Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja do opieki w szpitalu nie mam żadnych zastrzeżeń. Lekarze i pielęgniarki co chwila zaglądali do mnie, pytali czy coś boli, czy czegoś potrzebuję... Na oddziale byłam koło 20, następnego dnia o 11 lekarz dał mi tabletki, a przed 20 leżałam już w zabiegowym. Dostawałam środki nasenne, gdy o nie prosiłam. Nikt nie robił problemów, że łażę po szpitalu. Wszyscy obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Chyba się bali, że wpadnę w histerię...
-
nick nieaktualny
-
Ja w rozmowie z pielęgniarką też usłyszałam że to się zdarza, że nie wszystkie wady da się wykryć przy zwykłym usg i żebym się nie obwiniała, bo nic nie mogłam zrobić
-
nick nieaktualny
W moim szpitalu nie mieli takich leków p/bolowych jakich potrzebowałam i kazali mężowi jechać do apteki i mi kupić.
Położne były nadzwyczaj wyrozumiałe (choć miałam tez "przyjemność " z wredną ,całkowicie pozbawioną empatii,kazała mi iść do zabiegowego,gdy ja słaniałam się na nogach z bólu ,nawet nie zaproponowała wózka,tylko szła przede mną marszem i jeszcze mnie pospieszała)
Nie mam dobrego zdania o swoim szpitalu i nie jest to tylko moja opinia.
A szkoda ,bo ponoć jest szpitalem ,który jest wyróżniony za to iż można w nim rodzić po ludzku.
Rodziłam tu dwa razy,raz martwego syna i za każdym razem widzę ,że jest coraz gorzej.
Michałek [*] - 04.06.2014 (20 tc)
-
nick nieaktualnyWybaczcie, zapomniałam napisać, że ja też zabieg miałam w nie swoim szpitalu. Właśnie m.in z powodu opinii jakie słyszałam na temat oddziału poł.- gin. ale też i innych akcji dziejących się w nim (od wyskakiwania z okna po niewyjaśnione zgony)
Powodem też był termin. Mój lekarz prowadzący pracuje w oby dwóch, i z racji tego, że on sam chciał przeprowadzić zabieg miałam do wyboru albo następnego dnia jechać do szpitala w innym mieście (te 30 km od mojego) albo zaczekać 3 dni żeby przyjść do mojego.
Oczywiste było, że nie pojadę do swojego.Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 lutego 2015, 17:50
-
na oddziale gin-poł w mojej mieścinie leżałam dwa razy,2 lata temu i w styczniu br. Dwa lata temu miałam operację i różnie się mną opiekowali, lekarz fajnie, interesował się, zaglądał, pytał, za to pielęgniarki (prawie wszystkie były nie miłe, opryskliwe, łaskę robiły że leki podały itp. Zabieg łyżeczkowania wykonywał mi ten sam lekarz co mnie 2 lata temu operował, nie wiele mówił, wyjaśnił co musiał, po zabiegu zajrzał ze dwa razy i tyle, za to pielęgniarki bardzo miłe, jedna mnie nawet przed zabiegiem po ręce głaskała bo strasznie płakałam, pani anestezjolog mnie pocieszała mówiła że też to przechodziła, ocierała mi łzy a ginekolog który przeprowadzał zabieg mówił żeby płakać bo na tym oddziale jest wszystko dozwolone, nie ma się co krępować. Może dla personelu medycznego jesteśmy czasami tylko "kolejna pacjentką", może to rutyna, a może nie mają ochoty pocieszać pacjentek bo mają własne sprawy i problemy, sama nie wiem. Mimo że chciałabym wymazać ten dzień z pamięci i nigdy więcej nie trafiać na ten oddział w takich okolicznościach to jednak jestem wdzięczna lekarzowi i pielęgniarkom za opiekę którą mnie otoczyli.
-
nick nieaktualnyDziewczyny tak cieżko czytać że większość z Nas nie ma dobrej opini o personelu szpitala oraz opieki po zabiegu , więc ja dołacze. Może nie miałam aż takiej tragedi z personelem , jednak pozostawienie samej sobie odbiło się na mojej psychice. Jedynie pani Salowa która była u mnie częściej niż pielegniarki dała mi dużo dobrych słow i nawet popłakała ze mną. A lekarze ? Byli i pytali w czasie obchodu jak się czuje , nosz ku... jak mogę się czuć straciłam dziecko . Wiecej pytań o samopoczucie nie usłyszałam.
-
Ja na opiekę szpitalną nie narzekam. Większość położnych i lekarzy do rany przyłóż. Wiadomo, trafiło się parę niemiłych osób ale na prawdę na palcach można było je policzyć.
