Ciąża pozamaciczna ( ektopowa)
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyZ reguły jednak cp to przypadek... Jest kilka czynników ryzyka, najwiekszy to przebyte zabiegi, u mnie cc. Niestety ta wiedza mi w niczym nie pomaga bo nie mogę nic z tym zrobić.
Po stracie dziecka trzeba przeżyć pełną zalobe. Pozwolić sobie na płacz i złość. Nie musisz być silna i się uśmiechać. Pozniej przyjdzie czas na plany i wróci nadzieja.Paulina_2603 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyPaulina_2603 wrote:
Elaria niekoniecznie mogło być coś złego z dzieckiem. Ciąża pozamaciczna może rozwijać się dobrze, ale nie w tym miejscu gdzie powinna i dlatego trzeba ją przerwać.
Przyczyną ciąży jajowodowej może być niedrożny jajowód, jakaś przeszkoda w nim lub np. rzeski jajowodu za słabo pracowały, żeby przetransportować zapłodnioną komórkę jajową do macicy. Oczywiście może to być też kwestia przypadku.
Paulina, ja nie miałam cp. Pisałam o sobie, o tym, jak sobie tłumaczę stratę. -
Emi36 wrote:Witam ...
Powiedcie mi jak sobie radzicie z tym wszystkim
czy rozmowa z psychologiem pomoże sie z tym pogodzić
Tak mi z tym cieszko nikt mnie nie rozumie,mojego bolu
Emi, my rozumiemy...
Ja przyjęłam stategię, że poradzę sobie z tym sama. Ustanowiłam cel, że za pół roku będę w ciąży, jak tylko lekarze pozwolą, bolało jeszcze bardziej, bo nie zaszłam, boli ciągle bo to już mój 9 cs bez powodzenia. To wszystko jest trudne, ale z czasem codzienność tak bardzo pochłania, że siłą rzeczy zajmujesz myśli czymś innym. Czasem tylko Twoje wspomnienia odżyją... np. jak przejdziesz obok szpitala, w którym się leczyłaś, jak zobaczysz niemowlę, jak dowiesz się, że ktoś z Twojego otoczenia jest w ciąży... i to z tym potem jeszcze trzeba sobie radzić.
3mam kciuki! Prawdą jest, że czas leczy rany, chociaż czasem z tej bezsilności dobrze jest sobie popłakać!JULIA - godz. 7:27; 19.12.2016 r.
57 cm, 3750 g szczęścia
TYMON - godz. 9:16; 19.02.2020 r.
57 cm, 3700 g szczęścia -
Emi, ja po cp, po szpitalu i tym wszystkim dostałam strasznego załamania. Mąż chciał mnie umówić do psychologa, bo sam nie potrafił mi już pomóc. Przez kilka tygodni przychodziłam z pracy i kładłam się od razu do łóżka. Nie miałam siły, nie miałam motywacji, wszystko widziałam w czarnych barwach i zadawałam sobie pytanie "dlaczego ja?!". Gdyby nie praca, nie wiem co by ze mną było. Dzięki niej wiedziałam, że muszę wstać, ubrać się i coś robić, aa no i udawać że jakoś sobie radzę. Ale były momenty, gdy na samo wspomnienie zalewałam się łzami i czułam tak straszną bezsilność że miałam ochotę umrzeć...nie przesadzam, tak wtedy się czułam, tym bardziej, że po tylu próbach wreszcie się "udało". Minęło prawie 3 miesiące i dopiero teraz zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować i spokojniej podchodzić do wszystkiego. W tym momencie mam cel, zaczynamy starać się od nowa i ogarnęła mnie na nowo nadzieja, że może niedługo nam się uda. Mam czasem gorszy dzień, wiadomo. Najgorzej jest, kiedy dowiaduję się, że ktoś z bliskiego otoczenia jest w ciąży, albo widzę jak koleżanki dodają na fb zdjęcia swoich narodzonych dopiero dzieci- wtedy od nowa się rozpadam. Na uporanie się z tym potrzebny jest czas. A i tak, gdzieś w środku to będzie siedzieć w człowieku już chyba zawsze. Bądźcie dzielne dziewczyny :*
(*) 01.2016 9 tc- cp
07.05.2017- II kreski
18.05.2017 fasolka ns USG
01.06.2017 bijące
Matko Boża, miej nas w opiece. -
U nas już 8 miesięcy po CP, a ja wciąż przeżywam Nie dość, że wciąż nie jestem w kolejnej ciąży, to ciągle płaczę za tamtym, utraconym dzieckiem Nie mam z kim o tym porozmawiać, bo nikt tego nie rozumie. Mąż też mnie wysyła do psychologa, ale na razie jeszcze próbuję sama sobie z tym poradzić.
