Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Neta87 bardzo mi przykro...duzo tutaj przeczytałam smutnych historii, nie rozumiem dlaczego tak się dzieje, nie widzę głębszego sensu w tym wszystkim...
Pomaga mi wiara, każdy musi to sobie jakoś poukładać...
Po tak tragicznych wydarzeniach musi wyjść słońce, nigdy tego nie zapomnimy , ale TRZEBA wierzyć, że będziemy tulić nasze dzieci do piersi prędzej lub później.
🙍🏻♀️
Letrox 75,MTHFR hetero, PAI-homo
🙎🏻♂️
Teratozoospermia, fragmentacja39%
08.2017 poronienie 9 tc 👼
10.20-04.21 3x IUI 🐒
10.2021-przygotowanie IVF🍀
01.2022-punkcja 🥚🥚🥚- 16 komórek➡️ 6 zarodków ➡️ ❄️❄️ 2 blastocysty( 5AA, 3BB) ➡️ ❄️1 zarodek po NGS
02.2022- transfer-odwołany➡️ zapalenie endometrium
21.03- biopsja➡️ wynik prawidłowy
10.05- TRANSFER 3.2.2 🙏🍀
17.05- BETA 23/ 19.05- 55 / 23.05-281
7.06- USG- jest ❤️ CRL 6mm
14.06- USG- CRL 1,42cm
28.06- USG -CRL 3,04cm Córeczka💕
18.07. USG PRENATALNE- CRL 7cm
28.08. USG- CRL 9cm
18.08. USG- 185g
2.09. USG- 308g
20.09 USG POŁÓWKOWE - 463g
30.09. USG- 612g
21.10. USG- 970g
10.11. USG - 1588g
25.11. USG III TRYM.- 1650g
01. 23 Nasz Cud SN 3610g 56cm💗 -
ja o niczym innym nie śnię jak być znowu w ciąże . Wcześniej owszem starałam się i czekałam ale teraz na prawdę czuję tak wielką potrzebę. Troszkę się boje, że gdy się nie uda to bardzo to przeżyję. Bardzo tęsknie za stanem ciążowym i za moim aniołkiem... byłam "przyszłą mamą" zaledwie 2 tygodnie... tzn tyle byłam świadoma ciąży...
-
Sara ja także czekam z utęsknieniem żeby znowu być w ciąży, chociaż wiem, że jeśli się uda, to teraz będę jeszcze bardziej bać się o dziecko na każdym kroku, wszystkie niepokojące objawy będą stawiać mnie na równe nogi. Tego się nie ustrzeżemy, ale bardzo chciałabym poczuć znowu ten stan i doczekać się zdrowego bobaska wierzę, że tak się stanie i każdej Aniołkowej Mamie tego życzę
P.S.
Sara pamiętam jak pisałyśmy na wątku starających się 86'-tek. Wtedy każda tam chciała być w ciąży, ale to co my czujemy teraz po stracie jest o wiele silniejszym pragnieniem...
Ja byłam świadoma tego, że noszę w sobie nowe życie półtora miesiąca, chociaż po 3 tygodniach szczęścia już wiedziałam, że moje dzieciątko nie żyjeJezu ufam Tobie
Piotruś i Tomuś 22 listopada 2018
Aniołek [*] 5 maja 2017 -
Wczoraj pochowałam syna. Nigdy tak serce nie bolało. Starszy syn w tym czasie był w przedszkolu. Tak bardzo chciała bym mu pokazać gdzie jest Karol ale on nic z tego nie zrozumie....chcemy w niedziele zabrać go z mężem na cmentarz i wytłumaczyć że tutaj zapala się światełko które Karolek widzi z góry i się cieszy.
Dziewczyny czy to normalne że odpycham od siebie myśli. Chce wrócić do pracy jak najszybciej ale z drugiej strony nie chce kontaktu z ludźmi. Nie żebym chciała się zamknąć czy coś....bardziej na zasadzie że nie jestem gotowa rozmawiać. Narazie chce wszystkie emocje przelać na maszynę do szycia bo to nie wymaga rozmowy z nikim. Czy to normalne że tak uciekam od tych myśli ?
