poród - razem z m czy sama?
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja rownież wybrałam poròd z mężem. Na pewno będzie wsparciem, bedzie ogarniał rzeczywistość na bank lepiej niź jak bym była sama. Poza tym ob nawet nie chce przyjąć do wiadomości innej opcji zobaczymy czy nie pożlaujemy musze go o wielu rzeczach uprzedzić
domi lubi tę wiadomość
Lilianka 1.05.2015
Oliwierek 17.08 2016
Kornel 23.06.2018 -
Wydaje mi się ze wszystko jest kwestią dogadania. Przed nami jeszcze dużo czasu ale Swojemu już zapowiedziałam, że ma się trzymać z dala od pępowiny i że podczas porodu odpowiada za ZZO :-)tzn jak będzie jakiś problem ma znaleźć anestezjologa i go przyprowadzić
-
Ja niestety przez drugi poród musiałam przejść sama. Zaczęłam rodzić w nocy, mąż musiał zostać w domu z córką.
Ponieważ wszystko bardzo szybko się działo to brak kogokolwiek obok odczułam dopiero po porodzie - nie miałam nikogo do pomocy podczas obmywania się. I nie chodzi o to, że miałam jakieś problemy bo czułam się słabo. Nie, brakowało mi kogoś w tak trywialnej sprawie żeby podać mi głupi ręcznik gdy stałam w wannie, a krew ze mnie ciekła i nie chciałam zachlapać całej podłogi... No i ogólnie jak zostałam na porodowej sama to było mi tak smętnie przez prawie 3 godziny. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyJa po przeżytym porodzie z mężem stwierdziłam że nigdy nie będę rodzić bez niego. Bo chyba bym nie dała rady bez jego wsparcia.
A mój chłop to naprawdę ciężki w życiu jest ale w trakcie porodu całe 13 godzin był ze mną i zachował się jak by mi ktoś chłopa zamienił. Spisał się na medal. I nabrał więcej szacunku chyba do kobiet widząc co kobieta przechodzi w trakcie porodu.
Jestem za wspólnym porodem.polkosia, zakocona, sylwiaśta159, Ulciak lubią tę wiadomość
-
Ja też tylko z Mężem! Już na wstępie mu powiedziałam,że sama nie robiłam to i sama rodzić nie będę Poza tym, czujemy się bardzo swobodnie przy sobie,więc nawet jak będę się drzeć,to nie będzie mi głupio. Do tego Mąż sam powiedział,że nawet gdybym nie chciała rodzić z nim,to on ma to w nosie. Na tej porodówce będzie cała jego najbliższa rodzina,bo żona i na razie jedyne dziecko, i on chce być tam z nami,a nie gdzieś oderwany w poczekalni. Tym bardziej,że poród to trudne doświadczenie,więc chce być przy ukochanej i wyczekanym synku I za to jego podejście jestem mu naprawdę wdzięczna
-
Ja rownież wybrałam poròd z mężem, i jestem mu za to wdzięczna ze byliśmy w tej ważnej chwili razem, wspierał mnie i pomagała mi jego obecność"Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności, jakie panują w naszych sercach".Jan Paweł II
-
No właśnie mam mieszane uczucia, mój chce być przy mnie, ale tak jak już któraś z dziewczyn napisała, wolałabym, żeby był ze mną w sali oczekiwań, masował mi plecy, ale na czas samego porodu wolę żeby był nieobecny. Nie chcę, żeby mnie wtedy widział, niestety mój mąż należy do trochę infantylnych osób i mogłoby zepsuć to nasze późniejsze łóżkowe relacje. On sobie nie zdaje sprawy co się tam kroi, ba nawet ja nie jestem do końca przekonana, bo to pierwsza ciąża. Również podziwiam tych facetów, którzy nie boją się uczestniczyć w tym wydarzeniu i potem jeszcze bardziej kochają i pragną swoje partnerki.
-
Dark Angel666
Ja tez nie bylam przekonana by być z mężem na porodowce bo wiadomo troche tak dziwnie.Potem jednak koleżanki doradzaly Mi zeby byl i z kolei Mój nie chcial.
Jednak w końcu bylam z Mężem i nie żałuję.Bardzo Mi pomógł i Mnie bardzo wspieral.Widzial jak Mala sie rodzila i odcinal pępowinę.Narzekal ze nożyczki tępe Mu dali bo na dwa razy przecinał Nie zepsulo to relacji miedzy Nami a nawet polepszylo bo widział przez co przeszłam i ze bolal poród ale NIE zemdlal:)
-
Ale musisz porozmawiać z Mężem i nic na siłę bo musi sam chcieć.Ale co mogę doradzić warto miec kogoś przy sobie w trakcie porodu bo tez inaczej na Ciebie patrzą bo nie raz slyszy się ze są lekarze czy polozne nie mile jak kobieta rodzi.Ja będąc na salali np zaczelam wymiotować i się wystraszyłam ale pielegniarka wyjasnila ze szyjka się rozszerza i tak się zdarza.