Niestety kiepskie rozwiązanie że osoby z niską ciążą leżą w sali z tymi które już są na finiszu, brak miejsca - mały szpital. Znajomej bardzo to przeszkadzało kiedy ona poroniła, ale ja miałam na prawdę fantastyczne towarzyszki na sali, bardzo dużo dało mi ich wsparcie, rozmowy o tym, że one przeszły przez to samo, a lada chwila będą miały dzieci na rękach. Jednak kolejne ciąże mogą być szczęśliwe, udane.13.02.2015 - Aniołek (7tc)
21.01.2016 - P.
24.04.2017 - M.
-
U nas w szpitalu do 20 tc leży się na ginekologii, a w późniejszej ciąży na patologii. Także przynajmniej z tym nie ma problemu. Ja byłam w takim stanie psychicznym, że nawet przechodząc koło OCPu i widząc dziewczyny w zaawansownej ciąży wpadałam w histerię
-
nick nieaktualnyLenka87 wrote:U nas w szpitalu do 20 tc leży się na ginekologii, a w późniejszej ciąży na patologii. Także przynajmniej z tym nie ma problemu. Ja byłam w takim stanie psychicznym, że nawet przechodząc koło OCPu i widząc dziewczyny w zaawansownej ciąży wpadałam w histerię
Miałam podobnie , nie mogłam patrzeć na dziewczyny w ciąży , u mnie był taki problem że patologia ciąży mieści się w 3 salach na ginekologi, więc cały czas kobiety w ciąży miałam na widoku. KTG słyszałam cały czas obok z sali "patologi ciąży" na tamtą chwile to był dla mnie koszmar -
nick nieaktualny
-
Rotenkopf wrote:Szkoda, że tylko tutaj, w świecie internetowym możemy tak sobie swobodnie porozmawiać i każda każdą zrozumie...
Krzyś [*] 38tc 13.01.2015 - maleńka duszyczka a brakuje tak wiele... -
nick nieaktualnyRotenkopf wrote:Szkoda, że tylko tutaj, w świecie internetowym możemy tak sobie swobodnie porozmawiać i każda każdą zrozumie...
Bo wszystkie przeżyłyśmy bolesną strate , i tylko my się zrozumiemy. Ostatnio "pocieszała" mnie koleżanka słowami "Że dobrzę że to się stało teraz jak jestem młoda niż jakbym miała 38 lat i bym już nie mogła mieć dzieci" ehh... pewnie myślała że mnie to ucieszy a ja spojrzałam tylko na nią z politowaniem , brak mi było słów.
Coraz częściej brak mi słów, dla ludzi którzy potrafią zabrać z grobu mojemu dziecku "światełko" które tylko mogę jej dać.. To smutne ale prawdziweWiadomość wyedytowana przez autora: 17 lutego 2015, 23:25
-
ggonia mi lekarz powiedział, że lepiej teraz, niż gdybym miała wyremontować pokoik dla dziecka, kupić całą wyprawkę, pojechać na porodówkę i wrócić do domu bez dziecka. Według niego, nawet gdybym donosiła tą ciążę, to dziecko zmarłoby w trakcie porodu albo kilka godzin po nim... Zgadzam się z nim w 100 %. Nie mówił tego, żeby mnie pocieszać na siłę, ale miał rację...
-
Ja dopiero jak poroniłam i zaczęłam o tym rozmawiać, zobaczyłam jak wiele kobiet to spotyka, mi duzo pomogły rozmowy z moimi przyjaciółkami, których całe szczescie poronienie nie spotkało i mam nadzieje, ze nigdy nie spotka i wspólnie doszłysmy do wniosku, że jezeli miało się tak stać to lepiej na początku niz w pozniejszym etapie ciazy. Z jednej strony nie moge sie doczekac, kiedy znowu bede w ciazy, a z drugiej strasznie sie tego boje, ze ta historia moze sie powtorzyc...
-
nick nieaktualnyWitam się niestety i Ja
Nasze dziecko zmarło w 11 tc i tak jak w poprzednich wpisach :szpital kolejne usg bhcg i diagnoza ciąza obumarła podano nam tabletki trochę skurczy i nic więcej , odczekali 24 godz kolejne tabletki i zaczęły się regularne skurcze nie muszę opowiadać co było dalej jak swiat sie zawalił łzy żal tysiące pytan itp.
Jesteśmy już w domu po wizytach kontrolnych niby wszystko fizycznie ok ale psychicznie jeden dramat .
Kiedy będziecie się starały o kolejne maleństwo ?