Pierwszy cykl po poronieniu.
-
WIADOMOŚĆ
-
kaarolaa no ja właśnie miałam łyżeczkowanie. drugi miesiąc mija. teraz jeszcze czekamy (ale nie będę brała żadnej antykoncepcji chce być 'naturalna'), ale od nowego cyklu tj w październiku się staramy.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMi kazano czekać 3 miesiące inny lekarz powiedział ze 6 miesięcy a 3 z kolei ze do planowanego porodu czyli do wrzesnia ja jednak postanowiłam odrazu sie starać gdy poznałam dziewczyny tu które odrazu po poronieniu zaszły w ciążę i z nimi wszystko ok z maluchami tez mi ponowne starania zajęły 5 miesięcy poprzednie prawie dwa lata więc z góry zakładaliśmy ze nam sie zejdzie trochę i nie chciałam czekać 3 miesięcy dłużej
-
To moj pierwszy pelny cykl po utracie dwoch coreczek w 21tc. Zdecydowalismy, ze nie bedziemy sie zabezpieczac . Co ma byc to bedzie. Nie wierze, ze zajde w ciaze od razu ( chociaz bardzo bym chciala). Staram sie podchodzic do tego spokojnie. Nie mozna zastapic straty wiec przechodze obecnie gleboka zalobe, nie ma dnia kiedy bym nie wracala do tego z placzem. Wiem, ze nigdy sie z tym nie pogodze. Wszyscy mi mowia, ze bol nie przejdzie tylko z czasem stanie sie troche bardziej znosny. To smutne ale nie mam wyjscia. Dzieki moim coreczkom zrozumialam jak bardzo chce byc mama. Mam nadzieje, ze kiedys bedzie mi dane utulic swoja kruszynke w ramionach.
wizażystka24 lubi tę wiadomość
-
kaarolaa nie wiem czemu, tak postanowił ordynator - bardzo dobry może nawet najlepszy lekarz w okolicy. Ale już mój lekarz do którego chodzę w przychodni najlepszy nie jest (chociaż w sumie to zareagował bardzo szybko na niskie hcg), chciałabym zmienić lekarza ale bardzo ciężko to zrobić (gigantyczne kolejki).
w takim razie skoro i nam staranie zajęło dość chwilę to też podejmujemy akcję bardzo bym się cieszyła gdyby się udało od razu ale nie ma co się łudzić.
dziękuję za dobre słowo
Kajaoli - wiem co czujesz. Ja też płaczę. Szczególnie jak widzę małe dzieci. U nas w rodzinie jest taki bąbelek, mama go nie chciała i jak jeszcze była w ciąży to skoczyła z okna (sic!) teraz on jest sam z tatą a ona leży na oddziale psychiatrycznym. A ja widząc to wsyzstko bardzo się zasmucam -
Kajaoli wrote:To moj pierwszy pelny cykl po utracie dwoch coreczek w 21tc. Zdecydowalismy, ze nie bedziemy sie zabezpieczac . Co ma byc to bedzie. Nie wierze, ze zajde w ciaze od razu ( chociaz bardzo bym chciala). Staram sie podchodzic do tego spokojnie. Nie mozna zastapic straty wiec przechodze obecnie gleboka zalobe, nie ma dnia kiedy bym nie wracala do tego z placzem. Wiem, ze nigdy sie z tym nie pogodze. Wszyscy mi mowia, ze bol nie przejdzie tylko z czasem stanie sie troche bardziej znosny. To smutne ale nie mam wyjscia. Dzieki moim coreczkom zrozumialam jak bardzo chce byc mama. Mam nadzieje, ze kiedys bedzie mi dane utulic swoja kruszynke w ramionach.
Czasem jeszcze tutaj zagladam
Kajaoli poronilas blizniaki?Czemu tak pozno to sie stalo??
Ja mam tez za soba niestety poronienie nie tak pozno jak ty ale tez bylam juz w II trymestrze bo w 16 tygodniu stracilam moja kruszynke,nie wiadomo z jakich przyczyn..
Chce dac wam jeszcze raz nadzieje zeby sie nie poddawac!!!
Moje pragnienie zajcia w ciaze bylo ogromne i wiedzialam ze chce jak najszybciej byc znowu w ciazy,lekarze w szpitalu mowili ze musze odczekac tyle samo ile bylam w ciazy.. to znaczy minimium 4-5 miesiecy.. to byla dla mnie katorga jak to uslyszalam ;(
ale moja lekarka powiedziala ze moge strac sie odrazu po pierwszej miesiaczce i tez tak zrobilam..
14.11.12 poronilama 14.01.13 trzymaalam pozytywny test ciazowy w rekach..
co do zaloby po stracie... powiem wam ze nawet teraz zdaza mi sie plakac za moja kruszynka mimo tego ze jestem w ciazy tesknie za moim aniolkiem i za kazdym razem jak o tym mowie lzy cisna mi sie do oczu...
