Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Akuszerka bardzo mi przykro, pogrzeb Twojego Dzieciątka musiał byś bardzo bolesnym przeżyciem...
Ja nadal czekam na pochówek zbiorowy mojego Maleństwa... chciałabym znać już to miejsce na cmentarzu, gdzie będę mogła odwiedzić moje Dziecko i pomodlić się.
Paulina wszystkie tutaj wiemy co przeżywasz, też doświadczyłyśmy tej straty. Ból jest straszny. Bądź silna!
Ja też chociaż wiem, że to nie moja wina, to w głębi duszy czuję się odpowiedzialna za śmierć mojego dziecka i gorsza wobec innych kobiet, tak jakby coś było ze mną nie tak, jakbym była wybrakowana, itd.Jezu ufam Tobie
Piotruś i Tomuś 22 listopada 2018
Aniołek [*] 5 maja 2017 -
Jaka a u Ciebie było bicie serduszka i zarodek ? U mnie ... niestety nie stwierdzono dna dziecka. A może to dobrze ... czekam na nowy cykl... wierzę że będę mama a mój aniołek bez względu na to co badania mówią był i jest i nie zostanie zastąpiony...
-
Dzwonili do mnie z laboratorium. Okazało się że próbka do badania wyselekcjonowana przez patomorfologa była zbyt dużą mieszaniną dna mojego i mojej Córeczki i nie uda się zrobić Jej kariotypu. A innej próbki już nie uda się pobrać bo ją pochowaliśmy... Ehhh, trudno. Zrobią tylko mi badania na trombofilię wrodzoną w ramach pakietu za który zapłaciliśmy.
Dziewczyny, to, że nasze Dzieci od nas odeszły nie jest naszą winą! Ale warto szukać przyczyny, żeby nic takiego się więcej nie stało. Nie wiem czy mogłabym zostawić kolejną część mojego serca na cmentarzu...
Z życzeń rodziców po stracie dziecka najbardziej podoba mi się to, które mówi,żeby ni mówić rodzicom że będą mieli jeszcze piękne zdrowe dzieci. Owszem, wierzę z całego serca że tak będzie, ale teraz potrzebuje mojego smutku, żałoby i proszę nie odbierajcie mi prawa do tego.
-
Akuszerka, a gdzie robiłaś badania? Ja też chciałam zrobić bad genetyczne, ale w laboratorium najpierw strasznie zwlekali i parę razy przedkładali termin odbioru wyników, aż w końcu stwierdzili że przysłany materiał był złej jakości i zrobili tylko płeć domniemaną..
Starania od 10.2015.
Dzieciątko 20/21.06.2016, 10tc. [*]
jesień 2017 2x IUI- odwołane, słabe nasienie
kwiecień 2019- start ivf, krotki protokół
7.05 transfer blastki 4AA😢
7.08 crio blastki😢
30.08 histeroskopia-zrosty (usunięte), mięśniak, dwurożność/przegroda, stan zapalny
12.2019-histero/laparo (usunięcie przegrody)
15.09.2020 transfer, beta rosła, pusty pęcherzyk ciążowy😢
2 ❄❄ -
nick nieaktualnyBardzo wam dziękuję za ciepłe słowa i cieszę się, że trafiłam na to forum. Powoli dochodzę do siebie fizycznie i próbuję wracać do normalnych obowiązków. Psychicznie też nie pokazuję na zewnątrz, że jest źle, chyba muszę uporać się z tym sama a wiem, że to jeszcze zajmie mi sporo czasu. Nie poddamy się z mężem i jak tylko lekarz da zielone światło będziemy próbowali. Dziękuję wam jeszcze raz i życzę dużo sił, bo są nam potrzebne.
-
Jakie to wszystko jest trudne, ciężkie i niesprawiedliwe
My już dostaliśmy zielone światło, okres mi się właśnie skończył, a ja tak bardzo bym chciała być znów w ciąży. A przecież wiem, że to, że nam się wtedy udało to już był największy cud na świecie i wcale nie jest powiedziane, że przydarzy się raz jeszcze. -
admiralka wrote:Jakie to wszystko jest trudne, ciężkie i niesprawiedliwe
My już dostaliśmy zielone światło, okres mi się właśnie skończył, a ja tak bardzo bym chciała być znów w ciąży. A przecież wiem, że to, że nam się wtedy udało to już był największy cud na świecie i wcale nie jest powiedziane, że przydarzy się raz jeszcze. -
Ja robiłam w testDNA. Na 15 września mamy zabukowaną rozmowę z genetykiem, zobaczymy co nam powie. Muszę tylko wysłać jej cała swoją historię leczenia.
