Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Mamo Mai ale ten nasz Wojtus sie zmienia
Sliczny jest, chociaz o malym mezczyznie powinnam powiedziec, ze przyjstojny a nie sliczny naprawde wspanialy chlopaczek! Niech rosnie zdrowo i daje Ci wiele radosci. Wojtus jest dla mnie najwspanialszym dowodem na to, ze do kazdej z nas przyjdzie kiedys takie ogromne SZCZESCIEantoninina lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWitam, ja miałam ciąże obumarła 11tc dowiedziałam się 9.12.
W jednej chwili straciłam sens życia, ale już w szpitalu myślałam o zajściu w kolejną ciąże ( nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej).
Myślałam że zgłupiałam, ale czytając Wasze wpisy widzę, że nie tylko ja wyżywam się na swoim partnerze. Czasem mam wrażenie ,że nie wytrzyma i mnie zostawi. Czepiam się o wszystko, o każdą pierdołę i jest to silniejsze ode mnie.Denerwuje mnie że On nie potrafi o tym rozmawiać. Gdy Go pytam czy chce starać się ze mną o dziecko milczy, co mnie wkurza jeszcze bardziej i krzyczę......
-
Zuczku bardzo mi przykro...
Światelko dla Twojego Skarba (*)
Wiesz, dziewczyny tu na forum czesto mowily o tym, ze ich partnerzy nie podejmuja tematu. Chyba czesto tak jest, ze my potrzebujemy o tym rozmawiac, duzo rozmawiac, a nasze drugie polowki wola milczec. Dlatego to forun okazalo sie takim wybawieniem. Bo tu mozemy rozmawiac o Naszych dzieciach do woli.
Moze Twoj partner nie chce z Toba rozmawiac bo uwaza, ze w ten sposob Cie chroni. Ty pewnie podczas takich rozmow czesto placzesz. Dla niego Twoje lzy = cierpienie. Wiec sobie wykalkulowal, ze jak nie bedziecie rozmawiac, to nie bedziesz plakac, a wiec przestaniesz cierpiec? Powiedz mu wprost, ze potrzebujesz tych rozmow, ze sa one dla Ciebie wazne, ze jego milczenie Ci nie pomaga, wrecz przeciwnie...
-
nick nieaktualny
-
MamaMai- mi serducho ściska jak patzrę na takie skarby i mysle ze moje odeszlo, ale mimo tego uwielbiam patrzec na takie maluchy i tak naprawdę jak tak patzre to zaczynam wierzyć, że do mnie tez sie szczęście usmiechnie i też bede miala takiego Szkraba, bede go kochac, tulic i łzy w koncu minął... Bo tak jak nazwałam swój pamiętnik ovufriendowy "Po nocy przychodzi dzien, a po burzy spokój". Śliczny chłopak!
MamaMikołajka-masz rację, dziś się o tym przekonałam, gdy mąż wrócił z pracy ja zapłakana wykrzyczałam mu że nawet nie pyta czy sobie radzę i ze go w ogole nie obchodzę, a on na to, że bardzo go obchodzę i on tez cierpi, ale nie pyta, nie podejmuje tematu bo nie chce zebym bardziej cierpiala i ze myslal ze jak nie bedzie pytal, to nie bedzie rozdrapywał ran... Kocham go!antoninina lubi tę wiadomość
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Witam ja dzisiaj wstałam pełna nadzieji że ten rok będzię lepszy . Wczoraj na wizycie lekarz powiedział że on nam daje zielone Światełko że jeśli mamy sie starać to już . Żadnych badania nie kazła robic bo twierdzi że to nie była moja wina tylko i wyłącznie dziecko było chore i nie rozwijało się tak jak powinno oczywiście uryczłam sie w gabinecie pogadałam z nim jakie są szanse i nabrałam nadzieji wam też życzę dziewczyny chwil nadzieji bo wiem że zachwile może mi się to zmienić .
