III trymestr
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyAdka wrote:A zmieniając temat potrzebny mi dobry przepis na dżem z malin. Może któraś z Was robiła.
Przyznaję, że jestem noga w tym temacie ale chce kilka słoiczków dżemu zrobić
Adka, ja robię tak: wrzucam do garnka maliny z Żelfixem (3:1), gotuję przez kilka minut, żeby puściły sok, dosładzam bardzo mało (ostatnio pół szklanki cukru na 3 kg owoców), wrzucam zgniecione pestki z 1 laski wanilii, chwilkę jeszcze gotuję, ściągam pianę i gorące wkładam do czystych słoików (świeżo umytych w zmywarce lub wyparzonych). to łatwe jest!aila, pasia27, Adka lubią tę wiadomość
-
Co do wagi to również zauważam, że teraz nieco wolniej przyrasta - od ubiegłego miesiąca +1kg ogólnie, w sumie 10,5kg. Ale zmieniły się trochę moje nawyki żywieniowe: do tej pory jadłam normalne 3 posiłki + jakiś deser w postaci owoców lub jogurtów. Od 2 tyg zołądek jest bardziej ściśnięty i musiałam przerzucić się na maleńkie porcje co 2-3h.
Mały rośnie i coraz mu ciaśniej o czym dobitnie daje znać -
No to ja w ciągu ostatniego miesiąca aż 6 kg przybrałam mam nadzieję, że już takich skoków wagi nie będę miała. No i grunt że nie mam zatrucia ciążowego tak jak lekarka myślała Mnie od rana męczy zgaga mimo ze unikam solonych rzeczy z powodu dietki ;/
-
nick nieaktualnyAdka... na początku będzie chaos ;P noworodek będzie miał kompletnie w D... plan dnia, a już zwłaszcza wieczorne pory Niemowlak podobnie, ale już bardziej się da go ułożyć spać wieczorem, z tymże większość wstaje w nocy po parę razy. Jak jest ząbkowanie to nie ma raczej mowy o spokojnym, zaplanowanym wieczorze bo w każdej chwili, może włączyć się syrena. Pierwszy rok to ogólnie... powinien być raczej rok bez planu Zazdroszczę mamom po raz pierwszy możliwości leżenia w ciąży, czytania książek, odpoczywania...
Kleopatro, mnie tez do przedwczoraj nic nie było w ciąży (no poza tym wirusem co nas dopadł dwa tyg temu, ale to nie dolegliwość ciążowa). Wszystko robiłam, łącznie z noszeniem dziecka po schodach jeśli nie było wyjścia,ostatnio nawet zrobiłam 4 km bo zachciało mi się odwiedzać koleżankę w ciąży zagrożonej, na końcu świata, gdzie autobus jeździ raz na 1,5 godziny i na dokładkę nie przyjechał, więc pozostało mi iść do głównej ulicy piechotą w upał, z ciężką torbą... a tak to mimo bólu w okolicy kości ogonowej, na codzień nic sobie z tego nie robiłam, przywykłam. Rozstępów nie mam i wierzę, że i teraz się obędzie, waga to nie tragedia, na pewno nie przytyję 20 kilo, połowa i tak spada zaraz po porodzie, więc się nie stresuję. Jednak dziś rano znowu obudziłam się i ten brzuch ściśnięty i zaczęłam się niepokoić. Też będę z dwójką dzieci sama, starszego syna do przedszkola wyślemy jednak za rok- tu pierwsza zmiana planów... tak nam doradziła pediatra z oddziału dziecięcego, że wirusy przedszkolne sa tak agresywne, że o ile 3 latek sobie z nimi poradzi, tak noworodek nie i lepiej wstrzymać się z posyłaniem starszego w tym roku do przedszkola. Mąż miał też być w domu, po to założył firmę, żeby być na miejscu, ale dostał też drugą pracę i wiecznie go nie ma w domu, a jak jest to jest wykończony i nic sie nie da z nim zrobić. Wolne chwile poświęcałby najchętniej na nicnierobienie lub oderwanie się od domu, pracy i obowiązków. Z jednej strony go rozumiem, ale wkurza mnie to powoli, bo nie tak się umawialiśmy i troszkę mnie to