Położenie pośladkowe
-
WIADOMOŚĆ
-
Noja dzis po wizycie- mala dalej w poprzek- jak przez cala ciaze- glowa po prawej nogi i tylek po lewej.
Pani doktor powiedziala ze po porodzie bedzie musiala miec usg bioderek przez to bo taka zwinieta w dziwnej pozycji.
We wtorek decyzja o CC w szpitalu na wizycie. -
nick nieaktualny
-
A mi właśnie dzisiaj mąż powiedział, że wczoraj z jakimś znajomym rozmawiał, co u jego żony dziecko się obróciło na godzinę przed porodem. kolejna historia, która jeszcze daje nadzieję. U mnie nadal bez zmian, do lekarza równo za tydzień, więc wyjdę pewnie ze wskazaniem do CC, ale jak mówię - nie będę tracić nadziei do samego końca. chociaż nastawiłam się na CC, tak będzie lepiej, bo zawsze fajniej mile się rozczarować. Termin na za 15 dni...
Mona :) lubi tę wiadomość
-
Czesc dziewczyny. Ja po moim dodatkowym scanie dzis.
Wszystko super- mala wazy 2.6 kg wiec wskoczyla na wykres jako dziecko w normie, pani doktor co robila scan- 45 minut!!!! powiedziala ze ona sie juz nie obroci i ze wyglada na bardzo szczesliwe zaklinowane dziecko:)
Data cesarki ustalona bedzie we wtorek na wizycie- najpewniej 1y lub 4y sierpnia:)
Zalaczam foto!!
Camille87, kark lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
No Camille powiem Ci ze z ta datato taki komfort ze szok. My normalnie pracujemy na zmiany tzn ja juz nie bo na macierzynskim jestem ale moj maz ciazgle. I np teraz caly weekend ma na nocki i jakbym teraz zaczela rodzic to chyba sama bym padla ze strachu.
Ciagle moge zaczac rodzic wczesniej niz cesarka jest zaplanowana ale jakis komfort jest:)diamonds lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDokladnie, nam tez ciezko cokolwiek zaplanowac, maz robi prawko na kat c i na jazdy dojezdza do miasta oddalonego o 50km i teraz gdy do terminu zostalo mi 10 dni nawet nie wie jak sie na te jazdy umawiac, tez boje sie ze bede sama, ale na szczescie obydwoje jestesmy na zwolnieniu wiec to i tak pikus bo wiekszosc czasu jest ze mna
Domi IRL lubi tę wiadomość
-
Hej dziewczyny, w czwartek niespodziewanie zostałam mamusią. Poszłam na wizytę u lekarza, normalną, a po zbadaniu okazało się, że mała od dwóch tygodni nie przybrała na wadze i stałoby się to niebezpieczne, żeby jeszcze dłużej siedziała. Lekarz mój akurat tego dnia miał dyżur w szpitalu, więc bez zastanowienia pojechaliśmy z mężem się spakować i kierunek: szpital. Od czasu przyjścia na izbę przyjęć do samego zabiegu minęło ok 3 godzin, operował mnie mój lekarz, wszystko poszło tak szybko, że nie ogarnęłam. Okazało się, że miał rację, waga z usg pokrywała się z jego przypuszczeniami. Wczoraj wróciłam do domu, teraz dochodzę do siebie powolutku.
Jestem bardzo wdzięczna lekarzowi za szybką reakcję, profesjonalizm i interwencję, gdybym pojechała do innego szpitala to odesłaliby mnie z kwitkiem zapewne albo musiałabym czekać na przyjęcie pół dnia... A tak dzięki niemu cieszę się teraz małym, zdrowym skarbem.
Przedstawiam Wam Milenkę godz. 19:44, 2850g, 52cm, 10/10 pkt
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 lipca 2014, 09:16
Domi IRL, Camille87, kark, Mlenka, ao12., Bergo, desou lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Nasza niunia dalej posladkowo i juz mamy termin na cesarke na 21 sierpnia. Pani doktor zrobiła jednak ktg i mówi, że nie wie czy dotrwam do tego terminu, bo skurcze się już zapisują. Poza tym zmniejszyła się ilość wód płodowych, co trzeba monitorować...