-
Ja dzis poszlam do lekarza rodzinnego bo mialam sprawe zalatwic i kiedy zeszlo na wywiad lekarski i zaczelam mówić ze przed Świętami poronilam, to cos we mnie pękło, głos mi ugrzązł w gardle, rozryczałam się i nie moglam wytlumaczyc jej o co mi chodzi...Na szczęscie moja dr jest super kobietą, poczekała az sie uspokoje na tyle zebym mogla mówic i zapytala mnie czy nie chcialabym porozmawiac z psychiatrą- ja na poczatku zrobilam zaskoczone oczy, a ona na to ze nie chodzi tu ze jestem jakas niespelna rozumu (bo wszyscy mysla ze jak psychiatra to chyba trzeba byc wariatem), ale po to zeby porozmawiac z kims fachowym, bo wg niej ja nawet nie zdaje sobie ztego sprawy ale moge miec depresje sytuacyjną... I tak się zastanawiam iśc czy nie iśc...ja nie umiem z kims o tym rozmawiac (moge pisac) boje się ze zamist rozmowy bede siedziala i wyła...
nutka-koloru- powodzenia w staraniach!Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 stycznia 2016, 12:51
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
mikka- ja chodziłam do psychiatry. Uważam że to dobry pomysł. Warto z siebie wyrzucić żal. Brałam też doraźnie leki na wyciszenie. Podczas pierwszej wizyty też prawie cały czas płakałam, wyłam wręcz, ale potem było lepiej.
Nutka- ja też już się staram. My akurat poprzez in vitro. Trzymam kciuki.
Ja osobiście uważam, że warto chociaż podstawowe badania zrobić. Hormony, tarczyca. Czasem można szybko zadziałać, zabezpieczyć się. Bo problem może być błahy a skutki niestety tragiczne.06.2010- córeczka
5.06.2014- Aniołek [8 tc]
21.06.2015- córeczka[24 tc]
niedrożny LJ., AMH 4,78 PCO, IO.Mutacja MTHFR CT i AC
02.02- INV Bocian BS,krótki p. 6 komórek/3 zarodki
16.02- transfer 2 x 8A. -
CRIO 28.04.- 3 BA
II pro. Novum- długi p.19.08-transfer 1x8A.
4 sniezynki na zimowisku -
Karo85- chyba to jednak dobry pomysl..moze jakos dam radę, muszę zacząć znów się uśmiechć, muszę sobie na to pozwolić, bo narazie mam jakąs blokadę...
PS.Tak się zastanawiam czy moze byc tak ze pierwsze dziecko urodzilam zdrowe, bez problemów a potem moze się cos zadziac z organizmem na podlozu genetycznym? Chyba nie, co? Bardziej hormony, albo po prostu..przypadek... Czy się mylę?"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Mikka, ja też mam pierwszą córę zdrową, druga miała wadę genetyczną (trisomię 13). Wszyscy lekarze mówią, że skoro pierwsza zdrowa, to wada drugiej jest musiała być dziełem przypadku. Ale pomyśleliśmy z mężem, że skoro i tak musimy czekać ze staraniami, to wykorzystamy ten czas na badanie i za 10 dni mamy konsultację z genetykiem. Słyszałam o różnych przypadkach. Nawet o takim, że lekarze przy pierwszym chorym dziecku mówili, że to przypadek, a przy drugim (również chorym) nagle się budzili i się okazało, że jednak coś jest na rzeczy. Dlatego wolę wszystko sprawdzić, bo drugi raz chyba bym tego nie przeżyła. Tym bardziej, że tuż przed Nelą miałam ciążę biochemiczną i w sumie nie wiadomo, czemu tamten zarodek się nie zagnieździł.