przeraża, że on sobie będzie wychodził do swoich spraw, a ja będę zostawać cały dzień bez chwili wytchnienia z dwójką dzieci o skrajnie różnych potrzebach. Tak sobie myślę, że ostatnio mój optymizm właśnie zmalał, przez męża... zawsze go chwaliłam... miewał swoje gorsze okresy w przeszłości, ale ogólnie jest bardzo na plus, ale mam wrażenie, że teraz zachłysnął się tą pracą, trochę się zmienił z tego co obserwuję i ledwo dostrzega nasze potrzeby i boję się, że tak jak teraz, kiedy coraz trudniej mi się schylać i bardziej go potrzebuję, zostanę ze wszystkim sama, nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie, bo przecież kiedy mamy rozmawiać tak, żeby nie myślał o pracy? Już było mi przykro po porodzie Jasia, bo pojechał do domu moich rodziców wziąć prysznic i miał z nimi przyjechać autem, ale moj ojciec z emocji spowodował wypadek i przyjechali spóźnieni i oszołomieni, mąż był jeszcze w lekkim powypadkowym szoku, nie chciał brać małego na ręce przez dwa dni, nie wyglądał na ucieszonego, tylko na spiętego i zestresowanego, co się rozumie, ale wiecie o co chodzi... chciałam żeby teraz wszystko przebiegało lepiej, cieplej, normalniej ale ogarnęły mnie wątpliwości, czy zobaczę w jego oczach to, co powinnam zobaczyć w dniu porodu, prawdziwą radość, czy spięte od pracowych terminów myśli. Hormony też mi szaleją widzę.Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 lipca 2013, 15:22
mała mi lubi tę wiadomość
-
m_f wrote:Adka, ja robię tak: wrzucam do garnka maliny z Żelfixem (3:1), gotuję przez kilka minut, żeby puściły sok, dosładzam bardzo mało (ostatnio pół szklanki cukru na 3 kg owoców), wrzucam zgniecione pestki z 1 laski wanilii, chwilkę jeszcze gotuję, ściągam pianę i gorące wkładam do czystych słoików (świeżo umytych w zmywarce lub wyparzonych). to łatwe jest!
dzięki za przepis. Dzisiaj wieczorkiem jedziemy po malinki i będę działać. A powiedz w supermarkecie to powinno mi się udać kupić laskę wanilii? -
nick nieaktualny
-
Suzy Lee wrote:Adka... na początku będzie chaos ;P noworodek będzie miał kompletnie w D... plan dnia, a już zwłaszcza wieczorne pory Niemowlak podobnie, ale już bardziej się da go ułożyć spać wieczorem, z tymże większość wstaje w nocy po parę razy. Jak jest ząbkowanie to nie ma raczej mowy o spokojnym, zaplanowanym wieczorze bo w każdej chwili, może włączyć się syrena. Pierwszy rok to ogólnie... powinien być raczej rok bez planu Zazdroszczę mamom po raz pierwszy możliwości leżenia w ciąży, czytania książek, odpoczywania...
Kleopatro, mnie tez do przedwczoraj nic nie było w ciąży (no poza tym wirusem co nas dopadł dwa tyg temu, ale to nie dolegliwość ciążowa). Wszystko robiłam, łącznie z noszeniem dziecka po schodach jeśli nie było wyjścia,ostatnio nawet zrobiłam 4 km bo zachciało mi się odwiedzać koleżankę w ciąży zagrożonej, na końcu świata, gdzie autobus jeździ raz na 1,5 godziny i na dokładkę nie przyjechał, więc pozostało mi iść do głównej ulicy piechotą w upał, z ciężką torbą... a tak to mimo bólu w okolicy kości ogonowej, na codzień nic sobie z tego nie robiłam, przywykłam. Rozstępów nie mam i wierzę, że i teraz się obędzie, waga to nie tragedia, na pewno nie przytyję 20 kilo, połowa i tak spada zaraz po porodzie, więc się nie stresuję. Jednak dziś rano znowu obudziłam się i ten brzuch ściśnięty i zaczęłam się niepokoić. Też będę z dwójką dzieci sama, starszego syna do