Ciąża biochemiczna - objawy poronienia
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja zawsze myślałam że poronienie na początku jest mniej bolesne niż w późniejszym okresie ciąży a tu boli jak szlag, ryczeć mi się chce cały czas tak to już chyba jest że nie ważne który tydzień bo od początku całym sercem kochamy nasze maleństwa
teraz nie wiem jeszcze co i jak ze mną najpierw badania później kolejne starania
Kochana trzymam kciuki za szybkie zafasolkowanie i szczęśliwe zakończenie u ciebieMalinka000 lubi tę wiadomość
Tobi [*] Odszedłeś zanim się urodziłeś 24tc - 20.05.2014
Kruszynki 12.2014 05.2015
Zuzia 22.03.2016 3260g i 57cm
-
Dziękuję! Również trzymam kciuki :***
Niestety boli i to bardzo. Człowiek się już przestawia na inne myślenie, dba o siebie bardziej, a tu taka niespodzianka...
Jutro lecę do rodzinnego po skierowanie na badania krwi itp. i do gina, żeby posprawdzał czy już wszystko się oczyściło. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyBardzo mi przykro
Nie sądziłam, że tyle kobiet roni, to takie smutne
ja poroniłam w 6tc. Zarodek był widoczny na usg, ale bardzo malutki.
Miałam okres bardzo obfity, byłam blada, było mi niedobrze, ale podejrzewam, że to od duphastonu na podtrzymanie.
Po poronieniu udało się w 6 cyklu starań.
-
Hej kochane
Wpadłam podzielić się swoimi przeżyciami bo sama bałam się jak to wszystko może wyglądać
U mnie to była po prostu zwykła @ z malutkimi skrzepami, pięć dni i po wszystkim (mocniejsze krwawienia miałam jak byłam młodsza)
bóle też nie były straszne dało się wytrzymać bez brania przeciwbólowych
Dziś byłam na kontroli i wszystko w porządku tylko narazie koniec ze staraniami
Teraz mam czekać na @ i po będę miała robione HSC macicy i później jeszcze zespół antyfosfolipidowy i jak to będzie ok to dalsze badania a czas ucieka i człowiek nie ma już 25 lat
Tobi [*] Odszedłeś zanim się urodziłeś 24tc - 20.05.2014
Kruszynki 12.2014 05.2015
Zuzia 22.03.2016 3260g i 57cm
-
Cześć. Piszę pierwszy raz, chociaż staramy się o dziecko od 7 miesięcy. W tym miesiącu moja wytrzymałość chyba się kończy.
Mamy córeczkę. 2,5 roku. Nie planowaliśmy tej ciąży - najlepsza niespodzianka w naszym życiu. Pojawiła się sama z siebie. Myślałam, że z drugą będzie tak samo, ale nie jest.
Od początku starań mam bardzo regularne cykle. 28 dni z dokładnością do kilku godzin. W tym miesiącu @ nie przyszła na czas - od razu zrobiłam test. Negatywny. Pomyślałam, że to za wcześnie. Po dwóch dniach wyszła delikatna kreska, ale ciut po czasie, zaczął się ból piersi jak przy pierwszej ciąży, a wykres wskazywał na późną implantację, więc nadal nadzieje rosły. Czwartego dnia (dziś) przyszła @ - bardzo bolesna (ostatnio często takie są) i ze skrzepami. Jestem pewna że poroniłam, bo mam za sobą również takie przeżycie sprzed lat. Na dodatek dziś siostra urodziła śliczną córeczkę... Cieszę się przez łzy.
Za tydzień mam wizytę u ginekologa, będziemy sobie analizować wszystko. Ale zaczynamy z mężem odpuszczać. Może ktoś na tym forum mnie natchnie jak sobie radzić z tymi emocjami.