-
No wiec tak:
Veronica urodzona 1/8/2-14 2700g 10 pkt 50 cm
W piatek rano zgodnie z planem stawilismy sie na oddzial do naszego porodu.
Mna aztrzeslo z nerwow- lekarz mowi ze serce mi wali jak dzwon, po krotkiej konwersacji z pielegniarkazaprowadzili nas do pokoiku i kazali czekac.
W pokoiku malym byla lodowka na mleko, lodowka na kapuste:) i pompy do cyckow:)
Mysle sobie matko- glodna jak smok jestem zaraz zjem ta kapuste.
Przyszedl lekarz anastezjolog zrobic wywiad i wytlumaczyc znieczulenie jak bedzie zrobione- ryzyko,dzialanie i efekty uboczne i ze jak nie zadziala to mnie uspia, potem pielegniarka to samo.
Dalej czekamy.
Kolo 9tej jak planowano kazali mi sie przebrac w szpitalna koszulinke i zabrali na sale- szlam sama w tej koszulince, w windzie ludzie sie na mnie patrzyli hehehe bo sala operacyjna pietro nizej.
Mnie wprowadzili na sale, mezowi kazali sie przebrac i powiedzieli ze jak juz bede gotowa do krojenia to go wprowadza. Strasznie sie balam ze nie bedzie go jak beda mi to znieczulenie podawac.
Na sali wspielam sie na stol, caly personel sie ze mna przywital, podali mi znieczulenie- pielegniarka trzymala mnie za reke co bylo bardzo mile:)
Znieczulenia nie czulam wcale ale miejscowe plecow zanim zaczeli to wlasciwe podawac bylo dosc nieprzyjemnie- cos jak to znieczulenieu dentysty (dlatego nigdy u dentysty nie biore). Wkluli sie za pierwszym razem z tym znieczuleniem podpajenczynowkowym wiec byli zadowoleni. Szybko kazali sie polozyc- powoli zaczelam tracic czucie w nogach-tzn nie moglam ich podniesc po jakims czasie wogole. Troche swedzialy mnie palce od stop. Lekarz mnie nawet podrapal ale nie poczulam nawet:) Zalozyli wenflon- to bylo bardzo nieprzyjemne- wrrr....
przyszedl moj maz usadzili go kolo glowy mojej., postawili kurtynke zebysmi nic nie widzieli.
Mi zalozyli cewnik. I zaczeli kroic jak tylko stracilam czucie - sprawdzali takim zimnym sprayem od stop az po same piersi. Potem tez dzaibnal mnie w stope zeby sie upewnic. Powiedzieli ze jak tylko poczuje bol mam powiedziec oni mnie uspia wtedy momentalnie.
Dwa razy zrobilo mi sie slabo- cisnienie musialo za bardzo spasc- tak pielegniarka tlumaczyla ze moze byc i ze jak poczuje ze mi slabo mam zaraz mowic oni podadza szybko lek zanim zobacza spadek na monitorze- tak tez zrobilam powiedzialam zaraz podali cos ale i tak 2 razy mialamuczucie ze odlece- takie jakbym mdlala plus mega mdlosci- i tylko pawik z zolci bo pusty zoladek- nawet sie smialam ze ''a to dla tego kaza nic nie jesc'' smiali sie.
Nic nie czulam absolutnie dopoki nie zaczeli wyciagac malej- lekarz wtedy powiedzial ze bedzie szarpanie zebym sie nie wystraszyla- wiec szarpali, ciagneli, naciskalia brzuch- wszystko czulam ale nie bol- mega dziwne uczucie mowie wam!
Szczerze mowiac myslalam ze mnie z tego stolu az podnosza takie to szarpanie bylo.