Co do wizyty u psychiatry, to ja wciąż chodzę do psychologa (już nie tak regularnie jak na początku, ale jak potrzebuję, to mogę dzwonić i zawsze znajdzie dla mnie czas). Jak miałam iść do niej pierwszy raz po śmierci Neli (ogólnie to nie był pierwszy raz, bo kilka razy rozmawiałam z nią już w ciąży), to też się zastanawiałam, po co tam idę, co mi to da, przecież nikt życia mojemu dziecku nie wróci. Poszłam tylko dlatego, że mąż i przyjaciółki mnie wypychali. Wyryczałam się tam tak, że nie wiem i za każdym razem płaczę tam jak głupia, nawet się nigdy nie maluję za bardzo, bo nie ma po co . Ale te wizyty, rozmowa, to wypłakanie, bardzo mi pomagają. Wychodzę stamtąd taka lżejsza, spokojniejsza i szczęśliwsza. Jeśli tylko masz możliwość skorzystania z takiej pomocy, to polecam.Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
Poza tym to nie jest tak, że z organizmem coś się zadzieje na podłożu genetycznym, tylko nawet jak są jakieś nieprawidłowości, to nie jest tak, że każde dziecko będzie chore. Występowanie wad genetycznych jest opisane ryzykiem procentowym. Dlatego niektóre dzieci mogą być zupełnie zdrowe, inne mogą być nosicielami wady ukrytymi (noszą w sobie chorobę, mogą ją przekazać potomstwu, ale sami są zdrowi), a inne będą chore. To że mamy zdrowe dzieci, może ale wcale nie musi oznaczać, że wszystko jest super. Dlatego nie do końca ufam lekarzom, choć nie kwestionuję tego, co mówią, ale wolę to potwierdzić. Z tym, że u mojej córki wada genetyczna została dwukrotnie stwierdzona i opisana. A Ty wiesz, co się zadziało z Twoim dzieciątkiem? Miało wadę genetyczną?Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
mikka wrote:Ja dzis poszlam do lekarza rodzinnego bo mialam sprawe zalatwic i kiedy zeszlo na wywiad lekarski i zaczelam mówić ze przed Świętami poronilam, to cos we mnie pękło, głos mi ugrzązł w gardle, rozryczałam się i nie moglam wytlumaczyc jej o co mi chodzi...Na szczęscie moja dr jest super kobietą, poczekała az sie uspokoje na tyle zebym mogla mówic i zapytala mnie czy nie chcialabym porozmawiac z psychiatrą- ja na poczatku zrobilam zaskoczone oczy, a ona na to ze nie chodzi tu ze jestem jakas niespelna rozumu (bo wszyscy mysla ze jak psychiatra to chyba trzeba byc wariatem), ale po to zeby porozmawiac z kims fachowym, bo wg niej ja nawet nie zdaje sobie ztego sprawy ale moge miec depresje sytuacyjną... I tak się zastanawiam iśc czy nie iśc...ja nie umiem z kims o tym rozmawiac (moge pisac) boje się ze zamist rozmowy bede siedziala i wyła...
Mikka, jeśli tylko masz taką możliwość to skorzystaj z takiej fachowej pomocy. Ja sama chodzę regularnie do psychologa i baaardzo mi to pomaga. Nie przejmuj się tym, że będziesz wyć, bo będziesz na pewno i to nie raz. Ja, podobnie jak Agniegnieszka, przepłakałam (przeryczałam!) pierwsze wizyty, wychodziłam czerwona, zapuchnięta, zapłakana. Nie mogłam powiedzieć o Zosi ani jednego słowa na głos, aby się nie rozpłakać. Ale psycholog właśnie od tego jest żeby tego naszego płaczu wysłuchać i pomóc. Teraz jest lepiej, mniej płaczę, jestem bardziej opanowana i co najważniejsze umiem rozmawiać o tym co się stało (chociaż oczywiście nie ze wszystkimi mam chęć się tym dzielić). Polecam Ci z całego serca taką terapię.