-
Sara, to mamy tak samo. Zresztą pewnie wiele z nas tutaj.
tak jak przed ciążą bardzo chciałam żeby się udało, ale byłam cierpliwa mimo problemów i przedłużających się starań. Tak teraz jestem tak bardzo niecierpliwa i tak strasznie marzę, by jeszcze w tym roku znów być w ciąży -
nick nieaktualny
-
Ja też tak mam, chociaż nic mi nie zwróci mojego Maleństwa to chciałabym żeby pod moim sercem zamieszkała nowe życie. Wiecie, dla mnie to wszystko jest masakryczne. Jestem położną, pracuję w poradni gin-pol i w środowisku. Codziennie zajmuje się ciężarnymi, słucham serduszek ich dzieci, robię Ktg, jeżdżę w środowisko, kąpię noworodki, opowiadam rodzicom co się dzieje z ich maluszkami i jak o nie dbać żeby wszystko było dobrze... A serduszko mojej Córeczki już nie bije, już go nie posłucham, nigdy jej nie wykąpię, nie nakarmię piersią... Bardzo mi z tym ciężko... Jak jestem w pracy czy w środowisku to wyłączam emocje, myślę tylko o tym żeby dobrze zaopiekować się moimi podopiecznymi, ale jak wychodzę od nich to wyję jak bóbr. Wczoraj wieczorem pomagała w pierwszej kąpieli małego chłopca, wracając do domu musiałam zjechać na pobocze i się uspokoić bo bałam się że doprowadze do wypadku. Nie chce nikomu mówić że aż tak bardzo cierpię, wie o tym tylko mój mąż, inni myślą że jestem super silna, że od razu wróciłam do pracy, że tak świetnie daje sobie radę. A prawda jest zupełnie inna...
-
akuszerka89 wrote:Ja też tak mam, chociaż nic mi nie zwróci mojego Maleństwa to chciałabym żeby pod moim sercem zamieszkała nowe życie. Wiecie, dla mnie to wszystko jest masakryczne. Jestem położną, pracuję w poradni gin-pol i w środowisku. Codziennie zajmuje się ciężarnymi, słucham serduszek ich dzieci, robię Ktg, jeżdżę w środowisko, kąpię noworodki, opowiadam rodzicom co się dzieje z ich maluszkami i jak o nie dbać żeby wszystko było dobrze... A serduszko mojej Córeczki już nie bije, już go nie posłucham, nigdy jej nie wykąpię, nie nakarmię piersią... Bardzo mi z tym ciężko... Jak jestem w pracy czy w środowisku to wyłączam emocje, myślę tylko o tym żeby dobrze zaopiekować się moimi podopiecznymi, ale jak wychodzę od nich to wyję jak bóbr. Wczoraj wieczorem pomagała w pierwszej kąpieli małego chłopca, wracając do domu musiałam zjechać na pobocze i się uspokoić bo bałam się że doprowadze do wypadku. Nie chce nikomu mówić że aż tak bardzo cierpię, wie o tym tylko mój mąż, inni myślą że jestem super silna, że od razu wróciłam do pracy, że tak świetnie daje sobie radę. A prawda jest zupełnie inna...
Nasze Dzieciątko 11t6d [*] -
Mnie teściowa 1,5 tyg po poronieniu zafundowała obecność 6 miesięcznej córeczki brata meza zapraszając mnie męża i rodzinę brata do siebie jednocześnie. Lubię ich ale teraz nie byłam na to gotowa. Gdybym wiedziała że brat będzie to mąż pojechalaby sam. Do dnia dzisiejszego wspomnienue widoku męża z małą na rękach budzi we mnie łzy a tytkanie małej przez 2 H wszystkich budzi złość. Nie dotknęłam małej. Byłam grzeczna ale miałam tyle xlosci w sobie za brak empatii otoczenia. Mój mąż też zresztą nie wpadł na to jak się poczułam. Na teściowa jestem wciąż zła chociaż tego jej nie okaże.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 września 2017, 20:29
-
Sarrrra wrote:Mnie teściowa 1,5 tyg po poronieniu zafundowała obecność 6 miesięcznej córeczki brata meza zapraszając mnie męża i rodzinę brata do siebie jednocześnie. Lubię ich ale teraz nie byłam na to gotowa. Gdybym wiedziała że brat będzie to mąż pojechalaby sam. Do dnia dzisiejszego wspomnienue widoku męża z małą na rękach budzi we mnie łzy a tytkanie małej przez 2 H wszystkich budzi złość. Nie dotknęłam małej. Byłam grzeczna ale miałam tyle xlosci w sobie za brak empatii otoczenia. Mój mąż też zresztą nie wpadł na to jak się poczułam. Na teściowa jestem wciąż zła chociaż tego jej nie okaże.