przedszkola wyślemy jednak za rok- tu pierwsza zmiana planów... tak nam doradziła pediatra z oddziału dziecięcego, że wirusy przedszkolne sa tak agresywne, że o ile 3 latek sobie z nimi poradzi, tak noworodek nie i lepiej wstrzymać się z posyłaniem starszego w tym roku do przedszkola. Mąż miał też być w domu, po to założył firmę, żeby być na miejscu, ale dostał też drugą pracę i wiecznie go nie ma w domu, a jak jest to jest wykończony i nic sie nie da z nim zrobić. Wolne chwile poświęcałby najchętniej na nicnierobienie lub oderwanie się od domu, pracy i obowiązków. Z jednej strony go rozumiem, ale wkurza mnie to powoli, bo nie tak się umawialiśmy i troszkę mnie to przeraża, że on sobie będzie wychodził do swoich spraw, a ja będę zostawać cały dzień bez chwili wytchnienia z dwójką dzieci o skrajnie różnych potrzebach. Tak sobie myślę, że ostatnio mój optymizm właśnie zmalał, przez męża... zawsze go chwaliłam... miewał swoje gorsze okresy w przeszłości, ale ogólnie jest bardzo na plus, ale mam wrażenie, że teraz zachłysnął się tą pracą, trochę się zmienił z tego co obserwuję i ledwo dostrzega nasze potrzeby i boję się, że tak jak teraz, kiedy coraz trudniej mi się schylać i bardziej go potrzebuję, zostanę ze wszystkim sama, nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie, bo przecież kiedy mamy rozmawiać tak, żeby nie myślał o pracy? Już było mi przykro po porodzie Jasia, bo pojechał do domu moich rodziców wziąć prysznic i miał z nimi przyjechać autem, ale moj ojciec z emocji spowodował wypadek i przyjechali spóźnieni i oszołomieni, mąż był jeszcze w lekkim powypadkowym szoku, nie chciał brać małego na ręce przez dwa dni, nie wyglądał na ucieszonego, tylko na spiętego i zestresowanego, co się rozumie, ale wiecie o co chodzi... chciałam żeby teraz wszystko przebiegało lepiej, cieplej, normalniej ale ogarnęły mnie wątpliwości, czy zobaczę w jego oczach to, co powinnam zobaczyć w dniu porodu, prawdziwą radość, czy spięte od pracowych terminów myśli. Hormony też mi szaleją widzę.
Suzy Lee,
Chyba mamy trochę podobnie, co prawda nie mam 2 dzieci i męza, ale podobny problem z facetem. Doskonale Cię rozumiem, że się wkurzasz i irytujesz. Ja żyję z facetem, który założył własną firmę ponad rok temu i od tego czasu praktycznie nie widzimy się: non stop praca, praca, praca. Myslałam, że okres ciąży to będzie wspólne oczekiwanie i jego nastawienie się zmieni, ale nic z tego. Wszystko musiałam załatwiać i kupować sama, on był tylko ze mną na usg połówkowym :)Wreszcie się wkurzyłam, spakowałam walizę i przyjechałam do rodzinnych stron, do siebie, gdzie mam rodzinę i znajomych i już nie siedzę całymi dniami sama. Tu będę rodzić i tu chcę zostać, a on ma dokładnie jeszcze miesiąc ( termin porodu mam na 24.08), żeby się zadeklarować czy żyje swoją firmą czy z nami.Obiecywał, że zamknie firmę, poszuka tu pracy, sprzeda swoje mieszkanie i zamieszka ze mną, ale na razie nic się w tym kierunku nie dzieje, a moja cierpliwość się kończy -
dziewczyny czy miałyście rozwolnienia w ciąży?
Ja już nie wiem co robić . Męczyły mnie najpierw przez pierwszy okres zaparcia teraz te silne skurczowe bóle jelit przepowiadające wypróżnienie i normalnie mam rozwolnienia . Praktycznie się nie odżywiam tylko lekka dieta głodowa . Biorę dicoflor. Na szczęście jutro mam wizytę u ginekologa ale czy on coś pomoże. Czy próbowałyście brać w ciąży smectę?
