyznaczylo mi owulke a potem karmilo tymi punktami ciazowymi? chyba lepiej nie...
A jednoczesnie taka mysl, ktora pojawila sie jeszcze przed nadejsciem @:
kazde niepowodzenie (czy to jest w ogole wlasciwe okreslenie? nie zaszlam w ciaze w tym miesiacu-czy to jakis rodzaj porazki? trzeba popracowac nad nomenklatura) uczy pokory. Mi wiele rzeczy w zyciu latwo przyszlo (glupio tak mowic, ale naprawde ogolnie zyciowo jestem farciara) i teraz takie utarcie nosa byc moze dobrze mi zrobi. Moze bardziej docenie... wszystko.
Fotures, super i niesamowite, ze ujrzalas 2 kreski , chociaz musze przyznac, ze byl to pierwszy post, jaki zobaczylam dzis rano i kilka lez polecialo.
Odmeldowuje sie, zajrze w poniedzialek.
Aha, jeszcze jedno: mam umowiona wizyte u psychiatry (juz kiedys chodzilam w zwiazku ze stanami depresyjnymi, super lekarka) i POJDE NA NIA, bo nie radze sobie z emocjami (chociazby to, ze odcielam sie od wszystkich...).
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2017, 09:16
Troche mnie nie bylo. Wkurzylam sie i dalam glowie odpoczac. No i wracam w wielkim stylu...
Pozytywny test-sikaniec. Nie bylo innej opcji. Krecha tlusta jak golonka. A i tak wiedzialam juz od 3 dni.
Edit (bo nie moge dodac nowego episu, wtf?)
34dc
Dziewczyny... dzieki, ze jestescie... Mam Wam troche do opowiedzenia (i zaleglosci do nadrobienia w Waszych dziennikach) ale na poczatek najważniejsze: beta z wczoraj 709. Dzis rano plamienie. Braz, niezbyt ciemny. Ale jest. I cycki jakby przestaly bolec... no nic, jutro powtorze bete i zrobie proga tez. Lekarza mam na przyszly tydzien. Ale i tak by nie pomogl na tak wczesnym etapie jesli ciaza nie bedzie chciala ze mna zostac. Poki co jade do pracy, biznes nie spi nawet 1.11.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 listopada 2017, 06:33
Czekam na szczęśliwy finał latem 2018.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 czerwca 2018, 21:17
Udanego urlopowania :)
Miłego wypoczynku i starania się :*
Kochana ja bym chciała być bardzo daleko od niej :/ jest okropna, patrzy tylko na swoje korzyści... W sobotę ma być impreza urodzinowa od M i coś czuje ze bardzo się z nią pokloce bo w końcu nie wytrzymam
tez tak chce... od pon wracam do pracy po urlopie a jutro mam wizyte i badania dwie godziny przed nia:) mam nadzieje ze wszystko ok :) tez chce isc na zwolnienie ale jak zajde i będzie widać brzuch... ale marzenie n razie zostanie... a jutro będzie real... i zobaczymy co lekarz powie !:) 3mam kciuki !
ehhhhhhhh, podzielam Twoje marzenia :) i wierze, ze to sie spelni nam juz niedlugo!! MUSI :D nie ma innej opcji <3
no i milego urlopowania!!! :>
oj to nie jest kontrowersyjne. Prawie 10 lat pracowałam w zawodzie, teraz nie pracuję już od roku i jest mi z tym wspaniale. W końcu mam czas na rozwijanie siebie i swoich pasji :) Trzymam kciuki, żebyś mogła tego szybko doświadczyć :) a przede wszystkim czasu oczekiwania na Dzidzie :)
oj to nie jest kontrowersyjne. Prawie 10 lat pracowałam w zawodzie, teraz nie pracuję już od roku i jest mi z tym wspaniale. W końcu mam czas na rozwijanie siebie i swoich pasji :) Trzymam kciuki, żebyś mogła tego szybko doświadczyć :) a przede wszystkim czasu oczekiwania na Dzidzie :)
Ty sie leipeij nie stersuj tam Kochana :) nudzi mi sie, wiec szaleje na Ovu :D ale donosze uprzejmie, ze nadal cisza :)