Ale doceniam ten fakt ze teraz nosze moja kochana coreczke pod serduszkiem i gdyby nie ta tragedia... nie bylo by jej teraz u mnie w brzuszku
Trzymam za was MOCNO kciuki!!!!!!!!Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 sierpnia 2013, 12:51
Furia, Matylda36, blueberry, Foto_Anna, Nastiness lubią tę wiadomość
-
vivien fajnie, że napisałaś to co Cię spotkało, mimo, że za chwilę przywitasz swoją córeczkę na świecie. Takie historie dają nadzieję nam wszystkim, kobietom po stratach i tym w trakcie ciąży i tym, które ciążę po stracie mają jeszcze przed sobą.
Ja mocno wierzę, że każdej z nas będzie dane przytulić zdrowego, różowego bobaskavivien, Miriam, Effcia28, Foto_Anna lubią tę wiadomość
Mama najcudowniejszych skarbów -
Matylda wiem co czujecie i przez co przechodzicie, przechodzilyscie bo sama to przezylam.
Mi duzo nadzieji i otuchz dodawaly wlasnie inne kobiety ktorym po takim przezyciu udawalo sie dostac zdrowego dzidziusia
Trzymam naprawdę za was MOCNO kciuki!!!Matylda36, Miriam, Effcia28 lubią tę wiadomość
-
Matylda36 wrote:vivien fajnie, że napisałaś to co Cię spotkało, mimo, że za chwilę przywitasz swoją córeczkę na świecie. Takie historie dają nadzieję nam wszystkim, kobietom po stratach i tym w trakcie ciąży i tym, które ciążę po stracie mają jeszcze przed sobą.
Ja mocno wierzę, że każdej z nas będzie dane przytulić zdrowego, różowego bobaska
Widze ze ty tez juz prawie na polmetku jestes
Gratuluje!!Matylda36 lubi tę wiadomość
-
Dla mnie sukcesem jest, że jestem już w tym miejscu ciąży i wraz z mężem cieszymy się każdym dniem.
Przestałam już unikać tematu poronienia i też staram się wspierać dziewczyny, bo mi też tyle nadziei dawały historie, że którejś w podobnej do mojej sytuacji się udało. Po drugim poronieniu świat mi się zawalił, ale podjęliśmy walkę i postanowiliśmy z mężem nie poddawać się.
Mimo strachu, mimo komplikacji i jeszcze wielu miesięcy przede mną, wierzę całym sercem, że się uda i już nie mogę się doczekać, aż tak jak Ty będę tuż przed rozwiązaniem.
Trzymam za Ciebie kciuki i za inne walczące dziewczyny równieżWiadomość wyedytowana przez autora: 1 września 2013, 17:11
Miriam, vivien, vivien, Effcia28, mala_mi, Foto_Anna lubią tę wiadomość
Mama najcudowniejszych skarbów -
Matylda36 wrote:Dla mnie sukcesem jest, że jestem już w tym miejscu ciąży i wraz z mężem cieszymy się każdym dniem.
Przestałam już unikać tematu poronienia i też staram się wspierać dziewczyny, bo mi też tyle nadziei dawały historie, że którejś w podobnej do mojej sytuacji się udało. Po drugim poronieniu świat mi się zawalił, ale podjęliśmy walkę i postanowiliśmy z mężem nie poddawać się.
Mimo strachu, mimo komplikacji i jeszcze wielu miesięcy przede mną, wierzę całym sercem, że się uda i już nie mogę się doczekać, aż tak jak Ty będę tuż przed rozwiązaniem.
Trzymam za Ciebie kciuki i za inne walczące dziewczyny również
Wiara czyni cuda!!!
Tym razem sie uda zobaczysz!!!Bedziesz juz niedlugo tulila dzieciatko w rekach.Mi do 20 tygdonia strasznie sie czas dluzyl...
a teraz nawet niew iem kiedy mi zlecialo tak ze juz jestem 3 tyg przd terminem
Uwazam ze duzo mozna gadac... i spekulowac jak sie czuja kobiety w takich sytuacjach ale ta ktora tego nie przezyla nie wie jak to boli...