Do psychiatry udaj się po leki wyciszające i L4 - jeśli potrzebujesz. Ściskammikka lubi tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
nick nieaktualny
-
Nanatasza wrote:a propos kłótni z mężami .. ja ostatnie dni z moim ciągle się sprzeczamy.. o pierdoły.. wkurza mnie tak, że nie mam sił.. teraz się pokłóciliśmy o zupę.. ja chciałam zrobić po swojemu, on coś łaskawie wyczytał w internecie i się wtrąca i wtrąca.. to rzuciłam wszystko i mówię, zrób sam, taką, żeby mi smakowała i wyszłam..
oczywiście o dzieciach zmarłych i przyszłych rozmowy nie ma...
o 18 mam ginekologa, pewnie zrobi usg i będzie wiadomo co dalej, jeśli będzie jakieś dalej, bo ten mój pacan nawet nie jest w stanie się wypowiedzieć..
uff ulżyło mi, wygadałam się
Nanataszko i jak po badaniach? Mam nadzieję, że jest dobrze?
A zupka, smakowała?
Jeśli chodzi o problemy małżeńskie to u nas zaraz miną 4 miesiące od śmierci Zosi. Przez ten czas byliśmy dla siebie ogromnym wsparciem i podporą. Nie pokłóciliśmy się ani razu (w ogóle rzadko do tego dochodzi). Ale ostatnie dni 2015 roku też były dla nas ciężkie. Akurat pożaliłam się Bratniej Duszy na mojego Męża, że mnie nie rozumie... minęło kilka dni, wyjaśniliśmy sobie wszystko, a tu za chwilę na wątku wysyp postów o podobnych problemach. Wiecie, ja też nie wróciłam do pracy i siedzę w domu, a mąż pracuje i oprócz tego wychodzi na treningi. Przy tak różnych trybach życia naprawdę nietrudno o spięcia. Zły dzień, zły nastrój, ta druga osoba, która nie do końca zachowuje się tak jakbyśmy sobie tego życzyły i kłótnia gotowa. Ale i takie rzeczy się zdarzają. Najważniejsze aby później móc dojść do porozumienia, a złe chwile puścić w niepamięć.
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
agniegnieszka wrote:Poza tym to nie jest tak, że z organizmem coś się zadzieje na podłożu genetycznym, tylko nawet jak są jakieś nieprawidłowości, to nie jest tak, że każde dziecko będzie chore. Występowanie wad genetycznych jest opisane ryzykiem procentowym. Dlatego niektóre dzieci mogą być zupełnie zdrowe, inne mogą być nosicielami wady ukrytymi (noszą w sobie chorobę, mogą ją przekazać potomstwu, ale sami są zdrowi), a inne będą chore. To że mamy zdrowe dzieci, może ale wcale nie musi oznaczać, że wszystko jest super. Dlatego nie do końca ufam lekarzom, choć nie kwestionuję tego, co mówią, ale wolę to potwierdzić. Z tym, że u mojej córki wada genetyczna została dwukrotnie stwierdzona i opisana. A Ty wiesz, co się zadziało z Twoim dzieciątkiem? Miało wadę genetyczną?
Nie mam pojęcia co bylo przyczyna poronienia, nie mialam lyzeczkowania ani badan hist., poronilam po cytotecu... Ja tez wolalabym wiedziec jesli- nie daj Boze- cos jest nie tak...bo jedno takie przezycie w zupelnosci mi wystarczy... Ktos kto tego nie przezyl na pewno pomysli, ze to przeciez nic wielkiego- 3 ms ciazy to dopiero poczatek, ale dla mnie to bylo MOJE dziecko, ktore pokochalam i za ktorym ogromnie tesknie i nie łątwo zapomniec o kims kogo sie kochalo, pewnie z czasem ból staje sie mniejszy, ale narazie jest ogromny..."Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Mona_M wrote:Mikka ja też chodziłam do psychiatry. Jak chcesz mogę dac ci namiary na bardzo sympatyczną młodą panią doktor.
Poproszę chcę sobie pomoc, bo jest mi naprawde ciezko..a chce znow się smiac, chce normalnie przytulac męża, chce byc dobra mamą dla mojej córeńki, a narazie czuję że nie jestem sobą...Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 stycznia 2016, 16:23
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Wiecie co, naszły mnie dzisiaj dwie refleksje. Zacznę od tej pozytywnej.