Są lepsze dni, kiedy zapominam o tym wszystkim i znów jestem tą samą osobą sprzed CP, ale są też takie dni, kiedy płaczę tak jakby to było wczoraj... Trzeba to po prostu przeczekać, albo nauczyć się z tym żyć. Nie wiem, czy psycholog mógłby mi jakoś w tym pomóc? Czy jest sens iść w ogóle do niego? Jak mi powie, że mam "wyluzować" albo "myśleć pozytywnie", to chyba go zwyzywamFoto_Anna lubi tę wiadomość
Po 3 latach starań, w końcu z nami Pola, 30.03.2018r.
moje dwa aniołki...
Aniołek, lipiec 2015, cp
Leonek, styczeń 2017, 28tc
-
nick nieaktualnyKate ja nie wierzę jak miałby ktoś nam pomóc to przeżyć, jeżeli sam tego nie przeżył. Ja z CP prawie straciłam życie, poza śladem w psychice mam na brzuchu blizny, które codziennie mi przypominają skąd się wzięły. Czasem mam dobre dni a czasem żałuję że jestem na świecie i uzalam się nad sobą jak mi źle że wszystkim.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 kwietnia 2016, 17:11
-
Ja nie chciałam słyszeć o psychologu. Ale niektórzy twierdzą, że takie spotkania pomagają spojrzeć na sytuację z innej perspektywy i człowiek się wycisza, uspokaja. Ja uważałam, że muszę to po prostu sama przetrawić i sama sobie z tym poradzę. W jakiejś części tak jest, ale boję się, że jeżeli w ciągu kilku miesięcy nie zajdę w ciążę to znowu się rozsypię i już nie poradzę sobie wtedy sama. W maju mam wizytę u innego lekarza, chcę się skonsultować z kimś innym, dowiedzieć się co on o tym myśli, bo mój obecny gin twierdzi, żebym nic nie robiła, nie ingerowała, bo to zdarzyło się raz. Czyli żadnych HSG, laparoskopii itp. Mam nadal próbować. Zobaczę co powie mi inny lekarz. Dla własnego spokoju chcę usłyszeć co ma do powiedzenia ktoś inny.
(*) 01.2016 9 tc- cp
07.05.2017- II kreski
18.05.2017 fasolka ns USG
01.06.2017 bijące
Matko Boża, miej nas w opiece. -
Zakręcona, dobrze to rozumiem, bo też sama codziennie widzę bliznę po operacji
Netka, ja się rozpadam na kawałki po każdym negatywnym teście czy okresie
Mi się wydaje, że ulgę przyniesie mi tylko kolejna, zdrowa ciąża.. Ale prawdopodobnie tak wcale nie będzie i do końca życia będę czuć tę pustkę po straconej ciąży.Po 3 latach starań, w końcu z nami Pola, 30.03.2018r.
moje dwa aniołki...
Aniołek, lipiec 2015, cp
Leonek, styczeń 2017, 28tc
-
kate55 wrote:U nas już 8 miesięcy po CP, a ja wciąż przeżywam Nie dość, że wciąż nie jestem w kolejnej ciąży, to ciągle płaczę za tamtym, utraconym dzieckiem Nie mam z kim o tym porozmawiać, bo nikt tego nie rozumie. Mąż też mnie wysyła do psychologa, ale na razie jeszcze próbuję sama sobie z tym poradzić.