Po tym jak Mala urodzilam to pielegniarka zabrala dziecko i Męża a Mnie doprowadzali do ladu
-
nick nieaktualnyU mnie pomoc meza była nieoceniona. Co prawda skończyło sie cc, ale do tego czasu bez niego bym sobie nie poradziła nawet z wypełnianiem papierow i podpisywaniem zgody, bo juz słabo ogarniałam. Mysle ze warto spróbować, a jesli partner nie bedzie czuł sie na siłach, to poczeka na korytarzu;) ja sie cieszę, ze moj tyle mi pomógł i zmieniło to miedzy nami relacje tylko na plus, mimo ze wyglądałam bardzo nieestetycznie;) poza tym chyba tez dzieki temu jeszcze bardziej zakochał sie w synku;)
-
nick nieaktualnyKurcze ja nie jestem jeszcze przekonana, na pewno chcę żeby był w pierwszej fazie porodu, ale później już chyba bym wolała być sama. U nas sprawa wygląda inaczej, M źle się czuje gdy widzi gdy ja cierpię, a nie może mi pomóc (tak było gdy poroniłam poprzednie dzieciatko). Był wtedy przy mnie cały czas, ale wiem jak przeżywał będąc bezsilnym na moje bóle i skurcze przez te 8 godzin, zanim doszło do porodu.
-
Ja mam za sobą dwa porody, obecnie na dniach oczekuję na trzeci. Pierwszy poród 15 lat temu przeżyłam bez męża, drugi 10 lat temu z mężem, trzeci mamy zamiar przeżyć również razem, jeśli chodzi o mnie i porównanie w przypadku mojej osoby to nie chciałabym nigdy rodzić już sama, z mężem czułam się bezpiecznie i był bardzo pomocny i opanowany, w relacjach małżeńskich po tylu latach nic się nie zmieniło tylko my ustaliliśmy, że w ostatniej fazie porodu stoi za moją głową, a nie ogląda moje krocze. Nie będę nikogo przekonywać do rodzinnych porodów, to kwestia przedyskutowania tego tematu we własnym zaciszu i dopasowania tego do własnej sytuacji i relacji z partnerem.
Agness27 lubi tę wiadomość
Deneris -
w ogole do glowy mi nie przyszło, zeby rodzic bez meza.. Sama miałabym byc? przeciez on jest moją najblizszą osoba, moim przyjacielem, wie o mnie wszystko, widział mnie w roznych sytuacjach. Komu mialabym bardziej zaufac niz jemu?
pasia27 lubi tę wiadomość
-
ja mam następujące obserwacje. Studiowałam położnictwo i chwile pracowałam na porodówce,więc widziałam wiele porodów zarówno rodzinnych jak i "samemu". Tu nie ma odpowiedzi jednoznacznej co jest lepsze. Ja nie wyobrażałam sobie mojego męża na porodówce dopóki nie zaszłam w ciążę. Generalnie jeżeli związek jest bardzo silny emocjonalnie i kobieta w 100% ufa swojemu mężczyźnie to on jest dla niej największym wsparciem. I nie chodzi tu o to w jakiej sytuacji ją widzi (ból, krew, pot, łzy) bo tego można sprytnie uniknąć. Najlepiej się wcześniej umówić w jakich sytuacjach chciałoby się pozostać tylko z położną (podmywanie, badanie wewnętrzne, zakładanie wenflonów, zmiana pokrwawionej pościeli, sam okres parcia) i wtedy położna daje znać kiedy tata daje nura na korytarz. Tu głównie chodzi o wsparcie emocjonalne. Jesli wasz facet nie interesuje się porodem i najchętniej poszedłby wtedy na wódke z kolegami to nie wolno go namawiać ! Wtedy będzie to pamietał jako traume. Mężczyźni są niecierpliwi wielogdzinnym porodem, nudzą się, marudzą "czemu totyle trwa - zróbcie cos!" itp. A inni są bardzo zaangażowani, chcą pomóc, przytulić pomasować. Nie mówie ze jedni są gorsi od drugich - po prostu mają inne charaktery. Jedni się nadają do porodu a zamiast innych lepiej jechać np. z siostrą/ przyjaciółką. Wy same kobitki musicie wyczuć jaki jest wasz facet i nie namawiać go na nic, nie obrażać się jesli nie chce. Wyjdzie wam to na dobre.
Mój wcześniej mówił ze nie chce byc nigdy przy porodzie. Zmienił zdanie jak zaszłam w ciąże, chodzi na USG, interesuje się itp. i sam powiedzial ze jedzie ze mną rodzić, ale nie chce przecinać pępowiny i gapić się na krocze. Także życze wam powodzenia w decyzjach i pięknych porodów w towarzystwie mężczyzny jak i bezCigaretta lubi tę wiadomość
bluszczynka -
My mielismy uzgodnione, ze maz jest w 1 fazie, a na parcie i szycie wychodzi. Generalnie w trakcie przydal sie na poczatku jako towarzystwo i "przynies, podaj" natomiast jak dostalam mocnych skurczy nie chcialam, zeby mnie ktokolwiek dotykal, ani do mnie mowil:p niee mialam zzo wiec bolalo bardzo i bylam calkiem wylaczona z otoczenia, taki moj sposob na przetrwanie bolu
-
ja rodziłam z moim i nie żałuję tej decyzji. Był przy mnie cały czas, wiedział jaką ciężką drogę musiałam przejść, żeby urodzić córeczkę
Poza tym w tym samym czasie był inny poród, i mimo to, że było kilka położnych musiały dzielić się pomiędzy nas. Ja jednak czułam potrzebę większej opieki ze strony lekarza. Dla nich to był kolejny poród, dla mnie coś wyjątkowego. Więc cieszę się, że ktoś bliski był przy mnie.