Pozdrawiam tych, co mają siłę walczyć.Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 stycznia 2015, 19:38
gg -
Witajcie Dziewczyny, piszę do Was bo potrzebuję pomocy,porady, wskazówek do działania, ale może od początki..na forum jestem pierwszy raz, nawet nie wiem czy mój temat jest przypisany do odpowiedniego wątku, ale chyba tak..Mam 36 lat , nigdy wcześniej nie starałam się o dziecko, późno znalazłam odpowiednią osobę, potem laparoskopia, usunięcie potworniaka, po pół roku polip i macicy..no i nareszcie zielone światło..staranie o dziecko. Zaczęłam odrazu od monitoringu cyklu i zaleceń lekarza aby potwierdzić owulację zrobiłam poziom progesteronu w 22 dniu cyklu- wyszedł 37,90 ng/ml. Nabrałam podejrzeń, że doszło do zapłodnienia w dniu spodziewanej miesiączki test pokazał 2 kreski. Niestety po 5 dniach przyszło krwawienie. Po wizycie u ginekologa usłyszałam, że jest to normalna sytuacja, aby się nie przejmować, natura robi swoje i działać dalej. W następnym cyklu sytuacja powtórzyła się , z tym, że okres spóźnił się trzy tygodnie. W dniu krwawienia w szpitalu miałam robioną betę i wynosiła 600. Zmieniłam ginekologa, zlecił badania..oto one: test obciążenia glukozą: na czczo: 92 mg/dl, po godz. 66 mg/dl, po 2 godz 86 mg/dl...niby w normie, insulina po obciążeniu : przed obciążeniem 7,1 uIu/ml, po godz. 11,8 uIU/ml, po 2 godz. 25,4 uIU/ml...tu niestety nie mam pokazanaych norm. Enokrynologa mam dopiero za 2 tygodnie, więc jeszcze nie wiem co jest grane, ale z tego co wyczytałam po 2 godz. powinna spadać. Dalej TSH 2,39 uIU/ml, FT3 3,03, FT4 1,03. Anty -TPO (ICD-9:o09)-0,21 IU/ml, anty -TG (ICD-9:018) <10...no też niby w normie wg laboratorium, toxoplazmoza ok, cytomegalia ok, , czeka mnie jeszcze prolaktyna z testem. Dodam, że nie ma żadnych dolegliwości, uprawiam sporty, zdrowo się odżywiam, miesiączki zawsze mialam bardzo regularne..oczywiście teraz mi się poprzestawiało po 2 poronieniu krwawiłam 12 dni a po tygodniu znów zaczęłąm plamić .Miałąm robione usg macica się oczyściłą. Ginekolog powiedział,że mam się pojawić jak zajdę w następną ciążę. Dziewczynki, jak myślicie, co jeszcze mogę zrobić? Na co zwrócić uwagę..nie mogę czekać tak bezczynnie, bardzo pragnę dziecka a to co się stało w ciągu tych dwóch miesięcy to jakiś matriks, proszę o jakieś wskazówki..Agata
-
Witajcie Dziewczyny, jestem tu pierwszy raz. Wszystko się zaczęło od dwóch kresek na teście, 5 dni przed okresem. Radość i lek zaczęły być moim największymi przyjaciółkami. Czasami wpadała do mnie nawet panika. Miałam wszystkie objawy ciąży,testy pozytywne, natomiast każdym dzień zaczynałam z lękiem przed @. Tydzień wyjęty z życia. 3 dni po terminie @ przyszło lekkie brązowe plamienie, stwierdziałam, że może to objawy implementacji, cały czas miałam wysoka temperaturę. Niestety następnego dnia plamienie się nasiliło i dostałam strasznych boleści brzucha, wieczorem pojechałam z mężem na izbę, zrobiono mi hcg i wyszło 4,62 ml. Lekarz powiedział, że może to być początek ciąży,niestety na usg nic nie wyszło, przepisał bardziej na uspokojenie mnie duphaston. Zaczęłam się cieszyć, licząc, że hcg będzie rosło. Następnego dnia,nie wiem czy po progesteronie, zaczęłam krwawić, wieczorem pojawiły się skrzepy i bardzo dużo jasnej krwi. Bałam się, że się wykrwawię, brzuch jednak nie bolał. Pojechałam nad ranem na izbę, ledwo trzymałam się na nogach. Niestety hcg spadło do 2 ml. Mam traume po lekarzu,który zaspany przyjął mnie i powiedział, że nie wie o co chodzi, że wszystko jest w porządku, że @ przyszedł. Ze może to była ciąża biochemiczna, ale oni w szpitalu "takimi rzeczami" się nie zajmują. Płakać mi się chciała, wyszłam, nie zadałam mu żadnego pytania. Czuje się strasznie, czuje straszną pustkę. Jestem wyczerpana, najgorszy tydzień w życiu. Już nigdy nie będę robiła żadnych testów i badań, bo przez to można oszaleć. Nie wiem czy w tym cyklu będziemy się starać z mężem o dzidziusia, tak bardzo tego pragnę, ale teraz czuje się pusta i chyba niegotowa...Staramy się dopiero drugi raz, ale ja juz tracę wiarę w dzidziusia, ratujcie Dziewczyny pozdrawiam Was Kobietki
Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 marca 2016, 23:35
-
Ja mam endometrioze i 27 ide na laparo. Od roku staramy sie. Bez skutku. W dodatku owulacje mi "zanikaja ". Ide w sobote do gina po skierowanie na zabieg, jesli powie ze byla owu to w przyszla srode ide na hcg zeby sprawdzic czy sie udalo czy nie. Tak bym chciala zeby laparo nie byla potrzebna ...Endometrioza IV stopnia, LUF, laparo 04-2015 i 07-2015,
HSG w grudniu 2015 - oba drożne, histeroskopia - macica dwurożna, niedoczynność tarczycy, adenomioza.