Planujemy z mężem urlop, jakoś niebawem, taka swojego rodzaju "nagroda pocieszenia" na tę zimę, która miała wyglądać zupełnie inaczej. My uwielbiamy podróżować i bardzo chcieliśmy podróżować razem z Olgą od jej maleńkości. Pomyślałam dziś, że mimo, że żyła tylko 26tyg i może nie zobaczyła własnymi oczkami, ale zwiedziła razem z mamą całkiem nie mało. W ciągu tych 26tyg byłyśmy razem w Madrycie, Rzymie, Londynie, na Teneryfie, Brukseli, w każdym z tych miejsc opowiadałam jej gdzie jedziemy i co będziemy tam robić, czy mama będzie pracować, zwiedzać czy spotykać się za znajomymi, mówiłam jej o wszystkim. Tak się cieszę, że choć żyła tak krótko i to tylko po jednej stronie brzucha to mimo to udało mi się 'spełnić marzenie', aby zwiedziła tak wiele świata jak tylko było to możliwe.
Druga refleksja będzie w innym tonie. Czytam was i czasem mam wrażenie, że jestem jakąś wyrodną matką, jest ze mną coś nie tak wierzcie lub nie, ale choć w piątek dopiero miną 2 miesiące ja już nie płaczę, coraz częściej się uśmiecham, śmieję, zaczynam cieszyć z małych rzeczy dnia codziennego, żyje nadzieją na lepsze jutro. To nie znaczy, że zapomniałam o Oldze, ale myślę o niej zupełnie inaczej, bez łez, wspominam te szczęśliwe chwile, jak choćby te wspólne podróże. Ostatnio prosiłam ją, aby pomogła rodzeństwu zamieszkać w mamy brzuchu, nawet się przy tym roześmiałam, gdy to powiedziałam. Ja bardz chciałam szybko się pozbierać, od początku powtarzałam, że ona nie chciałaby smutnej i słabej mamy, a teraz sama nie wierzę, że to możliwe, żeby mi się to tak szybko udało i czasem się boję, że to tylko jakiś mechanizm obronny mojej psychiki i że coś ni stąd ni z owąd pęknie i wpadne w depresje...
Tyle przemyśleń na dziś. Kropka. -
Kkkaaarrr jeśli masz być dla siebie taka surowa to lepiej nie porównuj się z innymi mamami bo najważniejsze jest, aby żyć w zgodzie z samą sobą
Jeśli dobrze się czujesz i wiesz, że masz siły, chęci i odwagę, aby znowu spróbować i żyć szczęśliwie to po prostu tak rób! Jeśli masz wątpliwości i obawy czy Twoje zachowanie jest odpowiednie to najlepiej porozmawiaj o tym z jakimś specjalistą. Depresja to podstępna choroba i faktycznie może pojawić się w każdym momencie, ale na pewno znajdziesz jakiś sposób żeby jej zapobiec.
Cudownie, że Olga mogła z Wami zwiedzić takie piękne miejsca, na pewno się jej podobałoNasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
kkkaaarr- u mnie mijają dopiero 3 tyg od poronienia, narazie placze ale mam ogromną nadzieję, że jak minie taki czas jak u Ciebie, to tez bede potrafila sie smiac, tak bardzo chce byc normalna mamą, zoną, chce żeby mój Aniołek patrzył na mnie z nieba i byl ze mnie dumny, że ma taka dzielną mamę! tak bardzo tego chce.."Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Ja tarczyce robiłam przed ciążą wszystko było w porządku myślę jeszcze o przeciwciałach .
Ja również chodziłam do psycholaga nawet ona ze mną poszła na pomnik dzieci nie narodzonych co dla mojej rodziny wydawało sie złe bo źle mnie nastawia dla mnie okazało się w jakimś stopniu lekarstwem .