Nie wiem co mi się stało z tymi jelitami i tak cały czas coś. Teraz skręca mnie w żołądku z głodu i boję się cokolwiek zjeść -
mała mi wrote:Suzy Lee,
Chyba mamy trochę podobnie, co prawda nie mam 2 dzieci i męza, ale podobny problem z facetem. Doskonale Cię rozumiem, że się wkurzasz i irytujesz. Ja żyję z facetem, który założył własną firmę ponad rok temu i od tego czasu praktycznie nie widzimy się: non stop praca, praca, praca. Myslałam, że okres ciąży to będzie wspólne oczekiwanie i jego nastawienie się zmieni, ale nic z tego. Wszystko musiałam załatwiać i kupować sama, on był tylko ze mną na usg połówkowym :)Wreszcie się wkurzyłam, spakowałam walizę i przyjechałam do rodzinnych stron, do siebie, gdzie mam rodzinę i znajomych i już nie siedzę całymi dniami sama. Tu będę rodzić i tu chcę zostać, a on ma dokładnie jeszcze miesiąc ( termin porodu mam na 24.08), żeby się zadeklarować czy żyje swoją firmą czy z nami.Obiecywał, że zamknie firmę, poszuka tu pracy, sprzeda swoje mieszkanie i zamieszka ze mną, ale na razie nic się w tym kierunku nie dzieje, a moja cierpliwość się kończy
Tak was podczytuje...
Jesli ma sie wlasna firme tak juz jest. Z jednej strony facetow rozumie, bo pna zeby dac nam i dziecia dobry byt, zycie na jakoms tam wyzszym poziomie. Gdy jestesmy w ciazy i gdy pojawia sie dziecko u naszych panow wlacza sie ta dbalosc o gniazdo, czyli ta sfere finansowa. Mysla o tym i sa pelni obaw czy dadza rade- dlatego tacy nerwowi i kompletnie zapominaja o sferze emocjonalnej. Zapominaja zeby z nami byc, pomagac, rozmawiac...
Rozumie Was dziewczynki w 100%
Sama przeszlam przez to. Moj Filip w kolko w firmie. Robilam awantury, plakalam... Koniec ciazy byl najgorszy. W kolko slyszalam ze to dla nas i ze jeszcze troche.... Na kilka dni luzowal i byl wczesniej w domu ale pozniej znowu wszystko wracalo na stary tor.
Najgorsze przychodzi po porodzie, gdy zostaje sie z maluszkiem samemu. Nie wiadomo co z czym i jak.... I jeszcze hormony i jeszcze nie ma do kogo "geby otworzyc"
W koncu spakowalam sie i przyjechalam do Polski do rodzicow. Jestem tu drugi miesiac.
Staram sie go zrozumiec i w pewnym sensie rozumie ale.... Nie bede siedziala cale dnie sama, daleko od rodziny.
Dochodzilo do tego ze gdy maly plakal, ja plakalam razem z nim....z tej bezradnosci i samotnosci.
Wiem ze kocha malego, widze to w jego oczach. Byl przy porodzie, byl z nami w szpitalu podczas operacji... Zrobil by dla nas wszystko...
Chyba tak juz jest, ze cos koszem czegos.
Trzymajcie sie dziewczynki. Przesylam Wam takie kobiece wsparcie!!!mała mi, pasia27, aila, Lilka lubią tę wiadomość
Trzy Aniolki w niebie, jeden z nami na ziemi
Staramy sie o kolejnego... -
Suzy Lee ja wiem, że na początku może nie być łatwo ale chciałabym chociaż kąpiel mieć o regularnych porach. No planować to ja sobie mogę zobaczymy jak wyjdzie w praniu
Doskonale Cie rozumiem jeśli chodzi o męża. Mój na początku ciąży jakoś bardziej się starał, więcej pomagał chociaż nie było łatwo bo pracuje po 10h dziennie i do tego 6 dni w tygodniu. Chodzi ze mną na każdą wizytę do lekarza, pomaga mi jak poproszę ale ja bym chciała żeby sam czasami się domyślił, że trzeba coś zrobić. Moje hormony też szaleją, jedno zdanie nie po mojej myśli i potrafię się rozryczeć na dobre. Do tego tylko delikatnie mnie przytula bo mówi, że boi się że zrobi nam krzywdę. Od chwili kiedy zaczęła mi się skracać szyjka unikamy zbliżeń i to może też ma jakiś wpływ na to wszystko.
Mam tylko wielką nadzieję, że jak zobaczy mała to zobaczę ten błysk w jego oczach. Nie wiem, może faceci zupełnie inaczej przeżywają ciąże niż my?!