Adaś 36 tc - 1950g szczęścia (2014)
Karolek 20tc - Aniołek [*] (2017)
-
Agulka, każdy przechodzi żałobę inaczej, jeżeli czujesz dla Ciebie lepsze będzie skupienie się na jakimś zajęciu żeby ukoić myśli, to nie ma w tym nic złego.
Starania od 10.2015.
Dzieciątko 20/21.06.2016, 10tc. [*]
jesień 2017 2x IUI- odwołane, słabe nasienie
kwiecień 2019- start ivf, krotki protokół
7.05 transfer blastki 4AA😢
7.08 crio blastki😢
30.08 histeroskopia-zrosty (usunięte), mięśniak, dwurożność/przegroda, stan zapalny
12.2019-histero/laparo (usunięcie przegrody)
15.09.2020 transfer, beta rosła, pusty pęcherzyk ciążowy😢
2 ❄❄ -
Agulka
Ja straciłam swoją fasolkę (wolę myśleć w ten sposób) w 10tc w 2014 roku i do tej pory nie mogę o tym rozmawiać, chociaż żałoba już chyba za mną. Każda z nas ma troszkę inaczej, ale grunt, żeby jakoś przejść po tym do kolejnego etapu. Boleć chyba nie przestanie nigdy. -
Agulka, my na pogrzeb naszej Córeczki wzięliśmy starszego Synka który właśnie skończył 3 lata. Wytlumaczylismy Mu że Amelki już nie ma z nami, że zachorowała i serduszko przestało jej bić. Dzień przed pogrzebem powiedzieliśmy mu ze jutro będzie taki wyjątkowy, bo będziemy musieli pomóc Amelce przejść do Nieba, do Aniołów. Jak w sobotę wychodzilismy to synek powiedział, że jeszcze nie możemy iść, bo nie mamy drabiny, a przecież na nóżkach nie damy rady dojść do Nieba...
Synek pogrzeb przeszedł dość łagodnie. Wie że Amelka jest z Aniołkami i że dba o nas z góry. Dzieci wbrew pozorom bardzo dużo rozumieją -
akuszerka89 wrote:Agulka, my na pogrzeb naszej Córeczki wzięliśmy starszego Synka który właśnie skończył 3 lata. Wytlumaczylismy Mu że Amelki już nie ma z nami, że zachorowała i serduszko przestało jej bić. Dzień przed pogrzebem powiedzieliśmy mu ze jutro będzie taki wyjątkowy, bo będziemy musieli pomóc Amelce przejść do Nieba, do Aniołów. Jak w sobotę wychodzilismy to synek powiedział, że jeszcze nie możemy iść, bo nie mamy drabiny, a przecież na nóżkach nie damy rady dojść do Nieba...
Synek pogrzeb przeszedł dość łagodnie. Wie że Amelka jest z Aniołkami i że dba o nas z góry. Dzieci wbrew pozorom bardzo dużo rozumieją
Kiedy moja Siostra powiedziała Jej, że nie jestem już w ciąży zaczęła płakać i pytać dlaczego. Kiedy Siostra odparła, że moje dziecko stało się Aniołkiem i jest teraz w Niebie,to Siostrzenica na to,że Ona wsiądzie do rakiety i poleci po nie...Jak Siostra mi opowiadała o tej rozmowie to ryczałam jak bóbr...Szkoda,że życie nie jest takie proste,jakim wydaje się dzieciom.
Nasze Dzieciątko 11t6d [*] -
Neta87, myślę, że w Twojej sytuacji, kiedy straciłaś dziecko w tak później ciąży potrzebujesz bardzo fachowej pomocy psychiatry,psychologa, terapii. Może uda Ci się znaleźć kogoś z kim znajdziesz porozumienie. Dobry pomysłem jest porozmawianie z rodzinami, które przeżyły stratę, jak Ty, bo tylko one najlepiej zrozumieją Twój ból.
Bardzo Ci współczuję i nawet nie potrafię wyobrazić sobie jak bardzo straszne to dla Ciebie przeżycie i ból. Ja poroniłam w 9 tyg. i oczywiście bardzo przeżyłam tę stratę, ale domyślam się, że utrata dziecka w ostatnim trymestrze jest jeszcze większym bólemVR lubi tę wiadomość
2013 Córka - największa miłość
7.04.2017 - 9tc [*] Aniołek
12.2017 cp
-
nick nieaktualnyAgulka901 wrote:Wczoraj pochowałam syna. Nigdy tak serce nie bolało. Starszy syn w tym czasie był w przedszkolu. Tak bardzo chciała bym mu pokazać gdzie jest Karol ale on nic z tego nie zrozumie....chcemy w niedziele zabrać go z mężem na cmentarz i wytłumaczyć że tutaj zapala się światełko które Karolek widzi z góry i się cieszy.