Najwazniesze jest wsparcie i sila zeby walczyc dalej o swoje szczescie!!!Matylda36, mala_mi, Foto_Anna lubią tę wiadomość
-
Dziekuje Vivien za wsparcie. Tak, stracilam blizniaczki. W 19tym tygodniu ciazy pojawil sie rzadki syndrom, ktory dotyka jedna na tysiac ciaz blizniaczych. Przeszlam przez dwie interwencje gdzie laserem przecinano polaczenia nerwowe miedzy dziewczynkami. Po wielu komplikacjach, znalazlam sie w sytuacji gdzie przez kilka dni nosilam jedno martwe i drugie zywe dziecko w brzuchu. Kilka dni pozniej nie bylo juz zadnej. Trudno mi z tym zyc ale jakos musze sie dzwignac i isc dalej. Staramy sie o nastepna ciaze. Mam nadzieje, ze tym razem wszystko bedzie dobrze. Bardzo sie ciesze, ze trafilam na te strone i nawiazalam tu kontakt z dziewczynami, ktore wiedza co czuje. Jestescie wszystkie kochane i silne dziewczyny. Dzieki Wam zaczynam wierzyc, ze ta sytuacja moze jeszcze sie odmienic, ze jeszcze bede szczesliwa.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 1 września 2013, 21:06
-
Kajaoli wrote:Dziekuje Vivien za wsparcie. Tak, stracilam blizniaczki. W 19tym tygodniu ciazy pojawil sie rzadki syndrom, ktory dotyka jedna na tysiac ciaz blizniaczych. Przeszlam przez dwie interwencje gdzie laserem przecinano polaczenia nerwowe miedzy dziewczynkami. Po wielu komplikacjach, znalazlam sie w sytuacji gdzie przez kilka dni nosilam jedno martwe i drugie zywe dziecko w brzuchu. Kilka dni pozniej nie bylo juz zadnej. Trudno mi z tym zyc ale jakos musze sie dzwignac i isc dalej. Staramy sie o nastepna ciaze. Mam nadzieje, ze tym razem wszystko bedzie dobrze. Bardzo sie ciesze, ze trafilam na te strone i nawiazalam tu kontakt z dziewczynami, ktore wiedza co czuje. Jestescie wszystkie kochane i silne dziewczyny. Dzieki Wam zaczynam wierzyc, ze ta sytuacja moze jeszcze sie odmienic, ze jeszcze bede szczesliwa.
Serce mi sie kraje jak to czytam naprawde kochana przeszlas przez ciezki czas ale ja wierze ze zostanie ci to wynagrodzone wkoncu kazda z nas zasluguje na to by zostac mamusia
Niekiedy takie sytuacje wydaja nam sie tragiczne ale maja w sobie nieraz cos co po czasie doceniamy...
My po naszej stracie z mezem BARDZO sie do siebie zblizylismy,wzmocnilo to nas zwiazek i pokazalo ze potrafimy byc z soba na dobre i na zle.Teraz wiemy co jest warzne w zyciu a co nie!!!
Jezeli w glowie bedziesz gotowa na ciaze to cialo na to tez pozwoli :*
Trzymaj sie cieplo kochana!!!Wiem ze Ci sie uda!!
Matylda36 lubi tę wiadomość
-
Vivien, dobrze rozumiem to o czym piszesz. Moj ginekolog, ktory jest z wyksztalcenia takze psychiatra, powiedzial mi to samo. Z kazdej tragicznej sytuacji mozna po czasie wyciagnac dobre wnioski. Zawsze staralam sie tak myslec chociaz nigdy wczesniej nie spotkala mnie podobna tragedia. Wiem tez, ze musze przez to przejsc, nic nie da sie przyspieszyc. Z moim M jestesmy dopiero poltorej roku razem i jestesmy szczesliwa para od samego poczatku. Kiedy bylam w ciazy, mialam okazje zobaczyc na wlasne oczy jak moj partner reaguje na cala sytuacje. Byl bardzo opiekunczy i dyspozycyjny 24 na dobe. I jest tak do tej pory. To piekny dowod milosci. Jestem z nim bardzo szczesliwa.
Po szpialu zapytalam sie go, co by bylo gdybym nie wziela proszkow antykoncepcyjnych - odpowiedzial, ze myslal o tym samym. Od tej pory staramy sie o dziecko swiadomie ( pierwsza ciaza byla nieplanowana).
Wiem, ze przywitamy nastepna ciaze z wielka radoscia i zrobimy wszystko, zeby stworzyc nasza szczesliwa rodzinke.vivien, Matylda36, nezumi, zaborowj, Martula78 lubią tę wiadomość
-
Kajaoli Twoja historia jest poruszająca. Najważniejsze że masz w sobie tyle siły aby walczyć dalej. Życzę Wam wszystkiego dobrego, a nam wszystkim życzę radości płynącej z rodzicielstwa i dużo zdrowia!
Najtrudniejsze ostanio są dla mnie pytania innych w stylu: "A kiedy dzidziuś? Najwyższa pora" bardzo mnie zasmucają i w sumie to nie wiem jak na nie reagować -
Ja raz uslyszalam od mojego kuzyna "ty juz chyba nie bedziesz miec dzieci" co mnie bardzo zabolalo. Ale nadal uwazam, ze kazdy dazy swoja droga i czuje, kiedy jest gotowy na zalozenie rodziny. A jesli sie nie udaje to najwazniejsze, zeby dac z siebie wszystko i walczyc o swoje. W zadnym wypadku nie poddawac sie i nie dac sie zastraszyc!