Są lepsze dni, kiedy zapominam o tym wszystkim i znów jestem tą samą osobą sprzed CP, ale są też takie dni, kiedy płaczę tak jakby to było wczoraj... Trzeba to po prostu przeczekać, albo nauczyć się z tym żyć. Nie wiem, czy psycholog mógłby mi jakoś w tym pomóc? Czy jest sens iść w ogóle do niego? Jak mi powie, że mam "wyluzować" albo "myśleć pozytywnie", to chyba go zwyzywam
Jakbyś mi to z ust wyjęła...... -
nick nieaktualny
-
cyt wrote:Netka90 proszę daj znać co ten drugi ginu powie. Mój też nie kazał nic robić tylko odszczekać trzy miesiące i starać się dalej. Ryzyko ponowne cp jest większe ale jego zdaniem nie ma żadnego sposobu ani badania żeby zmniejszyć ryzyko powtorki
Wizytę mam dopiero 25 maja. Ale jasne, że dam znać
No mój powiedział, że każdy zabieg to ingerencja w płodność. Jeżeli sytuacja się powtórzy, to wtedy trzeba będzie szukać przyczyny, a na razie żeby przestać się nakręcać i starać się dalej. Uprzedził, że ryzyko powtórnej cp jest wyższe niż u kobiet, które nie miały takich przejść, ale cp to mógł być po prostu przypadek i żeby nie dać się teraz zwariować przez to.
Mi to jednak nie daje spokoju i chcę jeszcze skonsultować to z innym ginem. ZApisałam się do jakiegoś dr nauk medycznych, czekam na prywatną wizytę 2 miesiące, lekarz ma same dobre opinie i jest świetny w dziedzinie laparoskopii, więc nie jedno już widział. Jestem ciekawa co on mi powie. Poza tym chcę, żeby ktoś inny zrobił mi USG, bo po tym wszystkim, po ostatnim USG mój gin stwierdził, że lewy jajnik jest w kontakcie z macicą, bo jest słabo ruchomy w stosunku do niej ;/ A przy prawym widzi "coś", jakąś niewielką zmianę i nie wie co to jest. Stwierdził, że może to obumarła cp. Jasne- wcześniej jej nie wykryli nigdzie a teraz nagle się pojawiła. Przed cp wszystko było ok, więc nie wiem skąd nagle teraz tak się porobiło z tymi jajnikami. Czekam z wielką nadzieją na tą wizytę i liczę na to, że ktoś mi powie, że wreszcie jest wszystko ok. A najlepiej, gdybym w tym cyklu zaszła w ciążę, problem sam by się rozwiązał marzenie...
(*) 01.2016 9 tc- cp
07.05.2017- II kreski
18.05.2017 fasolka ns USG
01.06.2017 bijące
Matko Boża, miej nas w opiece. -
nick nieaktualnynetka90 wrote:Wizytę mam dopiero 25 maja. Ale jasne, że dam znać
No mój powiedział, że każdy zabieg to ingerencja w płodność. Jeżeli sytuacja się powtórzy, to wtedy trzeba będzie szukać przyczyny, a na razie żeby przestać się nakręcać i starać się dalej. Uprzedził, że ryzyko powtórnej cp jest wyższe niż u kobiet, które nie miały takich przejść, ale cp to mógł być po prostu przypadek i żeby nie dać się teraz zwariować przez to.