AMH 1,98
06-2016 - I procedura in vitro nieudana bez mrozaków
13-09-2016 - II procedura, 29 trans. 2 zarodków , brak mrozaków
-
Cześć Dziewczyny Chce Wam przedstawić mój przypadek, ponieważ każda z nas czymś się martwi, o czymś się chce dowiedzieć, a może przypadkiem będę potrafiła w jakimś mniejszym bądź większym stopniu pomóc. Moja historia jest bardzo świeża, ale będąc w tym momencie w dobrym stanie psychicznym, jestem w stanie ją spisać. Mieszkam w Niemczech, z mężem staraliśmy się o maleństwo już jakiś czas, jednak postanowiliśmy nasze starania na "chwilkę" odłożyć, ze względu na moją nową pracę. Uważaliśmy, a stało się tak, że zafasolkowaliśmy w najmniej spodziewanym momencie Miałam kilka podejrzeń, ale test zrobiłam, żeby raczej ciążę wykluczyć (miałam wysoką prolaktynę i wydawało mi się, że jak na początek ciąży jest za wysoka). A jednak zobaczyłam dwie kreseczki Oczywiście wielka radość mnie ogarnęła! Niestety, jeszcze tego samego dnia zaczęłam coraz mocniej krwawić. Nie zwlekając pojechaliśmy z mężem do szpitala. Tam lekarz wyjaśnił, że tak się czasem dzieje, że albo spóźniła mi się @ i po prostu poziom hormonów wzrósł, albo następuje samoistne poronienie, a on i tak mi już nie pomoże. Pomyślałam sobie, co za konował, że nawet prostego badania mi nie przeprowadzi... Nie mając wyjścia, na następny dzień z samego rana pojechałam do ginekologa i na szczęście udało się dostać praktycznie z miejsca. Pani ginekolog oczywiście dokładnie mnie przebadała, zrobiła usg i niestety jajeczko obsunęło się tak nisko, że nie dało się tej ciąży uratować. Powiedziała jednak, że nie warto czekać, aż natura zrobi swoje, bo czasem potrafią jakieś resztki pozostać w macicy i wdaje się wtedy zakażenie. Wysłała mnie od razu na zabieg do szpitala. W szpitalu ponownie mnie przebadali, potwierdzili, że zabieg musi być wykonany. Cały ten czas dobrze się trzymałam, starałam się nie myśleć, co się dzieje i co mnie czeka, chyba to do mnie nie docierało. Poza tym otaczał mnie na prawdę miły personel szpitala, wszyscy mnie mocno wspierali. To, co się wydarzyło dotarło do mnie dopiero jak się wybudziłam z narkozy. Dość długo nie mogłam powstrzymać łez Dziś wyszłam ze szpitala, dostałam jeszcze specjalny zastrzyk dla kobiet z RH-, żeby się nie tworzyły antyciała i z kolejną ciążą było wszystko w porządku. Trzymam się dzielnie, mąż mnie wspiera, więc razem przez to przejdziemy!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 kwietnia 2015, 21:59
Aniołek [*] - 23.04.2015 -
Nela, to strasznie przykre o czym piszesz.
Ja zastanawiam się, czy u mnie właśnie dzisiaj nie doszło do samoistnego poronienia ;( W 13dpo (w dniu spodziewanej @) zrobiłam bobo test o czułości 25mlU i zobaczyłam upragnioną II kreskę. Bardzo bladziutką, to fakt, ale była. Następnego dnia powtórzyłam test, ale z allegro i krecha była, ale mniej widoczna. Wieczorem zaczęłam plamić, ale szyjka nadal była wysoko. Dzisiaj (15dpo) plamienia się nasiliły i zmieniły w krwawienie. Po południu dostałam bardzo silnego bólu brzucha, jakby skurczy (4 nospy nie pomogły) i oprócz krwi i skrzepów zauważyłam kilkucentymetrowy glutek (czy to była moja fasolka?). Krwawienie się rozkręciło, więc szans już nie ma żadnych ;(
Próbuje dojść do siebie, ale martwi mnie też to, czy nie powinnam zgłosić się do szpitala? Organizm sam się oczyści z tak wczesnej ciąży? Czy konieczny będzie zabieg? Kiedy będę mogła starać się o kolejne maleństwo? Do lekarza idę dopiero w czwartek...