-
Ja się po prostu już chyba nastawiłam że będę sama. Mój mąż jest za granicą i nie będzie go podczas porodu, pierwszych dni dziecka itp. Przyjeżdża raz na 2 miesiące na weekend. Umowę ma do lipca 2014, więc jego syn będzie już prawie chodził Rodziców nie mam na miejscu, mieszkam teraz sama z starszym synem i nie wiem co będzie potem. Zwłaszcza że pierwszy poród miałam bardzo ciężki, gdyby nie mąż nie urodziłabym w ogóle. Miałam depresje poporodową, a mały miał kolki do 4 miesiąca. Ale ja wiedziałam jak będzie a mimo wszystko zdecydowałam się na dziecko i wiem że mój mąż oddałby wiele żeby być z nami
Anette, mała mi, aila lubią tę wiadomość
-
Dziękuję za kobiece wsparcie, doczekałam się wreszcie odwiedzić, obiecanych od miesiąca i przekładanych z tyg na tydz. Miały byc 3 dni na dopięcie ostatnich kwestii. No i wizyta juz zakonczona... Podczas rozmowy powiedziałam o wszystkich moich obawach, lękach, że czuje się jak na karuzeli, ze nie dotrzymuje obietnic i oczywiście wyszło, że się czepiam i że ze mna jest problem. Spakowal się i wrocił do siebie. W nosie ma mnie, dziecko też ( " w nosie" to ladnie powiedziane). To było nasze ostanie w zyciu spotkanie. Dokładnie na miesiąc przed porodem dowiedziałam się, ze jednak będę samotną matka. Teraz boję się jeszcze bardziej...
Anette, aila lubią tę wiadomość
-
Mala mi.... Pruykro mi ze spotkanie tek sie potoczylo ale nie podejmuj decyzji pod wplywem chwili, czy pod dzialamiem hormonow. Absolutnie nie chce tu bronic mezczyzn, wrecz przeciwnie pacnepa bym takiego w pysk i powiedziala CHLOPIE DO CHOLERY OGARNIJ SIE! Nie jestes juz dzieckiem, sam bedziesz mial dziecko i masz dla niego byc przykladem !!!
Ale....niektorzy mezczyzni nie radza sobie z tym wszystkim ( a my musimy i z nimi i z dzieckiem i same ze soba-paranoja!), przerasta ich to lub potrzebuja wiecej czasu zeby sie oswoic z nowa rola. To sa duze dzieci!
Dajcie sobie kilka dni, niech on w spokoju przemysli i moze zrozumoe ze zle robil. Mala mi, postaraj sie faktycznie kilka dni nie miec z nim kontaktu, moze sie wystraszy ze naprawde skonczylas. A z drugiej strony db mu taka cisza zrobi.
Ja pamietam jak pod koniec ciazy robilam awantury, mowilam rozne ciezkie slowa, krzyczalam, wyrzucalam go z mieszkania.... Bo poprostu cierpialam ze go przy mnie nie ma. Krzykiem i awantura do niczego sie nie dojdzie, sama to widze z perspektywy czasu. Na spokojnie.... Oni naprawde czasem potrzebuja wiecej czasu....albo terapi wstrzasowej.
Kochana uspokuj sie i postaraj skoncentrowac na dziecku i sobie. Teraz stres Ci najmniej jest potrzebny. Pamietaj, ze dzidzia przezywa dokladnie to samo co Ty, przeciez nie chcesz zeby tak sie denerwowalo
Zobaczysz ze wszystko sie ulorzy, trzymam kciuki za was :***
mała mi lubi tę wiadomość
Trzy Aniolki w niebie, jeden z nami na ziemi
Staramy sie o kolejnego... -
Dziękuję Anette za wszystko
To nie była moja decyzja, a jego. Wolałabym, aby spotkanie potoczyło się inaczej, ale cóż, tak wyszło.Byłam opanowana i spokojnie mówiłam o swoich odczuciach i napotkałam na atak. Najbardziej bolało to, że uświadomiłam sobie, że przez całe te 8 miesięcy przedstawiałam swoje i dziecka dobro nad jego. Czekałam cierpliwie, wierzyłam do końca w kolejne obietnice, które okazały się puste i zmieniały się jak w kalejdoskopie.Wczoraj po prostu zabrakło mi sił i wiary.Zrozumiałam, że pojawienie się dziecka niczego nie zmieni - nadal będę musiała radzić sobie sama, jak do tej pory ( no z pomocą rodziców). I nie wyobrazam sobie sytuacji, w której będę musiała tłumaczyć dziecku, że tata do niego nie przyjedzie bo ma ważne sprawy, ale kiedyś przyjedzie na pewno.