Mi to jednak nie daje spokoju i chcę jeszcze skonsultować to z innym ginem. ZApisałam się do jakiegoś dr nauk medycznych, czekam na prywatną wizytę 2 miesiące, lekarz ma same dobre opinie i jest świetny w dziedzinie laparoskopii, więc nie jedno już widział. Jestem ciekawa co on mi powie. Poza tym chcę, żeby ktoś inny zrobił mi USG, bo po tym wszystkim, po ostatnim USG mój gin stwierdził, że lewy jajnik jest w kontakcie z macicą, bo jest słabo ruchomy w stosunku do niej ;/ A przy prawym widzi "coś", jakąś niewielką zmianę i nie wie co to jest. Stwierdził, że może to obumarła cp. Jasne- wcześniej jej nie wykryli nigdzie a teraz nagle się pojawiła. Przed cp wszystko było ok, więc nie wiem skąd nagle teraz tak się porobiło z tymi jajnikami. Czekam z wielką nadzieją na tą wizytę i liczę na to, że ktoś mi powie, że wreszcie jest wszystko ok. A najlepiej, gdybym w tym cyklu zaszła w ciążę, problem sam by się rozwiązał marzenie...
Jak gin widzi na usg cos co odbiega od normy zdecydowanie trzeba isc do kogos innego na kontrole, ja tego nie zrobilam i to byl duzy blad. Ale u mnie byl temat krotki pojawila sie cp to trzeba robic hsg a nie prowokowac zeby sytuacja sie powtorzyla. -
Co lekarz to opinia. Nie wiadomo kogo słuchać. W sumie jeżeli teraz ten nowy gin mi zaleci HSG to nie wiem czy się zdecyduję. Miałabym na pewno dylemat. Strasznie się boję tego badania to raz, a dwa to mój obecny lekarz mnie odwodził od tego pomysłu, stwierdził, że odchodzi się już od HSG, bo jakby nie było jest to badanie rentgenowskie i na pewno nie jest to obojętne dla materiału genetycznego znajdującego się w jajnikach.
(*) 01.2016 9 tc- cp
07.05.2017- II kreski
18.05.2017 fasolka ns USG
01.06.2017 bijące
Matko Boża, miej nas w opiece. -
nick nieaktualnyNetka to jest jak na razie jedyny sposob poza operacja zeby sprawdzic stan ukladu rozrodczego bez przeprowadzania operacji. Mi lekarz tylko powiedzial ze mam nie probowac zachodzic w ciaze w cyklu z hsg bo kontrast i napromieniowane jajko ktore dojrzewa. Po @ traci sie to napromieniowane jajo i rosnie kolejne.
Ale sama musisz zdecydowac co dobre dla Ciebie. Ja mam tylko jeden jajowod juz wiec nie chcialam ryzykowac ze strace i ten, jezeli jest zatkany a znow trafi sie cp. -
Ja konsultowalam się z dwoma ginami i zarówno jeden jak i drugi nie widzi potrzeby robienia hsg. I ja im wierzę. Oboje powiedzieli, że można sobie jeszcze bardziej zaszkodzić, a nie daj Boże jeszcze jakiś mikro stan zapalny i jest masakra!! No ale co lekarz, to inna opinia. A poza tym, hsg jest też niemiarodajne, bo to tak jakby oglądać jajowody przez dziurkę od klucza. Co z tego, że kontrast przeleci, jak jajowód może być pozaginany i zaplodniona komórka jajowa nie przejdzie do macicy.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 kwietnia 2016, 08:55
-
Witajcie dziewczyny, pozwólcie że dołączę do was w tym wątku.
Niestety mi też było przeżyć to strasznie doświadczenie jakim jest ciaza pozamaciczna. Zaszłam w ciążę w pierwszym cyklu starań czego absolutnie się nie spodziewałam ( myślę że jakiś wpływ miały tabletki roślinne niepokalanek pospolity) aczkolwiek nie jestem pewna. Opisze wam troch jak to unie przebiegalo..Już w dziesiątym dniu od owulacji obudził mnie bol z prawej strony brzucha jeszcze wtedy miałam nadzieję że to może tzn ból inplantacyjny, przez kolejny tydzień czułam też często taki ból jak na okres więc postanowiłam zrobić test aby się upewnić wyszedł negatywny przyznam że byłam rozczarowana trochę bo czułam jakoś że jestem w ciąży. W dniu spodziewanej miesiączki zrobiłam kolejny test i wynik negatywny, dwa dni później również negatywny. 33 cyklu dostałam okresu czyta krew.. jeden dzień ale. W 35 dniu cyklu coś zrobiłam znów test i wynik üpyztzwnz!! -
Pozytywny! Szok dla mnie dosłownie. Następny dzień do lekarza beta 540, ale pęcherzyka nie ma swoje macicy. lekarz mowi że mam za tydzień przyjść gdzie może jest za wcześnie. Po tygodniu wracam do lekarza beta 450 dalej nie ma pęcherzyka. Zostałam poinformowana iż poronilam samoistnie i że się sama oczyszcze. Nie drugi dzień dostałam okropnych boli i diagnoza ciaza pozamaciczna! Stół operacyjny jeszcze w ten sam dzień. Jajowod został uratowany. Fizycznie dosłanie już do siebie to było trzy miesiące temu ale psychicznie cały czas nie mogę.