-
Cześć.
Może mogłybyście podzielić się doświadczeniami, jeśli któraś z Was miała podobną sytuację. Staramy się z mężem od jakiegoś czasu o dzidziusia. Każdy mój okres poprzedza 2 lub 3 dniowe plamienie, a okres jest stosunkowo skąpy trwający około 3-4 dni. Naczytałam się, że na plamienia może pomóc castagnus, więc kupiłam i zaczęłam brać. W pierwszym cyklu z castagnusem okres był bardzo obfity, brzuch też bardziej bolał, trwał w miarę normalnie bo 4 dni a po dwóch dniach po ustaniu krwawienia zaczęłam plamić i trwało to kolejne 5 dni. Pierwszego dnia była to czerwona krew w niewielkiej ilości, a w kolejnych dniach brązowa.
Testu ciążowego nie robiłam. Zastanawiam się skąd te plamienia po okresie. Czy to możliwe że była to ciąża? Czy może lepiej odstawić te ziołowe tabletki?
Czy po tak wczesnym poronieniu występują plamienia? -
Dziewczyny...
Dwa dni temu zrobilam bete i wynosila 42 czyli wszystko sie zgadzalo (staralismy sie o dzidiusia wiec mierzylam tem i robilam testy owulacyjne i prowadzilam wykres) dwa dni pozniej kontrolna beta i..spadek 34...lzy w oczach tel do gin i powiedziala ze mam czekac ale raczej ciaza biochemiczna i ze powinam niedlugo zaczac krwawic a jesli nie to w poniedzialek robic kontrolna bete..no i dzis zaczelo się...jak narazie raczej taka czerwona woda bez skrzepow zobaczymy co dalej...jestem zdolowana...chce mi sie ciagle plakac..tak bardzo się cieszylam...
Czy dlugo trzeba czekac po takim przezyciu na kolejne starania? choc nie wiem czy sie przelamie..."Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Hey u mnie to wygląda tak
19.08 beta 18,97
21.08 beta 40,6
25.08 beta 58,93
Jestem na etapie podejrzenia ciąży biochemicznej... Ta niepewność mnie dobija.. na USG które mi zrobiono nic nie widać, beta do dupy i w ogóle. Poryczałam się dzisiaj z kilka razy... Tak bardzo się cieszyłam.
Jestem ciekawa kiedy zacznę krwawić... Ile można czekać? -
nick nieaktualnyNietety nie wygląda to dobrze. Z mojego przykrego doświadczenia powiem Ci, że najprawdopodbniej biochemiczna. Kontaktowałaś się ze swoim lekarzem, skonsultowałaś wynik? Jeśli to Twoja pierwsza taka ciąża, staraj się nie załamywać, bo często zdarza się bez wyraźnej przyczyny a krwawienie przy takiej wartości przychodzi szybko. Możesz się starać w kolejnym cyklu. Ja zaszłam ponownie zaraz po biochemicznej, w pierwszej miałam podobne wartości jak Ty, w drugiej już o wiele wyższe, niestety ciąża znowu poroniona a w dalszym ciągu nie mam krwawienia. Na wszelki wypadek kontroluj betę i sprawdzaj wartości do momentu, kiedy będzie coś wiadomo.
-
Kama, czytałam Twoje wpisy w wątku grudniowym- Twoja beta pełza. Ja miałam taką sytuację już dwa razy, przeczytałam w internecie kilka dających nadzieję historii, ale to margines. W większości wypadków kończyło się poronieniem. Sprawdź sobie ten progesteron, żeby mieć pewność, że to nie jego wina, raczej czekałabym na spadek bety i @. Masz betę na takim poziomie, że organizm sam sobie z tą sytuacją poradzi. Pamiętaj, że w kolejnych kilku cyklach po poronieniu masz większą szansę na zajście w ciążę, bo organizm jest ciągle napakowany hormonami i przygotowany do ciąży I nie martw się jedną ciążą biochemiczną, to się zdarza bardzo często. Będziesz się zastanawiać co dalej, jeśli to się powtórzy, ale raczej licz na strzał hormonów i nie marnujcie z mężem kolejnej okazji