Dziewczyny czy to normalne że odpycham od siebie myśli. Chce wrócić do pracy jak najszybciej ale z drugiej strony nie chce kontaktu z ludźmi. Nie żebym chciała się zamknąć czy coś....bardziej na zasadzie że nie jestem gotowa rozmawiać. Narazie chce wszystkie emocje przelać na maszynę do szycia bo to nie wymaga rozmowy z nikim. Czy to normalne że tak uciekam od tych myśli ?
Agulka każda z nas przeżywa żałobę na swój sposób mi bardzo pomogło to, że praktycznie po 5 dniach od zabiegu wróciłam do pracy, miałam od współpracowników ogromne wsparcie, poprosiłam aby nie poruszać tematu, ponieważ bardzo to przezywam i każda rozmowa rozdmuchuje ogromne emocje i kończy się płaczem, to nie tak ze chciałam unikać tematu, że niby "nic się się stało" po prostu jest to nadal trudny temat dla mnie i przezywam to wewnętrznie. W każdym razie teraz mijają 3 tygodnie po zabiegu i bardzo się cieszę, że od razu wróciłam do pracy i do ludzi, ponieważ gdybym miałam po 2-3 tygodniach wyjść z domu....to nie wiem czy byłabym w stanie a na pewno było by to ogromnym wyzwaniem pod względem psychicznym. Dlatego moim zdaniem zrób tak jak czujesz i jak podpowiada Ci intuicja. Nie patrz na zdanie i opinie innych osób, każda z nas przezywa swoją tragedię ale trzeba dalej funkcjonować i żyć. -
Witajcie Aniołkowe Mamy. Niestety do WAS dołączam. Dwa tygodnie temu pochowałam Swoją Śliczną Córeczkę, którą straciłam w 30 tyg. ciąży. Od badań połówkowych wiedzieliśmy, że ma chore serduszko. Badało nas trzech lekarzy po kilka razy, ale każdy z nich wskazywał inną wadę. Czekamy na wyniki sekcji. Jestem cały czas w jakimś dziwnym amoku, ale spotykam się z psycholog i po rozmowach nabieram siły. Powiedziałam Jej również, że zapisałam się na forum, oceniła to bardzo pozytywnie. Także bardzo WAM dziękuję, że jesteście TUTAJ, że potraficie pisać o tym co się wydarzyło. Za Każdą z WAS trzymam mocno kciuki. Liczę również na wsparcie i słowa otuchy od WAS. DZIĘKUJĘ!
-
Milla przykro mi, ze do nas dołączasz A straty w 30 tygodniu to już w ogóle nie jestem sobie w stanie wyobrazi Musisz być bardzo silna i dzielna! :* Nie potrafię pocieszyć, powiem tylko błahe, czas leczy rany. Nigdy nie zapomnisz, ale z czasem na pewno będzie trochę łatwiej :*
Millaa lubi tę wiadomość
-
Witajcie dziewczyny, i ja do Was dziś dołączam. Dokładnie tydzień temu straciłam w 17.5 tyg córeczkę.. Nie umiem sobie z tym poradzić, z każdym dniem zamiast lepiej jest gorzej. Mój Aniołek był tak bardzo chciany i zaplanowany. Kiedy na badaniach prenatalnych w 13 tyg dowiedziałam się, że jest aż tak źle, że potrzebna aminopunkcja..od tego momentu wegetuję a nie żyję. Wady genetyczne, wady letalne, lekarz nie dał nawet procenta nadziei, na 99% nie donoszę ciąży, jeśli donoszę maluch nie ma szans złapania oddechu.Słowa jak wyrok. Same wiecie jak trudno podejmować takie decyzje i "stawać się Bogiem", lekarz powiedział, że malutka bardzo cierpi, obrzęk na jej ciele powiększał się, nie rosła już. Oczywiście lekarz zostawił mi decyzję, bo to mój maluszek, ale powiedział, bym na moment pomyślała o dziecku a nie wierze, religii i swoich przekonaniach.. Wiem, że mój