Pomijam fakt, że każdy obchodzi się ze mną jak z jajkiem,unikając tematu mojej ciąży,nikt nie pyta jak się czuję.Zupełnie jakby mojego Dziecka nigdy nie było...
Nasze Dzieciątko 11t6d [*] -
U mnie to samo. Tylko przyjaciółki zapytała, napiszą. W rodzinie nikt o tym nie rozmawia. Poronilam i na drugi dzień koniec tematu. A właśnie od dnich oczekuję wsparcia. Tak jakby 7 tydzień to nie ciaza. Zresztą teściowa gdy poronilam nieświadomie powiedziała żebym nie przyjmowała się aż tak..... jak mam się nie przejmować? Aż tak? Straciłam moje maleństwo... jak mam się nie przejmować...
-
Postanowiłam że i ja opiszę Wam moją historię.. W marcu tego roku znalazłam test ciążowy w łazience i stwierdziłam że go zrobię, nie wiem dlaczego, nie podejrzewałam ciąży. Po kilkunastu sekundach szok!Dwie grube krechy!!! Nie powiedziałam nic mężowi i następnego dnia zrobiłam bete, wynik wskazywał na ok. 5 tc, mimo że nie planowaliśmy ciąży to bardzo się cieszyliśmy, niestety tylko przez 3 dni. Zaczęły się brunatne plamienia i ostry ból brzucha więc pędem to mojego gina (pracuje w przychodni więc nie miałam problemu z dostaniem się do niego) ale dr nic nie wiedział i kazal wrócić za 3-4. Dolegliwości się nasilały więc następnego dnia poszłam do innego lekarza, który w prawym jajowodzie znalazł zarodek. Dostałam skierowanie do szpitala i już następnego dnia miałam laparoskopię. Najgorszy był pierwszy miesiąc po stracie, siedziałam w domu i zastanawiałam się dlaczego.. po powrocie do pracy było już trochę lżej, nie miałam czasu na żale.
W lipcu dostaliśmy zielone światło dla nowych starań i o dziwo udało się w pierwszym cyklu Radość jednak znowu nie trwała długo. Generalnie przyrost bety od samego początku był niski tak samo jak progesteron. Dostałam leki i dr kazał być dobrej myśli jednak ciąża nie rozwijała w prawidłowo. Zarodek pojawił się dopiero w 8 tc a na początku 9 beta zaczęła spadać. Odstawiłam leki, został tylko euthyrox, plamienia zaczęły się od niedzieli jednak kulminacja nastąpiła dzisiaj w nocy Dosłownie mnie zalewało a do tego niewyobrażalny ból brzucha, siedziałam i wyłam, trochę z bólu a trochę z żalu, dzisiaj krwawienie jest zdecydowanie mniejsze. W poniedziałek idę na usg, sprawdzimy czy wszystko się oczyściło
Dlatego mam pytanie, jakie badania powinnam teraz zrobić? Czy już teraz zaczęłam cykl czy jest on liczony od pierwszej @ po?
Kropeczka 08.03.2017 [*]
Aniołek 04.09.2017 [*] -
Kurwa, to takie do dupy...
Rodzina nie zaczyna tematu bo się go boi. Oni nie wiedzą jak reagować na płacz, co mówić. Bo tak na prawdę co można powiedzieć? Chyba tylko "jestem przy Tobie..." tylko kobieta która to przeżyła może tak na prawdę wiedzieć co się dzieje w sercu i psychice. A takie puste frazę typu "nie płacz, nic się nie stało, to jeszcze nie było dziecko" itp nic nie dadzą a sprawią tylko ból. Ja od zobaczenia cienia drugiej kreski na teście pokochałam moją Córeczkę jak szalona, jak zobaczyłam to szczęście w oczach męża że po tak trudnej drodze w końcu nam się udało, to wiedziałam że mamy pełnię szczęścia. I chociaż mam synka, którego kocham ponad życie, to cześć mojego serca umarło wraz z Nią.
Chciałam Was zapytać o jeszcze jedną rzecz. Czy Wy też boicie się tego, że kiedyś przestanie to tak bardzo boleć? Że dziecko które straciłyscie przestanie być pierwszą i ostatnią myślą w ciągu dnia? Ja się tego strasznie boję. Ze nauczę się żyć bez Niej... -
Padii bardzo mi przykro że musiałaś do nas trafić. Ze spotkało Cie to dwukrotnie... Ja przy pierwszym poronieniu miałam mega silne bóle brzucha, prawie jak przy porodzie. I do tego przez 24h bardzo obfite krwawienie że skrzepami. Po 24 godzinach się uspokoilo, było tak jak przy normalnej miesiaczce.