Odzywać się nie zamierzam, wszystko co miałam do powiedzenia przekazałam wyraźnie. Zresztą sam oświadczył, że kasuje mój nr tel po powrocie do domu.
Mam nadzieję, że podobnie jak Ty będę dzielną mamą i sobie jakoś z tym wszystkim poradzę. Dziękuję Ci jeszcze raz ogromnie, ciepło pozdrawiam i również trzymam za Was kciuki
Będzie dobrze ! -
Kurcze dziewczyny, smutno czyta się te Wasze opowieści.
Jednak wiem, że posiadanie własnej firmy zawsze jest związane z tytm, że mniej czasu poświęca się rodzinie - cos kosztem czegoś. Moja kuzynka też ma faceta z własnym biznesem, na początku cieszyła się, że mają dużo kasy, ma wszystko co chce - jednak nie ma najwazniejszego - BYCIA RAZEM. I teraz niejednokrotnie mówi, że woli małe mieszkanie zamiast domu, prace męża na etacie i spokój rodzinny, bycie razem. I tak będzie zawsze. Niestety, trzeba się z tym pogodzić.
Mała mi - strasznie mi przykro, ale kto, jak nie my, kobiety, damy radę??
Ja wczoraj odczuwałam straszny ból odbytu i pochwy, takie jakby rwanie. Byłam pewna, że coś sie rozkręci a tu nic:) Dzisiaj laura prawioe wcale się nie rusza, boję się, że tych wód płodowych mam jeszcze mniej. Naszczęście idę dzisiaj na kontrolę do lekarza, zobaczymy cos powie, ale czuję, że mnie wyśle do szpitala. -
Moj facet pracowal 2lata we francji w systemie miesiac go nie bylo tydzien byl ze mna.wiadomo kasa kasa ale to dla niego wyciete 2 lata z mojego-naszego zycia.w koncu gdy zaczelam cisnac go o dzidziusia i jak sie udalo to zrezygnowal.byl ze mna od poczatku gdy musialam lezec,ribil wszystko i dbal..ale wiadomo bywalo i bywa roznie.
Zazdroszcze wam ze macie mamy i rodziny przy sobie.moi rodzice pomarli jak mialam 10lat,babcia wychowala ktora tez umarl i tak sama sobje bylam na tym swiecie i facet facetem ale bedzie ten maluszek dla ktorego warto zyc i byc silna! No wlasnie i nigdy bym nie chciala zeby moj Kacperek byl jedynakiem patrzac na swoia sytuacje ze jak nie daj co rodzice odejda to zawsze bedzie ten brat albo siostra ktorych ja nie mialam.. -
Aga a moze to juz rzeczywiscie sie cos rozkreca?hmm. Daj koniecznie znac po lekarzu
I tez ostatnio popisalysmy o tych skurczach ktorych nie miewalam a wczoraj chyba je odczulam..bol na na okres,klucie i twardnienie brzucha na chwile.nie bylo ich duzo ale chyba juz wiem jak to wyglada.hehe
A jak powiedzialam mojemu to zrobil minke psa pluto i sie bidny wystraszyl hehe ale powiedzialam ze to jeszcze nic takiego i ze mamy jeszcze czas i zaczelam sie smiac to troche sie rozchmurzyl haha jutro loze molego rozkladamy,kupimy karuzelke i dopokujemy porzadnie torbe tzn.rzeczy jednorazowe od razu a te na pozniej na spod torby.odbierzemy tez paciorkowca bo dzwonili ze wynik jest..hmm ciekawe..
A i wczoraj zadzwonila tesciowa ze zlota rada i pytaniem czy hartuje sobie brodawki bo gadala z kolezanka polozna zebym tak robila zeby mi sutki nie pekaly..ehh moze chce i dobrze ale powiedzialam spokojnie ze lekarz kazal nic kolo siebie nie robic lezec i pachniec i nic nie stymulowac bo mozna wywolac wilka z lasu..a mojemu oczywiscie powiedzialam ze moje sutki moja sprawa!heheRika, m_f lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Koniec smutów! Wszystko się kiedyś samo ułoży.
Aggaa, Twoja Laura chyba daje sygnały, że jej się spieszy na swiat, chyba powoli się maleńka rozkręca.
Pasia, najważniejsze, że już nie jesteś sama i nigdy nie będziesz. Lada chwila pojawi się najważniejsza osoba w Twoim życiu - dla niego będziesz całym światempasia27 lubi tę wiadomość