Aniołek by nigdy nie ujrzał tego świata, ale nie mogę pogodzić się z tym, że to JA zadecydowałam kiedy ma odejść. Czuję się potwornie, mimo,że odjęłam jej cierpień, nie wiem jak sobie to tłumaczyć, nie wiem jak z tym żyć. Od momentu pogrzebu jestem codziennie na cmentarzu, boję się, że zwariuję.. Jedyne co trzyma mnie przy życiu i stawia do pionu to mój 6 letni syn. Kochane moje jak wy sobie radzicie ze stratą i wyrzutami sumienia..? O mojej ciąży wie tylko mąż, mama i jedna przyjaciółka. Na dodatek dziś bardzo bliska mi osoba oznajmiła, że ich rodzina się powiększy..cios w serce.17 tc (*) Aniołek
-
nadzieja_lepsze_jutro wrote:Witajcie dziewczyny, i ja do Was dziś dołączam. Dokładnie tydzień temu straciłam w 17.5 tyg córeczkę.. Nie umiem sobie z tym poradzić, z każdym dniem zamiast lepiej jest gorzej. Mój Aniołek był tak bardzo chciany i zaplanowany. Kiedy na badaniach prenatalnych w 13 tyg dowiedziałam się, że jest aż tak źle, że potrzebna aminopunkcja..od tego momentu wegetuję a nie żyję. Wady genetyczne, wady letalne, lekarz nie dał nawet procenta nadziei, na 99% nie donoszę ciąży, jeśli donoszę maluch nie ma szans złapania oddechu.Słowa jak wyrok. Same wiecie jak trudno podejmować takie decyzje i "stawać się Bogiem", lekarz powiedział, że malutka bardzo cierpi, obrzęk na jej ciele powiększał się, nie rosła już. Oczywiście lekarz zostawił mi decyzję, bo to mój maluszek, ale powiedział, bym na moment pomyślała o dziecku a nie wierze, religii i swoich przekonaniach.. Wiem, że mój Aniołek by nigdy nie ujrzał tego świata, ale nie mogę pogodzić się z tym, że to JA zadecydowałam kiedy ma odejść. Czuję się potwornie, mimo,że odjęłam jej cierpień, nie wiem jak sobie to tłumaczyć, nie wiem jak z tym żyć. Od momentu pogrzebu jestem codziennie na cmentarzu, boję się, że zwariuję.. Jedyne co trzyma mnie przy życiu i stawia do pionu to mój 6 letni syn. Kochane moje jak wy sobie radzicie ze stratą i wyrzutami sumienia..? O mojej ciąży wie tylko mąż, mama i jedna przyjaciółka. Na dodatek dziś bardzo bliska mi osoba oznajmiła, że ich rodzina się powiększy..cios w serce.
Bardzo mi przykro, mocno tulę Cię do serca.
Ja też straciłam dziecko,nie potrafię sobie jednak wyobrazić Twojego bólu...
Po tragedii,która wydarzyła się w naszym życiu,miałam różne przemyślenia.Rozważałam także, jaką decyzję podjęłabym, gdyby okazało się że dziecko nie ma szans na przeżycie. I powiem szczerze, że nie wiem.Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała dokonywać takich wyborów. Jestem osobą bardzo wierzącą i wiem że jest to sprzeczne z wolą Bożą,jednakże w takiej chwili myśli się pewnie tylko o dobru dziecka.
Przede wszystkim nie obwiniaj siebie, życie jest okrutne,nikt nie powinien stawać w obliczu takich sytuacji...
Co do żałoby,to musisz ją przetrwać w pełni,musisz to wszystko wypłakać,wykrzyczeć,nie możesz tłumić tych wszystkich emocji.
A jeśli poczujesz,że sama nie dasz rady, udaj się do psychologa.
Nie wiem,co więcej mogę doradzić,nie chcę pisać, że czas leczy rany, bo takie rady strasznie mnie samą irytowały,ale po 3,5 miesiącach od straty mogę napisać, że czas przyzwyczaja do bólu...