Moze sie tak zdazyc, ze nie bede juz miala dzieci ale chociaz bede swiadoma, ze zrobilam wszystko co w mojej mocy zeby je miec. I bede zyla dalej i cieszyla sie zyciem. Bo to jest dar bezcenny.
Urodzilam sie zciazy nieplanowanej i moja mama zmienila cale swoje zycie, zeby mnie urodzic i wychowac chociaz nie bylo jej latwo. Mam to wszystko zmarnowac?
Vivien i Matylda - wspaniale, ze wam sie udalo! Jestescie dla mnie przykladem
Nezumi nie przejmuj sie tego typu pytaniami, zadaja je przewaznie osoby, ktore nie wiedza co sie dzieje w naszym zyciu. Nie wiem gdzie ty mieszkasz ale ja jestem juz od wielu lat we Francji. Tutaj takich pytan sie nie zadaje. Mozna powiedziec, ze tu kobiety rodza kiedy chca i to jest normalne. Z kolei jak wracam do Polski, jestem zasypywana tego typu tekstami i juz sie na nie uodpornilam. Glowa do goryWiadomość wyedytowana przez autora: 3 września 2013, 09:03
Matylda36, vivien, Anoolka lubią tę wiadomość
-
Kajaoli - masz rację, nie ma się co przejmować, jednak zawsze pozostaje pewnien hm dyskomfort? zmieszanie? po takim pytaniu. no bo najprościej było by powiedzieć "sorry ale w lipcu poroniłam i nie wiem kiedy znów będę w ciąży może wcale"... ach...
czekam i czekam na to nasze maleństwo, tak bardzo czuję że jestm gotowa, wiem że jak nie teraz to nigdy nie będzie lepszego momentu... ale widac nasze maleństwo ma inne plany -
Po poronieniu jeszcze mi nikt takiego pytania nie zadal wiec nie znam jeszcze mojej reakcji. Jak sie tak zastanowie to mam chec odpowiedziec, ze mam juz dwoje tylko niestety juz ich nie ma wsrod nas. Nie obchodzi mnie reakcja tej osoby. Niech sie nastepny raz zastanowi zanim zada komus takie pytanie. Przepraszam ale uwazam, ze jest to wchodzenie z butami w czyjes zycie. Mam przyjaciolke, ktorej starszy brat ozenil sie dziesiec lat temu i do tej pory nie powiekszyla im sie rodzina. Nawet mi przez mysl nie przyszlo, zeby kiedykolwiek zapytac dlaczego.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 września 2013, 13:15
-
Ludzie są różni, ja raz tylko spotkałam się z takim wtrącaniem w życie, ale też większość swojego życia spędziłam poza Polską, w różnych krajach i nikt, ani z rodziny, ani ze znajomych nie zadawał nam takich pytań, kiedy?, dlaczego? a czemu?
Po ostatnim poronieniu, podczas naszych odwiedzin u rodziny w Polsce, znajomy zapraszał nas na weekend na Mazury, na łódki, a wiedział, co się nam przytrafiło. Grzecznie odmówiliśmy, mówiąc, że nie wiadomo jak to z nami będzie, bo czeka nas szereg badań, wizyt u lekarzy itp., więc nie chcemy teraz się deklarować. Nalegał strasznie, uprzejmie odpieraliśmy. Po kilku minutach, gdzie ledwie łzy powstrzymywałam usłyszeliśmy: "to się sprężajcie i załatwiajcie wszystko szybciej, bo przecież nie możecie cały czas żyć jednym tematem, świat się nie kończy, a lato tak i nic z łódek nie wyjdzie".
Nie wiem, może jestem lub w tamtym momencie byłam przewrażliwiona, ale wtedy po prostu eksplodowałam i głośno zakomunikowałam, że poronienie było dla nas ogromnym dramatem i ta sprawa jest teraz dla nas priorytetem, gdzieś mam jego koniec lata i łódki. I poszłam zapłakana do samochodu. Wszystko działo się na parkingu w obecności postronnych ludzi. Było mi trochę wstyd, mąż najpierw twierdził, że za swój wybuch powinnam kolegę przeprosić, ale po czasie zmienił zdanie. A ja doszłam do wniosku, że to nie mnie powinno być wstyd, tylko ludziom, którzy wstydu nie mają i pakują się nieproszeni w nasze życie i jeszcze pouczają jak powinniśmy żyć, a jak nie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 5 września 2013, 14:06
Anoolka, Nastiness lubią tę wiadomość
Mama najcudowniejszych skarbów -
nick nieaktualny