Po czasie wyjeli mala za nozki, odcieli pepowine, odblokowali nosek i zaplakala!!!!! Jaka ulga- caly czas czekalam na ten dzwiek zeby wiedziec ze wszystko dobrze. Moj maz podszedl do stanowiska pielegniarek, patrzec jak ja badaja waza itp. Potem ja szybko zawineli pokazali mi ja na chwilke zebym mogla pocalowac i powiedzieli ze wsadzaja w inkubator na troche bo jest mala i zeby jej cieplo bylo ale ze wszystko ok i mam sie nie martwic.
Moj maz poszedl z nia a mnie zabrali do pooperacyjnej na obserwacje.
Bylam tam z pol godzinki, pielegniarka caly czas byla ze mna. Maszyna mierzyla cisnienie co minute chyba, dostalam koc podgrzewany zeby pomoc troche na dreszcze - z tym trzesieniem sie to prawda hehehe, dygotalam jak osika. Caly czas sprawdzala jak wraca czucie. Zwymiotowalam jeszcze ze 3 razy- za kazdym razem dostalam lek przez wenflon- na podniesienie cisnienia.
Pielegniarka caly czas ze mna gawedzila nawet sie pytala czy jestem pielegniarka bo takiepytania zadaje hehehe
Jak wrocilo mi czucie (jakies pol godziny czy 40 min) ruszylam w droge na oddzial. Po drodze 2 pawiki, winda pelna ludzi a ja z torebka bleeeee hehehe.
Na oddziale wwiezli mnie do pokoju i orzelozyli na normalne lozko. Zakaz wstawania przez 24 h. Po minucie wjechal moj maz z coreczkaw tym inkubatorze. Wyjeli jai dali mi ja na piers- przystawiona do karmienia po chwili. Cos cudownego - w koncu moglam ja potrzymac!!!!!!!!!
Az mi lzy same leca jak sobie przypomne jakie to bylo uczucie!
To tyle, potem bylismy juz razem caly czas, maz podawal na karmienie, pelno ploznych ktore pokazywaly jak przystawiac do piersi, jak maz pojechal do domu to mialam dzwonek przy lozku i jak cos dzwonilam to przychodzily ja podawac albo wyciagac. Po jakims czasie przyszly mnie przebrac w moja koszule.I zalozyli obciskowe skarpetki do kolan.Po poludniu dostalam tosta i cherbate- przeszly mdlosci, nawet wieczorem dostalam znowu cherbate i kanapke.
Nastepnego dnia kolo poludnia wyjeli cewnik i pomogli wstac, nie bylo zle, przyszla pielegniarka pomoc mi wziasc prysznic i sie ubrac. 2 razy zmieniali mi wenflon bo sie albo lamal albo wyrywalam przypadkowo- po jakism czasie poprosilam zeby nie zakladali wiecej skoro nie potrzeba- jak bedzie trzeba cos podac to wtedy zaloza i sie zgodzili. Raz tak mi sie wyrwal ze krew zaczela sikac wszedzie- moj maz zawalu prawie dostal heheheeh.
Jak juz bylam na chodzie poczulam sie jak nowo narodzona. Malutka wyjeli z inkubatora bo trzymala temp ciala bardzo dobrze sama wiec juz potem byla w lozeczku normalnym znami stojacymi nad nia i niemogacymi oderwac wzroku:)
Wczoraj wrocilismy do domu, bardzo szczesliwi, nasze psiaki bardzo dobrze mala przyjely wiec jestemsy mega zadowoleni.ao12., desou, Agata92, kark lubią tę wiadomość
-
Ojej gratulacje, wzruszający opis, aż mi łezka pociekła. Mam nadzieję, że i dla mnie będzie to taki piękny moment, już niebawem. Fajnie, że tak szybko odzyskałaś czucie w nogach, to chyba nic przyjemnego nie moc ruszać nogami przez kilka godzin.
Domi IRL lubi tę wiadomość