Łączę się z Tobą w modlitwie i mocno ściskam.
Pisz,kiedy tylko będziesz miała na to ochotę.Millaa lubi tę wiadomość
Nasze Dzieciątko 11t6d [*] -
Millaa, Nadzieja - bardzo mi przykro że musiałyście dołączyć do naszego grona. Mając starsze dziecko może nie jest łatwiej, ale bardziej trzeba trzymać się rzeczywistości. Ja czasem nie daję rady utrzymać łez przy synku, ale mój najgorszy stan ukrywam przed nim. Wiecie, myślę że czas tak na prawdę nie leczy ran a po prostu przyzwyczaja do bólu. U mnie minęło 38 dni od zabiegu, wydaje się że potrafię "normalnie" funkcjonować w społeczeństwie, domu, pracy, ale czasem przychodzą takie momenty że nie jestem w stanie złapać oddechu. Wczoraj na cmentarzu jak już miałam odchodzić to nogi się pode mną ugięły, nie byłam w stanie zrobić ani jednego kroku. Jedyne co mnie pociesza to to, że moja Córeczka jest moim Aniołem w niebie i dba o naszą rodzinę. Kiedyś się spotkamy w Domu Pana, muszę tylko poczekać...
Co do bólu jeszcze - moja mama straciła swoje pierwsze trzy ciąże. Mówi że psychicznie była tak zmaltretowana że jak zostawała sama w domu t słyszała płacz dziecka. taki autentyczny, że chodziła po domu i szukała go. Miała też wrażenie że zaraz zza rogu w domu wyjdzie jakieś dziecko, wiecie o co chodzi, taka świadomość, że ktoś jest w domu, ale racjonalnie przecież wiemy że nikogo nie ma. Jak miał odbyć się pogrzeb mojej Córeczki to mama powiedziała mi, że nie wie jak sama zareaguje na to wszystko. Kiedyś były inne czasy, nikt nie pozwolił jej na pogrzeb ani na żałobę, to było 35 lat temu. 35 lat a ona nadal pamięta i mówi że to nadal boli.
Dziewczyny, żeby móc funkcjonować na żałobę trzeba sobie pozwolić i trzeba przeżyć ją po swojemu. Bez względu na to jak mała była ciąża i jakie było dziecko to było NASZE DZIECKO! Nadzieja na zupełnie inną rzeczywistość została nam odebrana i to normalne że boli. Bądźcie silne kiedy trzeba i płaczcie kiedy tego potrzebujecie. Kiedyś wszystkie spotkamy się z naszymi dziećmi. I wtedy już nic nas nie rozdzieli. -
Nadzieja, dlaczego znów nasze grono się powiększa
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić twoich uczuć, ale proszę nie obwiniaj się. Kochałaś (kochasz) maluszka, chciałaś dla niego jak najlepiej, postąpiłaś jak kochająca mama. A czemu takie nieszczęścia w ogóle się dzieją, to ja pojęcia nie mam. -
Dziękuję dziewczyny za tych kilka słów. Naprawdę dla mnie znaczą wiele. Świadomość że nie jesteś sama ze wszystkim (choć w głębi duszy każda z nas jest sama ze swoim dramatem) pozwala jakoś funkcjonować. Pewnie macie rację, z bólem nauczymy się żyć po jakimś czasie, ale jakie to będzie życie?... wyznaje filozofię że nic nie dzieje się przypadkiem w naszym życiu, wszystko jest po cos, ma nas czegoś nauczyć pokazać, doprowadzić do zrozumienia..jednak nie umiem wytłumaczyć sobie dlaczego aż tak okrutnie doświadcza nas czasem życie. Co jest warte poświęcenia kochanego Aniołka bym miała coś zrozumieć..? Ściskam was wszystkie..17 tc (*) Aniołek
-
Nadzieja, ja dziecko straciłam "tylko" w 6 tygodniu a czuję się jakby mnie ktos na przemian oblewał zimnym i goracym prysznicem... Cos złego sie dzieje, moja lekarka mówiła, że ostatnio jednego dnia miala az trzy poronienia...Tak, niektórych rzeczy nie zrozumiemy, patrzmy jednak z nadzieja w przyszłość.Aniołeczek 7 tydz [*] 18.08.2017
19.02.2019 [*]