Trochę się rozpisałam ale chciałam dokładnie wszystko opisać -
Paula30 wrote:Pozytywny! Szok dla mnie dosłownie. Następny dzień do lekarza beta 540, ale pęcherzyka nie ma swoje macicy. lekarz mowi że mam za tydzień przyjść gdzie może jest za wcześnie. Po tygodniu wracam do lekarza beta 450 dalej nie ma pęcherzyka. Zostałam poinformowana iż poronilam samoistnie i że się sama oczyszcze. Nie drugi dzień dostałam okropnych boli i diagnoza ciaza pozamaciczna! Stół operacyjny jeszcze w ten sam dzień. Jajowod został uratowany. Fizycznie dosłanie już do siebie to było trzy miesiące temu ale psychicznie cały czas nie mogę.
Trochę się rozpisałam ale chciałam dokładnie wszystko opisać
Masz bardzo podobną historię do mojej. Tyle że u mnie skoczyło się samoistnym obumarciem ciąży i obyło się bez operacji. Też w dniu spodziewanej @ test negatywny, dostałam miesiączkę, też na początku obstawiali że poronienie...Tak samo kilka dni po owulacji odczuwałam przez jakieś 3 dni ból bo lewej stronie i cieszyłam się że może to implantacja.Coś mi mówiło, że jestem w ciąży bo mimo negatywnego testu zrobiłam betę. Psychicznie czuję się lepiej, niż kilka tygodni temu. Noszę tylko w sobie taki podświadomy strach o to co będzie i czy się nie powtórzy. Trzymaj się, trzeba być dobrej myśli i walczyć dalej.
(*) 01.2016 9 tc- cp
07.05.2017- II kreski
18.05.2017 fasolka ns USG
01.06.2017 bijące
Matko Boża, miej nas w opiece. -
U mnie właśnie dzisiaj mija rok odkąd wylądowałam w szpitalu z diagnozą ciąży pozamacicznej... Dzisiaj też zrobiłam test ciążowy i niestety negatywny Ehhh
-
Paulina_2603 wrote:U mnie właśnie dzisiaj mija rok odkąd wylądowałam w szpitalu z diagnozą ciąży pozamacicznej... Dzisiaj też zrobiłam test ciążowy i niestety negatywny Ehhh
Przykro mi Kochana Ja dopiero jestem przed owulacją, mężuś przyjeżdża za kilka dni i będziemy działać. To chyba będzie pierwszy normalny cykl po cp o ile nic się nie wydarzy. Boję się bardzo tego rozczarowania kiedy się nie uda, boję się powtórki, ale co nam pozostaje... walczyć dalej. Musimy być dzielne. Już raz się "prawie" udało, jesteśmy płodne. Chociaż takie pocieszenie w naszej sytuacji. Teraz tylko się modlić, żeby doszło znów do zapłodnienia i żeby to jajeczko dotarło w odpowiednie miejsce Pozytywne nastawienia to połowa sukcesu- wmawiam to sobie.Paulina_2603 lubi tę wiadomość
(*) 01.2016 9 tc- cp
07.05.2017- II kreski
18.05.2017 fasolka ns USG
01.06.2017 bijące
Matko Boża, miej nas w opiece.